ISSN 2657-9596

Bardzo osobiste 2078 km pomiędzy Amsterdamem a Czarnobylem

Małgorzata Wołoszczuk
27/06/2013

Zdjęcie czarno-białe. Pięciomiesięczna osoba na majowej trawie. Pierwszy majowy nieskończony zachwyt na twarzy tej osoby, którą byłam. Miejscowość Chmiel, pod Lublinem.

O Chmielu wiem jeszcze tyle, że trzynastoletni chłopak, który później został moim ojcem, nosił czereśnie na plecach w koszyku do Lublina na sprzedaż. Okupacja. 13 kilometrów.

Przepis na pierogi z czereśniami:
Wziąć mąki jasnej, jajko, letniej wody i powoli zagniatać ciasto, aż będzie gładkie. Rozwałkować i szklanką wykrawać krążki. Nakładać łyżką wydrylowane i odsączone czereśnie. Pierogi ładnie zlepić i gotować kilka minut w lekko osolonej wodzie. Podawać z gęstą śmietaną.

Miejscowość Jeżów, koło Chodla, lata 60. (przed wojną było tam wielu Żydów, ale nie wiem, co to ma do rzeczy): studnia. Echo w studni. Jak się nachylamy, ja i inne bose i zgrzane od bosego biegania dzieciaki, to nasze głosy odbijają się echem studziennym, a przemiły chłód odbija się o nasze rozognione twarze.

W studni blaszana bańka z kranikiem.

Bańka stoi na stole kuchennym wujenki. Z kranika spływa zimne mleko. Jak już prawie całe spłynie, to na końcu zostanie kremowa śmietanka. Ta śmietanka spływa do kamiennego dzbanka i jest zanoszona do ziemianki (8 st. Celsjusza, stała temperatura w lecie i w zimie).

Polanówka.

O świcie stoję na progu obory, bo stryjenka nie pozwala mi wejść dalej, żebym się nie pobrudziła. Krok po kroku jestem coraz bliżej. Krowa pachnie sianem, mlekiem i amoniakiem. Pomukuje. Ma brązowe oczy i słyszę jej sapanie jak miech. Stryjenka najpierw kilka razy pociąga wymię i mleko głośno spływa do wiadra. Potem podstawia mój kubek – i mam swoje „mleko z pianką”.

Nie pozwalają mi, „panience z miasta” spać na sianie, bo można się na śmierć ziołami odurzyć.

Czasami ze śmietanki robi się masło w masielnicy, a ubite zawijało w liście chrzanu (żeby dłużej zachowało świeżość). To jest osełka.

Z mleka czasami nie robi się ani śmietanki ani masła, tylko twaróg – zawinięty w płócienny woreczek, z którego cała noc ścieka serwatka, a potem leży w komorze przyciśnięty deską i kamieniem. Potem ma kształt serca.

Roztocze wschodnie, cytat z przewodnika: „Region cechuje się silnym zalesieniem i jest stosunkowo słabo zaludniony” (przed wojną mieszkało tu dużo rodzin mieszanych, polsko-ukraińskich). Teraz ziemia jest tutaj tania, nawet ci, co szukają działek na dacze z dala od tzw. cywilizacji, nie zapuszczają się w te strony zbyt często. Bunkry Mołotowa.

Łąki.

Świątynia Słońca w pobliżu Nowin Horynieckich – miejsce mocy poświęcone Swarogowi, bo Swaróg jest bogiem ognia i słońca.

Składniki na gołąbki roztoczańskie, grzybowo-grzybowe
olej „roztoczański”
1 główka białej kapusty
500 g ugotowanej kaszy gryczanej
100 g ugotowanych borowików
2 cebule
grzyby, dowolna ilość

pokrojoną cebulę podsmażyć na oleju, dodać obgotowane i posiekane grzyby, wymieszać z kaszą gryczaną, przyprawić solą i pieprzem. Zawijać farsz w ugotowane (krótko) liście kapusty, ułożyć w brytfance, włożyć do pieca. Podawać z sosem grzybowym.

W Holandii nie chcą polskich grzybów, bo są radioaktywne. Dla moich holenderskich przyjaciół, nota bene członków Slow Food Nederland, robię gołąbki z sosem z włoskich pomidorów.

Polacy wolą grzybowe. Z sosem grzybowym.

Jak wyjeżdżam do tej Holandii, to pod maską samochodu wiozę liście brzozy i resztki mchu na siedzeniach. Bagażnik mam zapchany po brzegi jabłkami z sadu, kaszą gryczaną, warzywami kupionymi na Ruskiej, książkami, dziurawcem zbieranym na roztoczańskich łąkach, zapachem pleśni…

Granica polsko-ukraińska; tutaj odparowuje jak kac moja emigracja zachodnia. Osiem godzin w kolejce. Potem droga szeroka i wyboista, a na polach nic tylko pomarańczowe piłki dyń.

Nie ma przydrożnych restauracji.

Pierogi kresowe:
Ciasto: 1 kg mąki, 5 dag drożdży, 2 szklanki mleka, trochę cukru, kilka łyżek roztopionego masła, 2 jajka, szczypta soli.
Farsz:
pół kilo białej fasoli , suszone owoce (jabłka, gruszki, śliwki), ew. trochę cukru. Ugotowaną i rozgniecioną fasolę połączyć z makiem i ugotowanymi, posiekanymi owocami.

Dobrze wyrobić ciasto i zostawić do wyrośnięcia. Rozwałkować, wykrawać krążki, zlepić. Posmarować roztrzepanym jajkiem i posypać makiem. Piec 45 min w temperaturze 175 st. C

Rodzina polska, którą odwiedzamy w drodze do Kijowa, nie ma w domu niczego, co mogliby postawić na stole, poza kwiecistą bombonierką . Gospodyni biegnie do sadu i w trakcie naszej ożywionej rozmowy, dosłownie nie wiadomo kiedy, na stole zjawiła się gorąca szarlotka. Najlepsza, jaką w życiu jadłam. Przysięgam.

Składniki na jabłecznik:
jabłka z sadu
mąka
woda

Zagnieść szybko ciasto z mąki i wody, podpiec w bardzo gorącym w piekarniku. W tym czasie obrać i pokroić jabłka. Wrzucić na gorące ciasto i piec jeszcze chwilę.

Ktoś ma w samochodzie kilka torebek chipsów, zostawiamy dzieciakom w prezencie. Gospodarze proszą, żeby przywieźć następnym razem słoniny.

Znowu ja. Pięć lat. Stoję bosa na gładziutkiej podłodze w domu mojej babci, a moje bose stopy są czystą rozkoszą. Babcia ma 135 centymetrów. Wzrostu. Większa nie urosła, bo jadała tylko lebiodę i zupę z pokrzywy. Podłoga to klepisko wydeptane, wyklepane przez sto lat. Jest komora, a w komorze w garnku ciastka. Mąka, woda, cukier, masło, jajka. Dla mnie. I mój ulubiony – buraczarz.

Przepis na buraczarza:
na 1 kg mąki wziąć pięć dkg. drożdży, rozpuścić je w mleku.
Zamieszać z mąką, dodać jeszcze trochę ciepłego mleka, cukru, jajka – jedno lub dwa, trochę rozpuszczonego masła, garść maku, upieczony i utarty na tarce burak cukrowy.
Zostawić do wyrośnięcia. Uformować bochenki jak na chleb, posypać jeszcze makiem i piec też jak chleb.

Drogą szła stara, zgięta wpół kobieta. Na plecach niosła dwukrotnie większą od niej naręcz sadzonek młodych drzewek. Jechałam samochodem przez Polskę z Holandii, gdzie usiłowałam zarobić pieniądze na drewnianą chałupę z klepiskiem, otoczoną drzewami, ze studnią na podwórku.

Małgorzata W.Z.

PS Na Lubelszczyźnie buraków cukrowych już nie ma, bo i cukrowni w Lublinie też nie ma. Chłopi z Lubelszczyzny, którzy hodowali buraki, teraz pracują na polach w Holandii. W najlepszym wypadku.
Do Czarnobyla nigdy nie dojechałam.
Do Amsterdamu nie tęsknię.
Chałupy ciągle nie mam.
Reklama: zupę z pokrzywy czasami gotujemy w „Zielonym Talerzyku” . Była jesienią, teraz będzie wiosenna.

zp8497586rq

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading