ISSN 2657-9596

Recenzja – Apostazja katoliczki

Juliusz Adel
09/06/2023

Chciałbym zamknąć tą recenzję w jednym, krótkim zdaniu „Przeczytajcie – naprawdę warto”, ale nie jestem pewien, czy taka rekomendacja zachęciłoby do sięgnięcia po jakąkolwiek książkę. Książka pokazała się na rynku w ubiegłym roku i nakład powoli się wyczerpuje. Oczywiście możecie już teraz zamknąć moją recenzję i zacząć czytać „Apostazję katoliczki”, co gorąco polecam.
Do książki zachęcił mnie tytuł, a cząstkową wiedzę na temat treści książki zaczerpnąłem jedynie z zapowiedzi wydawniczej, na opinie z ostatniej strony okładki zaledwie rzuciłem okiem. Chciałem poznać motywacje pisarki. Do apostazji i do napisania tej książki autorka przygotowała się długo i bardzo dokładnie. Szykowała się bowiem od najmłodszych lat, od pierwszych lekcji religii w salce katechetycznej. Nie była uczennicą, która przyjmowała w ciemno dogmaty. Dla katechetek była utrapieniem, miała tę „wadę”, że myślała, a jak myślała to pytała, a jak pytała – to trzeba było odpowiedzieć. A nie zawsze bowiem były to łatwe i przewidywalne pytania. Dostrzegała abstrakcję, nieścisłości, hipokryzję oraz kilka innych wad kościoła i kleru. I dostrzegła swoją kobiecość, a kobiety w kościele to „temat rzeka”. Mężczyźni w sukienkach czują się kompetentni w zaglądaniu kobietom pod kołdrę i ta kwestia jest bardzo wnikliwie opisana.

Kościół jako boski namiestnik ziemski wie lepiej, co dla niego dobre, dlatego robi z nas idiotów, nadinterpretując i dopasowując do współczesności przepisy starożytnej książki, prezentując badania naukowe w taki sposób, aby przystawały do ich absurdalnych pomysłów.

Ewa Piprek zna biblię i historię. Zarówno historia powszechna, jak i polski bardzo ściśle łączy się z historią kościoła i to właśnie z woli kościoła. Od samego swojego powstania kościół głosił swoją (pochodzącą od boga) nieomylność, namaszczał władców, wpływał na funkcjonowanie państw. Nie ma to najmniejszego znaczenia, czy państwo było rządzone przez katolików, czy też nie. Innowierców albo się chrzciło i przyłączało do wielkiej katolickiej rodziny, albo podbijano. Historia Polski także oficjalnie zaczyna się od chrztu Mieszka I w 966 roku (data, którą zna każdy Polak, oficjalnie przyjęta data początku państwa Polskiego). To tak jakby na naszych ziemiach wcześniej nic nie wydarzyło, a jeżeli już coś było to na tyle nie ważne, że skutecznie w dziejach pomijane. W szkole (ponoć świeckiej) nauka historii Polski właściwie także zaczyna się od tego roku.

Lektura biblii jest pouczająca, a uzupełniona o wiedzę historyczną staje się prostą drogą do zmiany światopoglądu i/lub autostradą do ziemskiego nieba.” – pisze autorka.

Książkę gorąco polecam. Nie jest to książka, którą czyta się „jednym tchem”. Warto rozłożyć sobie czytanie na dłużej i dozować sobie po trochę. Moim zdaniem najlepiej tą książkę czytać po kilka akapitów (bądź rozdział) przed snem, lub na dobry początek dnia przed śniadaniem.

W mojej ocenie mocne osiem punktów.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.