ISSN 2657-9596

Kryzys klimatyczny zmusza nas do pytania: czemu poświęcić nasze życie?

Dahr Jamail
12/03/2020

„Wszechświat mówi
strata domaga się narodzin
i tych dwoje to kochankowie”
– Deena Metzer

W chwilach, gdy jestem sam ze sobą emocjonalnie szczery, tak bardzo jak tylko jestem w stanie – gdy uczciwie rozważam możliwość, że ta zindustrializowana wersja naszego gatunku już rozgrzała podtrzymującą życie na Ziemi biosferę do takiego stopnia, że prawdopodobnie wkrótce wszyscy znikniemy z powierzchni planety – czuję całkowitą bezradność i nie wiem, co robić.

Z tego punktu odrętwienia moja siła życiowa zaczyna pytać: „A zatem, co dalej?” Proces ten powtarza się cyklicznie od czasu, gdy zacząłem pisać na temat kryzysu klimatycznego, a z największą intensywnością, kiedy podróżowałem i zbierałem informacje do mojej książki „The End of Ice: Bearing Witness and Finding Meaning in the Path of Climate Disruption”. Okoliczności (przede wszystkim mój własny żal i rozpacz) zmusiły mnie do zmierzenia się z moimi uczuciami.

Poprzez dotkliwy ból i wewnętrzną walkę zrozumiałem, że jedynym sposobem na wyjście z impasu jest pozwolenie sobie na głębokie odczucie i wyrażenie lęku, wściekłości, szoku, paniki, smutku, niepokoju i rozpaczy. Tylko wtedy mogę dotrzeć do miejsca, w którym jestem w stanie wziąć kilka głębokich oddechów, towarzyszących akceptacji powagi sytuacji, w jakiej się znajdujemy.

Ty, drogi czytelniku, który z tak baczną uwagą obserwujesz rozpad wszystkiego, co znamy, z pewnością dzielisz wiele z tych uczuć. Kiedy widzisz kolejną z tych groteskowych, wybladłych wersji rodzaju ludzkiego, wciśniętą w drogi garnitur i działającą jak marionetka napędzanego paliwami kopalnymi brzuchomówcy, czy tak jak ja, czujesz w środku narastającą wściekłość – wściekłość, która może cię spalić? Czy fantazjujesz o ich upadku? Albo o tym, aby przynajmniej w jakiś sposób sprawić, żeby poczuli smak bólu ryb poszukujących pożywienia na wyblakłych na skutek ich bezdusznych działań rafach koralowych? Aby pokazać im głodujące niedźwiedzie polarne płynące setki mil i na końcu nie znajdujące lodu, na którym mogłyby odpocząć? Zastanawiam się, czy którakolwiek z tych tak zwanych istot ludzkich jest jeszcze w stanie cokolwiek odczuwać.

Czy czujesz pustkę w środku, kiedy dowiadujesz się o pisklętach pingwina cesarskiego, tonących na skutek załamywania się pokrywy lodowej z powodu ocieplenia planety? Lub lęk, który pojawia się, gdy uświadamiamy sobie, że nasza zdolność do zapewnienia sobie pożywienia jest poważnie zagrożona?

Po pierwsze: akceptacja rzeczywistości

Kiedy czytasz o tym, że w każdej, pojedynczej sekundzie znika 1,5 akra lasów deszczowych, czy twoje serce zaciska się w lęku? Lub gdy następny z żyjących w tych lasach rzadkich gatunków żaby bezpowrotnie znika z tego świata, czy płaczesz z przepełnionego bezsilnością smutku?

Gdy zaczyna do ciebie docierać to, co współzałożyciel Extinction Rebellion, były rolnik ekologiczny, Roger Hallam powiedział jakiś czas temu podczas publicznego wykładu, wszystkie te uczucia stają się jeszcze bardziej dojmujące. W czasie wspomnianego wykładu Hallam – parafrazując jego słowa – pokazał, w jaki sposób już ociepliliśmy planetę o 1,2°C. Z danych obserwacyjnych wynika, że w ciągu dekady prawdopodobnie zniknie letnia pokrywa lodowa w Arktyce. Podczas następnej dekady ziemia ociepli się o 0,5°C jedynie na skutek topnienia lodu. Mamy już także zagwarantowane kolejne 0,5°C ocieplenia z powodu CO2, który już wprowadziliśmy do atmosfery, ale jeszcze nie doświadczamy jej ocieplenia. Efekt pary wodnej związany z tymi zjawiskami (i innymi dziejącymi się już procesami) podwaja wpływ ocieplenia z innych źródeł, dodając kolejny 1°C. Przy wzroście globalnej temperatury o 3°C zniknie większość lasów Amazonii, co doda następne 1,5°C ocieplenia. W tym punkcie Ziemia najprawdopodobniej znajdzie się na bezpowrotnej drodze do stanu szklarniowego, możliwe, że do warunków, które uczynią ją miejscem niezdatnym do zamieszkania.

Być może myślisz, że to brzmi zbyt skrajnie, jak rodzaj science fiction. Jeśli tak jest, pomyśl o tym: dzisiejsze stężenie CO2 w atmosferze jest najwyższe od 12 milionów lat i ten poziom gazu cieplarnianego gwałtownie prowadzi Ziemię z powrotem do stanu, w jakim znajdowała się w epoce eocenu – 33 miliony lat temu, kiedy nie było lodu na żadnym z biegunów.

Profesor James Anderson, który jest najbardziej znany z odkrycia, że freony niszczą warstwę ozonową, w wywiadzie dla magazynu „Forbes”, powiedział, że w tamtych czasach różnica temperatury pomiędzy biegunami a równikiem była bardzo mała.

„Oceany były o prawie 10ºC cieplejsze niż dzisiaj” – mówił Anderson, „i ilość znajdującej się w atmosferze pary wodnej musiała prowadzić do powstawania ekstremalnie gwałtownych systemów burzowych, ponieważ para wodna, która jest wykładniczą funkcją temperatury wody, jest paliwem napędzającym częstotliwość pojawiania się i intensywność tych systemów”.

Ostrzegł przed głupotą tych, którzy uważają, że możemy odwrócić katastrofę po prostu zmniejszając emisje CO2 – jeśli w ciągu najbliższych pięciu lat nie przeprowadzimy głębokiej, radykalnej transformacji przemysłu i systemu gospodarczego, nie zatrzymamy całkowicie emisji oraz nie usuniemy tego, co już jest w atmosferze, nie będzie to możliwe.

„Szanse na to, że w Arktyce pozostanie jakakolwiek trwała pokrywa lodowa po 2022 roku są praktycznie równe zeru” – powiedział Anderson, przypominając nam, że 75 do 80% trwałego lodu już roztopiło się w ciągu zaledwie trzydziestu pięciu ostatnich lat.

Anderson ostrzegł, że ludzie ignorują ten fakt, i podobnie jest ze zbliżającym się załamaniem pokrywy lodowej na Grenlandii, którego konsekwencją będzie podniesienie się poziomu morza o siedem metrów.

„Kiedy zdajesz sobie sprawę z nieodwracalności tych procesów i studiujesz dane, ta świadomość, wraz z wynikającymi z niej kwestiami etycznym, sprawia, że nie możesz spać w nocy” – powiedział Anderson.

Po drugie: Jak z tym żyć?

„W moim odczuciu, to, że „nie wiemy”, lub w każdym razie, że „nie wiemy wystarczająco dużo, rzadko jest problemem” – napisał autor „The Forest and the Field”, Chris Goode. „Prawdziwą trudnością jest to, że nie mamy przestrzeni życiowej, w której moglibyśmy w pełni zrozumieć to, co wiemy, skonfrontować się z tą wiedzą i zareagować na nią emocjonalnie, bez natychmiastowego znalezienia się pod wpływem uczuć lęku, zaprzeczenia i rozpaczy”.

W Dniu Ziemi brałem udział w panelu w Brooklyńskim Towarzystwie Historycznym, zatytułowanym „Kronikarze apokalipsy klimatycznej”. Oprócz mnie w dyskusji uczestniczyli: dziennikarz specjalizujący się w tematyce związanej ze zmianami klimatu, Oliver Milman i reporterka zajmująca się klimatem i ochroną zdrowia, Sheri Fink.

Podczas sesji pytań i odpowiedzi ktoś zadał mi pytanie: „Co robisz Dahr, lub jak z tym żyjesz, z tą rozpaczą dotyczącą przyszłości, do której zmierzamy, ale która nie wiemy, kiedy nastąpi?”.

Zaśmiałem się sarkastycznie, pomyślałem przez chwilę, a następnie odpowiedziałem szczerze: „Nie wiem. Szukam odpowiedzi codziennie od nowa. Podczas spotkań z czytelnikami mojej książki za każdym razem jest inaczej, ponieważ muszę znajdować świeżą odpowiedź każdego dnia”.

I to jest moja prawda.

Moja zmienność wokół tego pytania ma dwie przyczyny: po pierwsze zmusza mnie ono zawsze do szukania odpowiedzi w moim sercu, a nie w głowie, co oznacza, że muszę doświadczyć wszystkich uczuć związanych z kryzysem, w którym wszyscy jesteśmy zmuszeni żyć; a po drugie, jeśli robię to we właściwy sposób, zmienia się to z każdą chwilą i muszę żyć na tej emocjonalnej linii frontu, dbając o siebie, a jednocześnie słuchając, głęboko, do czego jestem wzywany, jaka jest następna rzecz, którą mam zrobić dla planety.

Roger Hallam był przez 20 lat rolnikiem ekologicznym i połączyło go to z Ziemią na tyle głęboko, że gdy seria spowodowanych zaburzeniami klimatu powodzi sprawiła, że nie mógł kontynuować swojej pracy, wiedział, co ma robić – pracować nad swoim doktoratem na temat dynamiki władzy politycznej, ze szczególnym odniesieniem do projektowania radykalnych kampanii.

Następnie stał się współzałożycielem Extinction Rebellion, grupy, która określa się jako „międzynarodowy ruch, który stosuje obywatelskie nieposłuszeństwo, aby doprowadzić do radykalnej zmiany w celu zminimalizowania groźby wymarcia ludzkości i załamania ekologicznego”.

Zapytałem Hallama, dlaczego ludzie powinni się buntować. „Życie jest krótkie i wszystko, co tak naprawdę wiemy to to, że cokolwiek się stanie – opłaca się prowadzić dobre życie” – powiedział. „I oznacza to złotą zasadę – czyń innym to, co chciałbyś, żeby oni czynili tobie. Ta zasada jest łamana w najbardziej groteskowy sposób… szczególnie jeśli chodzi o to, co robimy naszym dzieciom”.

Tym wszystkim, którzy uważają, że bunt lub podejmowanie innych działań na rzecz poprawy stanu planety nie mają sensu, którzy czują, ze wszystko jest stracone, Hallam odpowiada: „Mamy to życie, żeby czynić dobro, a nie po to, żeby targować się o rezultaty, które tak czy siak pozostają poza naszą kontrolą”.

Innymi słowy konieczne jest robienie wszystkiego, co tylko możemy, dla ochrony naszej planety, nawet bez gwarancji sukcesu.

Po trzecie: czemu poświęcamy nasze życie?

Kapitalistyczna kultura wzrostu przemysłowego, w której większość z nas była wychowana i przez całe życie zanurzona, sprawiła, że oddzieliliśmy się od planety, której w najgłębszym sensie jesteśmy częścią. Jestem przekonany, że to jest główna przyczyna kryzysu klimatycznego, w którym znajdujemy się dzisiaj. Stąd pierwszym krokiem w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie „jak żyć” – na które każdy i każda z nas musi znaleźć odpowiedź, zanim podejmie decyzję „co robić” – jest ponowne połączenie z planetą. Nie możemy bowiem zacząć iść, dopóki nasze stopy nie znajdą się na ziemi.

Każdego dnia budzę się i zaczynam przetwarzać codzienne wiadomości na temat klimatycznej katastrofy i globalnego politycznego przechylenia w stronę jawnego faszyzmu. Związana z tym trauma, uczucia żalu, gniewu i rozpaczy przywołują z powrotem pamięć o pracach Stana Rushwortha, członka starszyzny plemienia Czirokezów, aktywisty i uczonego, który miał ogromny wpływ na moje myślenie o tym, jak iść do przodu. Rushworth przypomniał mi, że podczas gdy zachodnia kolonialistyczna kultura wierzy w „prawa”, wiele kultur tubylczych uczy o „zobowiązaniach”, z którymi się rodzimy: zobowiązaniach wobec tych, którzy byli przed nami, tych, którzy przyjdą po nas, i wobec samej Ziemi.

Dlatego teraz, gdy zaczynają mnie zżerać żal i wściekłość, koncentruję się wokół pytania: „Jakie są moje zobowiązania?”. Innymi słowy, „Począwszy od tej chwili, wiedząc, co się dzieje z planetą, pytam: czemu powinienem poświęcić swoje życie?”.

Każdy i każda z nas musi codziennie zadawać sobie to pytanie, gdy stoimy w obliczu katastrofy.

Dahr Jamail

Przełożył Jan Skoczylas

Źródło: https://truthout.org
Copyright: Truth-out.org. Reprinted with permission.
Tłumaczenie pierwotnie ukazało się w Miesięczniku Dzikie Życie

Dahr Jamail – ur. 1968 r., amerykański dziennikarz, wieloletni współpracownik portalu Truthout i telewizji Al-Dżazira, autor książek: „The Will to Resist: Soldiers Who Refuse to Fight in Iraq and Afghanistan” (Haymarket Books, 2009), „Beyond the Green Zone: Dispatches from an Unembedded Journalist in Occupied Iraq” (Haymarket Books. 2007) oraz „Mass Destruction of Iraq: The Disintegration of a Nation: Why It Is Happening, and Who Is Responsible” (2014). Był jednym z niewielu niezależnych dziennikarzy piszących reportaże z Iraku podczas amerykańskiej inwazji w 2003 roku. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród, w tym Martha Gellhorn Award for Investigative Journalism (2008).


Jeśli podoba Ci się to, co robimy, prosimy, rozważ możliwość wsparcia Zielonych Wiadomości. Tylko dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie nadal prowadzić stronę i wydawać papierową wersję naszego pisma.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.