ISSN 2657-9596

Dzisiejsze kategorie rozwoju są dobre dla zombie

Marcin Wrzos
13/05/2013

Buen Vivir to alternatywa nie tylko dla neoliberalizmu, ale też dla innych strategii rozwojowych z prawa jak i lewa. Celem jest przezwyciężenie wyobrażeń, które legły u podstaw europejskiego myślenia o rozwoju ekonomicznym – w tym również koncepcji zrównoważonego rozwoju.

Park Narodowy Yasuni, który znajduje się w amazońskiej części Ekwadoru, należy do miejsc o największej bioróżnorodności na świecie. Na obszarze 700 km2 występuje 610 gatunków ptaków, 173 gatunki ssaków, 150 gatunków płazów, 121 gatunków gadów, 596 gatunków ptaków, 4000 gatunków roślin oraz liczne gatunki ryb. Jak policzyli naukowcy, na 1 hektarze rośnie w parku więcej gatunków drzew niż na całym terytorium Ameryki Północnej.

Bioróżnorodność cenniejsza niż ropa

To niezwykłe nawet na amazońskie warunki bogactwo wszelkich form życia jest dziś chronione. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że na obszarze parku odkryto bogate złoża ropy naftowej. Presja na eksploatację tego surowca była wielka, ale ostatecznie dzięki inicjatywie prezydenta Rafaela Correi udało się uniknąć zniszczenia tego cennego przyrodniczo obszaru. Wynegocjował on w 2007 r. z ONZ umowę, na mocy której wspólnota międzynarodowa zapłaci Ekwadorowi w ciągu 13 lat połowę wartości złóż, znajdujących pod powierzchnią parku. Układ jest korzystny dla wszystkich. Zostanie zachowana bioróżnorodność na tym obszarze, a do atmosfery nie trafi 407 mln ton dwutlenku węgla, efekt uboczny wydobycia. Zyskały również miejscowe plemiona, które będą mogły żyć jak dotąd w dobrowolnej izolacji.

Inicjatywa ta, znana pod nazwą Yasuni ITT ma charakter przełomowy, wskazuje bowiem sposób na załatwianie podobnych spraw w przyszłości. Dzięki temu będzie można chronić skuteczniej bioróżnorodność planety. Jak bardzo jest to istotne, możemy się przekonać dzięki badaniom Programu Środowiskowego ONZ. Od r. 1976 populacja dzikich zwierząt na świecie zmniejszyła się o 30%. W Ekwadorze i całej Amazonii wskaźnik ten jest dwukrotnie wyższy. Nic dziwnego, że inicjatywa ITT rozbudziła tak duże nadzieje. Wydawało się, że pojawił się skuteczny mechanizm ograniczania szkodliwej dla środowiska eksploatacji zasobów naturalnych.

Wizji ogromnych pieniędzy, jakie można uzyskać z wydobycia ropy naftowej, nie potrafił się oprzeć nawet ekwadorski rząd, który dotąd prowadził politykę wrażliwą na kwestie ekologiczne. Wedle szacunków złoża rozciągają się w amazońskiej części kraju na obszarze 40 tys. km2, co odpowiada niemal powierzchni Holandii. Park Narodowy Yasuni nie jest zagrożony, niemniej planowane odwierty mają być prowadzone tuż przy jego granicach. Wejście firm naftowych oznacza de facto śmierć dla rosnących tu lasów deszczowych. Taki mechanizm można było już obserwować w Ekwadorze wcześniej, ropa naftowa jest wydobywana w tym kraju od końca lat 60. Na początku wycina się drzewa pod budowę dróg. Kiedy powstaje infrastruktura, zaczyna się kolonizacja, wypalane są lasy pod uprawy. Towarzyszą temu zanieczyszczenia wynikające w wydobycia ropy. Oznacza to koniec istnienia ekosystemów w dotychczasowym kształcie.

Kichwa stawiają opór

Zdaje sobie z tego sprawę zamieszkujące w regionie Sani Isla plemię Kichwa. Podstawą ich utrzymania jest ekoturystyka, wydobycie ropy naftowej oznacza koniec dotychczasowego trybu życia. Nic więc dziwnego, że plemię protestuje gwałtownie przeciwko planom ekwadorskiego rządu. Należący do państwa koncern PetroAmazonas stara się jak zwykle w tego typu przypadkach kupić przychylność tubylców obiecując pracę, budowę szkół, lepszą opiekę lekarską, stypendia dla młodzieży itp.

Zdecydowana większość plemienia jest przeciw, niektórzy jednak zdają się brać za dobrą monetę zapewnienia koncernów naftowych. By przeprowadzić inwestycję, wystarczy odkupić ziemię od 422 indiańskich właścicieli. Bez wsparcia rządu plemieniu Kichwa raczej będzie trudno wygrać z koncernami naftowymi. Naciski i łapówki zrobią swoje.

Sporym sukcesem w walce o zaniechanie wydobycia ropy naftowej na terenach ekwadorskiej Amazonii jest nagłośnienie sprawy w zachodnich mediach. Dużą rolę odegrał w tym Patricio Jipa, szaman plemienia Kichwa. Daje to pewne nadzieje na ustępstwa ze strony ekwadorskiego rządu. W lutym wybory prezydenckie ponownie wygrał Rafael Correa. Dla niego cała sytuacja jest podwójnie niezręczna. U źródeł jego polityki leży koncepcja Buen Vivir. Termin ten niełatwo przetłumaczyć na język polski, dosłownie oznacza on „dobre życie”. W praktyce jest to coś więcej: jakość życia powiązana jest ściśle z życiem we wspólnocie i poszanowaniem natury.

Z założenia nie ma jednej definicji Buen Vivir. O jej kształcie przesądzają takie rzeczy, jak lokalny kontekst kulturowy, historia i uwarunkowania środowiskowe. Można ją opisać jako reakcję na dominacją wartości utylitarnych, na redukowanie życia do wartości ekonomicznych. Koncepcja Buen Vivir wyrasta bezpośrednio z protestu przeciwko fali neoliberalnych reform, która przetoczyła się przez Amerykę Łacińską w drugiej połowie lat 90. W ich wyniku przyjęto zgniłe kryteria wzrostu, które nie znajdują odzwierciedlenia w jakości życia. Jak podkreśla Eduardo Gudynas, dzisiejsze kategorie rozwoju są dobre dla zombie, nie dla ludzi.

Głębiej niż neoliberalizm

Buen Vivir to alternatywa nie tylko dla neoliberalizmu, ale też dla innych strategii rozwojowych z prawa jak i lewa. Celem jest przezwyciężenie wyobrażeń, które legły u podstaw europejskiego myślenia o rozwoju ekonomicznym – w tym również koncepcji zrównoważonego rozwoju. Jak przekonuje Arturo Escobar, zamiast zastanawiać się nad alternatywnymi modelami rozwoju, trzeba zbudować alternatywę dla samej koncepcji rozwoju.

Temu służy odwołanie się do lokalnych autochtonicznych kultur. W ostatnich wiekach nowoczesnego kolonizatora przeciwstawiano zacofanemu tubylcowi. Dominował mit postępu jako jednokierunkowego ciągłego wzrostu. Ludy tubylcze traktowano jako ślepe uliczki cywilizacyjnego rozwoju. Przywiązanie do życia w zgodzie z naturą było ostatecznym dowodem na ich dzikość.

Wiedza i tradycje ludności autochtonicznej były marginalizowane i niszczone przez ostatnie stulecia. Teraz pod postacią Buen Vivir przeniknęły na powrót do głównego nurtu. Nie jest przypadkiem, że najsilniej ten sposób myślenia rozwija się w krajach, gdzie ludność autochtoniczna jest najliczniejsza. W Ekwadorze odsetek ten należy do najwyższych na kontynencie. Zasada Buen Vivir została w tym kraju oficjalnie wpisana do konstytucji.

Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że ekwadorska wersja Buen Vivir powstała w dużej mierze w oparciu o tradycje plemienia Kichwa, które teraz walczy o zachowanie swoich ziem. Również z języka tego ludu pochodzi termin „sumak kawsay” – Buen Vivir jest tylko jego nie do końca udanym tłumaczeniem. W tym kontekście widać cień szansy, że po nagłośnieniu sprawy uda się wypracować kompromis i plemię Kichwa zachowa ziemię w nienaruszonym stanie, a eksploatacja złóż ropy naftowej w innych częściach ekwadorskiej Amazonii będzie miała miejsce na o wiele mniejszą skalę niż się obecnie planuje. Na razie filozofia rozwoju zdaje się przegrywać z ideą dobrego życia.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.