Tweety, ulice i rzadkie kwiaty historii
W ruchach protestu, które pojawiły się od czasu kryzysu finansowego, od Occupy w USA do arabskiej wiosny, media społecznościowe zdobyły nowe znaczenie jako metoda komunikacji, zarówno między aktywistami, jak i jako sposób informowania reszty świata. Protesty w Turcji w 2013 r. nie były wyjątkiem. Jak zmieniła się sytuacja od tamtego czasu i jak reagują na to władze?
Ten wywiad z Osmanem Akınhayem, przeprowadzony przez Ayşegül Oğuz, został opublikowany przez Fundację Heinricha Bölla w Turcji w anglojęzycznym kwartalniku „Perspectives”.
Ayşegül Oğuz: W wydawnictwie Agora ukazało się pańskie tłumaczenie książki Paolo Gerboudo „Tweets and streets”. Dlaczego tak ważne jest zrozumienie Twittera? Co spowodowało Pana zainteresowanie Twitterem i Facebookiem?
Osman Akınhay: Zacząłem uświadamiać sobie doniosłość Twittera w styczniu 2011 r., podczas protestów na placu Tahrir w Kairze. Jednak tym, co naprawdę przyciągnęło moją uwagę na używanie Twittera przez społeczną opozycję, były rozprawy sądowe, takie jak sprawa wytoczona przeciwko KCK (Związek Społeczności Kurdyjskich). Dziennikarze- obywatele dzielili się wiadomościami i zdjęciami z sali rozpraw. Twitter i Facebook stworzyły alternatywne kanały komunikacji.
Twitter ma charakter natychmiastowy i ekstensywny, podczas gdy Facebook pozostawia dłuższy ślad. Facebook odegrał ważną rolę w powstaniu egipskim. Jednak dla hiszpańskiego ruchu hiszpańskich Oburzonych ważniejszy był Twitter. Z kolei w protestach Occupy Wall Street w USA, gdzie mają siedzibę zarówno Facebook, jak i Twitter, oba te kanały komunikacji miały bardzo ograniczony efekt. W istocie, Paolo Gerbuodo zaobserwował, że media społecznościowe zainteresowały się ruchem Occupy dopiero po tym, jak został on pokazany w prasie i telewizji.
AO: Jak powstanie Gezi można porównać do Occupy Wall Street pod względem relacji z serwisami społecznościowym?
OA: Rewolta w Egipcie była eksplozją. Oburzeni byli podobni, ale były tu istotne różnice. Ruch w Madrycie był oparty na odzyskaniu centralnego placu i organizowaniu demonstracji wokół niego. Pod tym względem są podobieństwa między ruchem Oburzonych a protestami wokół Gezi, natomiast Occupy ma niewiele podobieństw z Turcją. Zaobserwowałem, że ruchy hiszpańskie i amerykańskie były oparte na organizowaniu protestów. W tych państwach nie rzucono wyzwania wobec prawa i porządku, ani nie kwestionowano reżimu politycznego. Jednak w Turcji rząd postrzegał Gezi jako zagrożenie dla reżimu. Dlatego opór był bardziej destruktywny niż w Hiszpanii czy USA.
AO: Minął już ponad rok, czy ruch Gezi jest nadal silny?
OA: Historia walk społecznych uczy nas, że rewolty są jak rzadkie kwiaty w historii. Rzadko kwitną; jednak gdy już zakwitną, wszystkich zaskakują i mają silny wpływ na umysły ludzi. Ich osiągnięcia można oceniać tylko patrząc wstecz. O ile rewolta nie przełoży się na rewolucję, rząd wprowadza okres odbudowy, próbuje ograniczyć i kontrolować wrzenie. Nie jesteśmy jeszcze na tym etapie: mimo że istnieje wyraźne cofnięcie, duch Gezi wciąż się utrzymuje. Gezi jest największym oddolnym powstaniem w historii tureckiej republiki. Byłem świadkiem okresu przed wojskowym zamachem stanu 12 września 1980 r., jednak nigdy nie widziałem takiej spontanicznej rebelii. Bardzo silnie odczuwałem to w nocy 31 maja 2013 r.
AO: Jaka widzi pan różnice między ruchami lewicowymi, ruchami protestu i ruchami społecznymi?
OA: Mogą istnieć różnice analityczne, ale nie uważam ich za zbyt ważne. Po upadku muru berlińskiego i Związku Radzieckiego Fukuyama ogłosił ostateczne zwycięstwo kapitalizmu i tezę o „końcu historii”. Później na Zachodzie wyrósł poważny ruch antyglobalistyczny, poczynając od protestów w Seattle w 1999 r. Ta fala trwała mniej więcej do okupacji Iraku, gdy osiągnęła swój zenit w ruchu antywojennym. Po wybuchu wojny mogliśmy obserwować wymarcie ruchu. W 2005 r. rewolty na francuskich przedmieściach sygnalizowały nasze wejście w nowy wiek.
Z punktu widzenia ruchów społecznych różnica w porównaniu z okresem sprzed 1990 r. była ogromna. Można sugerować, że istnieje pewna ciągłość między ruchem antyglobalistycznym i współczesnymi protestami, ale Paolo Gerbuodo twierdzi w swojej książce, że Seattle, Genua, fora społeczne czy protesty przeciwko G7 miały bardziej pionową naturę. Sugeruje on, że po 2011 r. demonstracje są organizowane bardziej poziomo. Serwisy społecznościowe oczywiście odegrały tu rolę. Zmiany w technologii komunikacji powodują też zmianę medium komunikacji. Współcześnie serwisy społecznościowe praktycznie przyjęły rolę gazety „Iskra”, wydawanej przez Lenina i bolszewików na początku XX wieku.
Instrumenty rewolty i sprzeciwu charakterystyczne dla XX wieku różnią się znacząco od tych w XXI wieku. W XX wieku powstania były wpisane w szerszy cel. A celem była rewolucja. Było się świadomym istnienia tzw. systemu socjalistycznego, nawet jeśli było się wobec niego krytycznym. Wierzono w możliwość rewolucji i nadejście socjalizmu. I z przekonaniem walczono o tę sprawę.
Co było siła napędową? Ruch robotniczy. Co było jego podstawą? Idea, że klasa robotnicza ma możliwość odłożenia narzędzi i wstrzymania produkcji na skalę krajową i międzynarodową. Po 1990 r. najważniejszym kontrrewolucyjnym aktem kapitalizmu było utworzenie reżimu elastycznej i niepewnej pracy. Ten reżim pracy i produkcji uderzył w ruch lewicowy na dwa sposoby.
Po pierwsze, ruch ten został pozbawiony fizycznej siły, która pozwalała mu wpływać na życie ekonomicznie i społecznie w danym kraju. We Francji wielkie fabryki jak fabryka Renaulta, w której pracowało 6500 osób, są dzielone. Trudniej urządzać strajki, które zatrzymują życie codzienne, jak strajki Kavel i Netaş w Turcji we wczesnych latach 60. Jaki jest efekt? Pomyślmy o strajku Turkish Airlines, który może wpłynąć na 4500 pracowników. Jeśli ta liczba zostanie podzielona na firmy podwykonawcze o liczebności pod sześćdziesięciu do stu, a część pracy podlega outsourcingowi, wspólna siła pracowników, solidarność i zdolność zatrzymania codziennego życia przez odmowę wykonywania pracy zostają zniszczone. Ostatnio byliśmy świadkami licznych strajków takich, jak Tariş, Çapa i Kazova; jednak te walki nie zarażają swą energią i doświadczeniami innych miejsc pracy, aby stworzyć „klasę pracującą”.
W obecnym systemie nie obserwujemy, jak zjednoczeni robotnicy obalają rządy, ale jak każdy pracownik staje się wilkiem dla swoich kolegów. Na całym świecie rośnie liczba biednych ludzi, ale podziały między nimi rosną, podczas gdy ideologie, slogany i hasła, które miały ich jednoczyć moralnie, politycznie i gospodarczo, tracą siłę.
AO: Niepewne i elastyczne warunki pracy dotyczą teraz wszystkich pracowników, w tym umysłowych…
OA: To prawda. Połączmy to z Gezi. Często mówiono „Czemu klasa pracująca nie przyszła do parku Gezi?”. Jednym z powodów jest to, że Taksim jest daleko od ich miejsc pracy; dojazd zajmował godziny. Pracownicy umysłowi przyszli jednak licznie. Poza fizycznym dystansem odegrała tu też rolę różnica w warunkach zatrudnienia. Pracownicy fizyczni nadal mają więzi z pracodawcą i cieszą się pewnym stopniem pewności zatrudnienia. Jednak niepewnie pracujący pracownicy umysłowi, nawet jeżeli zarabiają 8000 lir tureckich (ok. 2700 euro lub 3800 dolarów) miesięcznie, czują się mniej pewnie niż pracownicy fizyczni, którzy zarabiają 1200 lir (417 euro lub 570 dolarów). Debaty o zjednoczeniu radykalnej lewicy przed wyborami samorządowymi 30 marca 2014 r. ponownie pokazały jej słabość. Obiektywnym czynnikiem leżącym u podstaw tego problemu jest system zatrudnienia, który kształtuje mentalność pracowników i prowadzi do braku wspólnych haseł.
AO: Na jednym z graffiti w Gezi napisane było „Nie mogłem znaleźć hasła”…
OA: Gezi wyprodukowało ogromne bogactwo haseł. Dało też receptę na zjednoczenie radykalnej lewicy. Fora w parkach, kwitnące jak grzyby po deszczu po rewolcie Gezi, są wielką szansą dla tureckiego ruchu lewicowego. Wcześnie rano 15 czerwca 2013 r. miały miejsce rozmowy w Parku Gezi o nadchodzących oddziałach policji. Większość lewicowych grup politycznych sugerowała opuszczenie parku przez protestujących. Bali się możliwego pogromu, plądrowania, a nawet śmierci. Gdy grupa Solidarność Taksim ogłosiła decyzję o opuszczeniu parku tego wieczora, została wygwizdana przez demonstrujących. W tym samym czasie siedem czy osiem zgrupowań zebrało się w parku Gezi i po długich dyskusjach ogłosiło, że park nie będzie ewakuowany. Ta decyzja była wbrew grupom lewicowym i Solidarności Taksim. Jednak okazała się, według mnie, słuszna, bo mieliśmy szansę stawiać opór przez kilka kolejnych dni.
Brutalność rządu wyszła na jaw później. Siły zbrojne rozlokowano w Mecidiyeköy – sąsiedztwie położonym ok. 5 kilometrów od placu Taksim – co obnażyło prawdziwe stanowisko rządu wobec kwestii nadzoru wojskowego. Po ataku policji na park Gezi te zgrupowania dały początek forom na osiedlach. Te fora są spontanicznymi organizacjami działającymi u podstaw, podobne do rad robotniczych podczas rewolucji 1905 czy rad pracowników we Włoszech.
Fora ucieleśniają w sobie powstanie Gezi i dają szansę na zjednoczenie radykalnej lewicy. Według danych policji dwa i pół miliona ludzi dołączyło do rewolty Gezi. Najwyżej 30 tysięcy z nich głosowało na HDP, Ludową Partię Demokratyczną i inne partie socjalistyczne w wyborach lokalnych, a większość głównie na CHP, Republikańską Partię Ludową. Niemniej potencjalny obszar wpływów lewicy odpowiada masom zmobilizowanym podczas Gezi.
AO: Fora dają podstawy organizacji poziomej, prawda?
OA: Tak naprawdę i poziomej, i pionowej. Pomyślmy o podobnych przypadkach na świecie. Legitymizacja rewolucji październikowej pochodziła od rad robotniczych, czyli pewnej formy zgromadzeń ludowych. Ogłoszenie na przykład Forum Parku Abbasağa cieszy się większym posłuchem niż grup lewicowych jak Halkevleri (Domy Ludowe) czy ÖDP (Partia Wolności i Solidarności). Ma szczególny urok i prawomocność w oczach dwóch i pół miliona ludzi, którzy wyszli na ulicę podczas rewolty Gezi, ponieważ pozwala im uczestniczyć w działaniach politycznych jako jednostki. W swojej książce Paolo Gerbuodo sugeruje, że serwisy społecznościowe tworzą empatię między ludźmi o bardzo różnych pozycjach gospodarczych czy społecznych i w odległych miejscach. Ta empatia pozwala ludziom zebrać się razem. Jednak empatia ma też ograniczenia.
AO: Pisarz wielokrotnie podkreśla połączenie między aktywizmem online a aktywizmem bezpośrednim off-line.
OA: Widzimy, że empatia może zbliżyć ludzi do pewnego stopnia, a demonstracje mają własną dynamikę. Założyciele Facebooka i Twittera nie mogli sobie wyobrazić, jak będą one używane np. na placu Tahrir. Po prostu chcieli zarobić na pomaganiu ludziom w nawiązywaniu stosunków towarzyskich. Jednak to nowe medium technologiczne dało ludziom inne środki komunikacji. Zobaczymy z czasem, jak ewoluować będą relacje między Facebookiem, Twitterem i rządem. Nie spodziewam się, że staną po stronie protestujących.
AO: We wstępie do tureckiego wydania autor zadaje następujące pytanie: „Czy aktywizm w serwisach społecznościowych jest już pieśnią przeszłości w tym świecie, w którym wszystko szybko staje się przestarzałe?”. Jaka byłaby pana odpowiedź?
OA: Świat szybko się zmienia. Milan Kundera pyta w swojej powieści „Powolność”, gdzie się zatrzymamy lub dokąd ruszymy w tak szybkim świecie? Jak określimy naszą prędkość? Oczywiście wszystko szybko staje się przestarzałe. Jeżeli nie będziesz online przez dwie godziny, zobaczysz że publiczna agenda zmieniła się znacząco. Bardzo popularny w Turcji Facebook nie jest przestarzały i ludzie używają go na nowe sposoby. Może nowe media technologiczne pojawią się i zyskają większą popularność. Jednak empatia online będzie trwać.
AO: Czy może pan porównać dzisiejszą młodzież do tej z pana pokolenia pod względem ciekawości, uczenia się, ambicji i organizacji?
OA: Żaden okres historyczny nie jest podobny do innego. Jedynym wspólnym mianownikiem jest kapitalizm. Spędziłem młodość w latach 70., a nowe pokolenia lat 80. i 90. miały inną młodość ze względu na odpolitycznienie spowodowane faszystowską juntą 1980 r. Po pierwsze, system nauczania licealnego poniósł znaczne straty. W latach 70. byliśmy świadkami ostatnich wstrząsów wtórnych światowej fali rewolucyjnej. Rewolucja kubańska i 1968 rok wciąż były świeże. Rewolucje wybuchały w Afryce. System szkolnictwa i życie społeczne były wtedy bardzo odmienne.
Jednak nowe pokolenie zorganizowało powstanie czerwcowe. W przedmowie do mojej książki „Gezi Ruhu” („Duch Gezi”) napisałem: „To nie my, tylko młode pokolenie zorganizowało to powstanie. Mieliśmy szansę oglądać je z najlepszego miejsca – od środka”. Poziom ich świadomości jest inną kwestią. Czy możemy ich porównywać z nami? To są kwestie względne. To odważni, młodzi ludzie i ich aktywizm nie jest słabszy. Koncepcje są tu ważne. Teraz mówimy „aktywizm”, wtedy mówiliśmy „bojowość”. Arundhati Roy mówi, że aktywizm jest koncepcją skoncentrowaną na społeczeństwie obywatelskim, opisuje tych, którzy organizują demonstracje w weekendy, a dbają o własny interes w dni robocze. Wierzę, że współczesna młodzież jest pokoleniem rewolty. Społeczna opozycja podnosi się na całym świecie i w końcu znajdzie własny model organizacji.
AO: Czy często wchodzi pan na Twittera?
OA: Nie czytam gazet, zamiast tego wchodzę na Twittera i znajduję linki do wiadomości wartych uwagi. Czasem nawet nie klikam na te linki. Wystarczy spojrzeć jak niektórzy wspominają o danej kwestii lub krytykują. Z drugiej strony, ponieważ Twitter zabiera zbyt wiele naszego czasu i prowokuje chęć uczenia się o wszystkim, utrudnia skoncentrowanie się na określonych treściach i drążenie ich.
AO: Jednym z uderzających aspektów powstania Gezi były humorystyczne slogany.
OA: Byłem w więzieniu w latach 80. i wczesnych 90., jednak w latach 70., a nawet we wczesnych latach Partii Wolności i Solidarności (założonej w 1996 r.) polityka była posępną sprawą. Humor i bojowość nie szły w parze. Magazyn humorystyczny „Gırhır” był bardzo popularny, ale humor nie przebijał się do codziennych dyskusji politycznych. Niedawno widziałem takie hasło na Szpitalu Taksim: „Rebelia, rewolucja, wolność! WTF, skończył mi się mur do pisania”. Dawniej nie wyobrazilibyśmy sobie takiego graffiti. Turecki 1968 rok był głównie ruchem miejskim, skoncentrowanym w Stambule i Ankarze.
W latach 70. społeczny bunt rozprzestrzenił się po kraju i stał się wiejski. Te kody kulturowe kształtowały nasze życie. Gdyby Deniz Gezmiş nie słuchał Rodrigo, nawet muzyka klasyczna byłaby nie po myśli. Lewica stopniowo stała się ruchem chłopów, a społeczny skład więźniów politycznych i ruch kurdyjski wzmocniły tę tendencję. Musieliśmy czekać na ÖDP, aby wróciła kultura miejska. Twierdzenie ÖDP, że jest „partią miłości i rewolucji” sygnalizowało powrót społecznych dysydentów do miasta. Powstanie Gezi również nadało miejski rys opozycji.
AO: Jaka jest pana koncepcja XXI-wiecznej rewolucji?
OA: Ponieważ wizja rewolucji proletariatu i internacjonalizm proletariacki stają się dziś przestarzałe jako koncepcje i perspektywy, światu brakuje dziś utopii. Temu towarzyszy brak politycznych celów. W poprzednim wieku antagonizm miał miejsce między pracą a kapitałem, a w tym wieku zawiera on też konflikt między człowiekiem a naturą. Emancypacja ludzkości będzie skutkiem zmagań tak politycznych, jak i ekologicznych. Młodzież tego wieku w końcu stworzy swoją własną organizację, utopię i drogę do emancypacji.
AO: Czy ma pan jakieś ulubione tweety?
OA: Pamiętam jeden tweet w odpowiedzi na Elifa Şafaka, krytykującego słynną autorkę za jej komercję („Ticari sağa çek” po turecku)! Jest wiele świetnych tweetów. W niektóre wieczory organizujemy imprezy twitterowe, podobne do imprez w piżamach. Jako wydawca książek przyznaję, że spędzam więcej czasu z iPhonem niż ze słowami wydrukowanymi na papierze!
Artykuł Tweets and streets: rare flowers of history ukazał się w „Green European Journal” (Zielonym Magazynie Europejskim). Przeł. Tomasz Szustek.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.