ISSN 2657-9596
Budapeszt

Miasto to nie tylko sen i praca

Bartłomiej Kozek , Ágnes Somfai
29/11/2011

O problemach stolicy Węgier i zielonej wizji jej rozwoju z Ágnes Somfai, radną Budapesztu z ramienia partii Polityka Może Być Inna, rozmawia Bartłomiej Kozek.

Bartłomiej Kozek: Jesteś radną Budapesztu z ramienia węgierskiej partii zielonych LMP (Polityka Może Być Inna). Jakie są główne problemy miasta?

Ágnes Somfai: Podobnie jak w każdym innym dużym mieście europejskim, są to przede wszystkim kwestie ekologiczne. Do największych problemów należy jakość transportu publicznego i wzrost liczby prywatnych aut na ulicach. Jakość komunikacji publicznej jest kiepska, choć jej udział w transporcie miejskim pozostaje względnie wysoki. Po ulicach kursują setki starych, 30- lub nawet 50-letnich tramwajów i trolejbusów oraz ponad 20-letnich autobusów. Zarówno natężenie ruchu ulicznego, jak i samo położenie geograficzne sprawiają, że powietrze w mieście jest fatalne. Niebezpieczne jest zwłaszcza stężenie pyłów typu PM10.

BK: A co poza ekologią?

AS: Przez ostatnie 20 lat miasto rozwijało się w sposób nieskoordynowany, bez jakiejkolwiek całościowej strategii urbanistycznej. W rezultacie mamy poważny problem z rozlewaniem się miasta (urban sprawl) i nadmiernym rozrostem przedmieść. Również jakość przestrzeni publicznej i terenów zielonych pozostawia wiele do życzenia.

Inny charakterystyczny problem to brak rozliczalności rządzących, korupcja i nieprzejrzystość. Ukształtowały się mocne i niezdrowe relacje między klasą polityczną a grupami o określonych interesach gospodarczych. Do utrwalenia tych powiązań przyczynił się fakt, że przez 20 lat miastem rządził ten sam burmistrz, Gábor Demszky ze Związku Wolnych Demokratów.

BK: Czy wybory samorządowe dają szansę na zmianę sytuacji?

AS: Wybory miejskie odbyły się rok temu, mamy w stolicy nowego burmistrza Istvána Tarlósa, jak również nową partię rządzącą (Fidesz). Wiele się jednak nie zmieniło. Wygląda na to, że nowa ekipa rządząca – podobnie jak poprzednia – także nie ma żadnej wizji miasta. Interesuje ich głównie wymiar finansowy rządzenia i raczej nie troszczą się o to wszystko, co sprawia, że życie w mieście jest czymś więcej niż sen i praca.

BK: A jakie rozwiązania tych problemów przewidywała LMP w swoim wyborczym programie?

AS: Polityka miejska LMP ukierunkowana jest na tworzenie warunków do tego, by miasto było wygodne i przyjazne, tak by nawet nasze wnuki chętnie w nim mieszkały. Klucza do odrodzenia miasta należy szukać nie w kosztownych projektach na wielką skalę, a raczej w serii wzajemnie ze sobą powiązanych drobnych interwencji w dziedzinie ekologii, kultury i walki z korupcją.

Priorytetem – z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju, jakości powietrza, a w konsekwencji jakości życia – jest reforma transportu oraz rozwój systemu komunikacji zbiorowej. Transport publiczny powinien być dostępny cenowo, wygodny, niezawodny i bezpieczny. Należy wprowadzić opłatę za wjazd do centrum, obniżyć ceny biletów w środkach komunikacji publicznej, stare autobusy i tramwaje zastąpić nowymi oraz zintegrować sieć transportową, tak by była bardziej atrakcyjna dla ludzi.

W dobrze funkcjonującym mieście potrzebna jest zieleń miejska. Tereny zielone dostarczają ludziom przestrzeni do bycia razem, zwiększają walory estetyczne i turystyczne miasta, przyczyniają się do zdrowia psychicznego i dobrostanu mieszkańców, a zarazem powodują wzrost wartości rynkowej okolicznych nieruchomości. Dlatego parki i skwery trzeba chronić, a jeśli to możliwe – powiększać ich obszar.

Miasto potrzebuje też sensownej polityki kulturalnej. Kultura łączy ludzi, tworzy tkankę społeczną. Dlatego jest tak ważne, aby jak najwięcej ludzi miało dostęp do dóbr kultury i mogło uczestniczyć w jej tworzeniu. Musimy chronić kulturalne dziedzictwo miasta: w projektach budowlanych korzyści biznesowe muszą być z nim zharmonizowane.

BK: A jak chcecie walczyć z korupcją?

AS: Najlepszym lekarstwem na korupcję jest wzmacnianie demokracji. Aby zwiększyć efektywność wydawania ograniczonych środków, trzeba zadbać o większą przejrzystość miejskich kontraktów. Każdy obywatel ma prawo do udziału w podejmowaniu decyzji, dlatego trzeba rozszerzyć udział społeczeństwa w tym procesie. Im szersza partycypacja, tym większe samostanowienie mieszkańców, tym bardziej przejrzyste decyzje, tym więcej możliwości pogodzenia sprzecznych interesów. Wszystko to stanowi fundament sprawiedliwego społeczeństwa.

BK: Ile z waszych pomysłów jesteście w stanie zrealizować w Radzie Miasta, skoro prawicowa partia Fidesz stanowi w niej większość?

AS: Pole manewru mamy dość ograniczone, jako że w radzie liczącej 33 członków mamy 3-osobową frakcję. Ale robimy swoje. Przygotowujemy projekty, plany i rozwiązania. Mimo skromnych możliwości mamy silną bazę ekspercką, i to jest wspaniałe. Władze miasta rzeczywiście liczą się z naszymi propozycjami i nierzadko są one przyjmowane przez radę.

BK: Co konkretnie udało wam się osiągnąć?

AS: Podczas prac nad budżetem miejskim przyjęto sześć z naszych propozycji. Udało nam się zwiększyć nakłady na politykę społeczną i walkę z bezdomnością, na samorządy mniejszości narodowych, na przygotowanie koncepcji rozwoju miasta, na utrzymanie terenów zielonych i na kina studyjne.

Wiele robimy dla zapewnienia przejrzystości miejskich kontraktów. Złożyliśmy wiele propozycji przeglądu wątpliwych umów, z których część została zaakceptowana, W przypadku, gdy miasto odmawia upublicznienia kontraktu, składamy wnioski w sądzie. Razem z grupą obywateli i profesjonalistów udało nam się zatrzymać rozbiórkę kamienic w starym centrum, stanowiących część kulturalnego dziedzictwa miasta (w ich miejsce miało stanąć wielkie centrum handlowe). Chcemy także wprowadzić partycypację społeczną w planowaniu przestrzeni publicznej. Dzięki nam rada miasta przeznaczyła 20 mln forintów na zaplanowanie przez mieszkańców pewnego zaniedbanego, ale kultowego placu.

BK: Jakie są priorytety Fideszu, jeśli chodzi o rozwój miasta? W czym się z nimi zgadzacie, a w czym nie?

AS: Nowi włodarze miasta skupiają się na kwestiach finansowych. Wprowadza się nowe struktury w zarządzaniu spółkami miejskimi. Stworzono dwa wielkie holdingi: jeden obejmuje sektor transportu, gdzie jako wzorzec wzięto Transport for London, a drugi – pozostałe spółki użyteczności publicznej. W wielu wypadkach poprawia to jakość pracy i efektywność rośnie. Niestety, w te zmiany próbuje ingerować polityka.

Wydaje się, że w Fideszu silnie jest pragnienie odwetu za ostatnie 20 lat. Najbardziej widać to w ich akcjach symbolicznych. W pierwszym roku władzy zmienili bez żadnych konsultacji flagę Budapesztu (która liczy sobie ponad 100 lat!) oraz nazwy wielu ulic, bazując niemal wyłącznie na gustach politycznych. Ale w działaniach władz miasta wciąż brak strategicznej wizji. Zapominają, że miasto jest czymś więcej niż miejscem, gdzie się śpi i pracuje.

BK: Jak układa się współpraca między burmistrzem a radą miasta?

AS: Burmistrz Budapesztu, István Tarlós, znajduje się w szczególnej sytuacji, gdyż nie jest członkiem Fideszu, ale uzyskał mandat dzięki ich poparciu. Interesy burmistrza i Fideszu nierzadko ze sobą kolidują. Widać to było np. przy okazji projektu rozbudowy systemu tramwajowego w Budzie, a ostatnio wielkiego projektu wymiany tramwajów i trolejbusów (oba finansowane przez Unię Europejską). Mimo że przyniosłyby one niemal same korzyści dla wszystkich mieszkańców, ludzie Fideszu postanowili je storpedować. Wewnętrzna walka o władzę jest widoczna w trwającej reformie administracyjnej miasta. Niestety, wygląda na to, że lokalni burmistrzowie są dostatecznie potężni, aby utrudniać stworzenie silnego, dobrze funkcjonującego organizmu miejskiego. Projekt nowego prawa jest teraz w Parlamencie.

BK: Jak dokładnie wygląda podział władzy pomiędzy burmistrzem, Radą Miasta i poszczególnymi dzielnicami?

AS: To rozwiązanie stworzono w czasie zmiany systemu politycznego w r. 1990. Swój ślad odcisnęły na nim wszystkie ówczesne polityczne interesy i obawy. Głównym celem nie było stworzenie najlepszego systemu administracyjnego, lecz zapewnienie równowagi władzy. Od tamtego czasu system się nie zmienił: istnieją dwa poziomy administracji. Pierwszy to niezależne samorządy dzielnic, a drugi – Rada Miejska Budapesztu. Dzielnice są silne i cieszą się daleko idącą niezależnością. Odpowiadają za placówki medyczne i edukacyjne niższego szczebla, za projekty rozwoju dzielnic, mają też własne budżety. W gestii Rady Miejskiej Budapesztu leży transport publiczny i usługi komunalne, ma ona też pewną ograniczoną kontrolę nad projektami rozwoju dzielnic i odpowiada za placówki edukacyjne, medyczne i kulturalne wyższego szczebla.

BK: I jak to się sprawdza w praktyce?

AS: Chociaż lokalne samorządy mogą zapewnić większy udział obywateli w podejmowaniu decyzji, które ich dotyczą, to ten podwójny system w wielu wypadkach utrudnia rozwój miasta jako całości. Potrzebna jest przebudowa tego systemu, tak aby Rada Budapesztu miała większą kontrolę nad projektami rozwojowymi, a w rękach władz dzielnic pozostałyby tylko sprawy lokalne.

Burmistrzowie dzielnic próbują utrudnić wprowadzenie takiej reformy. Chcieliby dalszego osłabienia pozycji Rady Miasta i burmistrza Budapesztu. Fidesz nie zdecydowała jeszcze ostatecznie, czego tak naprawdę chce, ale lobby burmistrzów dzielnic jest bardzo silne. Obawiamy się, że bieżące propozycje niosą w sobie potencjał katastrofy – dezintegracji miasta i rozbicia go na 23 udzielne księstewka.

BK: Jakie są plany budapeszteńskiej LMP na przyszłość? Pytam zarówno o przyszłość samej partii, jak i o wasze pomysły co do miasta.

AS: W ostatnich wyborach nasza partia uzyskała wielką szansę. Nasze obecne zadanie to udowodnić wyborcom, że zasługujemy na zaufanie, jakim nas obdarzyli. Musimy także popularyzować zielone idee i wyjaśniać, że to o wiele więcej niż obrona dziko żyjących zwierząt. Ekopolityka proponuje rozwiązania dla wszelkiego rodzaju problemów społecznych, ekonomicznych i ekologicznych.

Miejska polityka LMP ukierunkowana jest na tworzenie warunków do tego, by miasto było przyjazne i by żyło się w nim wygodnie – nie tylko nam, ale również naszym wnukom. Aby przywrócić Budapeszt jego mieszkańcom, należy dać im szansę uczestnictwa w podejmowaniu decyzji co do rozwoju miasta i zarządzania nim. Grupy interesu nie mogą mieć przewagi nad interesem miejskiej społeczności – ludzi, którzy tu żyją.

Przełożyła Irena Kołodziej.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading