Każda wojna staje się pretekstem, czyli atak agrobiznesu na reformę Wspólnej Polityki Rolnej
Wojna w Ukrainie stała się pretekstem do atakowania reformy Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) prowadzonej zgodnie z założeniami Strategii „Od pola do stołu”, będącą częścią Europejskiego Zielonego Ładu dotyczącą rolnictwa.
Z tego pretekstu natychmiast skorzystała – znana z ataków na Europejski Zielony Ład i reformę WPR – m.in. COPA COGECA czyli parasolowa organizacja związków i spółdzielni rolniczych w UE, głównie reprezentująca potężny agrobiznes. W związku z wybuchem wojny w Ukrainie, razem z francuskim związkiem rolników FNSEA, ponownie podjęła atak na unijną strategię, a także na politykę ochrony środowiska w ogóle. W Polsce, Wielkopolska Izba Rolnicza (województwa o największej liczbie ferm przemysłowych w kraju) oświadczyła, że w nowej sytuacji „kraje członkowskie nie mogą sobie pozwolić na zmniejszanie produkcji żywności, ekologię i pozostanie elitarnym klubem konsumentów o wysokich dochodach”. Domagają się spowolnienia zielonych reform w rolnictwie, gdyż mają one prowadzić do poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa żywnościowego. Ich zdaniem należy natychmiast zwiększyć intensyfikację produkcję rolną, oczywiście przy dotychczasowym poziomie zużycia nawozów sztucznych – odpowiednio dotowanych z kieszeni podatnika – oraz chemicznych środków ochrony roślin.
Straszenie głodem – za każdym razem, gdy na horyzoncie pojawia się konieczność odejścia od przemysłowego traktowania ziemi jak fabryki, a zwierząt jak maszyn – to agrobiznesowa korpo śpiewka stara jak świat. Argument, że trzeba produkować więcej nie wynika bynajmniej z obawy, że kolejne szeregi dołączą do prawie 3 mld głodnych i niedożywionych na naszej planecie. Jakoś do tej pory intensyfikacja produkcji rolnej przez ostatnie 30 lat nie rozwiązała problemu głodu na świecie. Agro-korpo boi się zmian, uwalniających rolnictwo od sztucznych nawozów, pestycydów i zależności handlowej, gdyż uderza to w ich zysk. A podnoszenie zysku dzięki możliwości przejęcia części rynków, to szansa, z której trudno nie skorzystać, gdyż Ukraina i Rosja odpowiadają łącznie za ponad 25% światowego handlu pszenicą i 33% handlu jęczmieniem. Co więcej, mają aż 80% udział w eksporcie oleju i śruty słonecznikowej.
W ataku na zieloną reformę Wspólnej Polityki Rolnej nie chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe. To tylko przykrywka do zahamowania zmian, które pozwoliłyby zmniejszyć zależność rolnictwa od nawozów sztucznych, które w dużej mierze wytwarzane są przy użyciu rosyjskiego gazu, a tym samym budować naszą suwerenność żywnościową i polityczną. W interesie rolników leży jak najszybsze uniezależnienie się od konieczności stosowania nawozów sztucznych i pestycydów, które powodują niszczenie środowiska i pogłębianie kryzysu klimatycznego, stanowiąc realne zagrożenia dla wzrostu głodu i niedożywienia na świecie.
Z tego powodu politycy nie powinny popierać dofinansowania zakupu nawozów sztucznych, a znaleźć środki finansowe by rolnicy mogli stopniowo wycofać ich stosowanie. Nie powinni też żądać ograniczenia zielonej reformy WPR. Najgorsze, co teraz może zrobić UE, to zahamować tę reformę i wesprzeć działania, które spotęgowałyby negatywny wpływ uprzemysłowionego rolnictwa na klimat i przyrodę. Ale to z kolei nie leży w interesie agro-korpo-biznesu. Napaść na Ukrainę dała im nową szansę straszenia, że reforma WPR zgodna ze Strategią „Od pola do stołu” doprowadzi nas do zagłady bezpieczeństwa żywnościowego w Europie.
Założenia Strategii „Od pola do stołu” dotyczą przede wszystkim wzmocnienia łańcucha żywnościowego na wypadek pojawienia się różnorodnych kryzysów mogących negatywnie wpływać na bezpieczeństwo żywnościowe. Dziś już wiemy, że globalny łańcuch żywnościowy – stale wydłużany zgodnie z chorym paradygmatem wolnego handlu i grabieży zasobów naturalnych, zbudowany na eksportowo-importowych zależnościach – przestaje się sprawdzać w sytuacjach pandemii, kryzysu klimatycznego czy właśnie konfliktu zbrojnego.
Strategia „Od pola do stołu” stawia na budowanie odporności łańcuchów żywnościowych w oparciu o ekologiczną, lokalną produkcję żywności i pasz, krótkie łańcuchy dostaw a przede wszystkim dbałość o dobrą kondycję ekosystemów (zwłaszcza gleby i wody). Naukowcy są zgodni, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa żywnościowego w najbliższych latach jest globalne ocieplenie oraz ściśle z nim powiązane ekstremalne zjawiska pogodowe oraz masowe wymieranie gatunków. Według ostatniego raportu IPCC, za 80 lat 1/3 gleb może nie dawać się do jakiejkolwiek uprawy. Te same rozwiązania, co Strategia „Od pola do stołu” od co najmniej 20 lat proponuje Międzynarodowa Organizacja ds. Rolnictwa i Wyżywienia FAO – żywność i pasze produkować lokalnie, transportować je na krótkie odległości, dbać by rolnictwo nie przyczyniało się do pogłębiania kryzysu klimatycznego i degradacji środowiska.
Ale rozwiązania proponowane w tej strategii nie są po myśli agrobiznesowych korporacji zarabiających miliony na ciągłej intensyfikacji produkcji rolnej, jej chemizacji i uprzemysłowieniu oraz na międzynarodowym handlu rolno-żywnościowym. Nie dziwne zatem, że także wojnę na Ukrainie, będą cynicznie – pod hasłem walki z głodem – wykorzystywać do niszczenia reformy zielonej reformy WPR, gdyż uderza ona w ich partykularne interesy.
Propozycja intensyfikacji produkcji i odrzucenia zielonej reformy WPR nie powinna być na pierwszym miejscu. Natomiast, w odpowiedzi na kryzys wywołany agresją Rosji na Ukrainę, kraje UE powinny przede wszystkim skalkulować możliwość wykorzystania europejskiej rezerwy zbożowej, która służyłaby zabezpieczeniu najsłabszych członków społeczeństwa. Część pomocy powinna trafić również do mieszkańców północnej Afryki i Bliskiego Wschodu, czyli regionów, które w największym stopniu ucierpią zatrzymaniu ukraińskiego i rosyjskiego zboża. Może być to konieczne by zapobiec katastrofie humanitarnej. Po drugie, jeśli chcemy produkować więcej żywności, to ograniczmy uprawę roślin na pasze, a zwłaszcza biopaliwa. 70% ziem w UE zajęta jest pod uprawy paszowe, zamiast pod uprawy roślin nadających się do spożycia przez ludzi. Po trzecie, zamiast przeznaczać o 4% więcej ziemi na cele produkcyjne, warto zastanowić się nad ograniczeniem marnowania żywności, której w UE wyrzucamy ponad 30%. W Polsce, na poziomie konsumenckim takie straty wynoszą 60%! Po czwarte czy została wykonana jakakolwiek analiza spekulacji na rynku zbóż i ich wpływu na zjawisko głodu na świecie? Skoro niektórych zbóż będzie o ¼ mniej, to jaka wspaniała okazja do podniesienia za nie cen, przez monopol zawiadujący rynkiem zbożowym na świecie.
Wojna w Ukrainie powinna wreszcie wszystkim uświadomić, że dotychczasowy, intensywny, przemysłowy model rolnictwa, oparty na paliwach kopalnych jest ślepą uliczką. W odpowiedzi na agresję na Ukrainę na nieoficjalnym szczycie unijnym w Wersalu zdecydowano, że należy bardzo szybko odejść od kupowania paliw kopalnych w Rosji i równocześnie dynamicznie rozwijać energetykę odnawialną. Większość obserwatorów uważa podjęte uzgodnienia za rozsądne. Dlaczego więc zmiany w rolnictwie miałyby iść w przeciwnym kierunku?
Ropa, gaz i surowce do produkcji nawozów sztucznych od lat przynoszą Rosji miliardowe zyski, które potem wydawane są na agresywne działania wobec sąsiadów. Czy doczekamy się sankcji na import nawozów, nie tylko z Rosji, ale również z Białorusi? Nic na to nie wskazuje, zamiast tego lobby agrobiznesowe domaga się wprowadzenia dopłat do nawozów, które przy rosnących cenach zapewnią agresorom jeszcze większe zyski.
A zatem – w przeciwieństwie do tych żądań – wojna w Ukrainie staje się właśnie dodatkowym, bardzo mocnym argumentem na rzecz transformacji systemu żywnościowego w kierunki ekologizacji i lokalności produkcji żywności, a przede wszystkim zatrzymania rozwoju globalnego konglomeratu zbożowo- mięsnego.
Źródło: Koalicja Żywa Ziemia
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.