Rolnictwo ekologiczne – od rolnika do konsumenta
Rolnictwo ekologiczne jest systemem produkcji żywności, pasz dla zwierząt, roślinnego materiału rozmnożeniowego i akwakultury, który jest określony w przepisach unijnych i krajowych.
Wszyscy producenci, w tym rolnicy, przetwórcy i handlowcy, za wyjątkiem sklepów oferujących produkty konsumentom, muszą być objęci systemem kontroli i certyfikacji. Kontrole przeprowadzane są przez jednostki certyfikujące co najmniej raz w roku – producent otrzymuje certyfikat po stwierdzeniu zgodności prowadzonej produkcji z przepisami. Ekologiczne produkty pakowane muszą być oznakowane „unijnym logo rolnictwa ekologicznego” i odpowiednimi napisami: „rolnictwo UE” lub nazwy kraju pochodzenia, lub „rolnictwo spoza UE”, w zależności od miejsca, gdzie wyprodukowano surowce oraz numerem jednostki certyfikującej.
Z punktu widzenia konsumenta wydaje się oczywiste, że jeśli jest zapotrzebowanie na produkty ekologiczne to powinny być one dostępne – tak jak wszystko, co sobie zamarzy konsument. Z punktu widzenia rolnika wygląda to trudniej. Podjąć trzeba decyzję na całe lata: przestawiać gospodarstwo czy nie, jakie będą dotacje, czy będą dobre plony, gdzie je potem sprzedać?
Przetwórcy mają ciągle nowe pomysły na produkty ekologiczne, ale szukają dobrej jakości surowców. Czasem nie ma ich w Polsce i nierzadko nawet mleko trzeba sprowadzić zza granicy. Handlowcy mają pozornie najłatwiej: kupić i sprzedać – ale co i gdzie, skoro na rynku jest dużo atrakcyjnych produktów żywnościowych, a statystyczny Polak i tak najczęściej kupuje najtańsze, niekoniecznie najlepsze produkty? Dlatego polityczne „opowieści” o wsparciu dla rolnictwa ekologicznego twardo zderzają się z rzeczywistością.
Dotacje dla rolników
Długo przed wejściem do Unii Europejskiej, bo w 1999 r. polski rząd rozpoczął dotowanie rolników ekologicznych. Prawdziwy boom zaczął się dopiero po 2004 r., gdy wsparcie w ramach „Programu rolnośrodowiskowego” spowodowało szybki wzrost liczby gospodarstw ekologicznych.
W 2013 r. liczba gospodarstw ekologicznych wynosiła 26 598 i zajmowały one powierzchnię prawie 26,6 tys. ha użytków rolnych (źródło: www.minrol.gov.pl), ale w 2014 r. liczba gospodarstw spadła do 25 613. Powód – utrudnienia w systemie dotacji i ograniczenie ich przyznawania do 10 ha dla upraw sadowniczych i do 20 ha dla upraw rolniczych. Dobre gospodarstwa produkujące na rynek mają tymczasem kilkadziesiąt, a nawet ponad 100 hektarów.
Zamiast dalej wspierać rozwój produkcji, niekorzystne zmiany w systemie dotacji wywołały zniechęcenie rolników, w wyniku czego wiele produktów sprowadza się zza granicy, gdzie takich ograniczeń obszarowych w systemach dotacji nie ma.
Korzystne zmiany przyniósł dopiero nowy Program Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014‑2020 i niedawno podpisane rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 17 marca 2015 r. w sprawie wsparcia rolników ekologicznych w ramach działania „Rolnictwo ekologiczne”.
Zarówno stawki dotacji: od ok. 400 zł za 1 ha trwałych użytków zielonych do ok. 1500 zł za 1 ha upraw sadowniczych, jak i ustalenie limitów dotacji: 100% do 50 ha, 75% do 100 ha i 60% powyżej 100 ha wydają się być rozsądne. Jednak dotacja tylko do owocujących upraw sadowniczych nie satysfakcjonuje plantatorów porzeczek i malin, którzy co kilka lat odnawiają plantację, a nowo posadzone krzewy owocują przecież dopiero w drugim lub trzecim roku po sadzeniu. Oznacza to, że przez dwa lata rolnik będzie pozbawiony dotacji, chociaż założył nową plantację zgodnie z najlepszą wiedzą ogrodniczą.
Niektóre zapisy są absurdalne. Rolnik musi np. sprzedać 80% plonu i udowodnić to dokumentami, chociaż uprawia przecież zboża paszowe dla własnych zwierząt. Rolnicy mają nadzieję, że rozporządzenie to zostanie zmienione tak, żeby było dostosowane do realiów i produkcja ekologiczna będzie się rozwijała zgodnie z logiką, a nie w sposób określony sztucznymi przepisami.
Do dzisiaj brakuje większości rozporządzeń, które mają być wydane na podstawie zmienionej ustawy o rolnictwie ekologicznym z dnia 5 grudnia 2014 r. Ustawa weszła w życie 28 stycznia 2015 r. i zapowiadano ją w mediach jako „duże uproszczenie” produkcji ekologicznej. Tymczasem uproszczenie dla rolnika – trzymanie bydła na uwięzi w małych gospodarstwach – jest tylko jedno.
Właściwie go nie ma – nie ma rozporządzenia, więc rolnicy nadal przesyłają trzystronicowe wnioski do jednostek certyfikujących, a te po zaopiniowaniu wysyłają je dalej do Wojewódzkich Inspektoratów Jakości Handlowej Artykułów Rolno‑Spożywczych. Wszystko to dzieje się w XXI w. – epoce cyfryzacji.
Przetwórstwo i handel
W 2013 r. było 407 przetwórni i firm handlowych prowadzących działalność w produkcji ekologicznej. Jest to liczba niewspółmiernie mała w porównaniu z sąsiadującymi z nami Niemcami.
W Niemczech funkcjonuje ponad 9000 przetwórni i firm handlowych, a łączne obroty na rynku w 2014 r. oszacowano na 8 mld Euro. W Polsce wielkość obrotu szacuje się na 600‑650 mln zł i jego wzrost ocenia się na 20% rocznie (źródło: http://www.polskieradio.pl) Rozproszenie gospodarstw ekologicznych utrudnia niestety logistykę.
Z jednej strony przetwórcy poszukują surowców, z drugiej zaś zdarza się, że rolnicy nie wiedzą co produkować i gdzie sprzedać. Obserwuje się pozornie dziwne zjawiska: polska mleczarnia ma trudności ze znalezieniem producentów mleka w najbliższej okolicy i sprowadza je z Litwy. W rezultacie na polskim rynku mamy polskiej produkcji masło i jogurty wyprodukowane z polskiego i litewskiego mleka.
W innym rejonie Polski duże gospodarstwo z krowami mlecznymi sprzedaje całą produkcję mleka do Niemiec, stamtąd wraca ono do polskich sklepów w kartonach jako mleko z Unii Europejskiej, ponieważ jest zmieszane z mlekiem od niemieckich krów.
A co się dzieje z mlekiem ekologicznym z większości polskich gospodarstw ekologicznych? Trafia jako konwencjonalne do wspólnych zbiorników w konwencjonalnych mleczarniach. Kolejny paradoks, z którym nie mogą sobie poradzić rozproszeni po całym kraju producenci mleka ekologicznego.
Duże nadzieje wiąże się z grupami producenckimi, co potwierdza przykład grupy producenckiej owoców jagodowych z województwa podkarpackiego. Powoli zachęcając małe gospodarstwa do przestawiania się na metody ekologiczne i do zakładania plantacji truskawek, malin i porzeczek stała się potentatem na rynku UE. Dziś grupa ta może pochwalić się nowoczesną zamrażalnią i produkcją mrożonych owoców i warzyw cenionych w UE.
Nieliczni rolnicy decydują się na otwarcie własnej przetwórni przy gospodarstwie. Jest to możliwe, choć trudne w przypadku produkcji towarów pochodzenia zwierzęcego. Trzeba sporo zainwestować, by spełnić wymagania przepisów weterynaryjnych, które są jednak łatwiejsze, niż w przypadku dużych zakładów mięsnych lub mleczarni.
Nie jest to możliwe z przetwarzaniem produktów pochodzenia roślinnego, w przypadku których nie ma żadnej różnicy w przepisach niezależnie od tego, czy gospodyni smaży dżemy z własnych owoców w okresie od czerwca do września, czy jest to olbrzymi zakład przetwórczy. Od 20 lat mówi się o tzw. przetwórstwie farmerskim, lecz nie wiadomo kiedy zapowiedzi o ułatwieniach dla rolników staną się faktem. Może wreszcie w tym roku.
Rynek produktów ekologicznych
Przetwórcy i handlowcy nie korzystają z żadnych dotacji. Wprawdzie w ostatnich latach pomogły im dwie kampanie informacyjne prowadzone ze środków publicznych, ale promocję trzeba prowadzić przecież stale. Duże firmy prowadzą sieci sklepów w wielkich miastach, w atrakcyjnych miejscach, ale ceny są tam wysokie.
Dużą popularnością cieszą się specjalistyczne bazary w Warszawie, Poznaniu, Gliwicach i Wrocławiu, gdzie można kupić świeże produkty bezpośrednio od rolników. Także niektóre popularne supermarkety mają specjalne linie produktów ekologicznych. Im mniejsze miasto, tym trudniej kupić produkty ekologiczne. Czasem udaje się to w małym mieście jak np. Świdwin znaleźć dobry sklep ekologiczny, ale raczej mieszkańcy małych miast powinni znaleźć w okolicy rolnika, u którego można zamówić to, co jest potrzebne.
Oprócz od dawna znanych form sprzedaży jak sklep internetowy lub rolnik, który dostarcza do domu paczkę z produktami sezonowymi powstają nowe, takie jak kooperatywy spożywcze, w których zawiera się długoterminowe umowy łączące rolników i grupę konsumentów. Pozwala to rolnikom na dobre zaplanowanie produkcji, a konsumenci mają pewność, że mogą liczyć na stałe dostawy ulubionych produktów.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.