ISSN 2657-9596

Wojna w Ukrainie a polityka energetyczna UE

Juraj Mesík
05/01/2015

Uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu ziemnego i ropy naftowej jest dla niej sporym zagrożeniem. Warto pamiętać, że Rosja może się zbroić i zachowywać się agresywnie na arenie międzynarodowej dzięki pieniądzom, jakie kraje Unii Europejskiej wydają na wspomniane surowce. Obecny konflikt stanowi historyczną szansę na zredukowanie poziomów konsumpcji energii, jak również emisji gazów cieplarnianych – zarówno w Unii Europejskiej, jak i w Ukrainie.

Europa na rozdrożu

W listopadzie 2013 r. ówczesny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz pod naciskiem Kremla odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej kraju z UE, do czego miało dojść podczas szczytu w Wilnie. Społeczeństwo odpowiedziało na to demonstracjami na ulicach i placach ukraińskich miast – „euromajdanami” – domagając się europejskiej przyszłości dla swojego kraju. Rząd odpowiedział policyjną brutalnością, która jednak nie była w stanie złamać oporu. Gdy pod ukraińskimi i unijnymi flagami zginęła przeszło setka osób, wybuchła rewolucja – skorumpowany, opresyjny reżim musiał odejść, a Janukowycz uciekł ze swoimi kamratami do Rosji.

Odpowiedzią Moskwy na zmiany w Ukrainie była próba pobudzenia kontrrewolucji – anty-Euromajdanu we wschodnich i południowych rejonach kraju, zamieszkiwanych przez ludność rosyjskojęzyczną. Kiedy w wyniku braku poparcia wysiłki te spełzły na niczym, kraj stał się obiektem z początku utajonej, następnie zaś jawnej agresji zbrojnej. Po zajęciu Krymu przez „zielone ludziki”, którymi byli rosyjscy żołnierze bez wojskowych insygniów, rosyjska tajna policja oraz zamaskowane siły zbrojne wszczęły konflikt w położonym na wschodzie uprzemysłowionym regionie Donbasu.

Ukraina jest dziś zatem w stanie wojny. Jej rzeczywistym celem jest próba powstrzymania za pomocą obcych czołgów ekspansji wspólnego rynku, rządów prawa oraz praw człowieka promowanych przez Unię Europejską oraz pożądanych przez sporą część ludności wschodniej Europy oraz Kaukazu.

Los Ukrainy może zapowiadać los UE oraz „europejskiego snu” – tak samo, jak wydarzenia lat 1937-1938 zapowiadały klęskę zachodnich demokracji w Monachium w roku 1938.

Europa – główny sponsor rosyjskiej potęgi militarnej

Jednym z europejskich paradoksów jest obfita konsumpcja paliw kopalnych oraz spory udział w globalnej emisji dwutlenku węgla czy metanu wskutek nadmiernego zużycia ropy i gazu. W 2013 r. 35% zużytej w krajach UE ropy oraz 30% gazu ziemnego pochodziło z Rosji. W wielu państwach członkowskich Unii udział rosyjskiej ropy i gazu sięga 100%.

Uzależnienie od tych surowców i ich importu z Rosji ma – poza konsekwencjami klimatycznymi – inny istotny skutek. Odpowiadają one za 75% importu Unii z tego kraju. Europejki i Europejczycy płacą za to rocznie 150 mld euro (całościowy koszt importu z Rosji wynosi 213 mld). W tym samym czasie Unia eksportuje w tym kierunku towary jedynie za 123 mld, co oznacza deficyt handlowy rzędu 100 mld euro rocznie.

Zdolność ograniczenia przez Kreml dostaw gazu, jak również kształtowania jego cen, umożliwia rosyjskim władzom wpływanie na sytuację niejednego europejskiego państwa, co jasno pokazał „kryzys gazowy” z 2009 r. oraz postawa Rosji wobec Ukrainy. Przeszło połowa – niektóre szacunki mówią wręcz o 60-80% – przychodów rosyjskiego budżetu pochodzi z eksportu ropy, gazu i innych surowców. Znaczna część tej kwoty pochodzi z kasy Unii Europejskiej. Przypływ pieniędzy z tego źródła umożliwia Rosji zbrojenia, które stają się bezpośrednim zagrożeniem dla państw członkowskich UE (w szczególności krajów bałtyckich) oraz sąsiadów UE (Ukrainy z okupowanym Krymem i Donbasem, Mołdowy z Naddniestrzem oraz Gruzji z Abchazją i Osetią Południową).

Znaczenie tej militaryzacji pokazują następujące wskaźniki. W corocznym Globalnym Indeksie Pokoju (Global Peace Index) Instytutu na rzecz Ekonomii i Pokoju Rosja zajmuje dopiero 152. miejsce na 162, zaraz obok Korei Północnej. Wypadek przy pracy? Niekoniecznie. W roku 2013 kraj ten zajmował 154. pozycję, w 2012 zaś – 152. W Globalnym Indeksie Militaryzacji (Global Militarisation Index), za który co roku odpowiada Międzynarodowe Centrum Zmian w Bonn, Rosja zajęła w rankingu zbrojeń trzecią pozycję w roku 2012, zaś w 2011 i 2010 r. czwartą. Od 2000 r. Rosja nigdy nie wypadła z pierwszej piątki w tym rankingu.

Po rozpoczęciu okupacji Krymu oraz wojny w Ukrainie Europa musi zacząć patrzeć się na rosyjskie działania przez pryzmat zarządzania ryzykiem. Olbrzymim ryzykiem dla kontynentu jest zatem zależność od importowanych z tego kraju surowców. Jeszcze ważniejsza jest świadomość, że pieniądze, które za nie płacimy, umożliwiają militaryzację Rosji. Mogąc pochwalić się obrotami handlowymi rzędu 367,5 mld euro w 2012 r., Unia Europejska jest głównym partnerem gospodarczym Rosji. Dla porównania wskaźnik obrotów z Chinami w tym samym roku wyniósł 64,1 mld euro, z Ukrainą – 24,3 mld, a ze Stanami Zjednoczonymi, Japonią, Turcją czy Koreą Południową – mniej niż 20 mld.

Ukraina szansą dla polityki klimatycznej UE

Wojna w Ukrainie może stać się silną motywacją do zmniejszenia poziomów konsumpcji energii oraz emisji gazów cieplarnianych – zarówno w UE, jak i w Ukrainie. Emisje tego kraju w porównaniu PKB są bardzo wysokie i sięgają 0,9 kg na 1 dol. wartości wytworzonej w gospodarce (wg parytetu siły nabywczej), w porównaniu do 0,2 kg w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy we Włoszech. Wysoka intensywność energetyczna oraz emisje CO2 na jednostkę PKB mogą być po części wyjaśnione strukturą lokalnej gospodarki, w której istotną rolę odgrywa sektor przemysłowy (odpowiadający za 43% konsumpcji energii), a także bardziej surowym klimatem kontynentalnym. Istotnym czynnikiem jest tu jednak również niezmiernie niska efektywność energetyczna oraz marnowanie energii. Mieszkalnictwo, rolnictwo czy usługi odpowiadają za pozostałe 40% zużycia energii, transport zaś jedynie za 11%.

Gołym okiem widać fatalną sytuację, jeśli chodzi o budynki w Ukrainie – da się ją porównać z sytuacją w Polsce i Czechosłowacji w latach 70. XX w., a może nawet z wcześniejszego okresu. Potencjał oszczędzania energii oraz redukcji emisji w sektorze budowlanym jest olbrzymi, łatwy do zrealizowania oraz wymagający tańszych inwestycji niż te potrzebne w Niemczech czy państwach skandynawskich. Kluczowym wyzwaniem jest szybkie wykorzystanie tego potencjału.

Dwie możliwości – szkoły i uchodźcy

Doświadczenia krajów z rozwiniętymi systemami centralnego ogrzewania, takich jak Czechy czy Słowacja, wskazują na długi czas wdrażania programów oszczędzania energii w tkance mieszkaniowej z powodu zawikłanej sytuacji właścicielskiej oraz skomplikowanych regulacji dotyczących zmian w już stojących budynkach. Choć przygotowanie szeroko zakrojonego programu efektywności energetycznej, nakierowanego na sektor budowlany, jest absolutną koniecznością, to jego realizacja będzie rozłożona na lata. Szybkie zmiany można uzyskać dzięki odpowiedniej termorenowacji czy poprawie jakości produkcji i dystrybucji ciepła, ale już zmniejszanie ucieczki ciepła z istniejących budynków będzie większym wyzwaniem.

W przeciwieństwie do skomplikowanej sytuacji w sektorze mieszkaniowym sektor edukacyjny może okazać się znacznie łatwiejszą areną dla szeroko zakrojonych działań służących poszanowaniu energii, jako że placówki oświatowe są własnością publiczną i są publicznie zarządzane. Jasna struktura własnościowa oraz realizowane obowiązki, jak również wysoki poziom standaryzacji sprawiają, że ukraińska infrastruktura edukacyjna nadaćje się do szybkiego, masowego programu interwencyjnego, który zmniejszy uzależnienie tego kraju od konsumpcji gazu.

Skupienie się na tym sektorze (nazwijmy ów program Inicjatywą Szkół Wolności) miałoby równiez niebagatelne znaczenie symboliczne. Wysłałoby Ukrainkom i Ukraińcom czytelny sygnał – wasze dzieci, wasz kraj mają przyszłość. Skupienie się na szkołach nie powinno budzić kontrowersji politycznych, zostanie również docenione przez opinię publiczną. Program poprawy efektywności energetycznej szkół – przynosząc dostrzegalne, pozytywne i szybkie skutki dla milionów dzieci, nauczycieli oraz rodziców – ma potencjał pokazania nowej ekipy rządzącej w Kijowie jako grupy zainteresowanej zmianami w kraju, co może przyczynić się do wzrostu jej popularności. To szczególnie ważne w kontekście pamięci o kłótniach, jakich społeczeństwo tego kraju było świadkiem po „pomarańczowej rewolucji” z roku 2004.

Potencjał do tego, by projekt ten był zrealizowany na naprawdę szeroką skalę, jest olbrzymi. W Ukrainie działa 15.500 placówek opieki przedszkolnej, w których znajdziemy 1,2 miliona dzieci, jak również 20.600 placówek edukacji podstawowej, ponadpodstawowej oraz wyższej, do których uczęszcza 4,5 miliona uczennic i uczniów, pracują zaś 522 tysiące nauczycielek i nauczycieli. Wszechobecność szkół – tak w miastach, jak i na wsi – a także bliskie kontakty między placówkami a społecznościami lokalnymi tworzą dogodne warunki do rozprzestrzeniania się kluczowych pomysłów wspomnianego przeze mnie projektu: oszczędzania energii dzięki wdrażaniu standardu niskoenergetycznego oraz pasywnego, jak również wykorzystywania dostępnych kosztowo technologii: ocieplania ścian oraz odpowiedniej jakości okien.

Tego typu projekt może być wdrożony dzięki wykorzystaniu narzędzi produkcji wielkoprzemysłowej, takich jak szkoły modułowe, przygotowane przez wyspecjalizowane ekipy na już istniejących i uzbrojonych terenach szkolnych w krótkim czasie. W Europie już wykorzystywane są (choć na mniejszą skalę) budynki kontenerowe. Produkowane na skalę przemysłową mogą być przewożone na miejsce pociągami albo ciężarówkami i łączone w najróżniejszych konfiguracjach. Dane z wybudowanych w ten sposób szkół w Słowacji wskazują, że koszt ich budowy jest o 25% niższy niż standardowych placówek podobnej jakości.

Istnieje rzecz jasna wiele innych sposobów, na które możemy wykorzystać odpowiednio ocieplone budynki kontenerowe w skali potrzebnej dotkniętemu konfliktem krajowi. Zapewnienie dachu nad głową zmagającym się z zimą 300 tysiącom uchodźców z Krymu i Donbasu jest jednym z przykładów.

Oszczędzanie energii sposobem na militaryzm

Jest tylko jeden dobry sposób, w który kontynent może odpowiedzieć na aktualną sytuację. Wbrew dominującym w dyskusji głosom rozwiązaniem nie jest importowanie gazu ze Stanów Zjednoczonych czy porzucanie norm ekologicznych w celu rozpoczęcia wydobycia gazu łupkowego. UE musi podporządkować swoje kluczowe projekty nadrzędnemu celowi strategicznemu, jakim powinno być zredukowanie poziomów importu ropy i gazu – i to ze wszystkich jego źródeł, a nie tylko z Rosji.

Bez sensu budować w Europie nowe budynki inaczej niż w standardzie pasywnym, dzięki któremu niemal nie będą one potrzebować ogrzewania w zimie czy chłodzenia latem. Nie ma usprawiedliwienia dla twierdzeń, że stosowne prawodawstwo nie może zostać wprowadzone natychmiast. Nie możemy czekać do roku 2018 czy 2020 – już jesteśmy bardzo spóźnieni.

Równie bezcelowe jest wydawanie przez Brukselę miliardów euro na budowę kolejnych dróg i autostrad zamiast inwestowania w efektywne energetycznie budownictwo mieszkaniowe, modernizację transportu publicznego czy elektryfikację kolei. Pieniądze, które wydajemy na rosyjską ropę, która potem napędza nasze samochody, finansują również i rosyjską armię. Za te same pieniądze, które dziś wydajemy na drogi, szeroko zakrojony program termorenowacji istniejącej tkanki mieszkaniowej stworzyłby znacznie więcej bardziej zróżnicowanych oraz trwałych miejsc pracy.

Rosyjska agresja w Ukrainie, jak również dobrze udokumentowane wsparcie Rosjan dla skrajnie prawicowych, antyunijnych partii politycznych z wielu państw członkowskich mogą być dla Unii powodem i szansą na skończenie z „polityką taką jak zwykle” w kwestiach energetycznych. Jeśli Bruksela oraz państwa Unii nie odpowiedzą na te wyzwania, oznaczać to będzie fiasko nie tylko obecnych elit politycznych, ale całego europejskiego projektu pokoju, bezpieczeństwa i dobrobytu.

Duński minister spraw zagranicznych Martin Lidegaard miał rację, gdy stwierdził, że redukcja zużycia paliw kopalnych oraz wzrost znaczenia energetyki odnawialnej stanowią najlepszą, najbardziej całościową odpowiedź na rosyjską agresję oraz zbrojenia. Historia osądzi, czy inni europejscy politycy będą w stanie wykorzystać aktualne wydarzenia do odejścia od dotychczasowej polityki, czy może staną wraz z podporucznikiem Milo Minderbinderem z „Paragrafu 22” w rzędzie osób, które w pogoni za krótkoterminowym zyskiem wspierały rozwój zdolności militarnych własnych przeciwników, a tym samym własną zagładę.

Artykuł War in Ukraine and Europe’s Energy Conservation and Climate Policies ukazał się w „Green European Journal” (Zielonym Magazynie Europejskim). Przeł. Bartłomiej Kozek.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.