Mieszkać po londyńsku
O dostępności mieszkań i płacy umożliwiającej godne życie z Darrenem Johnsonem, radnym Londynu z ramienia Partii Zielonych Anglii i Walii, rozmawia Bartłomiej Kozek.
Bartłomiej Kozek: Opublikowałeś niedawno mapę dostępności mieszkań w Londynie (London Affordability Map). Pokazuje ona, ile trzeba pracować i ile trzeba zarabiać, żeby wynająć mieszkanie w stolicy Wielkiej Brytanii. Możesz powiedzieć coś więcej o tym pomyśle?
Darren Johnson: Mapa ma uprzytomnić ludziom, jak wysokie są czynsze w Londynie i jak trudno osobom o niskich dochodach opłacić dach nad głową.
BK: Dlaczego we wschodniej części Londynu mieszkania są tańsze niż w zachodniej? Czy chodzi o to, że tradycyjnie mieszkają w nich uboższe warstwy społeczeństwa? A może o niższą dostępność transportu czy inne kwestie wpływające na obniżoną jakość życia?
DJ: Wpływa na to kombinacja czynników, które wymieniłeś, a także fakt, że w tej części Europy tradycyjnie lokowano przemysł ciężki po wschodniej stronie miasta, ponieważ dominują tu wiatry zachodnie. Dzięki temu zamożniejsi mieszkańcy zachodniej części miasta nie musieli się martwić wyziewami z fabryk.
BK: Zgodnie z przyjętą definicję dostępności cenowej mieszkanie jest dostępne wtedy, gdy czynsz przekracza 35% dochodów Opracowując mapę, za punt odniesienie przyjąłeś zarówno krajową płacę minimalną, jak i płacę umożliwiającą godne życie w Londynie (London Living Wage). Jak duża jest różnica w dostępności mieszkań przy zastosowaniu obu tych miar?
DJ: Różnica jest olbrzymia. Na mapie widać, że młody człowiek zarabiający płacę minimalną (4,98 funta za godzinę dla osób w wieku 18-20 lat) może sobie pozwolić jedynie na „dostępny cenowo” pokój we wspólnym mieszkaniu w czterech dzielnicach Londynu. Gdyby jednak zarabiał lub zarabiała London Living Wage (8,30 funta za godzinę), dochód pozwalałby na wynajęcie takiego pokoju w 29 spośród 32 dzielnic.
BK: Jak oblicza się płacę umożliwiającą godne życie w Londynie? Ile osób pracuje w Londynie za niższe pieniądze?
DJ: Obliczają ją corocznie władze miasta (Greater London Authority). Chodzi o to, aby po pokryciu podstawowych kosztów życia pozostało jeszcze trochę pieniędzy na drobne wydatki. Szacuje się, że ok. 16% londyńczyków zarabia poniżej tej kwoty.
BK: W Brighton, pierwszym angielskim mieście rządzonym przez Zielonych, władze miasta zmierzają do tego, aby wszyscy pracownicy miasta zarabiali co najmniej lokalną płacę umożliwiającą godne życie. Czy w Londynie istnieje podobny program?
DJ: Od czasu, gdy w 2005 r. wprowadzono London Living Wage, namawiałem do tego obu burmistrzów. Powinni zadbać o to, żeby wszyscy – od pracowników i pracownic urzędu miasta i transportu publicznego, przez strażaków i policjantów, aż po sprzątaczki zatrudniane przez zewnętrzne firmy – zarabiali co najmniej płacę uniemożliwiającą godne życie. Naciskałem też na władze dzielnic i działające w Londynie urzędy centralne. Jak dotąd jedynie sześć rad dzielnic podjęło pewne kroki, aby ich pracownicy otrzymywali co najmniej London Living Wage. W przypadku urzędów centralnych ani jeden nie zdecydował się na taki krok.
BK: Co władze miasta mogą zrobić, aby obniżyć koszty wynajmu mieszkania w mieście? Czy obecny burmistrz Boris Johnson robi coś w tym kierunku?
DJ: Powinniśmy zadbać o to, żeby wynajem mieszkania był bezpieczniejszy i lepiej uregulowany. Dobre przykłady można zaczerpnąć z innych krajów Europy, np. Irlandii czy Niemiec, gdzie więcej ludzi wynajmuje mieszkania. Obecny burmistrz nie jest zainteresowany tym tematem.
BK: Czy Zieloni współpracują z innymi partiami w radzie miasta w kwestiach polityki mieszkaniowej? Jak układa się ta współpraca?
DJ: Jestem wiceprzewodniczącym komisji ds. mieszkalnictwa i rewitalizacji. Zajmujemy się prywatnymi mieszkaniami na wynajem i innymi sprawami. W kampanii wyborczej każda partia miała swoje własne propozycje, teraz próbujemy uzgodnić w ramach komisji wspólną płaszczyznę.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.