ISSN 2657-9596
Fot. Pixabay

Dyktatura parlamentarna, czyli dlaczego mniejszość rządzi większością?

Krystyna Boczkowska
23/12/2021

Od 2015 roku wychodzimy na ulice i dajemy wyraz swojej wściekłości i zdziwieniu, zachodząc w głowę jak to jest możliwe, że na naszych oczach rozpada się „demokratyczny” porządek pieczołowicie budowany w Polsce przez ostatnich 30 lat a my nie możemy tego procesu powstrzymać.

Mamy poczucie a nawet pewność, którą potwierdzają liczne sondaże, że niezadowolonych jest z roku na rok więcej a mimo to PiS coraz odważniej sięga po instytucje, która są podstawą demokratycznych procesów. Po przejęciu sądów i edukacji, która upolityczniona i ukształtowana przez grupę zajadłych fundamentalistów, stała się kuźnią przyszłych pisowskich kadr, przyszła pora na TVN, jeden z głównych bastionów wolnego słowa, którego likwidacja odbierze Polsce ważną platformę komunikacji o tym, co się naprawdę z naszym państwem dzieje.

Warto zadać sobie pytanie, czy systemy polityczne, które zostały stworzone w ostatnich dwóch stuleciach na pewno są demokratyczne i czy spełniają jeszcze funkcję wymyśloną przez twórców demokracji, starożytnych Greków. Grecy, którzy stali na stanowisku, że nieodzowną cechą ładu demokratycznego jest fakt równych szans sprawowania władzy przez każdego obywatela, uznali że jedyną i najsprawiedliwszą formą wyborów było losowanie. Rada Pięciuset w Atenach to ciało, które składało się z osób wylosowanych. Grecy wychodzili z założenia, że agitacja wyborcza, która preferuje w sposób oczywisty osoby o szczególnych zdolnościach oratorskich nie jest sprawiedliwa. Podobny stosunek mieli do ludzi zamożnych, którzy dzięki posiadanemu bogactwu, mogli agitować i lobbować na rzecz swojej osoby. Według starożytnych Greków takie wybory osób obdarzonych przez los pieniędzmi i elokwencją były nieracjonalne i wykluczające a system miał być sprawiedliwy i dający wszystkim równe szanse na bycie wybranym.

Na przestrzeni wieków pierwotny system demokratyczny został zastąpiony rządami przedstawicielskimi, które niesłusznie noszą nazwę demokratycznych. Wg Jamesa Madisona „wielka różnica pomiędzy demokracją a republiką np. parlamentarną polega na oddaniu tej drugiej władzy w ręce małej grupy obywateli wybranych przez resztę” co w konsekwencji oznacza „całkowite wyłączenie ludu w jego kolektywnej formie z jakiegokolwiek udziału w rządach”. Mamy tu bowiem do czynienia z wewnętrznie sprzeczną naturą parlamentaryzmu; z jednej strony suwerenny lud powołuje władzę ale ta władza robi wszystko aby osłabić jego zapędy do bezpośredniego rządzenia.

Nowoczesny parlamentaryzm nie spełnił w praktyce swojej zasadniczej roli jaką była chęć zniesienia różnic pomiędzy rządzącymi a rządzonymi i wzmocnienia suwerenności wyborców.

Dzisiejszy parlamentaryzm, to gra znanych elit, które obchodzą procedury demokratyczne przekształcając się w oligarchę. Dodatkową komplikacją jest powstanie odrębnej klasy politycznej, czyli polityków, którzy rządzenie uczynili swoim zawodem i nigdy nie zajmowali się niczym innym poza byciem w instytucjach władzy. W przypadku wyborów nikomu z obywateli nie przychodzi do głowy konkurować z tą grupą zawodową, która jest bardzo hermetyczna i nie dopuszczająca „przypadkowych ludzi z ulicy”. Przed nadmierną fluktuacją w gronie polityków chroni powszechny brak zaufania obywateli do polityki i spowodowana tym niechęć do bycia politykiem. Politycy stali się nowym establishmentem, który nie tylko nie pozwala zmniejszać różnicy pomiędzy rządzonych i rządzących ale ją systematycznie pogłębia. To jeden z głównych powodów dlaczego populiści tak kwestionują reprezentatywność systemu parlamentarnego, w którym przez lata zasiadają te same osoby, których doświadczenie sprowadza się do bycia w instytucjach władzy a mają zarządzać wszystkim funkcjami kraju.

Głównym zarzutem pod adresem polityków w wielu krajach i również w Polsce jest ich nieudolność i niekompetencja. Parlamentarzyści/Politycy nie mają żadnego pomysłu na rozwiązanie najistotniejszych problemów ludzkości. Są totalnie oderwani od spraw życia codziennego. Większość czasu spędzają w parlamencie, na promowaniu się, prowadzeniu personalnych rozgrywek i wytykaniu błędów opozycji. Katastrofa klimatyczne puka do drzwi. Smog zabija rocznie w Polsce 50 tysięcy ludzi. Pandemia zbiera żniwo w postaci rosnącej lawinowo liczbie zgonów. A politycy nie są w stanie podjąć decyzji, które radykalnie rozwiązywałaby zagrożenia. Wygląda na to, że polska opinia publiczna jest bardziej progresywna od polskich polityków, którzy w państwie zarządzanym w sposób demokratyczny nie byliby tolerowani.

Czy politycy rzeczywiście reprezentują wolę suwerena ? Odpowiedź brzmi zdecydowanie nie; skoro badania pokazują, że większość polskiego społeczeństwa jest przeciwna niszczeniu systemu sądownictwa, przeciwna wycinaniu drzew w rezerwatach i religii w szkołach a 67% społeczeństwa chce aby w Polsce zalegalizować aborcję, to dlaczego nie ma politycznych inicjatyw wspierających wolę ludu? Totalnie lekceważone są nie tylko badania opinii ale też masowe protesty obywateli trwające miesiącami. Polityczne elity wszystkie sygnały suwerena lekceważą zasłaniając się zdobytą w „demokratycznym procesie wyborczym” władzą.

Jakie jest wyjście z tej jakże patowej i chorej sytuacji? Jakie mamy demokratyczne alternatywy dla parlamentaryzmu, który zamienił się w dyktaturę mniejszości? Na pewno nie jest rozwiązaniem powrót do losowania ale na pewno należy zdefiniować inne formy przedstawicielstwa, które lepiej i rzetelniej będą reprezentowały opinie społeczne.

Propozycji rozwiązania tego problemu jest wiele. Ciekawe, że ten dyskurs jak zastąpić dzisiejszą dyktaturę parlamentarną prowadzą głownie thinktanki i demokratyczne fundacje. Klasa polityczna z uwagi na swoje partykularne interesy unika tematu jak ognia.

Namiastką pewnej demokratyzacji procesów są panele obywatelskie, które na przykład w Irlandii zaproponowały referendum na temat aborcji. W Polsce paneli obywatelskich jest mało ale tam gdzie są, wywierają pozytywny wpływ na lokalną politykę.

Rozwiązaniem mogły by się stać „random sample voting”, takie „ mniejsze referenda”, które przy podejmowaniu ważnych politycznie decyzji takich jak aborcja, wycinka lasów, smog, korzystałyby z losowo wybranej reprezentatywnej dla społeczeństwa grupy obywateli, w Polsce około 1000 osób.

Warto aby społeczeństwo wiedziało, że jest w pułapce pseudo demokratycznego klinczu a jedynym wyjściem jest jego zmiana. Na pewno rozwiązaniem byłaby kadencyjność przedstawicielska oraz rozliczanie posłów z realizacji obietnic wyborczych każdorazowo po roku sprawowania władzy. Celem powinno być upodmiotowienie suwerena, rozbicie układów, większa wyborcza frekwencja, wynikająca z politycznego zaangażowanie i świadomości. Z procesu powinny być wyeliminowane takie zjawiska jak kosztowne kampanie marketingowe i celebryckość.

Dzisiejsze sondaże pokazują, że społeczeństwo źle ocenia przygotowanie opozycji do zmiany warty. Ponad 60% nie wierzy w jej zwycięstwo.

Czy nie jest nas wszystkich w stanie zmobilizować do działania perspektywa rządów PIS z Konfederacją, dalsza dewastacja wszystkich instytucji państwowych i totalna międzynarodowa izolacja?

Pomyślmy o przyszłych pokoleniach, którym zostawimy Polskę zasilaną węglem kamiennym i rządzoną przez fundamentalistów.


 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.