ISSN 2657-9596
Fot: Flickr.com/G20Voice

Kapitalizm jest z natury niezielony

Jan Chudzyński , Filip Ilkowski
17/09/2017
O kapitale, jego akumulacji oraz konsekwencjach społecznych i środowiskowych z Filipem Ilkowskim rozmawia Jan Chudzyński.
Jan Chudzyński: Zacznijmy od podstawowej kwestii. Czym jest kapitał?

Filip Ilkowski: To nie jest rzecz, którą się po prostu posiada. Rzeczy mogą stać się kapitałem tylko w określonych stosunkach społecznych. Szklanka jest po prostu szklanką, wartością użytkową, natomiast w momencie, gdy zacznę ją produkować na sprzedaż, lub kupować i sprzedawać drożej, stanie się dla mnie kapitałem.

Marks zwrócił uwagę na to, że kapitał ma dwie istotne cechy. Po pierwsze, jest stosunkiem społecznym polegającym na wyzysku siły roboczej. Po drugie, kapitał jest mnogością. Oznacza to, że w systemie opartym na jego gromadzeniu (akumulacji) – kapitalizmie – dynamika pomnażania wartości kapitału jawi się każdemu jego właścicielowi jako zewnętrzna presja. Musi inwestować, inaczej wypadnie z gry. Właśnie dlatego, że kapitał funkcjonuje w ramach konkurencji wielu kapitałów. To też odróżnia kapitalizm od innych systemów opartych na wyzysku siły roboczej. W systemie niewolniczym mamy oczywisty wyzysk siły roboczej, w systemie feudalnym też. Natomiast kapitalizm to nie jest tylko wyzysk, ale to jest wyzysk konkurencyjny. Konkurencja toczy się między poszczególnymi jednostkami kapitału, poszczególnymi kapitałami, co powoduje tę niekończącą się konieczność akumulacji. Nie ma jakiegoś momentu, kiedy kapitalista może powiedzieć: “OK, koniec”. Szlachcic w I Rzeczpospolitej mógł się bogacić, eksportując zboże produkowane przez jego chłopów pańszczyźnianych, ale nie musiał tego robić, pozostając nadal właścicielem ziemskim. Kapitalista nie ma takiego luksusu. Oznacza to dużą dynamikę systemu, ale też niekończącą się presję ku potęgowaniu wyzysku.

Gorączkowe poszukiwanie rentownych inwestycji, możliwości pomnożenia kapitału.

Tak, i proces ten natrafia na szereg barier. Na pewno jest nią pęd kapitalizmu ku kryzysom. Każdy kapitalista stara się zastępować pracę najnowszą technologią, czyli powodować większą wydajność jego pracowników. To jest perfekcyjnie racjonalne z punktu widzenia politycznego kapitału. Pierwszy kapitalista, którego pracownicy będą bardziej wydajni, ma przewagę nad innymi. Może sprzedawać taniej albo sprzedawać w tej samej cenie, ale z ekstra zyskiem z tego powodu. Natomiast kiedy wszyscy to czynią, coraz mniej pracowników „uruchamia” coraz większą masę zainwestowanego kapitału stałego. Przez to stosunek zysku do całości inwestycji ma tendencję spadkową. Nie ma ucieczki od momentu, w którym stosunek zysku do inwestycji jest na tyle niski, że kapitalista stwierdza, że nie opłaca mu się inwestować. Kiedy taka postawa się uogólnia jest to moment kryzysu.

Kryzys…

Kryzys, który teoretycznie oznacza bankructwa i niejako wyczyszczenie rynku i rozpoczęcie całej zabawy od nowa. Problem polega jednak na tym, że gdy jednostki kapitału stają się coraz większe, to i przywracanie tymczasowej równowagi w ten sposób jest coraz bardziej problematyczne. Widzieliśmy to w czasie ostatniego kryzysu gospodarczego: pojęcie korporacji “too big to fail”, czyli zbyt dużych, by upaść. Ich upadek może powodować pogłębienie kryzysu, dlatego państwa interweniują, żeby do tego nie dopuścić. Co więcej, kiedy państwa są w systemie konkurencyjnym między sobą, żadne z nich nie chce żeby to „ich” firmy były pierwszymi, które niejako mają oczyszczać rynek.

Ale przed kryzysem są jeszcze poszukiwania innych źródeł zysku, innych rentownych inwestycji. Kapitał patrzy, gdzie jest możliwość wzrostu. Birma, kraje afrykańskie…

Powstawanie nowych gałęzi gospodarki, presja na większą wydajność i na obniżanie płac też są próbami przeciwdziałania spadającej stopie zysku. Ale tak, szuka się ujść ku handlowi zagranicznemu, ku nowym rynkom w nadziei na skuteczniejszą akumulację kapitału. To jest system oparty na nierównomierności rozwoju. Nie jest tak, że wszystko się rozwija w tym samym tempie.

A finansjalizacja?

Też jest pochodną problemów z akumulacją kapitału. Początek ogromnego rozwoju sektora finansowego datuje się na połowę lat 70. i wyraźnie idzie w parze z momentem spadku dynamiki wzrostu gospodarczego. Jeżeli inwestycje w tak zwaną realną gospodarkę wydają się mniej atrakcyjne, wtedy wyrastają różnego rodzaju bańki spekulacyjne. To nie przypadek, że nawet tak czysto produkcyjne przedsiębiorstwa, jak General Motors, angażowały się w sektor finansowy. Dzięki finansjalizacji wskaźniki wzrostu mogły być na jakiś czas poprawiane w różnych państwach, np. w Stanach Zjednoczonych.

A jaka jest rola państw w kapitalizmie?

Państwa są ważnymi aktorami w procesie konkurencyjnej akumulacji kapitału. Mają istotną, nawet jeśli historycznie zmienną, rolę gospodarczą – bezpośrednią i pośrednią. Niezależnie od podejmowanych strategii, ostatecznym wskaźnikiem skuteczności państw kapitalistycznych jest osiągany przez nie poziom „wzrostu gospodarczego”, inaczej mówiąc skuteczność akumulacji kapitału we własnych granicach w porównaniu z konkurentami. Zapewniają także stabilność systemu na danym terytorium poprzez monopol na legalne stosowanie przemocy, ale i monopol ideologiczny, czyli przekonywanie ludzi, że żyjemy w systemie najlepszym z możliwych. Elementem tego drugiego jest , też zapewnianie spójności społecznej w społeczeństwie opartym na wyzysku poprzez ideologię patriotyzmu. Już od przedszkola: hymn, chorągiewka itp. Kluczową funkcją państwa jest posiadanie siły militarnej. Ta siła militarna jest na różne sposoby używana w rywalizacji międzypaństwowej. Ma ona też znaczenie symboliczne, tzn. umacnianie wizji danego państwa jako stabilnego centrum akumulacji.

Państwa starają się umożliwiać rodzimym kapitalistom akumulację także poza swoim terytorium.

Specyficzną cechą kapitalizmu jest możliwość dokonywania ekspansji ekonomicznej bez dokonywania formalnej ekspansji politycznej. W systemie feudalnym ekspansja “chcemy więcej ziemi, więcej chłopów” wiązała się z ekspansją militarną. W kapitalizmie można dokonywać ekspansji gospodarczej bez formalnego rozszerzania państwowego władztwa. Oczywiście nie oznacza to, że siła militarna nie jest używana. Państwo kapitalistyczne z natury ma wbudowane imperialistyczne dyspozycje i w konkurencyjnym systemie te dyspozycje różnie się ujawniają, ale się ujawniają.

To jest dość złożona struktura. Dobrze obrazuje ją zdanie Marksa, że kapitaliści są wojującymi braćmi. Braćmi, ale rywalizującymi. Państwa rozwiniętego kapitalizmu na różnych polach ze sobą współpracują, chociażby w obszarze ochrony praw patentowych w ramach Światowej Organizacji Handlu, czy poprzez politykę Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jest to pole wspólnych interesów – głównie najsilniejszych gospodarek pod hegemonią amerykańską. Z drugiej strony oczywiście mamy ciągły przetarg i mniejsze czy większe tarcia. W tym momencie pojawienie się nowych “challengerów” (głównie Chin) jest faktem zmieniającym te rozgrywki i układy z innymi państwami.

Kolejną areną zmagań wydaje się być Arktyka. Czy istnieje szansa, że wobec sprzeciwu opinii publicznej jednak nie zostanie ona przekopana i nie stanie się kolejnym źródłem surowców i zysków?

Oczywiście, że w ramach tego systemu nie odpuszczą… To jest cała logika kapitalistycznych państw. I ciekawe jest to, że przestrzenie geograficzne, które są szczególnie istotne w danym czasie dla akumulacji, zmieniają się wraz ze zmianą znaczenia określonych dóbr, które się tam znajdują. Kiedyś Lotaryngia była bardzo atrakcyjna ze względu na węgiel, teraz jednak może mieć dla imperializmu francuskiego znaczenie tylko symboliczne, ale nie bezpośrednio gospodarcze. Kluczowym regionem jest wciąż Bliski Wschód. Także Azja Środkowa jest ważna.. Natomiast pojawiają się nowe przestrzenie. I Arktyka jest jedną z nich…

W wojennej doktrynie Federacji Rosyjskiej z 2014 roku Arktyka jest określona jako jedno z kluczowych miejsc dla możliwości wywierania przez Rosję wpływu na politykę światową. I oczywiście są już układy amerykańskich korporacji, próby wkraczania tam w konkurencji, ale także i we współpracy z rosyjskim państwem. Arktyka jako potencjalne źródło ropy, gazu, ale też metali rzadkich jest ogromnym nowym polem gdzie te rozgrywki będą się toczyć. A do końca jeszcze nie wiemy, co jest ukryte w Arktyce.

No właśnie. Środowisko naturalne wydaje się być pod coraz większą presją kapitału..

Mamy kapitalistyczny system oparty na wyzysku, więc siłą rzeczy na konflikcie. Co więcej, podkopuje on sam siebie na różne sposoby. I bariera ekologiczna jest jedną z najistotniejszych. Kapitalizm polega na ciągłym przeobrażaniu przyrody. Jeżeli rozejrzymy się, mamy wokół siebie przyrodę przeobrażoną przez ludzką pracę. Ale nie tylko w celu wytworzenia użytecznych przedmiotów, zaspokojenia zapotrzebowania na cegły czy stoły. Jak zauważył Marks, w kapitalizmie obok procesu pracy – czyli istniejącego od zarania ludzkości procesu przeobrażania przyrody przez jej ludzką część w celu tworzenia potrzebnych człowiekowi wartości użytkowych – istnieje specyficzny dla tego systemu proces pomnażania wartości. Przetwarzanie przyrody w tym kontekście ma więc na celu pomnażanie kapitału i przekształcanie samej przyrody w kapitał. Staje się ona tylko „zasobem”, środkiem dla akumulacji. W tym systemie bardzo ciężko poradzić sobie z coraz bardziej oczywistą barierą środowiskową. Szczególnie w momencie problemów gospodarczych, kiedy żadne z państw nie chce być tym pierwszym, które poświęci część swojego wzrostu, żeby chronić całość. Widzimy te wszystkie przetargi w kontekście zmian klimatycznych i jak niewiele się w tym temacie robi. Problem jest oczywisty i powszechnie uznany, natomiast działania są w dużej mierze pozorne.

Pojawiają się pomysły rozwiązania tego problemu w ramach kapitalizmu. Może zielony wzrost ma szansę zaprowadzić harmonię w relacjach gospodarka-środowisko?

Moim zdaniem kapitalizm jest z natury niezielony. Na pewno warto walczyć o wszelkie częściowe zmiany, ograniczenia emisji itd. To nie jest wszystko albo nic. Natomiast kapitalizm jako system jest oparty na konkurencyjnej akumulacji z wszystkimi tego następstwami dla przyrody. Nie ma ucieczki od niszczenia przyrody w ramach tego systemu.

W takim razie jak go zmienić?

To jest pytanie o to, gdzie jest podmiot, który może cokolwiek zmienić. Moim zdaniem mogą to zrobić tylko pracownicy, tylko alter ego kapitału, którym jest praca najemna. Bunt pracowników najemnych może nie tylko zahamować kapitał, ale przezwyciężyć go poprzez zorganizowanie społeczeństwa opartego na demokratycznym planowaniu gospodarczym. Tak w skrócie.

Jeśli podoba Ci się to, co robimy, prosimy, rozważ możliwość wsparcia Zielonych Wiadomości. Tylko dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie nadal prowadzić stronę i wydawać papierową wersję naszego pisma.
Jeżeli /chciałabyś/chciałbyś nam pomóc, kliknij tutaj: Chcę wesprzeć Zielone Wiadomości.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.