ISSN 2657-9596

Warszawa może być seksi

Krystian Legierski
09/11/2010

Warszawa ma wszelkie zadatki, aby stać się stolicą kultury i sztuki Europy Środkowo-Wschodniej. Ale przede wszystkim potrzebuje pomóc sama sobie.

W tym celu musi zmierzyć się z dwoma problemami. Po pierwsze konieczne jest stworzenie przestrzeni dla pracy i twórczości kulturalnej, artystycznej i rozrywkowej. Po drugie zaś zapewnienie mieszkań do wynajęcia za przyzwoity czynsz, co wzorem Berlina byłoby dla twórczych osób nie tylko z całej Polski, ale i zza granicy zachętą do osiedlania się w stolicy i działania ku jej chwale.

Potrzebujemy ściągnąć do Warszawy nowe wydarzenia artystyczne. Powinniśmy też lepiej wspierać – zarówno materialnie, jak i wizerunkowo – już istniejące festiwale, takie jak Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy czy Warszawskie Spotkania Teatralne. Warszawa nie wykorzysta swojego potencjału, jeśli nie zbudujemy hali widowiskowo-konferencyjnej z prawdziwego zdarzenia, mogącej pomieścić jednorazowo kilkanaście tysięcy osób.

Takich warunków nie spełnia wysłużona Sala Kongresowa w PKiN. Z powodu braku widowiskowej przestrzeni przepadają kolejne szanse na organizację wielkich międzynarodowych konferencji i kongresów, co hamuje rozwój np. branży hotelarskiej czy gastronomicznej. Ale Warszawa przegrywa również konkurencję z innymi miastami o możliwość organizowania dużych koncertów czy widowisk teatralnych. Wykorzystywane do organizacji koncertów otwarte przestrzenie np. przy Agrykoli w naszych warunkach klimatycznych sprawdzają się jako tako jedynie w miesiącach letnich. Porządna hala widowiskowa przyniosłaby mieszkańcom więcej radości i bardziej podniosłaby prestiż miasta niż kolejne stadiony.

Ważnym aspektem budowania odpowiedniego poziomu miejskiej tkanki kulturalnej, artystycznej i rozrywkowej jest odpowiednia polityka lokalowa. W Warszawie jest za mało galerii i przestrzeni wystawienniczych, brakuje małych specjalistycznych księgarń czy sklepów muzycznych. Nadal trudno znaleźć lokal nadający się na pracownię artystyczną, szkołę tańca, małą klimatyczną restaurację, bar czy kawiarnię w cenie umożliwiającej artystom lub właścicielom prowadzenie działalności i przetrwanie. Wszystko za sprawą braku świadomej polityki lokalowej, która bardzo wyraźnie i mocno faworyzowałaby inicjatywy związane z kulturą, sztuką i rozrywką, nie wytrzymujące dziś morderczej konkurencji z finansową potęgą banków i międzynarodowych korporacji.

Gruntownej zmiany wymaga przede wszystkim podejście miejskich urzędników do kultury, dziś traktowanej przez nich po macoszemu. Dlaczego nie inwestujemy miejskich pieniędzy np. w zakup i stałą prezentację kolekcji naszych najlepszych artystów, którzy zaliczani są do współczesnej światowej czołówki? Chodzi o twórców takich jak Wilhelm Sasnal, Paweł Althamer, Monika Sosnowska, Piotr Uklański czy Artur Żmijewski. Ich prace można oglądać w muzeach i galeriach na całym świecie – tylko nie w Warszawie. Wiele z osób zachwycających się i inspirujących ich sztuką może nie zdawać sobie sprawy, że pochodzą oni z Polski. To wynik zaniedbywania lub niedostrzegania prawdziwych skarbów, których władze miasta nie potrafią należycie wykorzystać.

Powstające w Warszawie Muzeum Sztuki Nowoczesnej, którego budowa ma się wkrótce rozpocząć, potrzebuje budżetu 10 mln zł rocznie, żeby móc na bieżąco tworzyć i uzupełniać własną kolekcję. Obecnie dysponuje budżetem 2 mln zł rocznie. Łatwo policzyć, że wydane na remont stadionu Legii blisko 500 mln zł mogłoby zapewnić funkcjonowanie Muzeum przez najbliższe 50 lat. Łatwo sobie też wyobrazić, jak wielu turystów nie przyjedzie do Warszawy, jeśli nie stworzymy powodów, dla których warto będzie nas odwiedzić.

Oprócz kolekcji śmietanki polskich artystów współczesnych Warszawa powinna również gościć co najmniej jeden duży festiwal muzyki elektronicznej. W naszym mieście tworzy muzykę elektroniczną wielu wyjątkowych ludzi, którzy pozbawieni instytucjonalnego wsparcia nieustannie przegrywają konkurencję z kolegami z Niemiec. Dobrze zorganizowany i przemyślany festiwal mógłby być impulsem pobudzającym offowy rynek muzyczny, który wedle mojej oceny ma w Warszawie wyjątkowy potencjał i mógłby spowodować większe zainteresowanie naszą stolicą.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.