ISSN 2657-9596
Pikieta pielęgniarek 14 IX 2012, fot. Marek Matczak

Czego nie pokazuje raport NIK

Katarzyna Sosnowska
25/09/2012

Z raportu wyłania się obraz idealnej placówki, w której prowadzi się badania sprzedawane następnie na zewnątrz, płaca zatrudnionych osób powiązana jest z osiąganymi przez placówkę przychodami (na które personel nie ma przecież wpływu), a wszystko zgodne jest ze skomplikowanymi procedurami. Tylko że rzeczywistość tak nie wygląda.

Niedawny raport NIK o kondycji wybranych instytutów badawczych kontrolowanych przez ministra zdrowia wstrząsnął przez chwilę opinią publiczną. Główne wnioski pokontrolne odnoszą się do zbyt niskiej, według NIK, zawartości badań naukowych w instytutach badawczych, sugerują konieczność przeprowadzenia restrukturyzacji finansowej placówek oraz powiązania wynagrodzeń pracowniczych z wynikami finansowymi. Na 40 stronach raportu znajdziemy mnóstwo zestawień liczbowych, odniesień do aktów prawnych, diagramów, przykładów naruszeń procedur. W tym wszystkim jednak ostatecznie umyka sam sens istnienia tych konkretnych instytutów – i systemu ochrony zdrowia.

Finanse über alles

Raport NIK skupia się na słabej kondycji finansowej instytutów. Instytut Psychiatrii i Neurologii, Centrum Zdrowia Dziecka, Instytut Onkologii, Instytut Reumatologii, Instytut Matki i Dziecka oraz Centrum Zdrowia Matki Polki są zadłużone w sumie na 283 mln zł. Podkreśla się także fakt, że od r. 2008 zadłużenie pogłębia się, a „wyniki finansowe” badanych placówek co roku się pogarszają. NIK przestrzega przed dalszą zapaścią, która może doprowadzić do konieczności wydatkowania ogromnych kwot z budżetu na restrukturyzację instytutów. Ministerstwo Zdrowia natychmiast zareagowało na raport i ustami wiceministra Neumanna ogłosiło, że chce ukrócić proceder „dosypywania pieniędzy bez żadnych efektów”. Czyżby efekty leczenia były według niego „żadnymi efektami”?

Dyrektorzy wspomnianych placówek wskazują, że przyczyny zadłużenia niekoniecznie leżą w złej polityce i niekompetencji poszczególnych zarządców. To procedury medyczne opłacane z kiesy NFZ na podstawie zawieranych co roku kontraktów są zbyt nisko wycenione. Jednocześnie do instytutów trafiają przypadki najtrudniejsze, leczenie pacjentów trwa tam długo i wymaga zastosowania drogich terapii. Nie ma to żadnego odzwierciedlenia w kontraktach zawieranych, a raczej narzucanych przez NFZ.

Celem NFZ jest wydać jak najmniej. W interesie placówki jest otrzymanie pełnej refundacji poniesionych kosztów. Dobro pacjenta wymaga dostępu do odpowiednich terapii w czasie, który pozwoli na szybkie polepszenie stanu zdrowia. Łatwo zauważyć, że interesy poszczególnych stron nie są ze sobą do końca styczne.

Wiedza to pieniądz

Najwyższa Izba Kontroli najwyraźniej zapomniała, że celem istnienia placówek ochrony zdrowia jest leczenie, a nie osiąganie zysków. Dodatkowo instytuty badawcze mają prowadzić badania naukowe. NIK zwraca uwagę na fakt, że kontrolowane instytuty prowadziły niską działalność badawczą i osiągały „niewystarczającą wysokość uzyskiwanych w związku z tych przychodów”. Ów brak „wystarczających” przychodów jest tu niemal jedynym kryterium oceny wielkości działalności naukowej. Jest jeszcze „impact factor”, który NIK także uważa za zbyt niski. W ogóle nie wzięte pod uwagę zostały takie efekty badań klinicznych, jak: udoskonalenie diagnostyki, poprawa skuteczności terapii czy ulga w cierpieniu pacjentów.

NIK wymaga od pracowników naukowych instytutów wyższego wskaźnika cytowań, a nie wspomina ani słowem o konieczności przekazywania wyników badań klinicznych lekarzom ze szpitali powiatowych i ośrodków podstawowej opieki zdrowotnej. W chwili obecnej wiedza o najnowszych metodach diagnostycznych i terapeutycznych jest mniej dostępna. Zwykli lekarze nie są raczej abonentami „Science” czy innych czołowych periodyków medycznych oraz nie potrzebują szczegółowych informacji o prowadzonych zaawansowanych badaniach klinicznych. Natomiast bardzo by im się przydała przystępna wiedza na temat najnowszych trendów i problemów z zakresu ich dziedziny. Wiedza, która pomoże im w codziennym diagnozowaniu i wyborze odpowiedniej terapii. Być może obecnie najczęściej dociera ona do nich poprzez broszury informacyjne producentów farmaceutycznych, co może budzić niepokój. Rolą instytutów badawczych finansowanych przez państwo powinno być raczej przekazywanie efektów badań klinicznych kolegom i koleżankom z mniejszych ośrodków, aniżeli prowadzenie badań komercyjnych.

Wszystko przez pracowników

Jedną ze wskazanych przez raport przyczyn słabej kondycji finansowej instytutów jest wzrost zatrudnienia oraz wynagrodzeń, jakie miało miejsce od r. 2008. Nie wspomina się jednak o tym, że w tym okresie trzeba było wprowadzić w życie dyrektywę unijną związaną z czasem pracy lekarzy oraz podnieść płace personelu w wyniku przyjętych przez rząd podwyżek. Poza tym wzrost zatrudnienia może też wynikać z większej liczby łóżek i przyjmowanych pacjentów albo z polityki dążącej do odciążenia dotychczasowych pracowników, co w konsekwencji ma zapewnić lepszą opiekę nad pacjentami.

Raport nie szuka przyczyn tak głęboko, za to jako negatywny przykład przytacza „wymuszony strajkami” wzrost wynagrodzeń o 25% w Centrum Zdrowia Matki Polki w sytuacji pogarszających się wyników finansowych instytutu. We wnioskach pokontrolnych postuluje się także powiązanie wynagrodzeń oraz systemu premiowania z kondycją finansową placówki. Jak słusznie zauważył Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, obowiązkiem lekarzy i średniego personelu medycznego jest leczenie pacjentów, a nie dbałość o wyniki finansowe pracodawcy.

Jako działanie pożądane NIK wymienia redukcję zatrudnienia w jednym z instytutów, powiązaną z outsourcowaniem usług. W ten sposób pogorszyły się warunki zatrudnienia pracowników kuchni, pralni i personelu sprzątającego. Ponieważ dobro pacjentów zależy także od rzetelnego wykonywania obowiązków przez osoby zatrudnione na tych stanowiskach, scedowanie nadzoru nad nimi na firmę zewnętrzną, wybieraną często według kryterium najniższej ceny, można potraktować jako zagrożenie. Dla NIK jednak niewłaściwe w tym obszarze są tylko nieprawidłowości w przeprowadzonych przetargach lub niezgodność zamówień publicznych z tzw. wolnej stopy z odpowiednimi ustawami.

Ideologia przeciw pacjentom

Z raportu wyłania się obraz idealnej placówki, w której prowadzi się badania sprzedawane następnie na zewnątrz, płaca zatrudnionych osób powiązana jest z osiąganymi przez placówkę przychodami (na które personel nie ma przecież wpływu), a wszystko zgodne jest ze skomplikowanymi procedurami. Tylko że rzeczywistość tak nie wygląda. W rzeczywistości do instytutów badawczych trafiają pacjenci wymagający czaso- i kosztochłonnej terapii, która w dodatku nie zawsze kończy się sukcesem. Pracownicy naukowi muszą dzielić swój czas między laboratoria a sale pacjentów i, ponieważ jest taka potrzeba, na tych drugich spędzają więcej czasu. W celu zapewnienia najlepszych warunków leczenia instytuty muszą zatrudniać najlepszych specjalistów, także wśród personelu średniego i technicznego, a często też tworzyć dodatkowe etaty (np. laboratoryjne), zapewniające szybkie wdrożenie terapii.

Ale tego nie ma w raporcie NIK. Pewnie dlatego, że jest wyrazem nurtów, jakie od wielu lat dominują w myśleniu o polskiej ochronie zdrowia. Wprowadzona w tym duchu reforma systemu w 1999 r. miała uwolnić szpitale i pacjentów od różnych bolączek. „Wolny rynek” miał być receptą na marnowanie zasobów, korupcję, kiepską dostępność do usług medycznych. Nie doszło jednak do wyleczenia. Raport wspomina np. o pobieraniu nienależnych opłat od pacjentów, o niejasnych kryteriach przyznawania premii pracownikom, o marnowaniu zasobów instytutów.

Tyle że teraz wiemy już, że wolnorynkowy fundamentalizm nic nam tu nie pomoże. Potrzebne jest przedefiniowanie myślenia o ochronie zdrowia w Polsce. Przede wszystkim należy odejść od forsowanego w raporcie NIK założenia, że placówki ochrony zdrowia mają przynosić dochody, a ich działalność ma kierować się rentownością. Najważniejsze jest dobro pacjenta. O to walczą dzisiaj pielęgniarki. One patrzą na ochronę zdrowia przez pryzmat żywego człowieka – pacjenta, a nie przez ideologię zgadzającego się bilansu.

pikieta pielęgniarek
Pikieta pielęgniarek 14 IX 2012, fot. Marek Matczak

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.