ISSN 2657-9596
Pikieta pielęgniarek 14 IX 2012, fot. Marek Matczak

W pewnym szpitalu na Śląsku

Iwona Borchulska
08/10/2013

W pewnym miejscu na Śląsku zostałyśmy poproszone o wsparcie grupy pielęgniarek i położnych w rozmowach z dyrektorem szpitala. Szpital należący do miasta, wyremontowany, wyposażony. Personel zarabia przeciętnie nie najwięcej, też nie najmniej na Śląsku. Szpital zadłużony, też przeciętnie. Lekarze, jak wszędzie, zarabiający dobrze na dwóch umowach związanych z tym szpitalem. Jedna umowa o pracę ze wszystkimi świadczeniami ZUS-u i socjalnymi, druga na tzw. umowie kontraktowej czyli cywilno-prawnej, zawieranej przez podmiot zewnętrzny, mający umowę ze szpitalem (zapewne nie z jednym).

Powodem naszej obecności była propozycja dyrektora, aby pielęgniarki i położne przeszły na samozatrudnienie (powszechnie nazywane kontraktami). Oferta pracodawcy według przekazanych informacji rewelacyjna: 19 zł za godzinę. Porozmawiałyśmy z dyrektorem. Argumentował, że przecież proponuje pielęgniarkom i położnym więcej, niż obecnie zarabiają (według dyrektora: 17,13zł za godzinę). Czemu więc pielęgniarki i położne nie chcą przejść na kontrakty, skoro dostają podwyżkę? Otóż owe 17 zł i 13 gr to jest stawka bez socjalnego, bez ZUS-u płaconego przez pracodawcę, bez ubezpieczenia… po których doliczeniu wychodzi 20 zł.

Pieniądze to jednak nie wszystko. Dochodzi do tego kwestia odpowiedzialności za błędy medyczne. Ryzyka związanego z błędami niestety nie da się w ogóle wyeliminować, a szukanie za wszelką cenę oszczędności na personelu czy sprzęcie jednorazowym sprzyja jego zwiększeniu. W momencie podpisania umowy cywilno-prawnej pracownik staje się jednoosobową firmą i sam musi 1ponosić koszty tego ryzyka.

Dla pracodawcy kontrakty mają jeszcze jedną zaletę, nie wiem, czy nie najważniejszą. Zamiast grupy pracowników, którzy mają takie same obowiązki i prawa, ma teraz kilkaset podmiotów działalności jednoosobowej. Jednoosobowej firmy chroni prawo pracy, ma ona prawa cywilne, których trudno jednoosobowo dochodzić. Konieczne jest do tego postępowanie cywilno-sądowe, ale kogo stać na to, by się procesować, gdy zarabia 17 zł za godzinę? Kontrakty oznaczają też, że w szpitalu nie ma związków zawodowych. Nikt nie opowie o nieprawidłowościach, bo się boi o pracę, a właściwie o kontrakt.

Początkowo pracodawca może kusić wyższymi zarobkami. Ale po jakimś czasie pracownik – a teraz jednoosobowa firma – dowie się, że sytuacja finansowa jest zła i że, chcąc utrzymać się na tzw. rynku świadczeń medycznych, należy zmniejszyć koszty. Najczęściej poprzez obniżenie stawki godzinowej. W województwie śląskim mamy już takie przypadki. Liderzy zaczynali od 26 zł/godz., ale gdy tylko pozbyli się związków zawodowych, stawki zaczęły maleć… Osobom, które wyrażały niezadowolenie, nie przedłużono kontraktu. Na oddziale zamiast 19 pielęgniarek pracuje 12, za to po 200 i więcej godzin w miesiącu. Pacjenci się skarżą, są niezadowoleni z takiej opieki „na akord”. Tymczasem odpowiedzialni za sytuację w ochronie zdrowia nadal opowiadają, że najważniejsze jest dla nich dobro pacjenta…

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.