ISSN 2657-9596

Najbardziej zielone miasto w Anglii

Jason Kitcat , Bartłomiej Kozek
27/10/2011

Bartłomiej Kozek: W ostatnich wyborach samorządowych Zieloni odnieśli w Brighton wspaniały sukces. Udało się wam prześcignąć pozostałe partie i dziś Brighton jest pierwszym w historii Anglii miastem rządzonym przez Zielonych. Jak to osiągnęliście?

Jason Kitcat: Zajęło nam to wiele, wiele lat pracy. Pierwszego radnego wprowadziliśmy do rady miasta w 1996, po dwóch czy trzech latach wytrwałej pracy. Od tego momentu zawsze staraliśmy się najpierw zabezpieczyć to, co już zdobyliśmy, zanim sięgaliśmy dalej. Większość partii stara się wygrać wszędzie na raz, ale w naszym systemie wyborczym w rzeczywistości najpierw trzeba pokazać swoją obecność i spędzić sporo czasu w konkretnym okręgu, zanim można liczyć na bezpieczną większość.

Tak więc wykorzystaliśmy nasz pierwszy sukces, aby w każdych kolejnych wyborach podwajać naszą liczbę radnych. Nasi radni na ogół bardzo ciężko pracują i skutecznie reprezentują kwestie istotne dla mieszkańców miasta. Pozwoliło nam to zbudować wizerunek partii, która jest zarazem radykalnym i skutecznym głosem w miejskiej polityce, a tym samym można jej zaufać.

BK: Jakie są główne cele Zielonych w polityce miejskiej w Brighton? Jak układa się współpraca z innymi partiami w radzie miasta, laburzystami i torysami?

JK: Naszym priorytetem jest przekształcenie Brighton w najbardziej zielone miasto w Wielkiej Brytanii, zmniejszenie nierówności społecznych oraz wspieranie partycypacji społeczeństwa w podejmowaniu decyzji. Te wątki przewijają się przez wszystko, co robimy.

W ramach zwiększania partycypacji staramy się włączać pozostałe partie w nasze działania. Wydaje się, że ta większa przejrzystość im się spodobała. Ale w gruncie rzeczy nie doceniają naszego programu, który obejmuje sprzeciw wobec prywatyzacji i ochronę środowiska, tak więc czasem nas krytykują. Największym wyzwaniem jest przyjęcie budżetu, gdyż jesteśmy administracją mniejszościową i potrzebujemy do tego głosów innych partii.

BK: A czy władze lokalne mają jakieś narzędzia, aby sprzeciwić się działaniom obecnego rządu torysów i liberalnych demokratów, którzy narzucają drastyczne cięcia budżetowe?

JK: Nie za wiele. Zgodnie z prawem albo przyjmiemy zrównoważony budżet, albo zostanie nam on narzucony z góry. Nie powstrzymuje nas to przed zdecydowaną krytyką rządu i przed szukaniem wszelkich możliwych sposobów, by znaleźć środki na wydatki zagrożone przez politykę cięć. To bardzo trudne. Mamy jednak poczucie, że dzięki naszej otwartej postawie i włączaniu ludzi w podejmowanie decyzji uda nam się pokierować cięciami w budżecie miasta w sposób możliwie najbardziej sprawiedliwy.

BK: Jak wygląda sytuacja mieszkaniowa w Brighton? Czy domy są ciepłe, a czynsze na dostępnym poziomie? Czy Zieloni mają własną wizję polityki mieszkaniowej?

JK: Mamy poważny kryzys mieszkaniowy w mieście. Wskutek wprowadzanych przez rząd w Londynie cięć w pomocy społecznej nasila się problem bezdomności. Kupno własnego domu to dla wielu ludzi ogromny wysiłek, wielu pozostaje skazanych na prywatnie wynajmowane mieszkania niskiej jakości. Bardzo staramy się zwiększyć liczbę nowych mieszkań na zwykłą kieszeń. Od deweloperów wymagamy, aby w nowych budynkach mniej było mieszkań luksusowych, a więcej dostępnych cenowo. Od lat udaje nam się podnosić ich odsetek coraz wyżej.

Finalizujemy również wprowadzanie „local delivery vehicle” – skomplikowanej metody finansowania renowacji i modernizacji budynków będących własnością komunalną. Pozwala nam to pożyczać w bankach więcej pieniędzy, niż narzucone przez rząd reguły normalnie pozwalają. Ale to bardzo skomplikowana metoda!

BK: Brighton słynie ze swojego wielokulturowego charakteru. Czy współistnienie ludzi z różnych kultur ma pokojowy charakter?

JK: Na ogół tak, Brighton jest miastem bardzo spokojnym i tolerancyjnym. Mimo to zawsze powinniśmy być czujni, dlatego policja ma specjalnych oficerów odpowiedzialnych za przestępstwa z nienawiści.

BK: Słyszałem, że twoja żona, Ania, jest Polką. Pochodzi z Lublina i też jest obecnie zieloną radną w Brighton. Jak to się stało, że się poznaliście i Ania zajęła się zieloną polityką?

JK: Ania interesowała się polityką na długo przed naszym spotkaniem! Poznaliśmy się, gdy robiła ze mną wywiad na potrzeby swojego doktoratu. To była miłość od pierwszego wejrzenia.

Ania już interesowała się polityką, ale w miarę jak ja sam robiłem się bardziej zaangażowany i z zielonego aktywisty stałem się zielonym radnym, także moja żona nabrała ochoty, by się głębiej włączyć. W kolejnych wyborach oboje staraliśmy się o nominację partii, oboje zyskaliśmy akceptację członkiń i członków lokalnych struktur, i oboje zostaliśmy wybrani przez wyborców. W efekcie dziś wspólnie reprezentujemy ten sam okręg. To bardzo szczęśliwy wynik.

Jason Kitcat: radny miasta Brighton, zajmuje się kwestiami dotyczącymi miejskiego budżetu, należy do Partii Zielonych Anglii i Walii. Fot. autora Steve George Photography. Fot. dworca w Brighton Julian P. Guffogg, Wikipedia.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.