ISSN 2657-9596
Fot, Anastasia Fomina / Unsplash

Strajk w kraju faraona

Monika Kostera , Adam Węgłowski
27/02/2024

Odcinek 6.

Poprzedni odcinek: Houston, będziemy mieć problem

Trudno było wymyślić nam na Wydziale ciekawszą wyprawę niż w miejsce pierwszego znanego strajku w dziejach ludzkości. Do misji wybrano prymusów: byli to Miszala i Pat. Znaleźli się, w roli terminujących młodych skrybów, w dolinie w zachodnich Tebach, w osadzie robotników pracujących przy grobowcach faraonów. W starożytnym Egipcie zdarzało się, że skrybami były kobiety i zajmowały się rachunkowością i administracją, ale bywały też kapłankami i lekarkami. Miszala i Pat, po gruntownej edukacji w staroegipskim systemie pisma, mieli pracować jako kandydaci na nauczycieli. Taki zawód miał najwięcej sensu, bo nie czynił z nich automatycznie nadzorców z jednej strony, a z drugiej – nie musieli pracować fizycznie z robotnikami. Pat bardzo nie lubi pracować fizycznie, więc kategorycznie zaznaczyła, że nie będzie nic murować ani nosić podczas tej wyprawy. Pat mówi, że jej ulubionym sportem ekstremalnym jest czytanie. W sam raz na skrybę – stwierdzili opiekuni naukowi i stąd taka rola w terenie.

Osada nazywała się Set-Ma’at, Miejsce Prawdy. Jednak tę prawdę owiewała pewna tajemnica: osada była państwowym sekretem, nie mówiono o niej głośno. Tamtejsi robotnicy wiedzieli zbyt dużo, a więc byli zbyt cenni.

Uwielbiający wszelkich masonów i inne tajemnice Miszala mógł być szczęśliwy i dumny, ale wolał narzekać, że to już nie czasy wznoszenia piramid.

– To się trafiło innym, tym kujonom z pokolenia naszych wykładowców – utyskiwał.

– Nie marudź – kręciła głową Pat – Każdy by się z tobą zamienił. – Pomyśl o Dobrowoju i Damroce którzy musieli jechać do średniowiecznej Islandii. Nawet sprzed Althingu, mój drogi amigo.

– Ale ja naprawdę sądziłem, że zobaczymy w budowie jakąś piramidę! – okazało się, że Miszala, choć prymus, niezbyt dobrze znał okres historyczny, do którego przenieśli się wehikułem czasu.

– Zobaczysz, jak budowano groby w Dolinie Królów. Kropka – odparła Pat.

– Ale ja chcę piramid!

– To wracaj na Wydział budować makiety i tam sobie marudź o piramidach – uciszyła go. Zrobiło jej się jednak żal prymusa-nieuka i opowiedziała mu pokrótce, że w czasach, w których wylądowali, Egipt niespecjalnie było już stać na takie cuda świata jak piramidy. Zmieniły się nieco koncepcje religijne. Faraon mniej już był bogiem, a bardziej opiekunem swojego ludu. A poza tym trudno było przeskoczyć piramidy w Gizie, więc po co kolejnym faraonom marnować siły i środki? Żeby pokazać się, że są gorsi od Cheopsa, Chefrena czy Mykerinosa?

– Poza tym podziemne groby w Dolinie Królów łatwiej upilnować przed rabusiami – zakończyła Pat.

Nie uciszyło to jednak marudnego Miszali. Niebawem znalazł kolejny problem. Sekrety sekretami ale życie tu znacznie różniło się od świata gier i filmów. Powolne, nudne, żmudne, bez większych emocji. Robotnicy nazywali się pokornie Sługami Miejsca Prawdy i żyli skromnie. Wszystko mieli zagwarantowane, a nie żądali wiele: zadowalali się zaspokojeniem im wiktu i opierunku. Dostawali zboże, ryby, warzywa, owoce, ubrania, drewno na opał. Czasem piwo i oliwę. Z rzadka sól i mięso.

– Nie dziwię się, że to musiało doprowadzić do strajku. Co za nuda, potrzebowali trochę akcji! – syczał Miszala, sącząc cienkie piwo. Pat pokiwała głową. Co za bezmiar ignorancji za publiczne fundusze! Robotnicy nie zastrajkowali z nudy, lecz dlatego, że pewnego dnia w 29 roku panowania faraona Ramzesa III nawet ich skromne potrzeby nie zostały zaspokojone. Słaby poziom wiedzy Miszali wynikał jednak nie stąd, że nic się nie uczył, ale że uczył się głównie ciekawych rzeczy. Czyli tego, co miało trochę akcji. A co na naszych studiach miało trochę akcji? Historia gier i filmów oczywiście, choć w tych czasach była nadal niedoceniana i nie miała nawet własnego instytutu. Miszala argumentował, że historia gier i filmów ma wielką przyszłość. Tymczasem przebywali jednak w przeszłości gdzie robotnicy byli poważnie wkurzeni, z czego zwierzyli się młodym kandydatom na skrybów. Szczególnie chętnie zwierzali się skrybini, bo myśleli, że zostanie kapłanką i może przez to będą mieli fory nie tyle u bóstwa, co w świątyni, gdzie mają dużo prowiantu. Wreszcie zebrali się razem i udali pod chatę nadzorcy z tą samą skargą co wcześniej, tyle że bardziej stanowczo sformułowaną.

– Już dwadzieścia dni miesiąca minęło, a my wciąż nie dostaliśmy jedzenia. Ile to jeszcze potrwa? – denerwowali się. Przyniosło to skutek. Nadzorca pofatygował się do pobliskiej świątyni jednego ze zmarłych faraonów i wydobył stamtąd odpowiednią ilość zboża.

Miszala, dla odmiany, zaczął sarkać, że marny i krótki ten pierwszy strajk. Lecz okazało się, że to dopiero początek. Kilka miesięcy później sytuacja zaczęła się dynamicznie rozwijać, niemal jak wartka akcja w grach i filmach. Tym razem Słudzy Miejsca Prawdy nie czekali już na szefa, tylko sami pofatygowali się do pobliskich świątyń po zaopatrzenie. Zasypali kapłanów i strażników skargami, w które uważnie wsłuchiwała się Pat.

– My, słudzy Miejsca Prawdy, Jesteśmy głodni i spragnieni! Nie mamy co włożyć do garnka, nie mamy czego nałożyć na kark!

– Faraon musi o tym się dowiedzieć! On by do tego nie dopuścił!

– Wierzymy, że faraon, który obronił nas przed najazdem, obroni nas też przed głodem.

Pat pamiętała, że w 1178 roku p.n.e. Ramzes odparł inwazję tzw. Ludów Morza. Ba, poradził sobie nie tylko z atakami obcych, ale też z wywołaną zmianami klimatycznymi klęską nieurodzaju. Podczas gdy wokół pod ciosami mieczy, od palącego słońca i innych problemów runęły imperia Hetytów, Mykeńczyków i Asyryjczyków, Egipt przetrwał.

W podzięce bogom, Ramzes III odnawiał świątynie i budował pomniki. Finansował to z łupów z wypraw do obcych krain. Jednak z czasem i jego poddani zaczęli odczuwać ciężar sukcesów faraona. To były tysiące mężczyzn zabranych na wojnę, którzy już nie wrócili. Brakło rąk do pracy w czasach, gdy klimat stawał się coraz bardziej wymagający. A przy niknących zasobach mnożyły się przypadki korupcji urzędników. Te problemy w końcu dotarły także do tajnej osady Set-Ma’at.

– Naprawdę wierzycie, że faraon obroni nas przed głodem? – nie dowierzał jeden z mówców na zebraniu starszyzny robotników.

– Taki ma obowiązek – odparł cieszący się szacunkiem starszy oczytany skryba – Ma czuwać nad tym, żeby w kraju nad Nilem wszystko funkcjonowało harmonijnie. A my mamy obowiązek być mu posłuszni…

– Posłuchaj mądralo, nie ty jeden potrafisz tu czytać. Ja wiem, że nasz król ma dbać, by każdy znał swoje miejsce i obowiązki, by nikt nikomu nie utrudniał życia – odezwał się, ku zdziwieniu Pat, kobiecy głos – Tymczasem mój mąż poszedł wczoraj na żebry pod świątynię. Powiedzieli mu, że mają mirrę, miedź i brąz, ale te nie będą mu smakować. Wrócił tak wyczerpany i głodny, że leży teraz w malignie…

– Cichaj, kobieto! – uciszył ją inny z robotników. – Rzecz w tym, że my chodzimy na skargi do urzędników i kapłanów, a oni poprzez swoich zwierzchników powinni dać znać faraonowi. Nie robią jednak tego ze strachu, że skończyliby u krokodyli! Faraon nic nie wie, nic nie zrobi!

– Ach ta bajka o dobrym faraonie i złych wezyrach – mruknął ktoś. Kłótnia zaczęła się na dobre. Pat i Miszala zarejestrowali ją na paznokciowym dyktafonie, a potem odtworzyli i omówili w swojej chacie. Jako terminujący skrybowie mieli do dyspozycji całkiem miło urządzoną chatkę, plus, oczywiście nowo opracowaną kompaktową toaletę ze śluzą czasową. Prócz względów związanych z komfortem badaczy, wnioskując o przyznanie im tego nowoczesnego udogodnienia powołali się też na przyczyny ekologiczne. Egipcjanie mają wystarczająco dużo własnych nawozów, a inne epoki, na przykład smutne lata dwudzieste XXI wieku, wymagają dodatkowego użyźniania i gnojenia.

– Wiesz, co – odezwał się Miszala – rozmawiałem z takim jednym i on powiedział, że wie, jak sobie z tym wszystkim poradzą. Po prostu włamią się do grobowców, zabiorą stamtąd złoto i klejnoty, sprzedadzą na lewo i będę mieli na jedzenie.

– Gadanie – odparła Pat.

– To chyba tym razem ty jesteś niedoinformowana – triumfował Miszala – Była tu już taka afera, jakiś czas temu. Całe rodziny były zamieszane w kradzieże.

Ta informacja zaniepokoiła Pat. Oczyma wyobraźni widziała już jak pod pretekstem karania rabusiów wioskę atakują i wyrzynają hordy najemników wysłane przez jakiegoś rozsierdzonego wezyra. Ale podręczniki o tym nie wspominały, więc chyba nie miała się czego bać? Sama nie wiedziała…

Dzień później sytuacja się zaogniła. Robotnicy poszerzyli protest i odcięli oficjelom wszelki dostęp do Doliny Królów.

– Zobaczymy, co nasza wierchuszka powie teraz, gdy nie będzie mogła składać ofiar za zmarłych. Może wreszcie otrzeźwieje! – rozpowiadali przywódcy strajku.

– A co, jeśli was zaatakują? – podzieliła się swoimi obawami Pat.

– Zapewniam, że nim nas powalą, rozwalimy niejeden królewski grobowiec – usłyszała w odpowiedzi.

Nie tego oczekiwała.

– Wiesz co, Miszala, powinniśmy chyba wracać. Robi się niebezpiecznie – stwierdziła w chacie. – Znów będą jakieś jazdy i kurs z etyki badawczej rozbudują do sześciu pełnych semestrów.

– Jak to? – zdziwił się Miszala. – Przecież znasz przebieg wydarzeń z podręcznika? Za twoją namową zajrzałem tam i przeczytałem, że wszyscy w końcu się dogadają, chociaż potrwa to ze trzy lata. Faraon niczego się nie dowie, potem zginie w pałacowym zamachu. Robotnicy zaś poznają, że mają realną siłę. Nie będą już się sprzeciwiać tylko zakłóceniom w dostawach żywności, ale będą też występować przeciw korupcji i niesprawiedliwości.

– Tak? – Pat uniosła brew. – Aż dziw, że nie powołali tu komuny egipskiej…

– Co masz na myśli?

– Że pachnie mi tu krwią. Nasz strajk opisało ledwie jedno źródło. A co, jeśli trochę mijało się z prawdą? Co, jeśli robotnicy zostali krwawo spacyfikowani i dlatego „dogadali się” z nadzorcami i urzędnikami?

– Cykasz się?

– Tak.

– To wracaj. Ja zostaję – odparł Miszala.

Pat wróciła na Wydział i napisała pracę, która spotkała się z dość życzliwymi opiniami. Miszala doczekał końca strajku robotników, w międzyczasie po kryjomu infiltrując z rabusiami pobliskie groby. Na zakończenie ruszył nawet do Gizy, by włamać się do Wielkiej Piramidy. Po powrocie na Wydział został oczywiście wyrzucony ze studiów. Liczył się z tym. Napisał książkę, która wygrała konkurs Rady Kultury w kategorii opowieści przygodowe dla młodzieży trudnej i otrzymała przydział środków do dalszego opracowania. Na podstawie książki powstała gra, która przyniosła Miszali wielką sławę i odznaczenie Złoty Krokus Zasługi na Wielkim Kongresie Międzynarodówki Ekomunistycznej. Miszala przeniósł się do samej Brasílii, gdzie dotąd mieszka w zaprojektowanej przez siebie świetlistej eko-piramidzie i gdzie odwiedzają go stale tłumy fanów i fanek. Można powiedzieć, że to on wygenerował współczesną modę na wszystko, co egipskie.

Jednak to dzięki tej modzie udało się, wiele lat później, doktorantce Pat, wówczas już doświadczonej profesor, otrzymać zgodę na ambitne badania w tym samym miejscu i czasie. Dzięki nim powstał system Nil-12, który trwale odwraca skutki zmian klimatycznych wygenerowanych w słusznie minionej epoce Antropocenu. Już znaleźli się oczywiście dziennikarze, którzy nową epokę zaczynają nazywać „Nilocenem”. Niedawno w wywiadzie dla Zielonej Prawdy profesor Pat wyraziła nieśmiało nadzieję, że zapanuje wkrótce moda na geologię i ludzie wreszcie dowiedzą się, że epoki geologiczne trwają troszkę dłużej niż kilkadziesiąt lat…

Trzy pierwsze odcinki cyklu można przeczytać w Nowym Obywatelu.


 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.