ISSN 2657-9596

Żarnowiec dupa!

Krzysztof Skiba
26/04/2012

Pamiętam jak w końcówce lat 80. krzyczeliśmy hasła typu „Dziś Żarnowiec jutro grobowiec” albo „Każdy wipowiec sra na Żarnowiec!”. Hasło, którego użyłem w tytule, było najbardziej lakoniczne, ale wyrażało chyba najdosadniej nasz pogląd na budowę elektrowni atomowych w Polsce. Były to być może hasła niezbyt wyszukane i eleganckie, ale trudno o savoir-vivre na ulicy czy podczas demonstracji.

Budowa elektrowni atomowej może by się w Polsce udała, gdyby nie katastrofa w Czarnobylu i pamięć, że jak zwykle nie mówiono nam prawdy, oszukiwano. Kiedy liczniki Geigera kręciły się w kółko jak detektyw Rutkowski po kokainie, pewien babsztyl z Instytutu Matki i Dziecka twierdził w telewizji, że nie należy się niczego obawiać, a dzieciom nic się nie stanie, jak pobiegają sobie na świeżym powietrzu. Że powietrze było już skażone radioaktywnym wiatrem, tego nie dodała. Dziś oblicza się, że ponad milion dzieci i dwa miliony dorosłych zostało poszkodowanych w wyniku tej katastrofy.

Dzięki protestom społecznym udało się budowę elektrowni wstrzymać. Protesty zaczęły się od ruchów takich jak „Wolność i Pokój”, ale szybko włączyły się do tego nurtu także inne grupy opozycyjne, a w 1989 także sporo tzw. normalnych, statecznych obywateli, wcześniej niezaangażowanych politycznie. Strach przed powtórką Czarnobyla i pewność, że nasi też coś w elektrowni spartolą (katastrofa na Ukrainie była wynikiem błędu obsługi), dodawała energii protestującym. Szedłem wiele razy w marszach protestacyjnych, a raz nawet przemawiałem podczas demonstracji na Długim Targu w Gdańsku, co uchwyciła czujna kamera SB. Dziś to nagranie uznawane jest za historyczny dokument i leży na półkach w IPN.

Historia! Do niedawna wszyscy byliśmy przekonani, że elektrownia jądrowa w Polsce to już historia. Że Żarnowiec raz na zawsze został pogrzebany i zakopany jak martwy ptaszek, co nie przeżył zimy. Niestety, ktoś odkurzył stare pomysły, a lobby jądrowe zrobiło wielki szum w mediach pod hasłem, że energetyka atomowa to najbardziej bezpieczna sprawa pod słońcem. W mediach pojawiły się jakieś rewelacje o superbezpiecznych elektrowniach atomowych. Dawnych przeciwników budowy EJ w Żarnowcu oceniono jako ludzi, którzy zachowali się nieodpowiedzialnie i szkodliwie dla polskiej gospodarki, bo wstrzymali rozwój polskiego atomu na 20 lat.

Pamiętam, że jakiś portal internetowy zrobił wokół tego krzykliwy materiał i to w stylu totalnej sensacji, który pasowałby do skandali z udziałem Dody czy Nergala, a nie do poważnej tematyki. Niestety ludzie w swych wpisach bezrefleksyjnie powtarzali argumenty i zaklęcia naukowców z kręgu atomowego lobby. Sprytne hasła o superbezpieczeństwie, zgrabne wyliczenia dotyczące korzyści legły jednak w gruzach po katastrofie w Japonii. Dramat Fukushimy uświadomił wielu ponownie, że nie ma bezpiecznych elektrowni atomowych. Skoro nawet tak dobrze przygotowani na trzęsienia ziemi Japończycy nie byli w stanie opanować katastrofy, to co może stać się u nas?

Premier z uśmieszkiem na ustach zapewniał, że przecież Polska nie leży w strefie zagrożeń sejsmicznych. No cóż… ja jestem pewny, że w Polsce katastrofa w Żarnowcu czy innej elektrowni atomowej zdarzyć się może z bardziej banalnego powodu. Po prostu z niechlujstwa, nieliczenia się z przepisami i nieprzestrzegania procedur. Autostrady już popękały. Wszyscy wiedzieliśmy, że ten pośpiech nie służy jakości, i że lada dzień coś „wybuchnie”. Miałem nadzieje, że „wybuch” nastąpi za rok, może dwa, ale nie – strzeliło już po miesiącu.

W czasach PRL śmialiśmy się, że państwo, które nie potrafi zapewnić obywatelom papieru toaletowego (papier był w latach 80. trudno dostępny i ciągle go brakowało), bierze się za tak skomplikowaną rzecz jak elektrownia atomowa. Dziś papier już mamy, ale pękające autostrady dowodem, że pod pięknymi hasłami wciąż ukrywa się u nas zwykły szmelc.

W Polsce na każdym kroku rządzi cwaniactwo, plecy i kumoterstwo do kwadratu. Wszyscy obchodzą przepisy, bo te z kolei są tak głupie, że gdyby przedsiębiorca ich przestrzegał, to zbankrutowałby po tygodniu. Z pokolenia na pokolenie uczymy się że „jakoś to będzie”. Niestety elektrowni atomowej nie da się zbudować w oparciu o polską lewiznę i słynne powiedzonko „damy radę”. Wcześniej czy później wszyscy pracujący przy elektrowni położą lachę na standardy bezpieczeństwa i gdy zaśnie czujność, a rutyna spowolni myślenie, to nastąpi duże bum!

Państwo, które ma problemy z transparentnością, nepotyzmem, korupcją, wydolnością gospodarki, biurokracją, logistyką wielkich przedsięwzięć gospodarczych (np. kłopoty przy budowach Euro 2012), niskim poziomem kadry kierowniczej, archaicznym systemem opieki zdrowotnej, zacofaniem technologicznym nie powinno angażować się w tak niebezpieczne i skomplikowane technologie jak atom. Nikt nie chce zginąć przez to, że dyrektorem elektrowni będzie znajomy prezydenta, a szefem dbającym o stan bezpieczeństwa tej tykającej bomby zaufany żony fryzjera córki premiera.

Pozostałości budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Fot.Sylwia Łata
Żarnowiec

Więcej zdjęć Sylwii Łaty z Żarnowca – TUTAJ

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading