ISSN 2657-9596

Melbourne – nieprzypadkowy sukces

Sam LaRocca
19/08/2014

Media głównego nurtu mówiły nam, że utrzymanie przez Adama Bandta mandatu poselskiego w Melbourne było szczęśliwym trafem. Sam La Rocca tłumaczy, jaka strategia i praca stały za tym sukcesem.

Podczas gdy w skali kraju poparcie dla Australijskich Zielonych spadło o 3 punkty proc., w Melbourne udało się nam zdobyć aż o 7 punktów proc. więcej głosów pierwszego wyboru (w głosowaniu do Izby Reprezentantów w tym kraju obowiązuje system „głosu alternatywnego” – głosowanie odbywa się w okręgu jednomandatowym, osoba głosująca może poszeregować osoby kandydujące od najbardziej do najmniej lubianej – przyp. red.). Zrobiliśmy tu też najlepszy w kraju wynik w wyborach do Senatu, zdobywając niemal 35% głosów.

Te wyniki nie były dziełem przypadku. Przeprowadziliśmy badania, przeanalizowaliśmy je, wybraliśmy priorytety kampanii i starannie ją zaplanowaliśmy. Byliśmy gotowi na trudne decyzje dotyczące nie tylko tego, co będziemy robić, ale również tego, z czego zrezygnujemy. Następnie zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się do pracy. Jakie wnioski z kampanii możemy przedstawić na bazie tego doświadczenia?

W roku 2010 Adam Bandt dokonał historycznego wyczynu – zdobył pierwszy zielony mandat w Izbie Reprezentantów. Jako kandydat z Melbourne zdobył o 13 punktów proc. więcej głosów pierwszego wyboru niż w 2007 r. Spodziewaliśmy się, że w roku 2013 „szare partie” establishmentu spróbują porozumieć się co do wzajemnego przekazywania sobie głosów preferencyjnych. Oznaczało to, że jeśli chcemy ponownie wygrać, musimy nie tylko utrzymać naszą dotychczasową bazę poparcia, ale wręcz ją powiększyć. Było to ambitne zadanie, które nie powiodło się wcześniej żadnej mniejszej partii w Australii.

Czytaj też: Adam Bandt – Jak zostałem Zielonym posłem z Melbourne

Na ponowny sukces Adama złożył się szereg czynników, wśród których wymienić należy jego dużą popularność, rozczarowanie wyborców dwiema głównymi formacjami politycznymi, a także środki zainwestowane przez nas w efektywną komunikację z elektoratem, w tym na reklamę w przestrzeni publicznej. Kluczem do zwycięstwa było jednak przede wszystkim zorganizowane oddolne zaangażowanie w naszą kampanię dużej grupy wolontariuszek i wolontariuszy.

Zaczęliśmy od oszacowania liczby nowych głosów potrzebnych nam do utrzymania mandatu: potrzebowaliśmy zdobyć o 5.833, a więc o 5 punktów proc. więcej głosów pierwszego wyboru niż poprzednio. Zaczęliśmy się zastanawiać, skąd te głosy wziąć, analizując dane demograficzne i geografię polityczną okręgu. Kto z głosujących jest najbardziej otwarty na oddanie na nas swojego głosu? Jaki typ wyborczyń/wyborców musimy do siebie przekonać? Jakie tematy są dla tych ludzi ważne? W swych analizach korzystaliśmy z powszechnie dostępnych źródeł, takich jak dane Australijskiego Biura Statystycznego (ABS), wyniki głosowań w poszczególnych lokalach wyborczych, a także zamawialiśmy badania fokusowe, by zdać sobie sprawę ze stojących przed nami wyzwań.

Kiedy już zidentyfikowaliśmy grupy mieszkających w Melbourne osób, które mogłyby przerzucić na nas swój głos, przygotowaliśmy skierowaną do nich kampanię, którą prowadziliśmy przez trzy lata.

Wiedzieliśmy, że musimy zwiększyć ich wiedzę o pracy Adama w parlamencie, a także na temat działań Zielonych dowodzących, że na serio troszczymy się o ludzi i środowisko. Mieliśmy im do opowiedzenia ciekawą historię na temat tego, w jaki sposób działania Adama wyrażały ważne dla mieszkanek i mieszkańców Melbourne wartości i jak pomagał on konkretnym osobom ze swojego okręgu wyborczego.

Plakat Adama Bandta
Plakat Adama Bandta
Wiedzieliśmy również, że w obliczu większych możliwości finansowych dwóch największych partii oraz skupieniu się na nich uwagi mediów nasza kampania musi być nakierowana na ludzi. W ostatnim roku przed wyborami oznaczało to organizowanie działań w społecznościach lokalnych, nakierowanych na robienie ze zwykłych ludzi bohaterek i bohaterów naszej kampanii, którzy będą opowiadać innym o naszych priorytetach.

Dokładnie wyliczyliśmy, do ilu drzwi będziemy musieli zapukać i jak wiele rozmów telefonicznych wykonać, by odbyć odpowiednio dużą liczbę ważnych rozmów z wyborcami. Wiedzieliśmy, że jednym z najbardziej przekonujących argumentów było opowiadanie ludziom przez wolontariuszki i wolontariuszy o tym, dlaczego wspierają Adama i Zielonych. Policzyliśmy, ile osób do tego potrzebujemy, po czym rozpoczęliśmy ich rekrutowanie.

W rezultacie niemal 600 osób zaangażowało się w naszą kampanię. Zrobiliśmy co w naszej mocy, by jak najlepiej przygotować tych ludzi, aby wiedzieli, jaka jest nasza strategia, jaka jest ich rola oraz w jaki sposób robić to, o co ich prosimy. Jeśli mieli się zaangażować, musieli być pewni, że dobrze obliczyliśmy siły i mieć poczucie, że ich rozmowy w lokalnych społecznościach będą miały znaczenie. Udało się. 90% osób, które po zakończeniu kampanii odpowiedziało na pytania w ankiecie ewaluacyjnej, stwierdziło, że dobrze spędziło ten czas i że wróci po więcej. To znakomicie – przed nami wciąż wiele pracy.

Artykuł Melbourne: No Accident ukazał się w australijskim „Green Magazine”. Przeł. Bartłomiej Kozek.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.