ISSN 2657-9596

Zjednoczeni w strachu (cz. I)

Maryia Sadouskaya-Komlach
26/10/2016

Zarówno prokremlowskie, jak i niezależne media w Rosji często upraszczają i “tabloidyzują” doniesienia na temat Unii Europejskiej, przedstawiając ją jako słabą, nazbyt tolerancyjną oraz skłonną potępiać wartości chrześcijańskie.

Politycy oraz media w samej Unii pomogły w upowszechnianiu się sfabrykowanych opowieści. Krążenie półprawd może mieć dalekosiężne konsekwencje i wpłynąć nie tylko na stosunki Unii z Rosją i jej sąsiadami, ale nawet na wewnętrzny proces integracji.

Począwszy od rozpoczęcia działań zbrojnych na wschodzie Ukrainy w roku 2014 Zachód zaczął przykładać większą uwagę do sposobów, na które prorządowe media w Moskwie prezentują Unię Europejską, NATO oraz ich państwa członkowskie.

Kierowany przez UE East StratCom – grupa wytypowanych przez państwa członkowskie specjalistów do spraw informacji pracujących w Brukseli – zbiera przykłady kremlowskiej „dezinformacji” poprzez sieć kilkuset współpracowników wewnątrz i na zewnątrz Unii.

Przykłady z maja 2016 to m.in. zarzuty o „upolitycznienie” przez Europę konkursu Eurowizji (podane przez narodową agencję prasową TASS) oraz napompowanie francuskiego eurosceptycyzmu za pośrednictwem materiału, który niewłaściwie cytował większość wypowiadających się dla kanału informacyjnego Rossija 1.

Prokremlowskie media regularnie przedstawiają dziejące się w Europie wydarzenia w niewłaściwym świetle. Publikują również materiały, które w prosty sposób można podważyć. Istnieją również pewne tematy, które wykraczają poza prostą manipulację i wymagają głębszej analizy.

Jednym z nich, który znajdziemy w szeregu publikacji oraz materiałów multimedialnych na temat UE i jej członków jest kwestia różnorodności narodowej i kulturowej.

Jest ona obecnie poddawana próbie przez kryzys migracyjny, w trakcie którego szereg polityków w poszczególnych krajach Unii używa napływu uchodźców jako argumentu na rzecz sprzeciwu wobec dalszej integracji, a nawet samego modelu liberalnej demokracji.

Jeśli nie zmierzy się z tym negatywnym nastawieniem do innych kultur może ono mieć negatywny wpływ na integrację europejską – na dodatek napędzane tak z wewnątrz, jak i z zewnątrz Unii.

Wielokulturowość oraz migracje – “choroby Europy”

Jednym z argumentów na rzecz integracji jest pokojowe współistnienie zróżnicowanych społeczeństw znajdujące swe odzwierciedlenie w unijnym haśle “Zjednoczeni w różnorodności”. W Rosji różnorodność ta jest sprowadzana do tylko jednego jej wymiaru – „wielokulturowości”.

Przeprowadzone w roku 2015 badanie Narodowego Centrum Badań nad Europą na zlecenie Komisji Europejskiej pokazuje, że Unia Europejska ma w Rosji najniższy udział “bardzo pozytywnych” lub “trochę pozytywnych” ocen wśród dziesięciu strategicznych partnerów UE, krążący poniżej 25%.

Gdy proszono rosyjskich respondentów o opisanie Unii jednym słowem, jednym z najczęstszych wskazań była właśnie „wielokulturowość”.

Podczas gdy w innych państwach termin ten miał tak pozytywne, jak i negatywne konotacje, w Rosji oceniany był jednoznacznie negatywnie, podobnie jak unijna „hipokryzja” czy „arogancja”.

Trudno argumentować, że wynika to z braku dostatecznej ilości informacji na temat Unii – niemal 2/3 Rosjan (64%) słyszy o niej każdego dnia, a do ponad 75% pytanych informacje te docierają z mediów. Lęk przed „wielokulturowością” nie bierze się z bycia niepoinformowanym, lecz poinformowanym w jednostronny sposób.

Wielokulturowość nie jest oficjalną polityką Unii Europejskiej. Efektywność tego podejścia była wielokrotnie kwestionowana w kręgach europejskich liderów. W październiku 2010 roku Angela Merkel przyznała się do jej porażki w Niemczech, a w lutym 2011 David Cameron mówił na jej temat bardzo krytycznie na konferencji o bezpieczeństwie, która odbyła się w Monachium.

Nie ma wśród uczonych i analityków nawet zgody co do tego, czym właściwie owa „wielokulturowość” jest. Dla prokremlowskich rosyjskich mediów nie ma to znaczenia – ważne, że termin ten da się użyć do zademonstrowania niebezpieczeństw integracji europejskiej.

“Austria jest podzielona na dwie części – jedną, która wspiera wielokulturowość, migrantów oraz integrację europejską oraz drugą, która im się sprzeciwia”, napisała 25 maja 2016 roku internetowa gazeta Vzgliad.ru, komentując wyniki austriackich wyborów prezydenckich. Skrajnie prawicowy kandydat przegrał (wówczas… – przyp. BK) z byłym liderem Zielonych, Alexandrem van der Bellenem.

Fala artykułów przedstawiających Europę jako niezdolną do przeżycia inwazji obcych kultur zaczęła się w styczniu 2016 roku po noworocznych atakach w Kolonii, kiedy to grupy mężczyzn napastowały uczestniczki zgromadzeń ulicznych.

Późniejsze doniesienia wskazały, że większość podejrzanych nie była wcale uchodźcami lecz reprezentantami społeczności północnoafrykańskich, ale dla prokremlowskich mediów wydarzenie to stało się okazją do informowania o wzroście natężenia gwałtów, dokonywanych w Europie przez uchodźców (czy szerzej – imigrantów).

Historią, która najmocniej odbiła się w zachodnich mediach była ta z lutego 2016 roku. 13-letnia Rosjanka rosyjskiego pochodzenia, Lisa F., miała być „gwałcona cały dzień i noc” przez grupę imigrantów. Niemiecka policja miała z kolei zdecydować się na zatuszowanie sprawy.

Doniesienia te zostały później obnażone w niemieckich mediach. Wypowiedzi dotyczące tej sfałszowanej sprawy były powtarzane nie tylko w rosyjskich mediach, ale padały też z ust polityków i dyplomatów pokroju ministra spraw zagranicznych, Siergieja Ławrowa.

Uchodźców oskarża się również o inne przestępstwa. Po zamachach w Brukseli, które miały miejsce 22 marca obwiniano o nie niemiecką kanclerz, Angelę Merkel. Zaprosiła ona uchodźców do Europy, pozowała do zdjęcia z jednym z nich, który „wygląda jak jeden z zamachowców, a „nawet po zamachach wciąż broni uchodźców”.

Są oni przedstawiani jako cyniczni właściciele „nowych iPhonów”, którzy przybywają do Europy ze względów ekonomicznych i którzy nienawidzą jej z powodu zaangażowania w działania NATO – przejście do walki z Unią ma nie zająć im sporo czasu.

Nie tylko prokremlowskie media upowszechniają obraz UE jako “zbyt słabej” w swym traktowaniu uchodźców czy – szerzej – reprezentantów innych kultur.

„Imigranci już teraz domagają się, by chrześcijanie porzucili swoje wartości – przestali świętować Boże Narodzenie, sprzedawać alkohol i wieprzowinę, nosić stroje kąpielowe na plaże i opalać się w parkach – i domagają się tego agresywnie”, twierdzi na swym blogu na stronie radia Echa Moskwy (przez wielu uważanego za jedną z ostatnich ambon dla niezależnych opinii w Rosji) Michaił Veller.

Artykuł „United in Fear” ukazał się na łamach Zielonego Magazynu Europejskiego. Pominięto przypisy. Tłum. Bartłomiej Kozek.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.