ISSN 2657-9596

Nowy, zielony świat (cz. I)

Tony Clarke , Noël Mamère , Omid Nouripour
24/02/2016

Zapytaliśmy ekopolityków z Francji, Wielkiej Brytanii oraz Niemiec na temat m.in. podejścia ich partii do sektora przemysłowego, dronów, Afganistanu czy dziedzictwa Joschki Fischera.

Zielony Magazyn Europejski: Kiedy w roku 1998 Joschka Fischer został niemieckim ministrem spraw zagranicznych przedstawiciele ruchu pacyfistycznego po raz pierwszy mieli szasnę zasiąść w rządzie.

Na ile ówczesna polityka zagraniczna rządu była zielona? Niemcy uczestniczyły w tym czasie w dwóch wojnach – w 1999 wzięły udział w nalotach na Serbię, a po 11 września 2001 roku Bundeswehra wysłała swych żołnierzy do Afganistanu.

Pascal Canfin (jako francuski minister do spraw rozwoju globalnego w latach 2012-2014) musiał usprawiedliwiać i uczestniczyć w interwencji swego kraju w Mali.

Czy uważacie to za zmianę w paradygmacie, czy może jedynie przykłady Realpolitik?

Omid Nouripour (Niemcy): Zielona polityka zagraniczna jest zawsze nakierowana na pokój. Odpowiedzialność za taki jej kierunek – z powodu doświadczeń historycznych – nakłada na nas nasza ustawa zasadnicza. Traktujemy go bardziej na serio niż chadecy w CDU i CSU czy spora część socjaldemokratów w SPD, pamiętając o tym, jakie trudności wiążą się z nią w świecie Realpolitik.

Z tego też powodu toczyliśmy tak duże spory o kształt niemieckiej polityki zagranicznej za Fischera – nadal zresztą to robimy. W dyskusjach tych dominującą rolę nie odgrywają kwestię globalnej dominacji czy zysków gospodarczych. Kłócimy się o to, która ścieżka upowszechniania pokoju na świecie jest najwłaściwsza – co miało zresztą przełożenie na politykę uprawianą w tamtym okresie.

Powiedzieliśmy „nie” zaangażowaniu w Iraku, włożyliśmy sporo wysiłku w proces pokojowy na Bliskim Wschodzie i regulowaliśmy handel bronią w zupełnie inny sposób niż dziś.

Tony Clarke (Wielka Brytania): Realpolitik potrafi być dołująca i defetystyczna, ale do pewnego stopnia da się ją zrozumieć. Jest jasne, że jakikolwiek ruch dowolnego, europejskiego rządu w stronę mniej reaktywnego, inwazyjnego podejścia do polityki zagranicznej (bez np. automatycznego popierania militarnych ambicji Stanów Zjednoczonych) wymaga czasu i więcej niż jednej czy dwóch tek ministerialnych.

Wspomniane przed chwilą trzy konflikty bardzo się od siebie różniły. Kosowo można uznać za interwencję, mającą na celu ochronę ludności cywilnej. Wiele osób w ruchu ekopolitycznym było z kolei rozczarowanych poparciem udzielonym przez Fischera dla akcji zbrojnej w Afganistanie czy decyzji Canfina o wsparciu akcji w Mali.

Lekcje z Niemiec i Francji pokazują, że zielona polityka zagraniczna, realizowana w rządzie musi być znacznie szybsza, bardziej precyzyjna i umożliwiająca nie reaktywne, lecz proaktywne odpowiadanie na globalne wyzwania.

Noël Mamère (Francja): Nie ma czegoś takiego jak zielona doktryna zagraniczna. Istnieje za to szereg fundamentalnych zasad, takich jak rozwiązywanie konfliktów bez używania przemocy, szacunek dla fundamentalnych praw człowieka – w szczególności praw mniejszości, współpraca, niezależność żywnościowa czy ochrona planety przed popadnięciem w kryzys ekologiczny. Wszystkie z nich znajdziemy w Karcie Globalnych Zielonych.

Choć pacyfizm był fundamentem ruchu Zielonych w Niemczech sami Zieloni jako tacy nie określają się jako pacyfiści. Przykład Kosowa zmusił Zielonych w Niemczech i Francji do przemyślenia swej wizji polityki międzynarodowej i włączenie do niej koncepcji interwencji w obronie praw człowieka.

Osobiście sprzeciwiałem się interwencjom w Afganistanie oraz Mali ze względów politycznych. Uważałem, że Stany Zjednoczone wciągają społeczność międzynarodową w wyprzedzającą wojnę z Talibami, która skończy się cierpieniami ludności cywilnej i która nie przypominała misji, mającej na celu eliminację Al Kaidy.

W wypadku Mali sądziłem, że Francja – tak jak wcześniej w Libii – po prostu podtrzymuje swą wizję Françafrique. Same naloty, bez używania żołnierzy lądowych, wystarczyłyby wówczas do zastopowania dżihadystów. W obu kwestiach nie chodzi o paradygmat czy realistyczną politykę, ale o oparcie ich na dobrej analizie rzeczywistości, dokonanej na bazie wyznawanych przez siebie wartości.

ZME: W jaki sposób społeczność europejska powinna sobie radzić z konfliktami poza jej granicami? Jaką rolę powinna pełnić Europa w świecie?

NM: Europa nie ma wspólnej polityki zagranicznej i obronnej. W wypadku Libii Sarkozy i Wielka Brytania zdecydowali się na interwencję zbrojną, którą wsparły Stany Zjednoczone i która została zaakceptowana przez ONZ. Dały jej one mandat, który został przekroczony. Zamiast zrobić wszystko, by uratować Bengazi zrobiono wszystko, by zniszczyć reżim Kadafiego. To z kolei otworzyło pole do rozprzestrzenienia się broni w całym regionie oraz do jego destabilizacji.

ON: Zawsze lepiej działać poprzez instytucje ponadnarodowe niż jeden na jeden czy też za pośrednictwem doraźnych koalicji. Właśnie dlatego potrzeba nam wzmocnienia UE w kwestiach polityki międzynarodowej i obronnej. Współczesne wyzwania – od wirusa Ebola, poprzez konflikt na Ukrainie, aż po wzrost znaczenia islamistów – pokazują jedno. Pojedyncze państwa nie są w stanie samodzielnie się z nimi mierzyć.

TC: Zieloni Anglii i Walii uważają, że polityka obronna tak pojedynczego państwa, jak i unijna powinna być spójna z wartościami społeczeństwa, które ma w zamierzeniach chronić – w przeciwnym wypadku te wartości podmywa. Zielona polityka obronna będzie demokratyczna, przejrzysta, zrównoważona i nakierunkowana na ochronę życia.

Sprzeciwiamy się władzy opartej na masowych mordach czy grożącej ich przeprowadzeniem. Nie da się w ten sposób ochronić jakiejkolwiek społeczności. Polityka obronna musi być realizowana w zgodzie z prawem międzynarodowym oraz Kartą Narodów Zjednoczonych.

Nadal uważamy Unię Europejską za projekt cywilny, który powinien się zmierzyć ze sprawami, z którymi nie można sobie poradzić na poziomie lokalnym. Żałujemy, że Unia podjęła pierwsze kroki na drodze do swej militaryzacji poprzez stworzenie tzw. sił szybkiego reagowania.

Naszym głównym celem jest odwrócenie tego procesu. Spodziewamy się, że przyczyni się to do zmniejszenia napięć między Unią, jej sąsiadami oraz innymi graczami. W naszej wizji Unia nie jest globalną potęgą. Podtrzymanie pokojowych relacji międzynarodowych stanowi jednak zmartwienie dla wszystkich państw członkowskich. Patrząca w przyszłość polityka unijna jest również polityką zagraniczną.

ZME: Z powodu aktualnego kryzysu na Ukrainie wszystkie trzy główne zadania NATO – zbiorowa ochrona, zarządzanie kryzysowe oraz współpraca z państwami, które nie należą do Sojuszu – zdają się wymagać przemyślenia. W jaki sposób go dokonać? Jaka powinna być rola Sojuszu w kwestiach stabilności Europy oraz jej sąsiadów?

ON: Uważam za przesadę twierdzenie, że kryzys w Ukrainie zmienił wszystko dla NATO. To prawda, że niektórzy członkowie Paktu chcą poświęcenia większej uwagi kwestii samoobrony. NATO ma tu do spełnienia ważną i trudną rolę – wysłać sygnał jasnego, niepodlegającego dyskusji wsparcia dla swych członków, jednocześnie nie podążając drogą eskalacji problemów. Jako że polityczne rozwiązanie kwestii konfliktu ukraińskiego wydaje się kluczowe, to nie NATO będzie tu grało pierwsze skrzypce.

TC: NATO to instytucja opierająca się na komponencie militarnym, co prowadzi raczej do wstrzymywania konfliktów niż do budowania pokoju. Nie jest zatem najlepszym mechanizmem do utrzymywania pokoju na świecie. Zdecydowalibyśmy się na jednostronne wyjście z NATO – Zieloni Anglii i Walii nie widzą szans na pozytywne zaangażowanie się Wielkiej Brytanii w ten sojusz. Skończylibyśmy również ze „specjalnymi stosunkami” między naszym krajem a Stanami Zjednoczonymi.

Najlepszym istniejącym forum do utrwalania pokoju w Europie wydaje nam się OBWE, które potrzebuje do skutecznego działania przetransferowania środków, trafiających dziś do NATO czy na budowę wymiaru obronnego UE.

NM: Problem NATO polega w jego legitymizacji oraz założonych celach. Od czasu zakończenia zimnej wojny sojusz ten poszukiwał dla siebie celu – także celu rozumianego jako wróg. Zmienił się on w zbrojne ramię świata zachodniego – a w szczególności USA – w Europie oraz innych częściach świata. Żywi się niezdolnością Unii Europejskiej do utworzenia wspólnej, spójnej polityki bezpieczeństwa.

W przypadku Ukrainy uniemożliwia nam to przyjęcie roli politycznego mediatora z Rosją – każdą tego typu próbę widzi ona jako działanie fasadowe, mające umożliwić marginalizację Moskwy przez USA. NATO zmieniło się w polityczny problem dla Europy.

ZME: Jak powinna wyglądać europejska polityka obronna? Czy Wasze kraje mogłyby być jej filarem?

TC: Ryzyko inwazji kogokolwiek na Wielką Brytanię jest dziś niewielkie czy wręcz żadne. Przywiązanie do liczebnej armii, wielkiej floty wojennej, olbrzymich ilości myśliwców czy drogiego systemy obrony antyrakietowej wydaje się zatem zbędne. Jakiekolwiek ryzyko tego typu jest tak odległe, że przygotowanie zbrojne kraju byłoby możliwe na długo przed jakąkolwiek inwazją.

Niepotrzebna, agresywna koncepcja odstraszania nuklearnego (z ubocznymi skutkami w rodzaju niebezpieczeństw radzenia sobie z substancjami radioaktywnymi) jest dziś nieaktualna. Priorytetem zielonego rządu w Wielkiej Brytanii byłoby zatem rozbrojenie nuklearne. Uważam, że uznanie się za filar unijnej polityki bezpieczeństwa przez jakikolwiek europejski rząd to niezdrowy pomysł.

NM: Nie ma czegoś takiego jak wspólna, europejska polityka bezpieczeństwa – zarówno w kwestii możliwości interwencji zbrojnej (akcji naziemnej na obszarze toczącego się konfliktu), jak i wspólnego potencjału przemysłu zbrojnego.

Francja powinna domagać się „obronnej strefy euro”, złożonej z rdzenia państw Unii (np. Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Polski i Włoch), które uwspólniłyby swoje zasoby – w tym te finansowe – co doprowadziłoby do utworzenia wspólnej przestrzeni obronnej. Wszystko rozbija się o polityczną wolę.

W wypadku Republiki Środkowej Afryki czy Mali mogliśmy zauważyć, jak skłonne do sprzymierzenia się z Francją kraje niechętne były przekraczaniu granic suwerenności państwa narodowego.

Artykuł „A Green New World – French, British and German Perspectives” ukazał się na łamach Zielonego Magazynu Europejskiego. Tłum. Bartłomiej Kozek.

Zdj. SFJZ13 na licencji CC BY 2.0

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.