ISSN 2657-9596
Foto: Ninian Reid/ Flickr (CC BY)

Warszawa: kapitalizm grzeje elity

Maria Burza , Antek Wiesztort
21/05/2017

Najtańszy sposób ogrzewania mieszkań zapewnia dostęp do sieci ciepłowniczej. W Warszawie płynące z niej ciepło kosztuje trzy razy mniej niż grzanie przy użyciu energii elektrycznej, dwa razy mniej niż olej opałowy i 35 proc. mniej niż gaz. Stąd najskuteczniejszym sposobem na walkę z ubóstwem energetycznym wydaje się upowszechnienie możliwości korzystania z miejskiej sieci ciepła, która do niedawna pozostawała w rękach publicznych. Jednak w stolicy to właśnie najbiedniejsi, pozbawieni dostępu do CO, płacą za ogrzewanie najwięcej lub zmuszeni są oszczędzać na nim, spędzając zimę w chłodnych mieszkaniach, niekiedy w warunkach kompletnie niezdatnych do życia.

Władze Warszawy oferują mieszkania z regulowanym czynszem osobom o najniższych zarobkach: listonoszom, sprzątaczkom, pracownicom hipermarketów, emerytom, bezrobotnym, itd. Większość – aż osiem na dziesięć – budynków należących w 100 procentach do miasta powstało formalnie jeszcze przed drugą wojną światową, a de facto tuż po, to jest w wyniku społecznej odbudowy miasta zniszczonego w ponad 80 procentach. Oryginalnie budynki te ogrzewano głównie węglem lub drewnem. Jeszcze w 1950 roku jedynie 16 procent z nich miało dostęp do centralnego ogrzewania. Pod presją mieszkańców w ciągu dekady 1950-1960 potężną część publicznego budżetu przeznaczono na upowszechnienie dostępu do CO w Warszawie, powstało wówczas Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej (SPEC). Liczba budynków podłączonych w tym okresie do sieci ciepłowniczej niemal się potroiła, do 44 procent ogółu zasobu.

W ostatnich dekadach mogliśmy doświadczyć lub zaobserwować odwrotną tendencję. (Re)prywatyzacji mieszkań komunalnych towarzyszyło bowiem strukturalne niedofinansowanie zasobów miejskich w najsłabszej kondycji. W budynkach należących całkowicie do miasta, w 2008 roku opcję grzania w piecach i kozach władze stolicy oferowały najemcom częściej niż centralne ogrzewanie (19 proc. mogło korzystać z sieci centralnej, względem 23 proc. grzejących pokoje węglem, drewnem itp. Za resztę odpowiada prąd, gaz; istnieją też budynki formalnie pozbawione czegokolwiek – 4 proc. ogółu). W centrum stolicy w 2011 roku większość, to jest 80 na 148 budynków miasta, nie posiadało centralnego ogrzewania. W dzielnicy z największą liczbą mieszkań komunalnych i socjalnych, tj. na Pradze Południe, w tym samym roku odciętych od centralnej sieci grzewczej było 417 na 489 miejskich budynków mieszkalnych – inaczej mówiąc, 85 procent lokatorów zdanych było na własne, kosztowne sposoby przeżycia chłodnych miesięcy. Ogółem, w skali całego miasta i po uwzględnieniu mieszanej własności budynków (wspólnoty mieszkaniowe itp.), niemal 60 proc. lokatorów miejskich lokali dzieli los opisany powyżej.

Tym samym warunki życia w budynkach należących w pełni do władz są porównywalne do tych z połowy zeszłego wieku, przy czym lokatorzy z budynków całkowicie miejskich, szczególnie na Pradze, funkcjonują poniżej poziomu z roku 1950 (kiedy 16 proc. używało CO), a reszta szczęśliwców korzysta ze zdobyczy lat 1950-60. Należy tu nadmienić, że koszty ogrzewania energią elektryczną były w owych latach nieporównanie niższe niż dziś, czego wspomnieniem są m.in. zainstalowane w starych piecach kaflowych grzałki elektryczne. Dziś, w XXI wieku, zbyt kosztowne grzałki są w stolicy wymontowywane przez lokatorów, na rzecz powrotu do tańszego sposobu ogrzewania w piecu węglem, drewnem i czym popadnie – jesteśmy tu zatem świadkami regresu nie o 60-70 lat, a wręcz do epoki kamienia łupanego.

Jak władze stolicy zaplanowały swoje zmagania w zakresie ubóstwa energetycznego? Zgodnie z „Wieloletnim planem gospodarowania mieszkaniowym zasobem m.st. Warszawy na lata 2013-2017” ratusz uznał formalną możliwość podłączenia do sieci 61 proc. miejskich budynków pozbawionych centralnego ogrzewania – resztę władze planowo odpuszczają powołując się na trudności techniczne i związane z nimi zbyt wysokie koszty. W tytułowym okresie działań ratusz zobowiązał się do podłączenia centralnego ciepła dla 3622 lokali, co stanowi odpowiednio 4,4 proc. ogółu publicznego zasobu mieszkaniowego i 12,8 proc. mieszkań w budynkach należących do miasta w całości. Kolejne 4 procent miejskich budynków (1,4 proc. ogółu) przejdzie termomodernizację.

Znamiennie, narzędziem używanym dla poprawy statystyk częściej niż upowszechnianie dostępu do CO jest uwzględniona w Planie (re)prywatyzacja mieszkań: w omawianym okresie 2013-2017 władze oszacowały, iż wyzbędą się co najmniej 4800 lokali (3300 w ramach 'zwrotów’, reszta to wynik uwłaszczania się lokatorów). Warunki życia po reprywatyzacji, inaczej niż w neoliberalnych teoriach, zwykły się znacznie pogarszać dla osób wpędzonych w ubóstwo energetyczne. „- Jak wyłączyli nam gaz, to kupiliśmy termy i kuchenki elektryczne” – opowiada lokatorka przejętej kamienicy przy Kępnej 15. Wkrótce potem nowy właściciel odciął także wodę. Na pisemną prośbę o ponowne podłączenie, lokatorzy otrzymali odpowiedź: „Problem polega na tym, że w budynku jest za dużo gówna, zarówno ludzkiego, jak i psiego. Jak tylko gówno opuści budynek, wszystkie problemy przestaną istnieć.”…. Powyższą retorykę elit można rozciągnąć na szerszą skalę: „jak tylko biedni opuszczą miasto, problemy przestaną istnieć” (bogaci rzadko rozważają, kto wówczas roznosiłby im listy, niańczył ich dzieci, kto by im sprzątał, sprzedawał itp. itd.).

Walka z ubóstwem energetycznym w ramach neoliberalnego modelu sprowadza się do… walki z ubogimi. W takim sensie, neoliberalna retoryka grup anty-smogowych jest częścią problemu, a nie rozwiązania. Włączanie problematyki miejskiego smogu do anty-społecznego programu politycznych i biznesowych elit jedynie zamiata pod dywan tworzony przez nie brud i umacnia przepaści społeczne. Czystych, ciepłych warunków życia nie da się stworzyć dla wąskiego grona uprzywilejowanych w mieście bez rozwoju przestrzennego i ekonomicznego apartheidu. Dlatego skuteczna walka z brudnym powietrzem jest nierozerwalnie związana ze zniesieniem ubóstwa energetycznego. Ta walka o powszechny dostęp do ciepła i społeczną kontrolę nad jego dystrybucją powinna się stać częścią wspólnej strategii grup lokatorskich/anarchistycznych i ekologicznych.

Antek Wiesztort, Maria Burza

Anarchistyczny kolektyw Syrena

 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading