ISSN 2657-9596

Atom według partyjnej dyscypliny…

Wojciech Kłosowski , Ewa Koś
27/04/2011

Jedną z potencjalnych lokalizacji przyszłej elektrowni jądrowej rząd przewiduje w okolicach Szczecina. Co na to samorząd województwa zachodniopomor­skiego? Z EWĄ KOŚ, radną zachodniopomorskiego sejmiku (Zieloni 2004) rozmawia Wojciech Kłosowski.

WOJCIECH KŁOSOWSKI: Ewo, wasze województwo jest brane przez rząd pod uwagę, jako ewentualna lokalizacja przyszłej elektrowni jądrowej. Jesteś w sejmiku wiceprzewodniczącą Komisji Gospodarki, Infrastruktury i Ochrony Środowiska: czy na ten temat były jakiekolwiek konsultacje z samorządem województwa? Czy radni wojewódzcy są w ogóle poinformowani o szczegółach planów rządu?

EWA KOŚ: Z informacją jest raczej kiepsko. W ostatnich miesiącach prowadziłam dość obszerną korespondencję z Marszałkiem Województwa. Chodzi o to, że Zarząd Województwa przyjął Prognozę Rozwoju Sektora Energetycznego dla Zachodniopomorskiego, w którym bez żadnej eksperckiej analizy łatwo poparto program budowy energetyki jądrowej. Dokument ten był następnie przyjęty przez radnych Sejmiku w grudniu 2010 roku, głównie głosami koalicji PO-PSL. Wcześniej podniesione przeze mnie poważne wątpliwości co do rzetelności analizy, czy też wręcz jej braku, wywołały burzliwą dyskusję, ale w końcu głosowano według partyjnej dyscypliny i uchwała przeszła. Żadne merytoryczne argumenty nie trafiają do rządzącej koalicji.

WK: A jak marszałek zareagował na twoją argumentację? Masz w końcu – jako jedna z nielicznych w sejmiku – akademickie wykształcenie elektroenergetyczne, znasz temat jako aktywna uczestniczka europejskiej debaty energetyczno-klimatycznej, występujesz w sprawach energetyki na prestiżowych konferencjach europejskich; czy twoją opinię wzięto pod uwagę?

EK: Niestety, nie udało mi się jak dotąd doprowadzić do zmiany nastawienia Zarządu. Marszałek zasłania się Narodowym Programem Jądrowym i rzekomymi „korzyściami dla regionu” płynącymi z faktu budowy elektrowni jądrowej. Mam wrażenie, że działa tu zasada „po nas choćby i potop”, a poziom wiedzy wśród samych radnych na temat zagrożeń społecznych i ekonomicznych wydaje się być żenująco niski.

WK: Szkoda, że w tak ważnej sprawie nie porównuje się argumentów, tylko… liczebność klubów.

EK: Szkoda. Tym bardziej, że województwo faktycznie potrzebuje inwestycji w energetykę, tyle że akurat nie w atom.

WK: Właśnie; nie tak dawno, bo zaledwie trzy lata temu, Szczecin przeżył największą spośród polskich metropolii awarię zasilania, tzw. blackout. Przyczyną – jak się okazało – były przestarzałe instalacje przesyłowe. Czy wiadomo coś na temat planów modernizacji sieci przesyłowych? Czy jako radni wojewódzcy dostajecie w tej sprawie jakieś informacje od pełnomocnika wojewody do spraw energetyki?

EK: Tak, temat modernizacji sieci przesyłowych od czasu balck­out’u jest w Szczecinie tematem trendy (smiech…). Mówi się o opóźnieniach w pracach modernizacyjnych oraz o konieczności nowych inwestycji. Wskazują na taką potrzebę firmy, które zajmują się energetyką wiatrową, ale z uwagi na problemy z odbiorem wyprodukowanej energii (niewydolność sieci!) nie mogą uzyskać warunków przyłączenia. To jest skandal! W tej chwili to jedna z najpoważniejszych barier rozwoju energetyki wiatrowej na Pomorzu Zachodnim. Choć innych barier też nie brakuje

WK: A co na to spółki energetyczne odpowiedzialne za sieć?

EK: Z okazji rocznicy blackoutu 8 kwietnia odbyło się spotkanie Marszałka z przedstawicielami monopolistów w sieciach energetycznych (ENEA i ENERGA) i firmy obiecywały najbliższe inwestycje w sieci na poziomie 400 milionów złotych.

WK: Wydaje się, że to bardzo mało w stosunku do potrzeb. U was inwestorem w modernizację sieci byłaby Enea, tak?

EK: Tak, dokładnie Enea Operator. Było w tej sprawie oficjalne spotkanie na Zamku Książąt Pomorskich i na tym spotkaniu właśnie z ust prezesa firmy Artura Różyckiego padła zapowiedź, że do 2015 r. Enea Operator chce w naszym województwie wydać na modernizację sieci właśnie te 400 mln zł. Dlaczego tylko tyle? Nie mogę się powstrzymać od uszczypliwego komentarza: prezes publicznie, wobec trzech marszałków – bo był też marszałek lubuski i wielkopolski – użył takiego argumentu, że w ubiegłym roku Enea wydała 136 mln i „szybciej modernizować nie można, bo przy wyższym tempie modernizacji gwałtownie wzrosłyby stawki za energię, a społeczeństwo nie jest przygotowane na to”. Jeżeli ludzie z taką wiedzą o zarządzaniu są u nas szefami spółek energetycznych, to nic dziwnego, że mamy system energetyczny w takim stanie, jak widać.

WK: Faktycznie, kuriozalna argumentacja, można tylko westchnąć. Zostawmy to jednak. Jak wiadomo, obecnie Niemcy przywrócili moratorium na energetykę jądrową i bardzo poważnie rozważają wycofanie się z niej w ogóle. Jak oni w tej sytuacji reagują na polskie plany atomowe? Czy możemy się uczyć czegoś z ich doświadczeń?

EK: No cóż, otwierają szeroko oczy ze zdumienia; jeśli Fukishima nas niczego nie nauczyła, to cóż jeszcze mogą powiedzieć? Pod koniec marca czyli już po katastrofie w Fukushimie gościliśmy Zielonych parlamentarzystów z Berlina (nie każdy wie: od nas do Berlina jedzie się niewiele ponad godzinę, więc to nasi bliscy sąsiedzi); byli gośćmi właśnie Sejmiku Zachodniopomorskiego oraz szczecińskich Zielonych. Rzecz charakterystyczna: temat energetyki jądrowej został „zagadany” przez Przewodniczącego Sejmiku, który za wszelką cenę nie chciał do niego dopuścić podczas rozmów oficjalnych.

Natomiast my później długo o tym rozmawialiśmy w polsko-niemieckim gronie Zielonych. Niemcy wydawali się mocno zaniepokojeni niefrasobliwym podejściem naszych władz do decyzji nakierowanych na energetykę nuklearną. Zwracali nam uwagę na konieczność budowania świadomości obywatelskiej i ruchu oporu społeczeństwa celem ochrony przyszłego bezpieczeństwa przed zagrożeniami jakie niosą ze sobą inwestycje w atom.

Niestety, nasze społeczeństwo dopiero budzi się do dyskusji na tematy energetyczne, to trudny temat tak w ogóle, a przy tym dodatkowo manipulowany przez wypowiedzi monopolistów i decydentów obiecujących gruszki na wierzbie (pracę, wysokie podatki dla gmin itp). W maju 2010 roku organizowaliśmy w Mescherinie (po drugiej stronie Odry na przeciwko Gryfina) niemiecko-polski obóz antyatomowy i – z przykrością stwierdzam – odzew ze strony polskiej był nikły. Ale to było przed Fukushimą; dzisiaj ten temat jest dużo bardziej gorący i w tym roku byłaby duża szansa na mocniejszy odzew przeciwników atomu.

WK: W takim razie – życzę ci w tym roku tłumu chętnych!

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading