ISSN 2657-9596

Przemilczane aspekty broni jądrowej

Ewa Dryjańska
02/03/2020
Wywiad z reprezentantką nagrodzonej pokojowym Noblem organizacji Lekarze Przeciwko Wojnie Nuklearnej
Ewa Dryjańska: Reprezentujesz organizację Lekarze Przeciw Wojnie Nuklearnej (ang. International Physicians for the Prevention of Nuclear War – IPPNW), która zdobyła Pokojową Nagrodę Nobla w 1985 r. Organizacja została założona w czasie, gdy społeczeństwa tzw. Zachodu były aktywnie zaangażowane w atomowe rozbrojenie, teraz jednak wydaje się, że nie postrzegają atomowego konfliktu jako realnego zagrożenia. Czy jest ono aktualne?

Dr n. med. Angelika Claussen*: W r. 1980 trwała zimna wojna. Świat podzielony był na dwa silnie zmilitaryzowane bloki, będące na krawędzi konfliktu nuklearnego. W tamtym czasie ludzkości zagrażało 70 000 pocisków atomowych. Jeśli nawet jedynie niewielka ich część zostałaby zdetonowana, doprowadziłoby to do unicestwienia ludzkości w wyniku nastania tzw. nuklearnej zimy, podobnej do epoki lodowcowej. Stałoby się tak, ponieważ wybuch pocisków atomowych mógłby doprowadzić do burz ognia i do „zastrzyku” sadzy (szczególnie czarnego węgla) do ziemskiej stratosfery. To spowodowałoby natychmiastowy spadek średnich temperatur na Ziemi i nuklearny głód dotyczący miliardów ludzi.

Niedawno klimatolodzy z zespołu prof. Alana Robocka przeprowadzili nowe badania, z których wynika, że zdetonowanie zaledwie 100 pocisków gdziekolwiek na świecie zaburzyłoby globalny klimat i produkcję rolną w tak znaczącym stopniu, że życie 2 miliardów ludzi byłoby zagrożone.

W 2007 r. razem z innymi organizacjami antynuklearnymi IPPNW zainicjowało Międzynarodową Kampanię na rzecz Zniesienia Broni Nuklearnej (ang. International Campaign to Abolish Nuclear Weapons – ICAN). Zaledwie 10 lat później otrzymaliśmy za nią Pokojową Nagrodę Nobla. Praca ponad 450 organizacji pozarządowych i nasze opracowanie przekonało w 2017 r. 122 państwa ONZ do przegłosowania Traktatu o zakazie broni jądrowej.

Traktat został udostępniony do podpisu w siedzibie ONZ w Nowym Jorku 20 września 2017 r. i pozostanie dostępny na czas nieokreślony. Na dzień dzisiejszy podpisało go 79 państw, a ratyfikowało 33.

W krajach zachodnich, mówiąc o nuklearnym zagrożeniu, wymienia się przede wszystkim państwa przewijające się w serwisach informacyjnych, takie jak Iran czy Korea Północna. Czy ta percepcja odzwierciedla rzeczywistość? Czy chodzi o konkretne kraje, czy raczej o “system” jako taki?

Taka percepcja zagrożenia jest błędna. Odzwierciedla interesy pięciu atomowych mocarstw, które są stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ. To pokazuje, że posiadanie broni jądrowej jest postrzegane jako dysponowanie siłą. Obecnie na świecie znajduje się 13685 pocisków nuklearnych, większość w rękach USA (6185) i Rosji (6500). Korea Północna ma około 10 głowic, a Iran nie posiada żadnej, w przeciwieństwie do Izraela, który ma ich 80, ale nadal oficjalnie zaprzecza, że je ma. To nierozwiązany konflikt polityczny między Izraelem (i wspierającymi go Stanami Zjednoczonymi) a Iranem. Ten punkt zapalny blokuje powstanie strefy bez broni masowego rażenia na Bliskim Wschodzie. O taką strefę zabiega od 2010 r. ONZ.

Członkowie twojej organizacji są zaangażowani również w monitorowanie sytuacji w Fukushimie. Dlaczego zajmujecie się tą kwestią, chociaż nie jest ona związana z bronią jadrową? Jakie są wasze konkluzje dotyczące tej katastrofy?

IPPNW pracuje na rzecz świata bez broni atomowej i bez energetyki jądrowej. Walczymy o pokój i sprawiedliwość w skali lokalnej, regionalnej i globalnej. Technologia nuklearna może służyć zarówno do produkcji energii, jak i broni jądrowej. Celem rozwoju przemysłu na rzecz tej energii (tzw. pokojowe użycie atomu, jak ogłosił prezydent Eisenhower w swojej sławnej mowie przed Zgromadzeniem Generalnym ONZ w 1953 r.) zawsze było ukrywanie możliwości produkcji broni atomowej. Bez prężnej cywilnej energetyki jądrowej i towarzyszącej jej infrastruktury programy rozwoju tej broni nie byłyby w stanie się utrzymać przez wysokie koszty, ryzyko i niedobory wyszkolonego personelu. We wszystkich państwach nuklearnych wojsko wykorzystuje cywilny przemysł jądrowy w postaci zasobów ludzkich, dotacji na badania i infrastruktury.

Oficjalnie broń jądrowa nie została użyta podczas wojny w Iraku. Jak to możliwe, że amerykańskie wojsko posłużyło się czołgami, w których znajdowały się działa z nuklearnymi pociskami? Co mówi na ten temat prawo międzynarodowe? Czy ofiary – irakijscy cywile i amerykańscy weterani mają możliwość, aby domagać się odszkodowania?

Domyślam się, że pytanie dotyczy użycia amunicji ze zubożonego uranu (DU). USA oficjalnie przyznały się do wystrzelenia 116 000 kg tego typu pocisków podczas konfliktu w 2003 r. DU jest produktem ubocznym procesu wzbogacania uranu i zawiera mniej izotopu U-235 oraz znacznie więcej izotopu U-238 niż naturalny uran. Jako substancja jest bardzo gęsty i piroforyczny, wywołuje efekt zapłonu. Ma zastosowanie wojskowe jako materiał będący w stanie niszczyć czołgi i grube betonowe bunkry, gdzie mogą ukrywać się żołnierze i cywile. Dane potwierdzają, że około 33% użytej amunicji zostało wycelowanych w czołgi bądź pojazdy opancerzone. To oznacza, że pozostałe pociski zostały wystrzelone w lekkie pojazdy, budynki i piechotę.

Cząsteczki zubożonego uranu mogą rozprzestrzeniać się na setki metrów, bardzo długo utrzymują się w środowisku, są radioaktywne i toksyczne. Lata po zakończeniu konfliktu stanowią szczególnie wielkie zagrożenie dla kobiet w ciąży i dzieci, które bawią się blisko pozostałości czołgów.

Do tej pory nie ma regulacji, które zabraniałyby użycia amunicji ze zubożonym uranem. Choć Międzynarodowa Koalicja na Rzecz Zakazu Broni Uranowych (ang. International Coalition for the Ban of Uranium Weapons – ICBUW), której jesteśmy członkiem, pracuje nad tym od lat, do tej pory nie odnieśliśmy sukcesu. Zbyt wiele krajów, jak USA, Wielka Brytania, Francja, Rosja, Chiny czy Izrael, które posiadają tego typu broń, chce kontynuować jej użycie, jeśli armia uzna to za stosowne.

Czy kraj, który dysponuje energetyką jądrową, ale nie posiada broni atomowej, jest także istotny dla waszej aktywności? Nawet jeśli użytkuje tę energię jedynie do celów pokojowych?

W amerykańskiej bazie wojskowej Büchel w Niemczech znajduje się 20 amerykańskich bomb jądrowych. Na terenie 5 krajów NATO: Niemiec, Holandii, Belgii, Włoch i Turcji znajduje się w sumie – na mocy umowy w ramach sojuszu – 150 takich bomb. W Niemczech narasta protest przeciwko broni atomowej w Büchel. Zabiegamy o to, żeby niemiecki rząd odesłał bomby z powrotem do USA i podpisał Traktat o zakazie broni jądrowej.

Ruch antyatomowy w Niemczech jest nadal silny. W mocy jest prawo wygaszające energetykę jądrową. W 2022 r. ostatnia z 7 elektrowni atomowych, które są nadal podłączone do sieci, będzie musiała zostać zamknięta. Ale dwie instalacje jądrowe będą kontynuowały produkcję materiału jądrowego. Jest to zakład wzbogacania uranu w Gronau, który należy do kopalno-atomowych firm RWE i E.ON. Druga instalacja jest własnością francuskiej firmy nuklearnej AREVA/ANF. Przetwarza zużyte paliwo jądrowe dla elektrowni atomowych.

Ostatnio odpady jądrowe z zakładu w Gronau zostały ponownie wysłane do Rosji. Zaangażowana w ten proces jest rosyjska państwowa spółka Rosatom. Byliśmy w stanie powstrzymać taki eksport w 2009 r. Teraz dowiedzieliśmy się, że niemiecki rząd zezwolił na taki transport do Rosji ponownie, więc znowu zaczęliśmy protestować z grupami antyatomowymi z tego kraju.

Czy możliwe jest wskazanie konkretnych krajów lub grup, które wspierają wasze działania i są bardziej skłonne do współpracy?

Jesteśmy szczególnie nastawieni na współpracę z ruchem antyatomowym w Holandii, Belgii, Francji i Rosji, jak również w Wielkiej Brytanii i USA, by razem budować międzynarodową kampanię antynuklearną, co pomogłoby nam, by wymóc zamknięcie instalacji w Gronau i Lingen.

W Europie Środkowo-Wschodniej bardzo silna jest austriacka organizacja Global 2000 z Wiednia. Razem jesteśmy członkami koalicji „Don’t nuke the climate” („Nie jądrujcie klimatu”). W październiku tego roku Global 2000 i nasza koalicja zorganizowały razem udaną konferencję międzynarodową sprzeciwiającą się propagandzie klimatycznej Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.

Poza tym mamy bardzo bliskie relacje ze szwajcarskim oddziałem IPPNW, przede wszystkim w zakresie wspólnych badań i kampanii. W tym roku opublikował on studium ryzyka nuklearnego dla Europy, w którym zanalizowane zostały skutki potencjalnego wypadku jądrowego w 4 szwajcarskich reaktorach atomowych i jednym francuskim, położonym blisko szwajcarsko-francuskiej granicy.

Jądrowe substancje mają zastosowanie również w medycynie. Czy według IPPNW mogą być one stosowane?

Radioaktywne izotopy mają zastosowanie w medycynie do celów diagnostycznych i terapeutycznych. Najważniejszym zastosowaniem radioterapii jest leczenie raka i nadczynności tarczycy. Zastosowanie promieniowania jonizującego na komórki rakowe powoduje przerwanie ich łańcucha DNA i zamieranie, uniemożliwiając namnażanie nowotworu. Choć radioterapia związana jest z wieloma nieprzyjemnymi efektami ubocznymi, to generalnie jest efektywna w spowolnieniu rozrostu raka, a w niektórych przypadkach wywołuje jego regresję.

W medycynie nuklearnej radioaktywne izotopy, takie jak Technet-99, są wykorzystywane w procesach diagnostycznych, jak np. w pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) czy tomografii emisyjnej pojedynczych fotonów (SPECT). Dzięki tej technologii lekarze są w stanie zbadać przepływ krwi w poszczególnych organach i ocenić ich wydolność czy też oszacować wzrost kości. Użyte w niej radioizotopy mają zazwyczaj krótki okres promieniotwórczości i ulegają rozpadowi, zanim emitowana przez nie radioaktywność może źle wpłynąć na organizmy pacjentów.

Dziękuję za rozmowę.

*Dr n. med. Angelika Claussen, europejska wiceprezeska organizacji Lekarze Przeciwko Wojnie Nuklearnej.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.