ISSN 2657-9596

Cypr, porażka Europy

Reinhard Bütikofer
02/04/2013

Prawdopodobnie osiągnęliśmy punkt zwrotny europejskiego kryzysu – mówi Reinhard Bütikofer. – Można się jeszcze dogadać w kwestiach finansowych, ale polityczna wola dojścia do porozumienia, poszukiwania kompromisów, znajdowania rozwiązań wydaje się z miesiąca na miesiąc coraz słabsza.

Bruksela, wtorek 26 marca. Na Cyprze banki są wciąż zamknięte, ale jedno jest już aż nadto jasne: wynegocjowane w miniony weekend porozumienie w sprawie Cypru oznacza, że wszyscy tracą. Największymi przegranymi są oczywiście: społeczeństwo cypryjskie z jednej strony, z drugiej zaś Europa, projekt europejskiej jedności.

To jasne, że porażkę ponieśli ministrowie finansów strefy euro. Jakimkolwiek cieszyli się zaufaniem i szacunkiem, roztrwonili go, zgadzając się pierwotnie na obłożenie podatkiem chronionych europejską gwarancją rachunków oszczędnościowych zwykłych obywatelek i obywateli.

Rząd Cypru przegrał, usiłując kurczowo trzymać się modelu biznesowego, który nigdy nie dawał Cyprowi perspektywy trwałego rozwoju. Jednak to cypryjskie społeczeństwo zapłaci za to już niedługo gorzki rachunek: recesja, która czeka Cypr w konsekwencji przyjętego porozumienia, będzie najpewniej bardzo głęboka.

Jego negatywne skutki uderzą również bardzo silnie w projekt europejskiej jedności. To był przerażający widok, gdy niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble triumfalnie napawał się porozumieniem w sprawie Cypru, chełpiąc się, że w końcu dostał to, czego pragnął już od dawna.

Prawdopodobnie osiągnęliśmy punkt zwrotny europejskiego kryzysu. Można się jeszcze dogadać w kwestiach finansowych, ale polityczna wola dojścia do porozumienia, poszukiwania kompromisów, znajdowania rozwiązań wydaje się z miesiąca na miesiąc coraz słabsza.

Żadnemu krajowi w strefie euro nie zaordynowano tak surowych, tak obciążających zwykłych ludzi warunków. Nowy szef eurogrupy, holenderski minister finansów Jeroen Dijsselbloem, uznał początkowo to rzekome rozwiązanie za model radzenia sobie z podobnymi sytuacjami w przyszłości. Następnie musiał się wycofać z tego stwierdzenia. Dowodzi to, że odpowiedzialni za strefę euro zaczynają tracić kierunek, nie zdają sobie sprawy z tego, co robią i dokąd zmierzają.

Jedno wszakże jest jasne. Kurczy się wola kompromisu, gotowość spojrzenia na problem oczami drugiej strony. Kraje północy kontynentu nie chcą rozumieć tego, co się dzieje na południu (i prawdopodobnie vice versa). Jeśli nie uda nam się znaleźć nowego politycznego źródła wspólnego wysiłku, obawiam się, że to porozumienie w sprawie Cypru może okazać się początkiem końca i że nie wyniknie zeń nic dobrego dla europejskiego projektu.

Wypełnia mnie zwątpienie, rozpacz i głęboki niepokój. Mój pesymizm może okazać się przesadzony, ale nie zmienia to faktu, że musimy pilnie zwrócić się w stronę jakiejś dobrej wspólnej odpowiedzi na zasadnicze pytanie: Czy chcemy zwalczyć ten kryzys wspólnie, czy tylko realizować swoje narodowe interesy kosztem innych państw strefy euro i – szerzej – Unii Europejskiej? To pytanie pozostaje uporczywie otwarte. Obawiam się, że nie mamy jeszcze odpowiedzi i że możemy nie znaleźć jej na czas. Ale jeśli Parlament Europejski nie podejmie tego wyzwania, jeśli życie polityczne w Brukseli będzie się toczyć jakby nigdy nic, jeśli nie zagramy larum, wzywając wszystkich odpowiedzialnych za los Europy do podjęcia nowego wysiłku, to nie będziemy częścią rozwiązania, ale częścią problemu.

Mam nadzieję, że stać nas będzie na coś lepszego.

Artykuł ukazał się na stronie Europejskiej Partii Zielonych.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.