Bardzo osobiste 2078 km pomiędzy Amsterdamem a Czarnobylem
Zdjęcie czarno-białe. Pięciomiesięczna osoba na majowej trawie. Pierwszy majowy nieskończony zachwyt na twarzy tej osoby, którą byłam. Miejscowość Chmiel, pod Lublinem.
O Chmielu wiem jeszcze tyle, że trzynastoletni chłopak, który później został moim ojcem, nosił czereśnie na plecach w koszyku do Lublina na sprzedaż. Okupacja. 13 kilometrów.
Przepis na pierogi z czereśniami:
Wziąć mąki jasnej, jajko, letniej wody i powoli zagniatać ciasto, aż będzie gładkie. Rozwałkować i szklanką wykrawać krążki. Nakładać łyżką wydrylowane i odsączone czereśnie. Pierogi ładnie zlepić i gotować kilka minut w lekko osolonej wodzie. Podawać z gęstą śmietaną.
Miejscowość Jeżów, koło Chodla, lata 60. (przed wojną było tam wielu Żydów, ale nie wiem, co to ma do rzeczy): studnia. Echo w studni. Jak się nachylamy, ja i inne bose i zgrzane od bosego biegania dzieciaki, to nasze głosy odbijają się echem studziennym, a przemiły chłód odbija się o nasze rozognione twarze.
W studni blaszana bańka z kranikiem.
Bańka stoi na stole kuchennym wujenki. Z kranika spływa zimne mleko. Jak już prawie całe spłynie, to na końcu zostanie kremowa śmietanka. Ta śmietanka spływa do kamiennego dzbanka i jest zanoszona do ziemianki (8 st. Celsjusza, stała temperatura w lecie i w zimie).
Polanówka.
O świcie stoję na progu obory, bo stryjenka nie pozwala mi wejść dalej, żebym się nie pobrudziła. Krok po kroku jestem coraz bliżej. Krowa pachnie sianem, mlekiem i amoniakiem. Pomukuje. Ma brązowe oczy i słyszę jej sapanie jak miech. Stryjenka najpierw kilka razy pociąga wymię i mleko głośno spływa do wiadra. Potem podstawia mój kubek – i mam swoje „mleko z pianką”.
Nie pozwalają mi, „panience z miasta” spać na sianie, bo można się na śmierć ziołami odurzyć.
Czasami ze śmietanki robi się masło w masielnicy, a ubite zawijało w liście chrzanu (żeby dłużej zachowało świeżość). To jest osełka.
Z mleka czasami nie robi się ani śmietanki ani masła, tylko twaróg – zawinięty w płócienny woreczek, z którego cała noc ścieka serwatka, a potem leży w komorze przyciśnięty deską i kamieniem. Potem ma kształt serca.
Roztocze wschodnie, cytat z przewodnika: „Region cechuje się silnym zalesieniem i jest stosunkowo słabo zaludniony” (przed wojną mieszkało tu dużo rodzin mieszanych, polsko-ukraińskich). Teraz ziemia jest tutaj tania, nawet ci, co szukają działek na dacze z dala od tzw. cywilizacji, nie zapuszczają się w te strony zbyt często. Bunkry Mołotowa.
Łąki.
Świątynia Słońca w pobliżu Nowin Horynieckich – miejsce mocy poświęcone Swarogowi, bo Swaróg jest bogiem ognia i słońca.
Składniki na gołąbki roztoczańskie, grzybowo-grzybowe
olej „roztoczański”
1 główka białej kapusty
500 g ugotowanej kaszy gryczanej
100 g ugotowanych borowików
2 cebule
grzyby, dowolna ilośćpokrojoną cebulę podsmażyć na oleju, dodać obgotowane i posiekane grzyby, wymieszać z kaszą gryczaną, przyprawić solą i pieprzem. Zawijać farsz w ugotowane (krótko) liście kapusty, ułożyć w brytfance, włożyć do pieca. Podawać z sosem grzybowym.
W Holandii nie chcą polskich grzybów, bo są radioaktywne. Dla moich holenderskich przyjaciół, nota bene członków Slow Food Nederland, robię gołąbki z sosem z włoskich pomidorów.
Polacy wolą grzybowe. Z sosem grzybowym.
Jak wyjeżdżam do tej Holandii, to pod maską samochodu wiozę liście brzozy i resztki mchu na siedzeniach. Bagażnik mam zapchany po brzegi jabłkami z sadu, kaszą gryczaną, warzywami kupionymi na Ruskiej, książkami, dziurawcem zbieranym na roztoczańskich łąkach, zapachem pleśni…
Granica polsko-ukraińska; tutaj odparowuje jak kac moja emigracja zachodnia. Osiem godzin w kolejce. Potem droga szeroka i wyboista, a na polach nic tylko pomarańczowe piłki dyń.
Nie ma przydrożnych restauracji.
Pierogi kresowe:
Ciasto: 1 kg mąki, 5 dag drożdży, 2 szklanki mleka, trochę cukru, kilka łyżek roztopionego masła, 2 jajka, szczypta soli.
Farsz:
pół kilo białej fasoli , suszone owoce (jabłka, gruszki, śliwki), ew. trochę cukru. Ugotowaną i rozgniecioną fasolę połączyć z makiem i ugotowanymi, posiekanymi owocami.Dobrze wyrobić ciasto i zostawić do wyrośnięcia. Rozwałkować, wykrawać krążki, zlepić. Posmarować roztrzepanym jajkiem i posypać makiem. Piec 45 min w temperaturze 175 st. C
Rodzina polska, którą odwiedzamy w drodze do Kijowa, nie ma w domu niczego, co mogliby postawić na stole, poza kwiecistą bombonierką . Gospodyni biegnie do sadu i w trakcie naszej ożywionej rozmowy, dosłownie nie wiadomo kiedy, na stole zjawiła się gorąca szarlotka. Najlepsza, jaką w życiu jadłam. Przysięgam.
Składniki na jabłecznik:
jabłka z sadu
mąka
wodaZagnieść szybko ciasto z mąki i wody, podpiec w bardzo gorącym w piekarniku. W tym czasie obrać i pokroić jabłka. Wrzucić na gorące ciasto i piec jeszcze chwilę.
Ktoś ma w samochodzie kilka torebek chipsów, zostawiamy dzieciakom w prezencie. Gospodarze proszą, żeby przywieźć następnym razem słoniny.
Znowu ja. Pięć lat. Stoję bosa na gładziutkiej podłodze w domu mojej babci, a moje bose stopy są czystą rozkoszą. Babcia ma 135 centymetrów. Wzrostu. Większa nie urosła, bo jadała tylko lebiodę i zupę z pokrzywy. Podłoga to klepisko wydeptane, wyklepane przez sto lat. Jest komora, a w komorze w garnku ciastka. Mąka, woda, cukier, masło, jajka. Dla mnie. I mój ulubiony – buraczarz.
Przepis na buraczarza:
na 1 kg mąki wziąć pięć dkg. drożdży, rozpuścić je w mleku.
Zamieszać z mąką, dodać jeszcze trochę ciepłego mleka, cukru, jajka – jedno lub dwa, trochę rozpuszczonego masła, garść maku, upieczony i utarty na tarce burak cukrowy.
Zostawić do wyrośnięcia. Uformować bochenki jak na chleb, posypać jeszcze makiem i piec też jak chleb.
Drogą szła stara, zgięta wpół kobieta. Na plecach niosła dwukrotnie większą od niej naręcz sadzonek młodych drzewek. Jechałam samochodem przez Polskę z Holandii, gdzie usiłowałam zarobić pieniądze na drewnianą chałupę z klepiskiem, otoczoną drzewami, ze studnią na podwórku.
Małgorzata W.Z.
PS Na Lubelszczyźnie buraków cukrowych już nie ma, bo i cukrowni w Lublinie też nie ma. Chłopi z Lubelszczyzny, którzy hodowali buraki, teraz pracują na polach w Holandii. W najlepszym wypadku.
Do Czarnobyla nigdy nie dojechałam.
Do Amsterdamu nie tęsknię.
Chałupy ciągle nie mam.
Reklama: zupę z pokrzywy czasami gotujemy w „Zielonym Talerzyku” . Była jesienią, teraz będzie wiosenna.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.