Energia w społeczeństwie fair
Jeśli przyjąć, że polityka neoliberalna wyzwala energię i mobilizuje „aktywnych” ludzi do intensywnej działalności i rozwoju, to jednocześnie musimy uznać, że dobrostan pozostałej części społeczeństwa ulega pogorszeniu. Konieczna staje się aktywna polityka rządu, aby powstrzymać wzrost społecznego rozwarstwienia i pogłębianie się przepaści między bogatymi a biednymi. Obie te warstwy powstają kosztem warstwy średniej, której istnienie jest zasadniczym warunkiem prawidłowo rozwijającego się państwa. Podstawą polityki państwa powinna być zasada, że dochody ludności uboższej winny rosnąć szybciej niż ludności zamożnej. Pozwoliłoby to również lepiej wykorzystać potencjał gospodarczy Polski.
Rozwarstwienie a polityka energetyczna
W przypadku polityki energetycznej przyczyną zjawiska skutkującego powiększaniem się rozwarstwienia społecznego jest „zawłaszczenie” pewnych źródeł energii (złoża ropy naftowej czy gazu ziemnego) np. przez koncerny krajowe i międzynarodowe. Polska jest przykładem kraju, w którym polityka energetyczna jest w rękach lobby paliwowo-energetycznego. Oznacza to, że właściciel czy dysponent źródeł energii może dyktować cenę, a odbiorca musi ją płacić.
Wyjściem z tej sytuacji jest oparcie polityki energetycznej na energii, której źródeł nie można zawłaszczyć. Właściwość taką mają odnawialne źródła energii (OZE), a polityka oparcia się na OZE nazywana jest demokracją energetyczną. Chodzi przede wszystkim o energię wiatrową i słoneczną. Obok elektrowni słonecznej czy wiatrowej można zbudować inne tego typu konkurencyjne elektrownie, co może obniżyć cenę prądu.
Odnawialne źródła energii są, co istotne, własnym krajowym źródłem energii. Dziś Unia Europejska importuje aż 55% potrzebnej jej energii, z tendencją do wzrostu tego importu nawet do 70%. Stąd obecne w unijnej polityce dążenie do oparcia się w większym stopniu na OZE. Polska pod wpływem swojego lobby paliwowo-węglowego już kilkakrotnie wetowała projekty bardziej ambitnego promowania przez Unię Europejską energetyki odnawialnej.
Weta te uzasadniano obroną polskiego węgla. Obrona ta sprawia wrażenie nieracjonalnej w sytuacji, gdy importujemy 15% węgla i inwestujemy w nowe elektrownie węglowe. Jeśli do tego dodamy opłaty za emisję CO2, to musi się to odbić na wzroście cen energii elektrycznej, który pokryją odbiorcy.
Alternatywą byłoby postawienie na OZE, ale ich rozwój jest jak dotąd skutecznie hamowany. Widać to w odwlekaniu prac nad nowoczesną i skuteczną ustawą o OZE, jak też w rozpowszechnianiu opinii, że jest to droga i nierealna metoda uzyskiwania energii. Zaprzecza temu przykład Niemiec, które w roku 2011 zarobiły na OZE 11,2 mld euro.
Wynik ten był tak zachęcający, że opracowano kilka metod całkowitego przejścia gospodarki Niemiec na energię odnawialną. Jena z nich opracowana przez redakcję „Photon” podaje jako ostateczny rezultat:
Ile wydajemy na atom
Oczywiście symulacje niemieckie zakładają całkowitą rezygnację z energetyki jądrowej. Polskie lobby paliwowo-energetyczne, chcące mieć dalej w swoich rękach zasadnicze źródła energii, preferuje budowę elektrowni jądrowej, mimo że obecnie inwestycja taka jest ekonomicznie nieopłacalna.
W odpowiedzi na interpelację poselską Anny Grodzkiej (nr 19289), wnioskującej o podanie aktualnych kosztów takiej budowy, Ministerstwo Gospodarki powołało się na nieaktualne dane z OECD z 2010 r. Dane te nie przypadkiem opublikowane są w roku poprzedzającymi katastrofę elektrowni jądrowej w Fukushimie (2011), od kiedy to koszty inwestycyjne i eksploatacyjne budowy elektrowni jądrowych znacznie wzrosły. Natomiast aktualne dane z 2013 r. według Agencji Rynku Energii oraz prof. Andrzeja Strupczewskiego wskazują, że obecnie cena inwestycyjna 1 MW prądu z elektrowni jądrowej wynosi ok. 4,5 mln euro i jest co najmniej 3 razy wyższa niż 1 MW prądu z elektrowni słonecznych czy wiatrowych.
Również koszty eksploatacyjne prądu z elektrowni jądrowej, zawierające koszty zagospodarowania odpadami promieniotwórczymi (ok. 30-40% kosztów inwestycyjnych) oraz koszty paliwa (ok. 10-15% kosztów inwestycyjnych) znacznie przewyższają koszty eksploatacyjne elektrowni słonecznych czy wiatrowych, ponieważ słońce czy wiatr nie pobierają opłat. Należy też pamiętać, że w czasie kilkunastoletniego okresu budowy elektrowni jądrowej nowe rodzaje OZE jak fotowoltaika czy nowe metody magazynowania prądu elektrycznego będą się dalej rozwijać i stanowić coraz większą konkurencję dla energetyki jądrowej.
Następna teza, że farmy wiatrowe i elektrownie słoneczne cechuje „konieczność dotowania niezapewniająca zwrotu z inwestycji’’, świadczy o nieznajomości praktyki stosowania OZE. Oficjalne dane z Niemiec informują, że gospodarka niemiecka zarobiła na wprowadzaniu OZE 11,3 mld euro w 2010 r. Coroczne zarabianie na OZE ok. 11 mld euro oraz zatrudnienie dodatkowo w OZE ok. 450 tysięcy pracowników powinno być znane ministerstwu i uwzględniane w założeniach naszej polityki energetycznej.
Stwierdzenie ministerstwa o braku zwrotu kosztów inwestycji w OZE można natomiast bez wahania odnieść do kosztów zainwestowanych w promocje i przygotowania do budowy elektrowni jądrowej. Koszty te wynoszą według informacji z Ministerstwa Gospodarki już ok. 370 mln zł. Nasuwa się pytanie: kto decyduje o tych rosnących wydatkach? Na co PGE S.A. wydała ponad 98 mln zł?
Na kwotę tę składają się m.in. wysokie wynagrodzenia dwóch nowo powołanych spółek: PGE EJ1 oraz PGE EJ. Obie spółki zajmują się przygotowaniem inwestycji w elektrownie, natomiast PGE EJ dodatkowo buduje kapitał intelektualny. Zarządy obu spółek są identyczne, zakresy pracy podobne, jedynie wynagrodzenia są oddzielne i wysokie. Zarobki prezesa obu spółek, byłego ministra skarbu, Aleksandra Grada wynoszą w spółce PGE EJ1 41 468 zł, a w spółce PGE PGE EJ 13 818 zł. Zarobki pozostałych członków zarządów obu tych spółek są równie wysokie i wynoszą ok. 40 tys. zł.
Lobby czy dobro ogółu?
Znamienne, że odpowiedź na interpelację poselską nr 19289 podpisała prof. Hanna Trojanowska, Pełnomocnik Rządu ds. Energii Jądrowej. Wyjaśnia to częściowo powoływanie się w tym piśmie na dane nieaktualne, ale korzystne dla energetyki jądrowej, jak też pomijanie danych korzystnych dla OZE. Stwarza to wrażenie, że Ministerstwo Gospodarki traktuje OZE jako konkurenta, a nie partnera, zaś polityka energetyczna rządu podporządkowana jest interesom różnych sektorów lobby paliwowego, a nie rozwojowi państwa i społeczeństwa.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.