Tęczowa bezpieczna przystań
W mojej pamięci pozostają szczególnie historie, kiedy w trakcie pobytu w hostelu w życiu człowieka zachodzi duża zmiana.
Marek Nowak rozmawia z Agnieszką Duszyńską o hostelu interwencyjnym dla osób LGBT+.
Marek Nowak: Jaka idea przyświecała powstaniu hostelu?
Agnieszka Duszyńska: Do stowarzyszenia Lambda Warszawa i Fundacji Transfuzja – organizacji, które rozpoczęły tę inicjatywę w lutym 2015 – bardzo często zgłaszają się osoby LGBT+, prosząc o pomoc psychologiczną, terapeutyczną czy prawną.
Od pewnego czasu coraz częściej zaczęły zgłaszać się również osoby, które chciałyby porzucić swoje miejsce zamieszkania czy uciec z domu w wypadku osób pełnoletnich ciągle mieszkających z rodzicami.
MN: Przed czym chciałyby uciec?
AD: Przed nietolerancją, brakiem akceptacji ze strony najbliższych oraz przemocą – psychiczną, ekonomiczną oraz fizyczną. Takie osoby często nie mają dość własnych środków by wynająć mieszkanie w Warszawie.
Hostel jest miejscem, w którym mogą znaleźć schronienie.
Warto zaznaczyć, że takie miejsca istnieją również w innych krajach – nie tylko zachodnich, bo np. w tym roku taka placówka została otwarta w Albanii. W krajach takich jak USA znajdziemy je w każdym dużym mieście.
MN: Pamięta pani pierwsze osoby, które trafiły do hostelu?
AD: Nie byłam przy projekcie od samego początku – pamiętam za to pierwsze osoby, z którymi sama się zetknęłam. Był to koniec 2015 roku. Pamiętam dziewczynę, która podczas pobytu w hostelu zdobyła się na odwagę i zgłosiła na Niebieską Linię przemoc ze strony swoich rodziców. Martwiła się o swoje młodsze rodzeństwo, które nadal z nimi mieszkało. Ten krok wymagał dużej odwagi.
Pamiętam też młodego chłopaka, który dopiero co skończył 18 lat. Był uczniem warszawskiego liceum. Otoczenie nie zaakceptowało jego biseksualności. Podczas pobytu w hostelu zmienił szkołę.
MN: Rozumiem, że coming out spowodował odrzucenie ze strony rodziny i grupy rówieśniczej?
AD: Nie od razu. Na początku wszystko było w porządku. Wydawało się, że rodzice jakoś to przyjęli. Gdy jednak po upływie kilku miesięcy nic się nie zmieniło i okazało się, że nie była to tylko „faza”, wszystkie lęki, oparte na stereotypach obawy zaczęły dochodzić do głosu.
Zaczęło się robić nieciekawie.
Pojawiło się dogadywanie, obrażanie, ograniczenia związane z używaniem telefonu, popołudniami wyjściami.
W szkole nigdy nie miał kolorowo.
MN: Faza? Otoczenie uznało, że homoseksualność jest „fazą w życiu człowieka”?
AD: Tak. Nie jest to zresztą jednostkowy przypadek. Młodzi ludzie dokonujący coming outów często słyszą od swoich rodziców, że np. „młodość to czas eksperymentów”. Rodzina, która nie chce przyjąć do wiadomości tego, co młody człowiek ma im do powiedzenia, ucieka w takie właśnie tłumaczenia.
Chłopak, który do nas trafił usłyszał, że jego homoseksualność to „faza eksperymentowania”, która przejdzie, gdy będzie starszy i w końcu będzie chciał znaleźć sobie żonę, mieć dzieci i realizować jedyny akceptowalny dla nich model rodziny
MN: Co się dzieje w momencie, kiedy się młody człowiek nie wpisuje się w ten normatywny model?
AD: Nie są to pozytywne historie. Spektrum reakcji jest dość szerokie, choć zdecydowanie często dochodzi do obelg, wyzywania i dokuczania. Trochę rzadziej – na szczęście – do przemocy fizycznej czy ekonomicznej.
Bywają naprawdę okrutne sposoby znęcania się nad członkiem rodziny. Słyszeliśmy np. o niewypuszczaniu z domu czy braku dostępu do lodówki.
MN: Istnieją badania statystyczne na temat przemocy względem osób LGBT+?
AD: Wedle badań Sytuacja społeczna osób biseksualnych i homoseksualnych w Polsce. Raport za lata 2010-2011, które prowadziła Kampania Przeciw Homofobii, 12% osób LGB doznało przemocy fizycznej, a prawie połowa przemocy psychicznej.
W przypadku osób transpłciowych ten odsetek jest znacząco większy.
MN: Czy wśród gości hostelu byli tacy, których historia odcisnęła się w pani pamięci?
AD: W mojej pamięci pozostają szczególnie historie, kiedy w trakcie pobytu w hostelu w życiu człowieka zachodzi duża zmiana. Na przykład 19-letniego chłopaka, który po coming oucie został wyrzucony z domu przez matkę.
Po jakimś czasie, gdy przebywał w naszym hotelu, matka odezwała się do niego by zaprosić go na ślub rodzinny. Powiedziała też, że jeśli ma chłopaka, to może z nim przyjść.
MN: Optymistyczna historia.
AD: Bardzo. Nie zawsze jednak tak jest. Pamiętam przykład transpłciowej kobiety, która była w trakcie korekty płci. Była wyzywana i poszturchiwana przez wszystkich członków swojej rodziny, włącznie z młodszym rodzeństwem.
Gdy zgłosiła się po pomoc do schroniska dla kobiet w swojej miejscowości, to – ponieważ w dokumentach nie miała jeszcze uwzględnionej korekty prawnej – została odesłana do ośrodka dla mężczyzn.
Warto tu zaznaczyć, że jedynym sposobem, aby w Polsce dokonać takiej korekty, jest pozwanie do sądu swoich rodziców o to, że źle ustalili płeć dziecka po porodzie. Było już bardzo blisko, aby mogło to zostać zmienione przez stosowną ustawę, jednak nasz nowy prezydent postawił wtedy swoje pierwsze veto.
MN: Kto najczęściej trafia do hostelu?
AD: 80% osób, które do nas trafiły, identyfikują się jako mężczyźni. Są przeważnie między 18. a 27. rokiem życia. Mieliśmy też jednak gości po pięćdziesiątce.
MN: Na jaką pomoc mogą liczyć osoby, które trafią do Państwa hotelu?
AD: Przyjęcie odbywa się na podstawie wstępnej rozmowy w Stowarzyszeniu Lambda Warszawa. Każdy z gości hostelu może liczyć na dach nad głową, wyżywienie oraz artykuły higieniczne. To o tyle ważne, że czasem trafiają do nas ludzie, którzy nie mają ze sobą nic poza ubraniem, które na sobie noszą. W takich wypadku ludzie ci mogą liczyć na szampon, szczoteczkę do zębów, grzebień itd.
Oprócz tego goście hotelu otrzymują pomoc psychologiczną i wsparcie pracownika socjalnego, który pomaga w poprawnym napisaniu CV oraz szukaniu pracy. Tu w Lambdzie zapewniamy im też pomoc prawną. Co jakiś czas organizujemy dla naszych gości szkolenia i warsztaty, na których mogą ćwiczyć umiejętności miękkie, takie jak komunikacja czy asertywność.
MN: Jak długo państwa klienci mogą korzystać z hostelu?
AD: Pierwsze przyjęcie jest na 2 tygodnie. Bardzo rzadko zdarza się jednak, by ktoś po takim czasie wychodził z hostelu. Średni pobyt trwa 2-3 miesiące. Wszystko zależy od indywidualnej sytuacji. Cześć klientów trafia do nas mając już pracę i potrzebuje chwili, by odłożyć pieniądze i wynająć mieszkanie.
Inni z kolei trafiają do nas w takim stanie psychicznym, że nie są w stanie myśleć o szukaniu pracy.
Potrzebują paru tygodni, aby się pozbierać korzystając z pomocy psycholożki. Praca jest w tym wypadku drugim etapem.
Co dwa tygodnie wspólnie z podopiecznymi omawiamy ich sytuację i jeśli następuje taka potrzeba, to pobyt jest przedłużany.
MN: Ile wyniósł najdłuższy pobyt?
AD: Jeden z mieszkańców był u nas ponad 7 miesięcy. Celem naszych działań zawsze jest doprowadzenie do takiej sytuacji, by każdy z naszych gości mógł funkcjonować samodzielnie.
MN: Czy mogą państwo liczyć na pomoc samorządu albo państwa?
AD: W pierwszym roku swojej działalności hostel był finansowany z tzw. ”grantów norweskich” z Fundacji Batorego. Dziś, nie ukrywam, bardzo liczymy na wsparcie miasta. W zeszłym roku miasto przyznało dotację na hostel, która stanowiła jedynie jedną trzecią grantu, o który aplikowaliśmy.
W przypadku władzy centralnej jest, niestety, znacznie gorzej. Grant, o który wnosiliśmy został w całości odrzucony. Ostatnio zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy na działanie hostelu i będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Zbiórkę prowadzimy na specjalnej stronie internetowej.
MN: Nowa władza ustami prezesa Kaczyńskiego zapowiedziała, że nie będzie żadnej ustawy dotyczącej walki z mową nienawiści. Polska wspólnie z Rosją, Iranem i krajami arabskimi doprowadziła do wykreślenia z rezolucji ONZ wezwania do dekryminalizacji stosunków homoseksualnych w krajach członkowskich. Jak pani widzi przyszłość nie tylko samego hostelu, ale także wszelkich innych organizacji walczących na rzecz praw osób LGBT+?
AD: Bardzo martwimy się o to, co będzie z działalnością organizacji działających na rzecz praw osób LGBT+. Część z tych organizacji choć częściowo utrzymywało się dzięki pomocy państwa. Teraz na taką pomoc nie ma co liczyć. Sądzę, że przed nami wiele pracy nad opracowaniem innych modeli finansowania.
Innym bardzo niepokojącym zjawiskiem, jaki ostatnio obserwujemy, jest wzrost zachowań jawnie agresywnych, wymierzonych nie tylko w środowisko LGBT, ale także w inne grupy mniejszościowe.
Napady na organizacje pozarządowe czy na konkretne osoby, pobicia na ulicach i brak jakiejkolwiek reakcji polityków… To, co już się dzieje, zdecydowanie nie napawa optymizmem.
Agnieszka Duszyńska – członkini stowarzyszenia Lambda Warszawa, kierowniczka hostelu interwencyjnego dla LGBT+, koordynatorka
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.