ISSN 2657-9596

Ku zrównoważonej transformacji przemysłowej

MollyScott Cato , Jonathan Essex
22/04/2014

Zielona transformacja gospodarki wymaga od nas również stawiania pytań o to, w jaki sposób funkcjonują i do kogo należą nasze miejsca pracy.

Tocząca się w głównym nurcie debata ekonomiczna na temat „inwestować czy ciąć” nie przynosi satysfakcjonujących rezultatów. Prawdziwie kompleksowy Zielony Nowy Ład mógłby stać się dla niej alternatywą. Odpowiednie wsparcie ze strony Unii Europejskiej oraz rządów państw członkowskich mogłoby zachęcić do tworzenia zróżnicowanych struktur własności przedsiębiorstw, nastawionych na trwały rozwój i uspołecznienie własności, co pomogłoby w przejściu do prawdziwie zrównoważonej gospodarki.

Obecne strategie, mające na celu postawienie na nogi europejskiej gospodarki, skupiają się na dwóch kwestiach. Pierwszą z nich jest rodzaj inwestycji, jakie mogłyby przywrócić wzrost, drugą zaś – czy istnieje konieczność zaciskania pasa, mającego na celu zmniejszenie deficytu sektora publicznego w wielu krajach Europy. Oba te podejścia prowadzą na manowce – nie tylko gospodarczo, ale także ze względów społecznych i ekologicznych.

Od Nowego Ładu do Zielonego Nowego Ładu

W niniejszym artykule proponujemy alternatywne ramy działania, umożliwiające nam odpowiedź na oba te wyzwania. Tego typu podejście ekonomiczne określa się mianem Zielonego Nowego Ładu. Projekt ten często zawęża się jedynie do tworzenia zielonych miejsc pracy czy inwestycji w efektywność energetyczną, zamiast patrzeć na niego jako na szerszy pomysł na przejście naszej gospodarki na bardziej zrównoważone tory. Naszym zdaniem prawdziwy Zielony Nowy Ład oznaczałby fundamentalną, strukturalną zmianę ekonomiczną. Inspiracje do rozwinięcia idei „zielonej konwersji”, obejmującej również sektor przemysłowy, czerpiemy z doświadczeń fabryk LIP i Lucas z lat 70. XX w.

Klasyczny Nowy Ład, który w dzisiejszych czasach kryzysu stanowi dla nas inspirację, był całościowym, skoordynowanym podejściem do gospodarki, tworzącym miejsca pracy, przyczyniającym się do rozbudowy infrastruktury i potencjału przemysłowego kraju (w czym pomógł przyjęty w r. 1933 Narodowy Akt Odbudowy Przemysłowej), jak również reformujący system bankowy. Choć nie skupiał się na kwestiach ekologicznych, stanowił spójne podejście do wszystkich, ważnych za czasów jego wdrażania kwestii politycznych.

Dla porównania – obecna strategia gospodarcza Wielkiej Brytanii może być podsumowana w dwóch słowach: „budować więcej”. Ma za zadanie postawienie na nogi obecnej, działającej w niezrównoważony sposób gospodarki poprzez finansowane ze środków publicznych budownictwo oraz rozluźnienie uregulowań planistycznych, wspierające boom mieszkaniowy sektora prywatnego. Przyczyniło się to do częściowego odbicia gospodarczego, którego korzyści w nieproporcjonalnie wysokim stopniu zagarnia dla siebie najbogatsze 1% społeczeństwa, podczas gdy nadal dotyka nas bezrobocie i niepełne zatrudnienie, a nierówności między posiadającymi własność a klasami pracującymi rosną.

W szerszym europejskim kontekście dostrzeżona została potrzeba odpowiedzi na wyzwanie zmian klimatycznych, jednak niezbędne zmiany strukturalne w przestarzałym systemie ekonomicznym zachodzą bardzo powoli. Na poziomie lokalnym oraz kulturowym przejście na ścieżkę trwałego rozwoju realizowane jest poprzez wspólnotowe uprawianie ziemi, spółdzielnie energetyki odnawialnej oraz zielone mikroprzedsiębiorstwa. Na poziomie przemysłowym pilnie potrzebujemy strategii konwersji przemysłowej, mającej na celu przeniesienie środka ciężkości produkcji przemysłowej z energochłonnej, zbytecznej konsumpcji w stronę produktów, które pozwolą cieszyć się nam stabilną, odporną na wstrząsy przyszłością.

Konwersja przemysłowa: historyczne przykłady

W Wielkiej Brytanii słowo „konwersja” przypomina o odważnych próbach zakwestionowania potęgi oraz priorytetów świata kapitału i ich zamianie na społeczne priorytety obywatelek i obywateli.

Projektem tego typu była inicjatywa, która miała miejsce w Lucas Aerospace. Rozpoczęła się jako obrona zagrożonych miejsc pracy, by zmienić się w awangardę myślenia o polityce przemysłowej i organizacji przemysłu inicjowanej przez samych robotników. Na początku lat 70. XX w. w brytyjskim sektorze obronnym doszło do poważnych redukcji zatrudnienia. Lucas Aerospace, jeden z największych wytwórców broni w kraju, ogłosił plan zwolnień 13 tysięcy pracowników w 17 należących do niego fabryk.

Działacze związkowi zapytali pracownice i pracowników o dwie kwestie, ważne dla każdej fabryki – co możemy produkować i czego potrzebują ludzie? Stworzyli Połączony Komitet Nadzorców Produkcji Lucas, za jego pośrednictwem poszukując odpowiedzi wśród załogi. Tworzący go inżynierowie wpadli na szereg kreatywnych, śmiałych propozycji co do przyszłej produkcji zakładów. Komitet dokonał audytu umiejętności i zasobów, znajdujących się w przedsiębiorstwie. Skupiał razem robotników oraz pracowników umysłowych, uzyskując olbrzymie poparcie dla proponowanych przez siebie planów.

Jak można było się przy takim otwartym procesie spodziewać, przekrój propozycji był nad wyraz szeroki i śmiały – od sztucznych nerek i innych urządzeń medycznych, poprzez projekty z dziedziny energetyki odnawialnej, takie jak kolektory słoneczne i turbiny wiatrowe wyprzedzające o całe lata ówczesną technologię, aż po pojazdy elektryczne.

Równie śmiałe były pomysły, dotyczące innowacji ekonomicznych i społecznych. Praca w przedsiębiorstwie miała być zorganizowana w sposób demokratyczny, a ważniejsza niż maksymalizacja zysków miała być użyteczność społeczna i ekologiczna produkcji. Niestety, kreatywnemu myśleniu robotników nie towarzyszyła równie bujna wyobraźnia w biurach firmy i budynkach rządowych – obie te strony również brały udział w negocjacjach. To ważna lekcja na przyszłość. Innowacje w miejscach pracy, jakkolwiek wartościowe, nie wystarczą niestety jako jedyne narzędzie, umożliwiające niezbędną transformację dzisiejszego przemysłu.

Równie inspirujące jest doświadczenie fabryki LIP w położonym na wschodzie Francji Besançon, gdzie przedsiębiorczość i innowacyjność okazały się cechą nie menadżerów, lecz załogi, domagającej się samorządności pracowniczej. Posługując się hasłem „robimy, sprzedajemy, płacimy!”, robotnicy fabryki zegarków przejęli władzę w swoim miejscu pracy, wspierani przez okoliczne mieszkanki i mieszkańców, którzy we wrześniu 1973 r. uczestniczyli w stutysięcznej demonstracji ulicznej.

Jeśli udałoby się nam zgromadzić takie poparcie dla „ludowego kapitalizmu”, nakierowanego w stronę ekologicznej, efektywnej energetycznie gospodarki, możliwe stałoby się szybsze wprowadzenie niezbędnych zmian strukturalnych w naszej gospodarce.

Sprawiedliwa transformacja

Były francuski eurodeputowany Alain Lipietz, wezwał do zielonej transformacji, która mogłaby stanowić odpowiedź na przyszłość w czasach wysokiego (i rosnącego) bezrobocia, szczególnie wśród osób młodych:

Związki zawodowe zrozumiały, że przemiana ta stworzy więcej nowych, zielonych miejsc pracy niż podtrzymywanie status quo. Według Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych zamiana rolnictwa przemysłowego na ekologiczne mogłaby przynieść wzrost zatrudnienia w sektorze o 40%. Jeśli rozbuduje się publiczny transport o 30% do r. 2020 w celu zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, przyczyni się to do zmniejszenia zatrudnienia w europejskim przemyśle motoryzacyjnym o 4,5 miliona osób, ale w zamian stworzonych zostanie 8 milionów nowych miejsc pracy przy produkcji i obsłudze. Mówiąc krótko – zmniejszając zanieczyszczenia, tworzy się miejsca pracy oraz zwiększa wpływy podatkowe – odbudowując aktywność gospodarczą, tworzy się zarazem podstawy do jej sfinansowania.

Jeszcze w r. 2008 brytyjski Kongres Związków Zawodowych (TUC) stworzył plan sprawiedliwej transformacji, nawołujący, by rząd zajął się problemem kurczenia się brytyjskiej bazy przemysłowej, aktywnie wspierając zielone sektory gospodarki, których rozwój jest niezbędny przy procesie jej zazieleniania.

Jak argumentowali, wsparcie tego typu już wówczas doprowadziło do powstania 249 tys. miejsc pracy w sektorze energetyki odnawialnej w Niemczech. Zatrudnienie w pięciu najbardziej energochłonnych sektorach przemysłu spada – przewidywany ubytek miejsc pracy w Europie sięga nawet 50 tysięcy w przypadku sektora stalowego i 8 tysięcy w przypadku produkcji cementu.

„Zrób, użyj, napraw!”

Mamy przed sobą optymistyczną wizję tego, co możemy osiągnąć w wyniku wspomnianej przez nas transformacji. Co jednak, jeśli chodzi o potrzebną do osiągnięcia zmian energię, niezbędną zarówno przy stworzeniu nowych sieci tramwajowych, jak i przy przebudowie fabryk? Skrócenie łańcuchów dostaw miałoby potencjał znaczącego zmniejszenia emisji CO2, związanych ze zbędnym transportem surowców czy półproduktów, ale z drugiej strony potrzebować będziemy rozwoju sieci produkcyjnej w społecznościach, w których jeszcze jej brakuje, co samo w sobie jest energochłonnym procesem. Trudno powiedzieć, w jaki sposób można osiągnąć cel zrównoważonej, odpornej na wstrząsy gospodarki, której budowa trwać będzie w tym samym czasie co dotychczasowa działalność produkcyjna i jej rozwój.

Sugerujemy zatem, by wrócić do realizowania hasła „zrób, użyj, napraw”, opisującego gospodarkę opartą na oszczędności, tak charakterystycznej dla Wielkiej Brytanii czasów II wojny światowej i tuż po niej. Na szczeblu europejskim znaleźć już możemy szereg polityk, dążących do ograniczenia marnotrawstwa, takich jak dyrektywy ELV (end-of-life-vehicle, końca życia pojazdu), oraz WEEE (dotycząca odpadów elektrycznych i elektronicznych). Obie zapewniają, że koszt utylizacji produktów tego typu leżeć będzie po stronie ich wytwórcy, obie też jednak umożliwiają wyrzucanie „ucieleśnionej energii”, potrzebnej na wytworzenie danego produktu, zamiast na jej wykorzystanie do jego naprawiania, przez co nie wpływają zbyt mocno na tworzenie przez producentów mało trwałych produktów.

Choć w teorii regulacje dotyczące pakowania, które towarzyszyły odpowiedniej dyrektywie, dopuszczają jedynie takie jego formy, które spełniają standardy ekologiczne UE, dotyczące np. wagi opakowania oraz ograniczenia jego ilości wyłącznie do poziomów gwarantujących bezpieczeństwo, higienę i zachowanie estetyki produktów, to jednak miały one ograniczony wpływ na rzeczywistość – skala użycia plastikowych opakowań uległa w Europie zwiększeniu. Alternatywne podejście mogłoby oznaczać zmniejszenie zatrudnienia w produkcji (i opakowywaniu!) nowych produktów, połączone z jego zwiększeniem w sektorze napraw i przywracania do życia tych już wyprodukowanych.

Strefy Przedsiębiorczości Ekologicznej

Aby rzeczywiście przyspieszyć przemianę europejskiego przemysłu, musimy skupić inwestycje publiczne na realizacji tego celu. Podczas debaty parlamentarnej na temat zielonej gospodarki zaproponowaliśmy koncepcję „Stref Przedsiębiorczości Ekologicznej” w części postindustrialnych obszarów Wielkiej Brytanii.

Strefy te byłyby wspierane za pośrednictwem grantów rządowych – tak, by mogły się stać laboratoriami innowacji, zielonych technologii oraz zrównoważonych stylów życia. Byłyby one zobowiązane do osiągnięcia istotnych redukcji emisji gazów szklarniowych, zużycia zasobów oraz ilości odpadów. Władze centralne powinny pozwolić samorządom znajdującym się w tych strefach eksperymentować z takimi narzędziami jak podatek węglowy czy cła importowe i eksportowe. Celem tych miejsc byłoby stanie się prototypami bardziej niezależnych, lokalnych gospodarek, jakich będzie potrzebować zielona gospodarka.

Jest to koncepcja podobna do idei klastrów przedsiębiorstw ekospołecznych, które zdaniem ekologów przemysłowych są niezbędne, jeśli chcemy stworzyć gospodarkę cyrkularną. Jeśli odpady z jednego produktu czy fabryki miałyby być podstawą następnego procesu przemysłowego, wydaje się sensownym, by fabryki te były umiejscowione blisko siebie. Przykładem może być przedsiębiorstwo przetwórstwa żywnościowego, oddające swoje odpady do fermentacji beztlenowej, w wyniku której powstaje metan, będący paliwem dla wytwórni turbin wiatrowych.

Zamiast ekonomii skali, napędzających energochłonną produkcję dzisiejszych gospodarek zbudowalibyśmy ekonomię zakresu (economy of scope) w obrębie owych klastrów zielonego biznesu. Jeśli jednak chcemy, by była ona prawdziwie zielona, musimy skupić się także na samym szczycie energetyczno-węglowej piramidy – powiązać ze sobą naprawę, ponowne użycie, redukcje zużycia energii oraz efektywność energetyczną. W przeciwnym razie wspomniane przed chwilą działania mogą stać się po prostu kolejnym napędem dla wzrostu gospodarczego, przyczyniającym się do wzrostu zamiast do redukcji naszych obecnych, niezrównoważonych poziomów zużycia surowców i energii.

Trwały rozwój i uspołeczniona własność

Strategia wsparcia przejścia do gospodarki cyrkularnej mogłaby stać się podstawą działań realizowanych przez Unię Europejską w ramach polityk spójności. Nacisk na zrównoważony rozwój, który możemy znaleźć wśród kryteriów unijnych inwestycji w biedniejszych regionach, powinien zostać wzmocniony, a do samych kryteriów powinny dołączyć zachęty do innowacji społecznych, podobnych do tych opisywanych przy okazji Lucas Aerospace.

W procesie przejścia do bardziej zrównoważonej gospodarki możliwość przeprowadzania tego typu eksperymentów w skali lokalnej ma kluczowe znaczenie. Odbudowałyby one powiązania między polityką spójności i zrównoważonym rozwojem, które – choć już istnieją – zdają się skupiać bardziej na redukcjach emisji gazów cieplarnianych i zachowywaniu ekosystemów niż na promowaniu radykalnych zmian społecznych i ekonomicznych, których tak bardzo potrzebujemy.

We wczesnych stadiach kapitalizmu związki zawodowe usilnie walczyły o ochronę środowiska, sprzeciwiając się zanieczyszczeniu lokalnych ekosystemów, a także pokazywały swoją globalną solidarność. By nie być gołosłownym – pracownice i pracownicy przędzalni w Manchesterze odmówili pracy przy bawełnie, uprawianej przez amerykańskich niewolników. W obliczu konieczności szybkiego przejścia na ścieżkę trwałego rozwoju, nadszedł już czas, by pracownice i pracownicy poprawili warunki, w jakich pracują, i jednocześnie zaprezentowali szerszą wizję działania. Tym oddolnym zmianom musi towarzyszyć europejska polityka, stawiająca nie tylko na zeroemisyjną, niskoenergochłonną produkcję, ale też na wspieranie dóbr i usług, potrzebnych do stworzenia zrównoważonej gospodarki.

Transformacja ta wymaga od nas również stawiania pytań o to, w jaki sposób funkcjonują i do kogo należą nasze miejsca pracy. Ponieważ korporacyjna, globalna gospodarka opiera się na potrzebie maksymalizacji spekulacyjnego zysku i odmowy dzielenia się jego owocami, musi ona rosnąć poza zakres, umożliwiający zagwarantowanie każdej i każdemu z nas satysfakcjonującego poziomu życia. Wzrost ten napędzają nieprzyzwoite dochody nielicznych oraz niezrównoważony tryb życia elit. Widzimy związek między typem własności dominującym w naszej gospodarce a możliwością stworzenia zrównoważonego systemu ekonomicznego bez konieczności uciekania się do ogromnego wzrostu gospodarczego.

Czy możemy znaleźć powiązanie między pracą, nad którą mamy kontrolę, a ekologiczną trwałością? Think tank Green House uważa, że tak – i że wskazując na związek korporacyjnej, skupionej na zysku organizacji pracy z zanieczyszczeniem środowiska czynimy niezbędny krok na drodze do budowy bardziej zrównoważonej gospodarki.

W przedsiębiorstwie spółdzielczym osoby pracujące są zmotywowane do tego, by osiągnęło ono sukces, który da im środki do godnego życia. To zupełnie inna motywacja od tej, która napędza globalną gospodarkę korporacyjną – chęć ekspansji i zysku. Jak widzieliśmy na przykładach Lucas czy LIP, pracownice i pracownicy są zdolni do zmian i tworzenia innowacyjnych rozwiązań, kiedy tylko mają poczucie, że mają w tych procesach udział. Połączenie nacisku konsumentek i konsumentów na bardziej trwałe style życia oraz presji pracownic i pracowników, domagających się wysokiej jakości miejsc pracy może napędzić konwersję przemysłową, jakiej wymaga od nas kryzys ekologiczny.

Artykuł „Make do and mend”: industrial conversions and sustainability transitions ukazał się w „Green European Journal”. Przeł. Bartłomiej Kozek.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.