ISSN 2657-9596

Czym się zajmuje FBI

Alex Kane
29/11/2012

Wysocy urzędnicy FBI skrytykowali aparat szpiegowski nowojorskiej policji, podczas gdy ich agencja sama rutynowo narusza konstytucyjne prawa muzułmanów.

Wkrótce po tym, jak Associated Press zaczęła ujawniać szeroką inwigilację muzułmanów prowadzoną przez nowojorską policję (NYPD), odezwali się przedstawiciele FBI. Michael Ward, wysoki urzędnik FBI w New Jersey, skrytykował policjantów za to, że szpiegując niewinnych muzułmanów bez nakazu sądowego, kreują „ryzyko”, że muzułmanie nie będą chcieli współpracować ze służbami.

Ostatni przykład krytyki NYPD ze strony FBI pojawia się w książce Ronalda Kesslera „The Secrets of the FBI”. Wydana niedawno zaktualizowana wersja książki cytuje wypowiedzi przedstawicieli FBI, że program inwigilacji prowadzony przez NYPD to „marnowanie pieniędzy” i że jest on niekonstytucyjny.

Pracownicy FBI mają rację. Jednak zanim zaczną krytykować innych, powinni spojrzeć w lustro.

„Takie komentarze mogą być bardziej wynikiem walki o wpływy niż rzeczywistych różnic między postępowaniem FBI i policji”, mówi Diala Shamas, prawniczka pracująca przy projekcie CLEAR (Creating Law Enforcement Accountability & Responsibility) na City University of New York. „Doświadczenia naszych klientów pokazują, że FBI ma bardzo podobną politykę”, powiedziała AlterNetowi, dodając, że postępowanie obu instytucji powoduje „zamrożenie […] aspektów zdrowego współżycia w społecznościach muzułmanów”.

Od czasu zamachu na World Trade Center FBI zaangażowało się w wiele praktyk, za które krytykuje się nowojorską policję: inwigilację bez nakazu, urządzanie prowokacji i przetrzymywanie muzułmanów. Bilans FBI w tych kwestiach wypada równie źle, jeżeli nie gorzej, niż bilans NYPD. Obie służby przyczyniają się do zjawiska, które Andrew Rosenthal z „New York Timesa” określił jako „oddzielny system sprawiedliwości dla muzułmanów,” gdzie „zasada uczciwego procesu jest wypaczana i stosowana wybiórczo”. Warto przyjrzeć się bliżej metodom, za pomocą których FBI systematycznie naruszała konstytucyjne prawa żyjących w USA muzułmanów.

Prowokacje

FBI jest ostro krytykowane przez grupy zajmujące się prawami obywatelskimi oraz rzeczników społeczności muzułmańskiej. W żarliwym dążeniu do tego, by zapobiec kolejnemu atakowi terrorystycznemu bierze na celownik młodych, mających problemy muzułmańskich mężczyzn. Zdaniem krytyków FBI w rzeczywistości wciąga młodych mężczyzn w pułapkę: kreuje własne spiski, dostarcza pieniędzy i broni potrzebnej do ich przeprowadzenia, aby na koniec aresztować tych samych ludzi, którym je dostarczyło.

„The Nation” donosił w lipcu, że według danych Centrum Badań nad Bezpieczeństwem Narodowym w Fordham Law School „od 2001 r. wniesiono 138 oskarżeń o terroryzm lub zagrażanie bezpieczeństwu narodowemu, w których wykorzystano informatora”. Informatorami są zwykle ci, którzy przekraczają „linię obserwacji potencjalnych zachowań kryminalnych i zaczynają do nich zachęcać, asystując w intrygach, których autorem jest samo FBI”.

Sprawa tzw. „czwórki z Newburgh” jest doskonałą ilustracją tej strategii. W 2009 r. czterech świeżo nawróconych czarnych muzułmanów zostało aresztowanych w przeżywającym kryzys gospodarczy mieście Newburgh, 60 mil na północ od Manhattanu. Aresztowania trafiły na pierwsze strony gazet w całym kraju, kiedy czterech mężczyzn zostało oskarżonych o usiłowanie wysadzenia synagog w nowojorskiej dzielnicy Riverdale oraz zamiar zestrzelenia wojskowego samolotu za pomocą rakiety Stinger.

Jednak cały spisek był dziełem informatora FBI Shaheda Husaina, który obiecał mężczyznom pieniądze i samochody w zamian za jego przeprowadzenie. Ludzie, którzy padli ofiarą tej prowokacji, byli biedni i mieli problemy z narkotykami. Paul Harris w drobiazgowym omówieniu tej sprawy na łamach „Guardiana” pisał, że jeden z nich „miał problemy psychiczne tak poważne, że w jego mieszkaniu znajdowały się butelki z jego własnym moczem. Wierzył także, że Floryda jest obcym krajem”. Inne z aresztowanych, James Cromitie, otrzymał obietnicę imponującej sumy 250 tys. dol. za wykonanie planu. Mimo to w pewnym momencie chciał się wycofać i odrzucał namowy Husaina. Do czasu, gdy stracił pracę i znalazł się w rozpaczliwej sytuacji – oferta ćwierć miliona dolarów stała się wówczas nie do odrzucenia.

Dyrektorka Centrum Badań nad Bezpieczeństwem Narodowym Karen Greenberg powiedziała „Guardianowi”: „Nie znam drugiej tak skandalicznej sprawy. Zachęta ze strony rządu była bezprecedensowo wysoka. Ćwierć miliona dolarów?”. Raport dotyczący prowokacji przygotowany przez Centrum Praw Człowieka i Globalnej Sprawiedliwości New York University analizuje sprawę czwórki z Newburgh oraz dwie inne sprawy. Wnioski są następujące: „Rządowi agenci wprowadzili i agresywnie forsowali idee brutalnego dżihadu i, co więcej, faktycznie przekonywali oskarżonych do wiary w to, że atak na Stany Zjednoczone jest ich obowiązkiem”.

Inwigilacja

Podobnie jak nowojorska policja wysyłała agentów do meczetów, by śledzili nieistniejące spiski terrorystyczne, tak samo FBI szpiegowało meczety i zbierało o nich informacje. Pokazuje to sposób działania FBI w Kalifornii. W marcu American Civil Liberties Union (Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich) opublikowała dokumenty pokazujące, jak program „wyjścia do meczetów” w Kalifornii zmienił się w program inwigilacji. Dokumenty pokazują, że między 2004 a 2008 r. FBI „gromadziło informacje wywiadowcze o organizacjach amerykańskich muzułmanów oraz na temat podlegających konstytucyjnej ochronie wierzeń i działalności ich liderów i wiernych, nie mając jakichkolwiek podejrzeń, że robią oni coś niewłaściwego”.

Wyglądało to w ten sposób: FBI nawiązywało współpracę z meczetami i liderami muzułmanów w związku ze sprawami takimi jak „hate crimes”. Agenci FBI pisali raporty o odbytych spotkaniach, umieszczając w nich ponadto informacje o poglądach politycznych, praktykach religijnych i lokalizacji meczetów. Te dane były oznaczane jako „pozytywny wywiad”, co oznacza, iż mogły być przekazywane do innych agencji rządowych. ACLU wysuwa zarzut, że przekazywanie takich informacji zwiększa „ryzyko tego, że inne służby… zaczną prowadzić śledztwa przeciwko niewinnym grupom lub jednostkom, opierając się jedynie na ich religii”.

Sposób prowadzenia przez FBI programu „wyjścia do meczetów” ujawniono w rok po tym, jak ACLU opublikowało dokumenty na temat tego, jak program „współpracy z lokalnymi społecznościami” w podobny sposób służył do zbierania i gromadzenia informacji o amerykańskich muzułmanach. Np. w 2008 r. agenci FBI w San Francisco brali udział w iftar, uroczystych posiłkach, które kończą całodniowy post w czasie Ramadanu. Agenci wówczas „zbierali i dokumentowali dane kontaktowe jednostek oraz ich chronione przez Pierwszą Poprawkę opinie i afiliacje”.

W czerwcu br. 22 członków Kongresu wysyłało do Departamentu Sprawiedliwości list, w którym domagali się zbadania doniesień ACLU. W liście napisano m.in.: „Dowody wskazują, że FBI nagrywało oraz rozprzestrzeniało informacje o chronionych przez pierwszą poprawkę działaniach członków tych społeczności, w tym o ich praktykach religijnych. Żądamy wszczęcia dochodzenia, które sprawdzi te doniesienia, włączając w to możliwe naruszenie Ustawy o ochronie prywatności przez wydziały FBI w San Francisco i Sacramento”.

Jednak inwigilacja przez FBI miała miejsce nie tylko w Kalifornii. W lutym CNN doniosło, że FBI wykorzystało Arvindera Singha, Sikha z Indii, by szpiegował muzułmanów żyjących w Des Moines w Iowa. Singha zmuszono do współpracy po tym, jak zatrzymano go, gdy nielegalnie sprzedawał Sudafed. Zaczął chodzić do meczetów udając kogoś, kto chce przejść na islam. Jednak naprawdę był tam z tego powodu: „FBI pokazała mu zdjęcia osób, którymi się interesowano i żądano, by sprawdzał, czy bywają one w tych meczetach”. Singh nagrywał także rozmowy prowadzone z modlącymi się w meczetach.

Bezprawne przetrzymywanie

FBI nie tylko szpieguje i wciąga w prowokacje muzułmanów w USA. Agencja odgrywa także rolę w przetrzymywaniu muzułmanów na podstawie sfingowanych zarzutów o terroryzm.

Wkrótce po zamachu na World Trade Center przeprowadziła masowe zatrzymania wymierzone przede wszystkim w amerykańskich muzułmanów. Aresztowano ok. 1200 osób. Według Migration Policy Institute, rząd „odmówił ujawnienia ich nazwisk oraz miejsca przetrzymywania”, a zatrzymanym „zakazano kontaktu z prawnikami”. Dodatkowo instytut poinformował, że „wielu z uwięzionych w związku z dochodzeniami prowadzonymi po atakach zatrzymano bez nakazu, przetrzymywano bez zarzutów przez długie okresy oraz pomimo decyzji sędziów imigracyjnych, by wypuścić ich za kaucją, a także przetrzymywano po zakończeniu ich spraw”. Wielu z aresztowanych po 11 września 2001 r. zostało deportowanych do krajów, z których pochodzili.

FBI rozszerzyło te wątpliwe prawnie zatrzymania także na muzułmańskich mężczyzn mieszkających w krajach będących sojusznikami USA. Wybitnie skandaliczna była sprawa o której wcześniej w tym roku donosił magazyn „Mother Jones”. W artykule opisano historię Yonasa Fikrego, amerykańskiego muzułmanina z Portland w Oregonie. W 2010 r. odwiedził mieszkającą w Sudanie rodzinę, po czym FBI chciało zmusić go do zostania informatorem. Fikre odmówił i został poinformowany, że znajduje się na liście osób, które nie zostaną wpuszczone na pokład samolotów lecących do USA i nie będzie mógł wrócić do domu, jeżeli nie zgodzi się na współpracę.

Fikre’owi udało się w końcu dostać do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, jednak tam jego podróż zmieniła się w koszmar. Został zatrzymany przez służby tego kraju i torturowany. Zjednoczone Emiraty Arabskie to bliski sojusznik USA. Nick Baumann z „Mother Jones” napisał, że „Biuro [FBI – przyp. red.] od lat używa swojej elitarnej kadry agentów międzynarodowych (znanych jako attaché prawni) do koordynowania zatrzymań oraz przesłuchań prowadzonych przez zagraniczne służby bezpieczeństwa”.

Fikre opowiada, że był przetrzymywany w „bolesnych pozycjach”. Bito go także w podeszwy stóp. Jego prawnik mówił „Mother Jones”, że rząd ZEA i FBI „otwarcie ze sobą współpracowały”, czego jednak FBI nie chce potwierdzić. „Kiedy Yonas [po raz pierwszy] zapytał, czy to FBI stało za jego zatrzymaniem, został za to pobity. Jednak pod koniec przesłuchania śledczy dał do zrozumienia, że Biuro istotnie było w to zaangażowane. Yonas zrozumiał to jako potwierdzenie tego, że FBI nadal chciało, by pracował dla nich/z nimi” – powiedział prawnik.

Mężczyzna obecnie żyje w Szwecji, obawiając się powrotu do USA. Departament Sprawiedliwości oskarża go o konspirację mającą na celu ukrycie transferów pieniężnych.

Metody wykorzystywane przeciw muzułmanom to jedynie ostatni rozdział w mrocznej historii szpiegowania i napastowania Amerykanów przez FBI. Urzędnicy mogą chcieć zdystansować się od kontrowersyjnego programu inwigilacji prowadzonego przez nowojorską policję, jednak jak pokazują sprawy Yonasa Fikrego czy czwórki z Newburgh, FBI sama narusza konstytucyjne prawa muzułmanów w USA i za granicą. Dlatego zanim FBI zajmie się grzechami nowojorskiej policji, powinno być może opowiedzieć o sytuacji na własnym podwórku i zrobić z nią porządek.

Artykuł ukazał się na portalu AlterNet 11 sierpnia 2012 r. Przeł. Tomasz Borejza.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.