ISSN 2657-9596

Zielony Nowy Ład kontra Polska 2030

Bartłomiej Kozek
09/03/2012

Która wizja rozwoju bardziej odpowiada na wyzwania, stojące przed naszym krajem? Jak realizować hasła sprawiedliwości społecznej i ekologicznej nie tylko w Polsce, ale i w Europie? Nad tymi zagadnieniami zastanawiały się panelistki i paneliści moderowanej przez Agnieszkę Grzybek debaty, która odbyła się 2 marca w stołecznym Nowym Wspaniałym Świecie.

Philippe Lamberts, współprzewodniczący Europejskiej Partii Zielonych rozpoczął dyskusję nawiązaniem do miejsca, w której się odbywała: – Spotykamy się w Krytyce Politycznej – miejscu, które, gdy odwiedzaliśmy Polskę, zapowiadało dla nas zmianę, dokonującą się w młodym pokoleniu Polaków, patrzącym naprzód, a nie wstecz. Europa Zachodnia pogrążyła się w przekonaniu, że nadszedł czas cięcia wydatków. Efekty tej polityki widzimy w pogrążającej się coraz bardziej w kryzysie Grecji. Dopiero dziś Barroso czy Rompuy zdają sobie sprawę z konieczności prowadzenia polityki sprzyjającej wzrostowi gospodarczemu. Gdy spotkałem się niedawno na obiedzie z Oli Rehnem, unijnym komisarzem ds. finansowych, prezentowałem mu koncepcję Zielonego Nowego Ładu. Zapytałem, jaką mają alternatywę. Odpowiedział, że jego doradcy uważają (a nie, że „on sądzi”), że powinno się… otwierać sklepy w niedzielę, by w ten sposób stymulować konsumpcję. Pojawiają się też pomysły, z którymi się fundamentalnie nie zgadzamy, takie jak liberalizacja usług publicznych.

Musimy pamiętać, że zapewnianie wysokiej jakości życia musi odbywać się w obrębie fizycznych możliwości podtrzymania życia na Ziemi. Mieliśmy już w historii cywilizacje, które zdecydowały się na samozagładę, tak jak mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej. Po raz pierwszy w historii ludzkość konfrontuje się z kwestią życia i śmierci na globalną skalę. Gdy Komisja Europejska chce się skupiać na konsumpcji, my domagamy się inwestycji: w infrastrukturę, zasoby naturalne i spójność społeczną. Mówi się, że jest ona wynikiem dobrej polityki. Uważamy inaczej – dla nas jest ona warunkiem dobrej polityki ekonomicznej i budowy bardziej równego społeczeństwa. Potrzeba nam też więcej inwestycji w edukację i szkolenia, badania naukowe i innowacje technologiczne.

Niektórzy mówią, że „nas na to nie stać”. Twierdzę inaczej. Rząd belgijski, potrzebując pieniędzy na spłatę długów, zdecydował się na poproszenie swoich obywatelek i obywateli o tygodniową pożyczkę oprocentowaną na 4%. Zebrano – w ciągu jednego dnia – 5,6 miliarda euro! Europejskie rządy miały pieniądze, które wpompowały w banki. Naszym zdaniem te pieniądze muszą być przekierowane na produktywne, społecznie użyteczne inwestycje. Jak to zrobić? Silnymi regulacjami, które skończą z kasynowym kapitalizmem. Przeprojektowaniem naszych systemów podatkowych, tak by pokrywały one wydatki publiczne, prowadziły do redystrybucji środków w celu budowy bardziej równego społeczeństwa oraz karały szkodliwe społecznie i ekologiczne działania ekonomiczne, a wynagradzały te, które uznajemy za pożądane. Potrzeba nam też wzmacniania europejskiej demokracji – w przeciwnym razie europejskie społeczeństwa nie zaakceptują integracji europejskiej.

Dwa słowa, które traktowane są jako tabu w europejskiej debacie publicznej, to „opodatkowanie” i „równość”. Widzimy tymczasem z badań Richarda Wilkinsona i Kate Pickett przedstawionych w książce Duch równości, że bardziej egalitarne społeczeństwa są szczęśliwsze. Podczas debaty na temat szczegółów unijnego pakietu rozwiązań ekonomicznych, nazywanego „sześciopakiem”, chcieliśmy jako Zieloni, by jednym z wiążących wskaźników w polityce gospodarczej państw członkowskich był poziom rozwarstwienia ekonomicznego. Komisja Europejska stanowczo się temu sprzeciwiła, mówiąc, że wskaźnik ten… nie ma żadnego znaczenia gospodarczego. Pokazuje to, że neoliberalna polityka ekonomiczna nie jest już oparta na faktach, tylko na dogmatach bez pokrycia. Właśnie dlatego mówię, że walka o rozdział kościoła i państwa nadal trwa.

Radosław Gawlik, przewodniczący Zielonych, skupił się na kwestiach związanych z polską energetyką: – Przejście od paliw kopalnych w kierunku odnawialnych źródeł energii jest korzystna nie tylko z punktu widzenia zmian klimatu, ale też np. kosztów zdrowotnych istniejącego systemu. Polska energetyka nie chce się zmienić, a wspiera ją w tym polski rząd. Od 15 lat nie możemy uchwalić ustawy o odnawialnych źródłach energii, podczas gdy trzy ustawy atomowe przeszły przez parlament w ekspresowym tempie. Najnowszy rządowy projekt ustawy o OZE może faktycznie wstrzymać rozwój sektora zielonej energii w Polsce z powodu pogarszania warunków tego typu inwestycji w naszym kraju. Polską politykę zdominowało 5 wielkich koncernów energetycznych, które podzieliły między sobą rynek i które wspierają rząd Tuska w obronie węgla na forum europejskim.

Nikt z europejskich decydentów nie zmusza Polski do budowy elektrowni atomowej – to wybór naszego rządu. Mamy za to zobowiązanie do wprowadzenia w życie zapisów unijnego pakietu energetyczno-klimatycznego, stawiającego na rozwój odnawialnych źródeł energii i na wzrost efektywności energetycznej. Energetyka odnawialna wiąże się z upowszechnieniem się demokracji energetycznej – wytwarzania energii w sposób rozproszony, dzięki czemu z jej konsumentów stajemy się „prosumentami”. Koncerny energetyczne tego się boją, zmniejszy się bowiem ich wpływ na rynek energii w Polsce.

Z kolei Ewa Rumińska-Zimny analizowała genderowe aspekty polskiej i unijnej polityki ekonomicznej: – W Europie żaden polityk nie odważy się powiedzieć, że polityka równościowa jest nieważna. Problem leży gdzie indziej – nowe strategie usiłuje się wtłaczać w stare, neoliberalne ramy. Widać to w nowej edycji „Polski 2030” – przecież cała zaprezentowana w niej polityka makroekonomiczna podporządkowana jest zaciskaniu pasa, zrównoważeniu budżetu czy spełnianiu kryteriów z Maastricht. W „Europie 2020” jest podobnie – nie widać perspektywy płci w polityce ekonomicznej, ogranicza się ona do miękkich zapisów z zakresu polityki społecznej, która jest pierwsza do „strzyżenia” przy okazji cięć budżetowych. Tymczasem starzejąca się Europa będzie potrzebować pracy kobiet, nie ma też szans na to, by bez polityki równościowej poprawiła się w niej sytuacja demograficzna. Trzeba znać proporcje między skupianiem się na kwestiach równowagi budżetowej a inwestycjami, np. w sektor ekonomii opieki.

Raport Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości na temat przedsiębiorczości kobiet dobrze pokazuje ograniczenia „polityki takiej jak zwykle”. Sugeruje on, że nie ma różnicy między prowadzeniem biznesu przez kobiety i mężczyzny. Jedynym sygnałem, że coś w tym spojrzeniu jest nie tak, jest stwierdzenie, że kobiety-przedsiębiorczynie mają na swej głowie opiekę nad dziećmi. Po przeanalizowaniu ich sytuacji okazało się, że ich uprawnienia dotyczące opieki nad dziećmi, urlopów etc. są właściwie żadne. Jako remedium sugeruje się… prowadzenie polityki prorodzinnej przez lokalne samorządy. Brak postulatów dotyczących władz publicznych, nie wskazuje się też źródeł finansowania takiej polityki.

Siła starych torów myślenia widoczna jest nawet w obrębie programów nauczania zajęć ekonomicznych na uczelniach, na których brak heterodoksji ekonomicznej. W perspektywie ortodoksyjnej inwestycje w działania prorównościowe traktowane są analogicznie do wydatków na ekologię – kieruje się na nie środki dopiero po osiągnięciu innych celów, takich jak równowaga budżetowa. Dla przekonania o konieczności zmiany trybu myślenia o ekonomii potrzeba nowych aktorów społecznych, myślących innymi kategoriami i mających inne priorytety polityczne.

Roman Kurkiewicz, redaktor naczelny „Przekroju”, jasno określił swoją wizję pisma przyjaznego także zielonej polityce: – Nie będziemy czekać, aż do pewnych postulatów przekonają się polityczni wielcy gracze – będziemy zmuszać ich do zmiany swojego stanowiska. Pisaliśmy o ACTA, łupkach, atomie – dlatego, że uważam, że robimy jedyne w Polsce pismo realne, piszące o ważnych sprawach z perspektywy zielonej, czerwonej, tęczowej, wolnościowej. Będziemy głosem tych środowisk.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.