ISSN 2657-9596
fot. Joanna Średnicka

Kochamy grzyby

Monika Kostera , Joanna Średnicka
03/02/2024

„Bardzo lubię te nasze rozmowy, przypominają mi ile jest w świecie rzeczy do kochania. O grzybach bym pewnie w pierwszym odruchu nie pomyślała, ale wystarczy odrobina wysiłku i już umysł szaleje w morzu grzybowych skojarzeń i wspomnień”.

Dwugłos o przyrodzie i miłości
Monika Kostera i Joanna Średnicka

M: Nie wiem jak Ty, ale ja jestem zafascynowana grzybami. Być może w nietypowy sposób, bo nie przepadam za potrawami z grzybów. Grzyby interesują mnie jako bardzo zagadkowe żywe organizmy. Nawet te „zwykłe” leśne są w gruncie rzeczy nadzwyczajne. Lubię je tropić i podziwiać. Często chodzimy z mężem po lesie i w grzybiarskim sezonie wygląda to tak, że przed nami i za nami chodzą z koszyczkami grzybiarze, którzy co i rusz wskakują w gąszcz i wracają potem na ścieżkę z kolejnym zebranym okazem. Ja też daję susa w bok, gdy wypatrzę grzyba, ale go nie ścinam, tylko podchodzę blisko i fotografuję. Mam cały zestaw zdjęć grzybów jadalnych i niejadalnych. W moim hobby bardzo wygodne jest to, że nie muszę ich odróżniać – fotograficznie „zbieram” je wszystkie, więc kocham je równo wszystkie. Może nawet bardziej te jadowite, bo bywają szczególnie piękne, a podziwianie ich, nawet z bardzo bliska nie może spowodować zatrucia. A co Ty myślisz o grzybach?

fot. Joanna Średnicka

J: Bardzo lubię te nasze rozmowy, przypominają mi ile jest w świecie rzeczy do kochania. O grzybach bym pewnie w pierwszym odruchu nie pomyślała, ale wystarczy odrobina wysiłku i już umysł szaleje w morzu grzybowych skojarzeń i wspomnień. Zawsze fascynował mnie rytuał ich zbierania. Jesienne wyczekiwanie czy już są, rodzinna wyprawa, opracowywanie strategii, nutka rywalizacji o najlepsze prawdziwki, potem godziny czyszczenia, krojenia, suszenia, i szykowania w gotowości do Wigilii. Ja nigdy się sama w to zbieranie nie wkręciłam, nie szło mi za dobrze, nudziło mnie samo poszukiwanie grzybów, ale lubiłam ten jesienny zryw energetyczny, wilgotne leśne powietrze, niespieszną wędrówkę w ciszy. Dużo dziś wiemy o dobroczynnym wpływie lasu na nasze zdrowie, a nawet o wartości kontaktu z bakteriami glebowymi dla naszego systemu nerwowego. Jest też jakaś magia w tym zbierackim rytuale: grzyby to poza ziołami, owocami leśnymi chyba ostatni rodzaj pożywienia, którego nie uprawiamy, który jest autentycznie wspólnym dobrem. Wyrasta swobodnie, w wolności. Po który każdy może sięgnąć.

M: O tak! Przyznam Ci się, że nienawidzę rywalizacji, jeśli o coś jest konkurencja to zniechęca mnie to do próbowania, by to osiągnąć, tak jak podobno złe perfumy działają na osoby szukające kogoś do pokochania. Rywalizacja – to są moje „złe perfumy”. Ale to wspólne zbieranie grzybów było w stanie nawet mnie, nielubiącą potraw z grzybów, zachęcić do grzybiarstwa. Razem ze znajomymi, z rodziną, chodziłam nieraz po lesie i zbierałam grzyby, których potem wcale nie jadłam. Nie interesowało mnie, czy wygrałam, czy nie – ale w tym przypadku ułożenie moich trofeów obok ich było czymś bardzo satysfakcjonującym. Taka świadomość, że Wigilia dzięki nam znów się odbędzie. Wiesz, nie dopowiedziałam sobie wcześniej nigdy tego w ten sposób, ale to jest prawda, tak właśnie było. Zbierając te grzyby na jesieni, umożliwialiśmy Wigilię, troszkę tak jak szwedzcy chłopi umożliwiali powrót słońca i lata swoimi tańcami wokół pierwszo-majowego ogniska.

Ale grzyby to nie tylko te zbierane przez nas – jadalne (albo nie daj Boże! trujące). To ogromne królestwo przeróżnych osobników, wykraczające poza świat roślin. Ich rola jest nieoceniona – między innymi, nauka mówi, że drzewa i inne rośliny w lesie komunikują się ze sobą przy pomocy różnych grzybów i grzybni. Wchodzą chętnie w symbiozę z różnymi organizmami. Ty też masz takie skojarzenia – grzyby- spółdzielcy?

J: No na pewno kojarzą mi się z organizmami występującymi w dużych skupiskach. Jak spotkasz jednego rydza, to wiadomo, że warto rozejrzeć się, bo wokół będzie ich więcej. Pamiętam, że rozmawiałyśmy kiedyś o nadziei w życiu społecznym, już nie wiem o czym dokładnie dyskutowałyśmy, ale użyłaś metafory grzybni do opisu zalążków społecznej zmiany. Gdy w wielu miejscach jednocześnie kiełkuje coś nowego, pozornie niezależne zdarzenia łączą się w niewidzialnej sieci, i za jakiś czas mamy szansę na prawdziwą zmianę. Na całe pole rydzów. Bardzo mi ten obraz podziemnej grzybni utkwił w pamięci. Często do nie go sięgam, próbując zrozumieć wiele procesów społecznych, i z nadzieją obserwując pozornie drobne i nieznaczące, ale powtarzające się w różnych miejscach zalążki czegoś nowego. Jeszcze a propos grzybów – leśnych spółdzielców, okazuje się, że bywają też bardzo użyteczne w ochronie drzew przed wycinką. Niektóre ich gatunki, które lokują się w okolicy, czy szczególnie na martwych kłodach, są prawnie chronione, co zabezpiecza też okoliczne drzewa. Taka wielowymiarowa współzależność.

M: O, tak! Metafora grzybni pochodzi z mojego terenu badawczego – badałam wtedy etnograficznie organizacje alternatywne, w tym spółdzielnię założoną przez anarchistów. To oni mówili, że ich sposób współdziałania jest podobny do dynamiki grzybni. Starają się znaleźć ekosystemy z którymi mogą współpracować i zawsze coś, jakąś wiedzę, przenoszą z jednego miejsca w drugie. Służą za komunikatorów, łączą i pomagają innym współdziałać.

fot. Jared Gradinger

Jared Gradinger – artysta, o który wspominałam wcześniej, tworzący małe ekosystemy i czasami „szczepi” je grzybami. Na przykład stworzył wraz z Shelley Etkin, Almem Gnista, Stefanem Rusconi i Angelą Schubot  „chatę pełną życia”, którą zamieszkują grzyby i grzybnie. Jared mówi, że grzyby teraz same się w chacie organizują. Jednym z przesłań tego dzieła sztuki jest niejednoznaczność czasu. Zegary ludzkie są tradycyjnie oparte ruchu ciał niebieskich i na porach roku. W epoce przemysłowej oderwały się od otoczenia i stały się czysto mechaniczne, abstrakcyjne. Obserwowanie chaty może nam pomóc zrozumieć inne żywe czasy. Grzyby robią to całkiem bezstresowo. Nie trzeba argumentów w postaci katastrof naturalnych, powodzi, huraganu, żeby pokazać potęgę i inność pulsu przyrody. Dzięki grzybom, jeśli mamy minimum chęci by się czegoś nauczyć, możemy to pojąć naszą wrażliwością estetyczną. No i też to o czym mówisz – grzyby zabezpieczają drzewa. Co więcej, w podłożu muszą być różne grzybnie, by chciał tam rosnąć las, czy pewne typy lasów. W pewnym sensie grzyby jakby pomagają roślinom pozostawać ze sobą w relacji ze sobą.

fot. Robert McMurray

Jest to wspaniale widoczne w fotografiach brytyjskiego artysty Roberta McMurray’a. Jego fotografie grzybów są pełne wyrazu i podobne do jego charakterystycznych scen ulicznych, przedstawiających ludzi będących częścią czegoś o wiele większego, czego sens przeczuwamy, ale nie potrafimy go zwerbalizować.

A Ty, czy masz jakieś swoje ulubione dzieło sztuki o grzybach?

J: W zasadzie to mam, choć pośrednio. Pojawia się w ciekawy sposób grzybobranie u Mickiewicza, w Panu Tadeuszu. Choć tak naprawdę to siedzi mi ono najbardziej w głowie zamknięte w żartobliwym komentarzu Norwida, o bohaterach epopei Mickiewicza: „zresztą: awanturniki, facecjonisci, gawędziarze, pasibrzuchy, którzy jedzą, piją, grzyby zbierają i czekają, aż Francuzi zrobią im ojczyznę..” Czy jakoś tak. Często i dużo rozmyślam o naszej narodowej duszy, spieram się w myślach zarówno z tymi megalomańskimi wyobrażeniami, jak i autostereotypami, które wbijają w poczucie niemocy. Kilka lat temu przyklaskiwałam chyba ochoczo Norwidowi, dziś skłonna jestem szukać kompromisu: na pewno można pięknie połączyć branie odpowiedzialności za los wspólnoty z niespiesznym czasem w lesie, na grzybach i celebrując kulturę stołu; z Francuzami?


 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading