ISSN 2657-9596

Aby Nowa Zelandia była bogatsza…

Kymberlie Dimozantos , Roland Sapsford
21/11/2012

Cała ludność Nowej Zelandii (4,45 mln – przyp. red.) zmieściłaby się w mieście wielkości Melbourne. Mały kraj? Być może, ale i tak pełen wielkich idei i nowatorskich pomysłów. Kampania wyborcza Zielonych w 2011 r. nie była tu wyjątkiem. Nowozelandzkim Zielonym udało się zwiększyć poparcie aż o 65% – z 6,6 do 11,1% (za cel stawialiśmy sobie zdobycie co dziesiątego głosu). Parlamentarna reprezentacja urosła z 9 do 14 osób. Na kampanię udało się zebrać ponad milion dolarów nowozelandzkich (ponad 2,5 mln zł), co jest bardzo istotne w kraju, w którym nie ma publicznego finansowania partii politycznych.

Podstawą sukcesu było pokazanie, że mamy sprecyzowane cele, a nasz przekaz wyborczy odpowiada na podstawowe troski ludzi, dotyczące stanu gospodarki. Podsumowywał go zwrot „czysta, zielona pomyślność dla wszystkich w Nowej Zelandii”. Nasz program wyborczy pokazywał zielone spojrzenie na kwestie ekonomiczne, które okazały się kluczowym tematem dla wszystkich wyborczyń i wyborców, nie wyłączając zielonego elektoratu.

Za kampanię Zielonych podczas wyborów w 2008 i 2011 r. odpowiadał 10-osobowy sztab kampanii. Jego zadaniem było opracowanie strategii wyborczej (wraz z budżetem), zatwierdzanej przez zarząd partii. Gdy strategia otrzymywała zielone światło, sztab miał właściwie wolną rękę w kształtowaniu partyjnego przekazu, ustalaniu kalendarza działań oraz zatrudnianiu personelu. Dało nam to możliwość posługiwania się nowatorskim dizajnem i narzędziami marketingowymi, ale bez narażania partii na ryzyko utraty kontroli nad własnym przekazem.

Nasze postulaty podsumowywaliśmy w oświadczeniach prasowych i przemówieniach przy użyciu hasła: „zielona gospodarka, która pracuje dla wszystkich”. Sednem naszego przekazu były kwestie trwałego rozwoju oraz sprawiedliwości społecznej. W przekazie reklamowym kondensowaliśmy je jeszcze bardziej za pomocą sloganu „Aby Nowa Zelandia była bogatsza” (For a richer New Zealand), ubranego w starannie dobrany komunikat graficzny. Kombinacja słów i obrazów odwoływała się do najważniejszych wyzwań gospodarczych, ale zachęcała również do tego, by jej odbiorcy zastanowili się nad tym, co czyni ich życie prawdziwie bogatym.

Badania przeprowadzone po naszej udanej kampanii „Głosuj za mnie” z 2008 r. (w której wykorzystano apelujące do dorosłych postaci dzieci – przyp. red.), pokazały, że udało nam się skutecznie pobudzić emocje wyborców, ale musieliśmy uzupełnić przekaz obietnicami, które przypieczętują nasz „pakt”. Okazało się, że bardzo potrzebują oni emocjonalnej więzi z ugrupowaniem, przy którym postawią krzyżyk na kartce wyborczej. W kampanii wyborczej skupiliśmy się zatem na trzech priorytetach: rzekach, pracy i dzieciach. Trójka okazała się dla szczęśliwą liczbą: chwyciła w mediach, była łatwa do „obsłużenia” przez osoby kandydujące z ramienia Zielonych, a przede wszystkim łatwa do zapamiętania przez wyborców.

Nasze priorytety:

  • ŚRODOWISKO: Każda rzeka dostatecznie czysta, by móc w niej pływać
  • GOSPODARKA: Pobudzanie tworzenia zielonych miejsc pracy przy pomocy zachęt dla biznesu oraz przedsięwzięć publicznych
  • RÓWNOŚĆ: Wydobycie z ubóstwa stu tysięcy dzieci
  • Postulaty te – którym towarzyszyły staranne wyliczenia dotyczące kosztów ich realizacji – wskazywały, co trzeba zrobić, aby uczynić Nową Zelandię krajem autentycznie bogatszym dla wszystkich, pozwalając zarazem na przestawienie gospodarki na bardziej zielone tory. Odsłaniając nasze priorytety, mieliśmy czas na przekonanie ludzi, że możemy za ich pomocą wzbogacić kraj. Pomogliśmy w ten sposób również kandydatkom i kandydatom w posługiwaniu się prostym, optymistycznym i zrozumiałym językiem, co przyniosło nam rekordowe poparcie.

    Kampania miała trzy etapy:

    1. Pobudka dla partii i wyborców – to rok wyborczy!

    Zaczęliśmy do od „kampanii otwierającej”, mającej na celu pobudzenie naszych struktur oraz zaangażowanie opinii publicznej. W jej trakcie mogliśmy zorientować się, nad jakimi problemami organizacyjnymi musimy jeszcze popracować. „Czego pragniesz od przyszłości?” – to pytanie umieściliśmy na rozdawanych ludziom ulotkach. Z całego kraju spłynęły do nas zdjęcia z ludźmi trzymającymi te ulotki z napisanymi na nich odpowiedziami. Umieściliśmy je na naszym koncie na Facebooku, tak by ludzie mogli udostępniać je i dzielić się własnymi przemyśleniami.

    2. Mówimy czego chcemy – tworzymy naszą tożsamość

    Po zakończeniu kampanii otwierającej skupiliśmy się na budowie wizerunku naszej partii jako niezależnej i wyjątkowej formacji na scenie politycznej. Zadeklarowaliśmy, że po wyborach będziemy preferowali współpracę z (lewicową) Partią Pracy, nie wykluczając jednak możliwości szukania wspólnych punktów z (prawicową) Partią Narodową. Podkreślaliśmy zarazem, że między nami a prawicą istnieją olbrzymie różnice programowe, poważnie utrudniające współpracę tego typu.

    Ogłosiliśmy to stanowisko w czerwcu, tuż po przyjęciu go przez doroczny kongres partii. Było ono wiarygodne, zdarzała się nam już bowiem współpraca z Partią Narodową w konkretnych sprawach (takich jak publiczne wsparcie dla termorenowacji czy stworzenie krajowej sieci rowerostrad). Nie przeszkadzało nam to jednak w byciu bardzo krytycznymi wobec polityki tej rządzącej krajem partii, np. w kwestii wydobywania surowców naturalnych na obszarach parków narodowych, co zresztą dzięki naszym wysiłkom udało się powstrzymać. Nasza niezależna, oparta na zielonych wartościach pozycja zwiększyła wiarygodność naszych propozycji i pozwoliła na pokazanie, że naprawdę zależy nam na wdrożeniu dobrych, zielonych rozwiązań zamiast utrzymywania status quo. Zielony przekaz był jasny – chcemy konkretnych zmian na lepsze i będziemy działać na rzecz ich realizacji, niezależnie od tego, która partia będzie rządziła.

    3. Przypieczętowujemy pakt wyborczy – wszyscy są po naszej stronie, a Ty?

    Wczesne ogłoszenie naszych trzech priorytetów było kluczowym dla naszej kampanii posunięciem. Dzięki temu uniknęliśmy kolizji z ważnymi przedsięwzięciami sportowymi, takimi jak mistrzostwa świata w rugby na przełomie września i października. Między czerwcem a wrześniem zorganizowaliśmy wydarzenia wokół odkrywanych przez nas kolejno kart – priorytetów programowych dotyczących dzieci, rzek i miejsc pracy. Połączyliśmy je z pocztową dystrybucją ulotek, w trakcie której wprowadziliśmy w obieg hasło „bogatsza Nowa Zelandia”, przybliżyliśmy nasze trzy priorytety, potwierdziliśmy nasze pozycjonowanie na scenie politycznej i przypomnieliśmy nasze dotychczasowe osiągnięcia. Jasny, prosty przekaz bardzo pomógł w prowadzeniu kampanii w cieniu mistrzostw świata w rugby, które skończyły się na miesiąc przed wyborami. Dzięki wcześniejszemu startowi mogliśmy skupić się na nieustającym powtarzaniu naszego hasła oraz priorytetów.

    Trzymaliśmy rękę na pulsie, jeśli chodzi o wykorzystanie nowych technologii. Wiedzieliśmy, że nasi wyborcy są na ogół młodsi niż wyborcy innych partii i łatwiej ich spotkać w internecie. Wykorzystując doświadczenia z kampanii, która Zielonym w Australii dała pierwszego w historii posła (w Melbourne), wykorzystaliśmy hasło „Make History Tomorrow” i zainwestowaliśmy sporo środków w jego promocję. Aby dotrzeć do wyborców, korzystaliśmy zarówno bezpośrednio z naszych list kontaktowych, jak i z reklamy w internecie. Na dzień przed wyborami nasz baner wisiał na głównej stronie internetowego wydania dziennika „New Zealand Herald”.

    Wzbudzenie w ludziach poczucia mocy oraz wpływu na rzeczywistość było wielkim sukcesem naszej kampanii i ludzi w nią zaangażowanych. Udało się nam zgromadzić rekordową liczbę wolontariuszek i wolontariuszy. Nasz „zielona maszyna” – specjalna platforma internetowa – pozwalała im na zalogowanie się i wypełnianie różnorodnych misji, od polubienia naszego profilu na Facebooku począwszy, po zapisanie się do partii, pomoc w rozdawaniu ulotek koło zakładów pracy, kampanię „od drzwi do drzwi”, pisanie listów do prasy i inne zadania, które zmieniały się w zależności od aktualnego zapotrzebowania. Zrealizowanie zadania sprawiało, że wolontariusz/ka otrzymywał/a gwiazdkę – rywalizacja o nie była gorąca!

    Stworzyliśmy również internetowy „silnik dzwoniący”. Projekt ten wykorzystywał naszą bazę kontaktową i pozwalał członkom i sympatykom na jej wykorzystanie do dzwonienia z własnych domów w dzień wyborczy do sympatyczek/sympatyków i nawoływanie ich do pójścia na głosowanie, jako że nie jest ono w Nowej Zelandii obowiązkowe. W ten prosty sposób udało się im obdzwonić 3 tysiące osób. To oczywiście tylko niewielka część wszystkich działań, które sprawiły, że kampania skończyła się dla nas takim sukcesem.

    Po wyborach stało się jasne, że Nową Zelandię czekają kolejne trzy lata konserwatywnego rządu sprzyjającego interesom wielkich korporacji. Musi on teraz jednak mierzyć się z silniejszą, zieloną reprezentacją parlamentarną, pokazującą alternatywy dla jego polityki i dotrzymującą obietnicy pamiętania o rzekach, miejscach pracy i dzieciach. Silny zielony głos walczy z cięciami w świadczeniach społecznych, prywatyzacją, manią wydobywania surowców na obszarach chronionych przyrodniczo, promując jednocześnie wizję „współczującej ekonomii” i proponując inteligentne, zrównoważone i trwałe alternatywy, będące znakiem rozpoznawczym zielonej polityki.

    Artykuł pochodzi z czasopisma australijskich Zielonych „Green Magazine”. Dziękujemy redakcji za zgodę na przedruk. Przeł. Bartłomiej Kozek.

    Czy wiesz, że…

  • Kampania wyborcza w dzień wyborów jest w Nowej Zelandii nielegalna, podobnie jak rozdawanie materiałów nazbyt podobnych do kart wyborczych. Rozdawanie materiałów instruujących „jak głosować” jest przestępstwem.
  • Nowa Zelandia ma Mieszany System Proporcjonalny (Mixed Member Proportional – MMP), co w praktyce oznacza, że liczba miejsc w parlamencie w wypadku Zielonych zależy od liczby głosów oddanych na listę partyjną (część miejsc przydzielana jest w ramach jednomandatowych okręgów wyborczych – przyp. red.). Spędzamy dużo czasu zachęcając wyborców, by zamiast na naszych kandydatach, skupili się na głosowaniu na listę partyjną.
  • Głosowanie w Nowej Zelandii nie jest obowiązkowe, a frekwencja rośnie wraz z wiekiem, co dla Zielonych oznacza dużą pracę nad mobilizacją swojego – głównie młodego – elektoratu.
  • Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.