ISSN 2657-9596
Grafika: Fundacja Heinricha Boella

ŚWIAT WEDŁUG AGROBIZNESU

Joanna Perzyna
17/06/2025

Europejskie cele redukcji pestycydów – ambitne, ale niewystarczające

Europejskie cele redukcji zużycia pestycydów mogły wydawać się ambitne, ale ich realizacja stoi pod znakiem zapytania. Nawet gdyby udałoby się je osiągnąć, to i tak za mało, by zagwarantować w Europie żywność wolną od najgroźniejszych pestycydów, a także chronić różnorodność biologiczną i ekosystemy na świecie.

Strategia „Od pola do stołu” – gdzie jesteśmy?

Gdzie jesteśmy? Cel przedstawionej przez Komisję Unii Europejskiej w maju 2020 r. strategii „Od pola do stołu” jest jasny – to zmniejszenie wpływu stosowania pestycydów na środowisko i zdrowie ludzi do 2030 r. Cele dotyczą dwóch różnych aspektów: po pierwsze jest to zmniejszenie ryzyka związanego ze stosowaniem pestycydów o 50%, po drugie zmniejszenie o 50% ilości stosowanych środków, przy czym większy nacisk kładzie się na pierwszą z kwestii. Zmniejszenie ryzyka oznacza ograniczanie szkodliwego wpływu pestycydów na zdrowie i środowisko. Może być osiągnięte poprzez wprowadzanie bezpieczniejszych alternatyw dla najbardziej szkodliwych środków oraz lepszych metod aplikacji, a także tzw. zintegrowanego zarządzania szkodnikami. Polega ono na stosowaniu zestawu metod ograniczających populacje szkodników, a więc konieczność zwalczania ich przy pomocy stosowanych na dużą skalę środków ochrony roślin. W 2022 r. roku Komisja przedstawiała projekt rozporządzenia w sprawie zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin (ang. Sustainable Use Regulation, SUR), które miało nadać kształt celom ze strategii „Od pola do stołu”. Podczas prac legislacyjnych ambicje projektu były stopniowo osłabiane, a Parlament Europejski i tak odrzucił go podczas głosowania w listopadzie 2023 r. Na początku 2024 r. roku Komisja pod wpływem silnego lobbingu ostatecznie wycofała się z prac nad rozporządzeniem.

Glifosat – kontrowersje wokół najpopularniejszego herbicydu

To nie jedyne niechlubne dokonanie Komisji. Tym razem sprawa dotyczyła najczęściej stosowanego na świecie herbicydu – glifosatu. To substancja aktywna m.in. środków o nazwie Roundup, który jest szeroko wykorzystywany np. przy produkcji genetycznie modyfikowanej soi, kukurydzy i bawełny – odmian Roundup Ready, które mają gen odporności na herbicyd, a zatem uprawy mogą być nim wielokrotnie opryskiwane. Szacuje się, że w skali świata tak uprawiane jest już 80-90% wymienionych roślin. Ale glifosat stosowany jest też w polskich miastach do „pielęgnacji” zieleni, „utrzymania” np. nasypów kolejowych, a także polach – do zwalczania uciążliwych chwastów, a do niedawna nawet do dosuszania plonów bezpośrednio przed zbiorem. Firma Bayer, farmaceutyczny i biotechnologiczny koncern będący właścicielem glifosatu, tylko do października 2023 r. wypłaciła ponad 16 miliardów dolarów odszkodowań za choroby nowotworowe spowodowane długotrwałym stosowaniem glifosatu. Władze UE wciąż nie rozwiązały dotyczącego prawdopodobnej rakotwórczości herbicydu sporu z będącą częścią WHO Międzynarodową Agencją Badań nad Rakiem (IARC). Jednak decyzja zapadła. 28 listopada 2023 r. mimo braku kwalifikowanej większości głosów państw członkowskich i przy proteście organizacji społecznych, Komisja dopuściła glifosat do stosowania na terenie UE na kolejne 10 lat.

Pułapki, w które wciąż wpadamy

Koncerny wydają dużo, żeby przekonać nas – konsumentów, organizacje społeczne, polityków – że pestycydy są całkiem niewinne. Dopiero parę lat temu zniknęła z opakowań Roundupu informacja, że jest on biodegradowalny, o czym latami zapewniano użytkowników. Nie jest. Gromadzi się w glebie, wodzie i ludzkich organizmach. W większości krajów na świecie istnieją normy regulujące najwyższe dopuszczalne poziomy pozostałości pestycydów (NDP) w żywności. Jednak znacznie różnią się one między sobą w zależności od kraju, a praktyka nazywana „tolerancją importową” sprawia, że na rynki europejskie trafiają produkty, które nie spełniają europejskich standardów. Na tym jednak nie koniec. NDP określone są dla pojedynczych substancji, nikt więc nie bada, jakie interakcje zachodzą w produktach, w których poszczególne substancje są w normie, jednak znajduje się ich tam pięć, siedem albo kilkanaście. Nikt też nie bada, jak działa to na glebę i wodę. Entuzjaści stosowania pestycydów zdają się ponadto nie pamiętać, że człowiek codziennie zjada kilkadziesiąt różnych produktów, a pestycydy czy ich pozostałości – a produkty rozpadu są czasem jeszcze bardziej toksyczne niż oryginalne substancje – kumulują się i mieszają w naszych tkankach. Hipokryzja europejskich decydentów ma też inne oblicze: regulacje w Europie dotyczące najbardziej toksycznych pestycydów są może bardziej restrykcyjne niż na innych kontynentach, ale to nie chroni nas przed importem produktów z krajów, gdzie regulacje są znacznie mniej restrykcyjne i słabiej egzekwowane. Dotyczy to np. egzotycznych owoców chętnie kupowanych w Polsce zimą, ale także pasz, szczególnie dla drobiu i trzody chlewnej opartych na poekstrakcyjnej (po wytłoczeniu oleju) śrucie sojowej czy kukurydzy z Ameryki Południowej. Pestycydy kumulują się w tkankach zwierząt karmionych paszą z pestycydami, a ich pozostałości są obecne w mleku, jajach czy mięsie, które produkowane są lokalnie.

Trupy w szafach – pestycydy w ekosystemie i zdrowiu publicznym

A jaki pestycyd jest najczęściej wykrywany w próbkach gleb z gospodarstw ekologicznych w Polsce? Tu uważny czytelnik Zielonych Wiadomości powinien obruszyć się słusznie. Tak, w produkcji ekologicznej nie mogą być wykorzystywane syntetyczne pestycydy. Natomiast zakazane w 1976 r. (sic!) ze względu na wysoką toksyczność DDT do dziś jest z nami. DDT, jak wiele innych wciąż i powszechnie stosowanych pestycydów, ma zdolność bioakumulacji – zamiast rozkładać się w ekosystemie, kumuluje się w tkankach roślin i zwierząt, krąży w obiegu materii i energii. W Unii Europejskiej ponad połowa warzyw, owoców i zbóż jest zanieczyszczona produktami rozkładu pestycydów. Jest jasne, że pestycydy są substancjami toksycznymi, niebezpiecznymi dla organizmów, które nie są celem ich działania. Czyli, między innymi, dla nas. Może zaskakiwać, że badania w tak istotnej sprawie nie są prowadzone na szerszą skalę i nie budzą powszechnego zainteresowania. Jednak danych jest dość, by nie mieć wątpliwości, że pestycydy są przyczyną nowotworów (mózgu, jajników, szyjki macicy, wątroby, płuc, prostaty, białaczki), chorób wynikających z nasilenia stresu oksydacyjnego (m.in. choroby neurodegeneracyjne, cukrzyca), zaburzeń hormonalnych czy problemów z płodnością, donoszeniem ciąży i urodzeniem zdrowych dzieci i ich prawidłowym rozwojem. Pestycydy przekazywane są już przez łożysko, z krwią pępowinową i mlekiem matki. Na naszych oczach koncepty są rozmywane, cele osłabiane, a ich realizacja – ofiara doraźnych interesów politycznych i ekonomicznych – odkładana w czasie. Ale badania są bezlitosne i mówią jednoznacznie: im mniejsze stężenia substancji pestycydów, tym większa ich toksyczność.

*Tekst powstał w oparciu o informacje zawarte w Atlasie Pestycydów wydanym w 2024 r. przez Fundację Heinricha Boella, Koalicję Żywa Ziemia i Polski Klub Ekologiczny Koło Miejskie w Gliwicach. www.pl.boell.org/pl/2024/01/08/ atlas-pestycydow

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading