Zielone postępy w Berlinie
Wyniki niedzielnych wyborów do regionalnego parlamentu w Berlinie oznaczają, że Klaus Wowereit, socjaldemokratyczny burmistrz miasta, może spać spokojnie. SPD wygrała, choć 28,3% głosów to o 2,5 punktu procentowego mniej niż poprzednio. Zieloni prawdopodobnie zastąpią Die Linke w roli koalicjanta. Sensacją jest prawie 9-procentowy wynik Partii Piratów.
Po katastrofie w Fukushimie był czas, kiedy Zieloni potrafili w przedwyborczych sondażach osiągać wyniki w okolicach 30%, a Renate Künast, współprzewodnicząca frakcji w Bundestagu oraz była ministra do spraw żywności, rolnictwa oraz ochrony konsumenckiej, szykowała się do przejęcia Ratusza z rąk Wowereita. Okazało się jednak, że kampania socjaldemokraty, skupiającego się na podkreślaniu swojej znajomości problemów miasta i nienapuszonego sposobu bycia, pozwoliła SPD odzyskać koszulkę lidera. Zielonym nie udało się niestety przekonująco odpowiedzieć na taką narrację i ostatecznie zdobyli trzecie miejsce, za chadekami.
Mimo to wybory można uznać za umiarkowany sukces. 17,6% głosów to aż o 4,5 punktu procentowego więcej niż w w 2005 r., 30 mandatów w Parlamencie to o 7 więcej niż do tej pory. A na dodatek udało im się wyprzedzić Die Linke (która otrzymała 11,7% głosów) i wszystko wskazuje na to, że zostaną młodszym koalicjantem socjaldemokratów na dużo lepszych warunkach, niż 5 lat temu była Die Linke. Ten umiarkowany sukces dobrze komponuje się z niedawnym wejściem do ostatniego parlamentu regionalnego, w którym Zielonych brakowało – w Meklemburgii-Pomorzu Przednim.
Po raz kolejny wyniki regionalnych wyborów zinterpretowano jako wotum nieufności dla rządu Angeli Merkel. CDU udało się wprawdzie zyskać nieco głosów i ostatecznie osiągnęli wynik na poziomie 23,4%, jednak mało prawdopodobne, by miało to przyczynić się do wzrostu ich znaczenia w regionalnej polityce. Utrzymanie władzy przez Klausa Wowereita po raz kolejny wzbudziło dyskusję na temat tego, czy nie byłby on dobrym przywódcą ogólnokrajowej SPD i konkurentem Merkel do kanclerskiego urzędu. Choć miasto ma wysokie bezrobocie i problemy z zadłużeniem, to jednak koniec końców jego mieszkanki i mieszkańcy po raz kolejny woleli wybrać na stanowisko sympatycznego faceta, który w 2001 r. przyznał się do bycia gejem i który postawił na wykreowanie stolicy Niemiec jako mekki alternatywnej kultury.
Sensacją, która na horyzoncie pojawiła się pod koniec kampanii, okazał się znakomity wynik Partii Piratów, która zdobyła 8,9% głosów. Wydaje się, że to Piraci przyhamowali wzrost Zielonych, jednak najbardziej skorzystali z faktycznego zmiecenia z politycznej sceny liberałów z FDP. Poparcie liberałów spadło z 7,6% do 1,8%. W obliczu przechwycenia ich elektoratu przez Zielonych oraz Piratów mogą mieć oni poważny problem z przekroczeniem 5-procentowego progu wyborczego w kolejnych wyborach do Bundestagu. Piracki program, który obok kwestii możliwości legalnego dzielenia się plikami muzycznymi, ograniczenia nadmiernego rozrostu miejskiego monitoringu czy retencji danych, obejmuje takie postulaty, jak prawa wyborcze od narodzin czy darmową komunikację miejską, znalazł podatny grunt w wielkomiejskim otoczeniu . Piętnastka radnych z tej formacji, która po raz pierwszy zasiądzie w ławach któregokolwiek z 16 niemieckich Landtagów, będzie miała okazję wypróbować swoje zdolności do przekonywania do własnych racji innych formacji politycznych. Dobre wykorzystanie tej wyjściowej pozycji oraz rozbudowa politycznego przekazu mogą sprawić, że za kilka lat staną się polityczną alternatywą dla grzęznących w neoliberalnych dogmatach polityków z FDP.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.