Europa, ekologia, neoliberalizm
Neoliberalizacja Europy, neoliberalizacja ekologii, neoliberalizacja równości płci… i kilka konstruktywnych kontrpropozycji. Druga (i ostatnia) część relacji Bartłomieja Kozka z krakowskiej konferencji o feministycznej makroekonomii.
Dimitri Papadimitriou: jak (nie) działa strefa euro
Niedzielną część konferencji rozpoczął poświęcony sytuacji w strefie euro wykład Dimitriego Papadimitriou. Jej powstanie miało być realizacją polityki pobudzania wzrostu gospodarczego za pomocą stymulacji podaży. Swobodny przepływ dóbr, kapitału i usług miał zastąpić stymulowanie konsumpcji wewnętrznej i aktywną politykę podatkową.
Czy ten projekt zakończył się sukcesem? Powstanie eurostrefy doprowadziło wprawdzie do spadku średniej inflacji, ale nie przełożyło się to na przyspieszenie wzrostu gospodarczego – wręcz przeciwnie, stopa wzrostu była niższa niż w poprzednich dekadach. Nierówności w bilansie handlowym między państwami członkowskimi okazały się większe, niż przewidywano – i to one stały się główną przyczyną obecnego kryzysu.
Wobec silnej wspólnej waluty największa gospodarka UE – Niemcy – zdecydowała się na tłumienie wzrostu płac poniżej poziomu wzrostu produktywności. Udało się im dzięki temu poprawić swoją konkurencyjność, kosztem dalszego pogorszenia sytuacji ekonomicznej krajów z południa Europy. Nie mają już one możliwości dewaluacji swoich walut, pozostaje im zatem mieć nadzieję na zmiany w polityce Europy Północnej. W sytuacji kryzysu kraje unijnego rdzenia powinny zgodzić się na negatywny bilans handlowy z Południem (np. za pomocą inwestycji w tych krajach), by dać im przestrzeń do odbudowy i rozwoju.
O tym, jak ograniczoną wyobraźnię mają dzisiejsi przywódcy UE, świadczy choćby to, że swego czasu Angeli Merkel zdarzało się stawiać Grecji za wzór Irlandię. A gdy Irlandia zaczęła mieć problemy, Merkel postawiła za przykład inny kraj – Portugalię. Potem i Portugalię dotknął kryzys… i wtedy wzorem stała się Estonia. Tyle że w przypadku Estonii fundusze unijne sięgają 20% PKB. Takie porównania nie mają sensu, bo to są zupełnie różne gospodarki z innymi problemami.
Dzisiejsze problemy wyraźnie pokazują, że architektura strefy euro od początku była niedokończona. Kryteria z Maastricht okazały się nieadekwatne: notorycznie łamały je zarówno kraje europejskiego centrum, jak i peryferie. Aby dokończyć budowę strefy euro, należy przede wszystkim ponownie połączyć politykę monetarną i politykę fiskalną. Harmonizacja podatków czy euroobligacje mogą być środkami do tego celu.
Przede wszystkim brakuje dziś jednak europejskiego banku centralnego z prawdziwego zdarzenia. Obecna instytucja o tej nazwie pozbawiona jest wielu narzędzi, pozwalających na pomoc państwom członkowskim. Prowizorycznym działaniem antykryzysowym mogłoby być umożliwienie ubezpieczenia przez EBC depozytów pozostających w europejskich bankach. Żaden pojedynczy kraj UE i jego system finansowy nie jest w stanie „ciągnąć” strefy euro samodzielnie. Aby wspólna waluta mogła funkcjonować, potrzebne jest stworzenie rzeczywistej federacji, w której nikt nie pyta o to, czy Grecja dogania Niemcy w produktywności, podobnie jak w USA nikt nie przejmuje się tym, czy produktywność w Montanie dorównuje tej w Kalifornii. Także unijny budżet powinien mieć co najmniej taką skalę, jak budżet federalny w USA, stanowiący 20% amerykańskiego PKB.
Elisabeth Klatzer: neoliberalizacja Europy
Kolejna sesja poświęcona była zarządzaniu ekonomicznemu w Unii Europejskiej, jej polityce regionalnej oraz genderowej. Odpowiedzi na pytania o wzajemne powiązania wymienionych w temacie dyskusji tematów udzielała Elisabeth Klatzer z Wiedeńskiego Uniwersytetu Ekonomii i Biznesu. Nawiązując do otwierającego konferencję wykładu Nilüfer Çağatay, Klatzer stwierdziła, że zadaniem ekonomii feministycznej jest „wprowadzenie ludzi i władzy z powrotem w obręb zainteresowań ekonomii”.
Jak wygląda obecna sytuacja w Unii Europejskiej, gdy wprowadzimy do analizy perspektywę ludzkich potrzeb i zwrócimy uwagę na relacje władzy? Polityka ekonomiczna UE w czasie kryzysu skupia się na wzmacnianiu dyscypliny fiskalnej, w szczególności obniżaniu pod groźbą kar finansowych poziomów deficytów budżetowych. Aplikuje się również znane z przeszłości recepty, takie jak deregulacja rynków pracy czy redukowanie rozmiarów państwa opiekuńczego. Kierunek ten wdrażany był za pomocą porozumień międzyrządowych i legitymizowany za pomocą unijnych strategii, takich jak Europa 2020.
Podjęte działania pozostają wyłącznie decyzjami politycznymi, nie zaś ekonomicznymi. Mówi się o zaciskaniu pasa, ale już nie o harmonizacji podatków, w szczególności od przedsiębiorstw. Przyjmowanie takich reguł na szczeblu europejskim zmniejsza pole manewru rządom, chcącym realizować inną, bardziej progresywną politykę. Choć w narodowych parlamentach jest coraz więcej kobiet, władza parlamentów jest coraz mniejsza. Rośnie za to rola zdominowanego przez mężczyzn sektora finansowego. Na zmiany w polityce gospodarczej państw członkowskich coraz mniejszy wpływ mają ich obywatelki i obywatele, coraz większy zaś mało transparentna i mało demokratyczna biurokracja unijna. Nie do końca jasne są chociażby powiązania między europejskim sektorem finansowym a instytucjami europejskimi.
Transformacja w kierunku „dyscyplinującego neoliberalizmu” uderza w kobiety, jednak perspektywa analizy genderowej jest ignorowana przez decydentów. Ci nadal tkwią w okowach stereotypów, takich jak założenie o istnieniu męskiego żywiciela rodziny.
Ewa Rumińska-Zimny: fundusze unijne ślepe na płeć
Z kolei Ewa Rumińska-Zimny analizowała w swoim wykładzie powiązania między unijną polityką regionalną a genderową. Podkreśliła, że polityka regionalna pozwala na zwrócenie uwagi na istnienie biednych i bogatych regionów w obrębie UE, nierzadko znajdujących się w obrębie jednego kraju. Do określania poziomu bogactwa używa się narzędzi ekonomii neoklasycznej, w szczególności poziomu PKB per capita w danym regionie. Środki na politykę regionalną, mającą na celu realizowanie unijnej solidarności, sięgają ponad 1/3 unijnego budżetu. Dzielą się one na różnego rodzaju, profilowane projekty, jak np. obejmujący również tematykę równości płci EQUAL.
Od lat trwa dyskusja nad skutecznością tych funduszy. Jako pozytywne przykłady podaje się regiony Irlandii, których poziomy PKB per capita wzrosły do poziomu powyżej unijnej średniej, a także Polskę, której rozwój stymulowały finansowane z nich inwestycje infrastrukturalne. Natomiast przykłady Włoch, Hiszpanii i Portugalii nie są już tak optymistyczne. Zwraca się również uwagę na problemy uboższych regionów z absorpcją środków unijnych.
Jak wygląda uwzględnianie perspektywy genderowej w tej unijnej polityce? Dokumenty i plany na kolejny okres budżetowy 2014-2020 budzą obawy. Nawet w raportach poświęconych ich przyszłości ilość wskaźników w podziale ze względu na płeć jest niedostateczna, co utrudnia projektowanie konkretnych, bardziej skutecznych działań.
Patrząc na sytuację w Polsce, należy zauważyć, że wykorzystywaniu funduszy unijnych nie towarzyszyła żadna debata publiczna na temat ich podziału między celami infrastrukturalnymi a społecznymi. Zapóźnienia w tej pierwszej dziedzinie są oczywiste, nie dotyczą zresztą jedynie Polski, nie powinny jednak oznaczać lekceważenia problemów z tej drugiej.
Nowa perspektywa budżetowa i promocja hasła „innowacyjnej Europy” dają szanse na zwiększenie środków przeznaczanych na rozwój kapitału społecznego i zmniejszanie nierówności płci. Zagrożeniem dla tego procesu jest spór o wysokość unijnego budżetu, który w najlepszym wypadku zostanie utrzymany na obecnym poziomie.
Christa Wichterich: finansjalizacja przyrody
Christa Wichterich, dziennikarka i socjolożka z think tanku WIDE+ (Women in Development), autorka wydanej przez Fundację im. Heinricha Bölla publikacji „The Future We Want: A Feminist Perspective”. Wichterich zaprezentowała feministyczną krytykę zielonej ekonomii.
Koncepcję zielonej ekonomii zaczął promować Program Środowiskowy Narodów Zjednoczonych (UNEP) w szczytowym momencie kryzysu. Wizja ta, zamiast zajmować się kwestiami redystrybucji, skupiała się na promowaniu wzrostu gospodarczego oraz utowarowienia przyrody. Usługi ekosystemów miałyby zostać zmierzone, a ich wartość – przeliczona na pieniądze i wtłoczona w kapitalistyczne ramy efektywności i akumulacji. Nowe miejsca pracy związane z zazielenianiem gospodarki powstałyby w sektorach zdominowanych przez mężczyzn.
Wizja ta prezentuje środowisko jako element gospodarki, odrywając je od jego funkcji społecznych i przygotowując do dalszego utowarowienia. Urynkowienie natury doprowadziło już do spekulacyjnego wzrostu cen żywności w 2007 r. i do spadku cen pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych z 20 euro do 7 euro, co w żaden sposób nie stymuluje rozwoju energetyki odnawialnej.
Dzisiejsza ekonomia przerzuca koszty zewnętrzne swojego funkcjonowania na gospodarstwa domowe, w szczególności na niepłatną, sfeminizowaną pracę opiekuńczą. Opiekę tę można uznać za swego rodzaju subsydia gospodarstw domowych na rzecz gospodarki, z której zyski dzielone są coraz bardziej nierówno. Postępuje również globalny drenaż opieki z krajów uboższych do bogatszych, np. pielęgniarek i opiekunek osób starszych.
Przykładem na praktyczne funkcjonowanie takiej ekonomii jest r. 2009, kiedy to miał miejsce szczytowy moment odczuwanego w Niemczech kryzysu ekonomicznego. Rząd w Berlinie zdecydował się na ratowanie „branż o strategicznym znaczeniu”, czyli banków i sektora eksportowego. Doprowadziło to do strajku pracownic i pracowników żłobków, domagających się nie tylko wzrostu płac, ale przede wszystkim docenienia roli ich pracy dla podtrzymania gospodarki.
Potrzeba nam strategii 3*R: redefinicji pracy i uznania opieki za dobro publiczne, rozpoznania alternatywnych metod nadawania wartości niedocenianym do tej pory usługom społecznym i ekologicznym oraz redystrybucji, w tym genderowego podziału pracy. Potrzeba nam również bardziej solidarnej ekonomii – podziału pracy zarobkowej i opiekuńczej między kobiety i mężczyzn, redukcji energochłonnych i zasobochłonnych gałęzi gospodarki oraz lokalnej produkcji dóbr i usług publicznych. Opieka musi być ważniejsza niż zysk i nie może kierować się rynkowym modelem efektywności i rentowności.
Ewa Charkiewicz: ekologia i feminizm – historie równoległe
Ostatni sobotni panel poświęcony był zazielenianiu polityki ekonomicznej, społecznej oraz genderowej. Ewa Charkiewicz z Think Tanku Feministycznego poddała krytyce koncepcję zielonej ekonomii. Jej zdaniem obecny kryzys ma wymiar polityczny – rekonfiguruje sposób funkcjonowania zarówno instytucji publicznych, jak i ekonomii opieki.
Charkiewicz przeanalizowała język dominujący na kolejnych konferencjach ONZ ds. kobiet oraz ds. środowiska – od lat 70. po dzień dzisiejszy. Z analizy tej wyłoniły się historie równoległe. W latach 70. na konferencjach ONZ silny był język krytyki kapitalizmu. W latach 90. język krytyczny był już słabszy, ale wciąż myślano o ambitnych alternatywach. Dziś zaś pozostał już tylko „wolny rynek” serwowany jako panaceum zarówno na kryzys ekologiczny, jak i nierówność płci. Towarzyszy temu przejmowanie niegdyś emancypacyjnych pomysłów, takich jak budżety genderowe, które dziś wykorzystywane są przez jedną z agend ONZ do promowania demontażu systemu zasiłków w Macedonii. Podobnie ma się sprawa z ekologią – język praw człowieka ustępuje przed ekonomiczną racjonalnością, tymczasem koszty dewastacji środowiska są w rzeczywistości trudne do zmierzenia.
Charkiewicz polemizowała z wygłoszonym wcześniej przez Grzegorza Kołodkę postulatem stworzenia globalnego zarządzania ekonomicznego. Jej zdaniem ono już funkcjonuje, przerabiając gospodarkę i instytucje na neoliberalną modłę. Opór wobec tego procesu jest najmocniejszy tam, gdzie stawiają go silne instytucje społeczne. Tam, gdzie jest słabszy, opieka przegrywa z rynkiem – jak w przypadku holenderskich żłobków, które trafiły w ręce prywatnego amerykańskiego inwestora. Dlatego tak ważne jest „odzyskanie obywatelstwa” i przyglądanie się alternatywom wykraczającym poza kapitalizm.
Czytaj również pierwszą część relacji: Między globalną Europą a globalnym Południem.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.