Zanim zginą biedrzeńce, wrzosówki i kąkole…
W 2001 r. na szczycie Unii Europejskiej w Gothenburgu podpisano dokument, w którym UE zobowiązała się do zatrzymania w ciągu 10 lat wymierania wszystkich gatunków na terenie wspólnoty. Dwa lata temu, gdy oczywiste było, że cel nie został zrealizowany nawet w niewielkim procencie, termin ten został przedłużony o kolejne 10 lat. Ochrona przyrody wydaje się ważnym aspektem wspólnej polityki UE przynajmniej na poziomie deklaracji. Istotną częścią różnorodności biologicznej kontynentu są ekosystemy i gatunki związane z tradycyjnym rolnictwem.
Aby zrozumieć powiązania rolnictwa z ochroną przyrody, konieczne jest prześledzenie ich od samego początku. Kilka tysięcy lat temu większość powierzchni Europy pokrywały lasy. Człowiek je karczował, zakładał pola uprawne, łąki i pastwiska. Wraz z rozwojem rolnictwa powierzchnia lasów, torfowisk i innych naturalnych ekosystemów zaczęła się gwałtownie kurczyć, wiele gatunków wyginęło lub znalazło się na skraju wyginięcia. Jednak nowy rodzaj presji – koszenie, wypas – doprowadził do powstania nowych typów ekosystemów, nowych kombinacji gatunków, które przybyły do użytkowanej przez człowieka przestrzeni z sąsiedztwa – ze skrajów lasów, świetlistych zarośli, torfowisk, osuwisk, namulisk czy brzegów rzek.
Bogate gatunkowo, barwne łąki, kwietne murawy ciepłolubne – to chyba najbardziej udany efekt długiego związku człowieka z przyrodą. Niektóre gatunki nie są co prawda składnikiem rodzimej flory, jednak tysiące lat temu przywędrowały wraz z pierwszymi osadnikami, w większości z cieplejszego południa. Obecnie trudno sobie wyobrazić krajobraz bez nich – to maki, chabry, kąkole i inne gatunki od wieków związane z krajobrazem pól uprawnych, zwane też niezbyt sympatycznie chwastami. Choć człowiek od wieków zagarniał coraz większe przestrzenie dla swoich potrzeb, można powiedzieć, że do czasów rewolucji przemysłowej w rolnictwie panowała pewnego rodzaju harmonia, wyznaczana przez niezmienny rytm zjawisk przyrodniczych i dopasowanych do niego działań człowieka. Zmieniło to wprowadzenie masowej, przemysłowej produkcji rolniczej, silnie zmechanizowanej i schemizowanej.
Główne zagrożenia dla ekosystemów związanych z rolnictwem wynikają obecnie z dwóch równoległych tendencji. Z jednej strony chodzi o intensyfikację rolnictwa, dążenie do jak największej wydajności produkcji roślinnej i zwierzęcej, jak największej obfitości plonów, zwykle zresztą kosztem ich jakości. Łąka koszona do tej pory raz lub dwa razy w roku jest więc intensywnie nawożona, polewana herbicydami i zasiewana najobficiej plonującymi, niekoniecznie rodzimymi gatunkami traw, a następnie koszona nawet pięć razy w roku. Oczywiście nie ma już wtedy nic wspólnego z bujną, kwietną, różnorodną gatunkowo łąką – jest tylko ubogą uprawą traw, z której jednak zebrać można kilka razy więcej siana. Z drugiej strony te miejsca, na których z jakiegoś powodu nie da się zintensyfikować produkcji, są porzucane i wyłączane z użytkowania. Z punktu widzenia ochrony przyrody może to być zjawisko pozytywne – porzucone łąki w dolinach rzecznych podlegają spontanicznej renaturyzacji, wyrasta na nich las, wracają do naturalnego stanu.
Nie zawsze jednak przestrzeń rolnicza jest „oddawana” z powrotem przyrodzie – często zajmowana jest przez budownictwo czy tereny przemysłowe. Poza tym wiele rzadkich gatunków i siedlisk związanych jest właśnie z terenami użytkowanymi przez człowieka, jednak stosunkowo niskoproduktywnymi, jak murawy napiaskowe, łąki zmiennowilgotne itp. Takie ekosystemy należą obecnie do najsilniej zagrożonych w przestrzeni rolniczej.
Zagrożenia związane z rolnictwem to również eutrofizacja i przesuszenie, dotykające zarówno ekosystemów naturalnych, jak i półnaturalnych. Inny przykład może dotyczyć hodowli zwierząt – krowy na kwietnym pastwisku czy kury grzebiące beztrosko na wiejskim podwórku zostały zastąpione przez nieludzkie, uprzemysłowione fermy, gdzie zwierzęta, zwykle z kilku starannie wyselekcjonowanych, wysokoproduktywnych ras cierpią i umierają w bezdusznych warunkach masowej produkcji. Jednocześnie na wsiach zamiera hodowla na niewielką skalę, przydomowe łąki czy pastwiska zarastają lub są zabudowywane, a lokalne, nie tak produktywne rasy stają się bardziej ciekawostką niż stałym elementem wiejskiego krajobrazu.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat doprowadziliśmy do tego, że na liście gatunków i ekosystemów ginących znalazły się nie tylko te naturalne, związane z pierwotnymi lasami, jeziorami, torfowiskami, ale również te, do których rozprzestrzenienia przyczynił się bezpośrednio człowiek przez umiarkowane, łagodne formy rolnictwa. Dziś odchodzą w zapomnienie, a wraz z nimi wiele gatunków roślin, owadów czy ptaków związanych z łąkami czy pastwiskami, a nawet niektóre chwasty polne. Na polskiej liście gatunków wymarłych są np. gatunki związane z uprawami lnu.
Wspólna Polityka Rolna Unii Europejskiej od dawna świadomie dąży do coraz większego „zazieleniania” wspólnotowego rolnictwa. Wynika to nie tylko z potrzeby ochrony bioróżnorodności, ale również z przekonania, że rolnictwo przyjazne przyrodzie daje plony lepszej jakości. Choć czasem wydaje się, że unijne rolnictwo, dużo bardziej uprzemysłowione i schemizowane niż rolnictwo polskie sprzed kilkunastu lat, nie ma z ochroną przyrody wiele wspólnego, wspólnotowe prawo daje obecnie wiele narzędzi do jej zachowania. Były one i nadal będą wdrażane również w Polsce.
Od 2004 r. działa u nas tzw. program rolnośrodowiskowy – system płatności dla rolników, w których mogą oni otrzymać dodatkowe korzyści, jeśli gospodarują na swojej ziemi w określony, mniej lub bardziej przyjazny przyrodzie sposób. Aktualnie przygotowywana jest nowa edycja programów, które wejdą w życie w r. 2014. Trzeba mieć nadzieję, że zostaną one poprawione i uzupełnione w stosunku do dotychczas obowiązujących – choć ogólnie ich wpływ na przyrodę terenów rolniczych musiał być korzystny, istniało w nich wiele luk, w których rolnik otrzymywał wysokie dopłaty za działania niekoniecznie prawidłowe z punktu widzenia ochrony przyrody (np. wczesne koszenie łąk na terenach lęgowych ptaków). W dotychczasowym programie brakowało np. pakietów dostosowanych do ochrony łąkowych motyli, a także bobra europejskiego – gatunku, który jest przyczyną coraz większej liczby konfliktów między ochroną przyrody a rolnictwem. Nowy program powinien być bardziej elastyczny, pozostawiający możliwość dostosowania wymogów i płatności do konkretnej sytuacji, a przede wszystkim powiązany ze skutecznym systemem kontroli. Program ma też być dostosowany do ogólnych założeń nowej WPR, która wprowadza np. obowiązek pozostawiania w każdym gospodarstwie określonego odsetka powierzchni wyłączonej z użytkowania – zarośli, zadrzewień, oczek wodnych.
Program rolnośrodowiskowy to tylko jedno z narzędzi, mniej lub bardziej skuteczne w różnych sytuacjach, jednak – po pierwsze – jest to wciąż system sztucznych subsydiów, nie gwarantujący w żaden sposób trwałości narzuconych trendów, po drugie – w stosunku do coraz większego uprzemysłowienia produkcji rolnej to kropla w morzu potrzeb. Jedyną skuteczną drogą wydaje się ogólna zmiana podejścia do tradycyjnego rolnictwa – zarówno w rachunku ekonomicznym, jak i w społecznej świadomości.
Tradycyjne rolnictwo, nieodłącznie związane z ochroną środowiska i przyrody, nie może być traktowane jak skansen czy nieopłacalne dziwactwo, ale jedyna szansa na powrót do produkcji nastawionej nie na ilość żywności (tej mamy w Europie pod dostatkiem), ale na jej jakość. Wydaje się, że ta zmiana powoli zachodzi. Choć polskie wsie coraz bardziej przypominają przedmieścia z równo wystrzyżonymi trawnikami i bez śladu choć jednej krowy, coraz więcej osób – niekiedy „nawróconych mieszczuchów” – wraca do uprawy roli czy hodowli zwierząt na własny użytek. Żywność ekologiczna, choć droższa, ma coraz więcej zwolenników, coraz więcej mówi się o negatywnych aspektach przemysłowego rolnictwa. Wszystko to nie pozostaje bez wpływu na stan przyrody w krajobrazie wiejskim. W ścisłym związku z ochroną przyrody, szczególnie ekosystemów podmokłych, pozostaje również ochrona klimatu. Znów przydaje się wiedza z ekologii – nauki o zależnościach i związkach. Czy będziemy umieli prawidłowo ją wykorzystać?
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.