ISSN 2657-9596

Cicha rewolucja w polskiej edukacji

Piotr Kozak
24/12/2015

Idzie nowe. Kolejny rok będzie rokiem wyzwań w edukacji.

Nie do końca jednak wiadomo, czy polska edukacja jest gotowa, żeby te wyzwania podjąć.

Polska szkoła zmienia się przede wszystkim oddolnie. Zmiany dotyczą przede wszystkim szkół wiejskich. Te ostatnie po latach zaniedbań odbijają się od dna i inwestują – przede wszystkim ze środków centralnych i unijnych – w infrastrukturę. W konsekwencji, poziom szkół nauczania w szkołach wiejskich od kilku lat wzrasta.

Rewolucja na wsi

Problemem jest jednak przede wszystkim finansowanie tych szkół. Ze względu na wysokie obciążenie budżetów gmin decydują się one często na przekazywanie szkół fundacjom i stowarzyszeniom. Nie zawsze jest to rozwiązanie złe. Niekiedy pozwala uratować małe szkoły przed likwidacją.

Kłopot pojawia się jednak ze strony praw pracowniczych. W szkołach prowadzonych przez stowarzyszenia nauczyciele zatrudnieni są na podstawie przepisów kodeksu pracy, a nie Karty Nauczyciela. Rodzi to z jednej strony szkodliwy podział na nauczycieli „karcianych” i „niekarcianych”, a z drugiej powoduje, że niekarciani nauczyciele pozbawieni są ochrony prawnej koniecznej ze względu na specyfikę zawodową. W konsekwencji, niekarciani nauczyciele pracują więcej za relatywnie mniejsze pensje.

Wyzwanie, przed jakim stoi szkoła wiejska, to również demitologizacja tzw. „klas łączonych”, w których uczy się więcej niż jeden rocznik uczniów. W powszechnym odbiorze kojarzą się z przepełnionymi salami i obniżeniem jakości edukacji.

Tymczasem powrót do klas łączonych – rozwiązania popularnego m.in. w państwach skandynawskich – pomógłby uratować niektóre szkoły wiejskie. Ostatecznie nie ma przeszkód, aby w klasie z nauczaniem wczesnoszkolnym uczyły się dzieci siedmio-, ośmio- i dziewięcioletnie. Wymaga to jednak zmiany w odbiorze społecznym.

Wielkim wyzwaniem jest również przebicie się ze swoimi problemami do debaty publicznej. Jeżeli myślimy o problemach szkoły, takimi jak przepełnione klasy czy kwestie reprywatyzacyjne, to mówimy przede wszystkim o problemach szkół miejskich.

Z perspektywy Warszawy szkoła posiada zupełnie inne potrzeby, niż szkoła w mniejszej miejscowości. Warto byłoby, aby ministerstwo edukacji otworzyło się w większym stopniu na głosy płynące z reszty kraju.

Protesty nauczycieli

Wydaje się, że falę zwolnień w szkołach mamy powoli za sobą. Otwarte pozostają jednak kwestie Karty Nauczyciela oraz podwyżek wynagrodzeń. Tą pierwszą obecna minister edukacji planuje wyrzucić do kosza. O tych drugich nie chce słyszeć.

Jest jednak prawdopodobne, że Joanna Kluzik-Rostkowska po wyborach odejdzie. Nie wiadomo, co zrobi jej następca. Być może będzie kontynuował politykę minister. Z pewnością jednak będzie musiał(a) zmierzyć się z narastającym gniewem wśród nauczycieli, który najprawdopodobniej wyleje się na stołeczne ulice podczas jesiennych protestów.

Powodów do gniewu nauczyciele mają wiele. Z jednej strony, kością niezgody jest Karta oraz podwyżki. Z drugiej problem jest bardziej ogólny i dotyczy wyzysku nauczycieli.

– Problemem jest kreatywność samorządów i firm z sektora edukacji skierowana ku destabilizacji zatrudnienia nauczycieli i obniżania im płac. Ograniczenie myślenia do księgowości powoduje, że edukacja jest dla władz tylko kosztem wynagrodzeń nauczycieli – twierdzi Piotr Kowzan, adiunkt na Uniwersytecie Gdańskim i współorganizator konferencji Pomyśleć Szkołę Inaczej.

Kowzan problem widzi przede w nagminnych przypadkach nieuzasadnionego oddawania publicznych szkół organizacjom prywatnym i religijnym. Prowadzi to według niego do pogorszenia warunków pracy w szkołach.

– Jeżeli nauczyciele w wakacje są zwalniani albo w zespole brakuje osób po pięćdziesiątce, to powinien być to sygnał alarmowy. W awangardzie niechlubnych przemian kroczą szkoły językowe, które dawniej potrafiły z zajęć lekcyjnych zrobić „dzieło”, potem zachęcały nauczycieli do samozatrudnienia, a w nadchodzącym sezonie modne staną się start-upy, czyli nauczycielskie pseudo-firmy prowadzone w ramach zaprzyjaźnionych ze szkołami fundacji – mówi Kowzan.

W konsekwencji, na jesieni będziemy najprawdopodobniej świadkami protestów nauczycieli, które zapowiada ZNP. Nie wiadomo, co z nich wyniknie w przyszłości. Możemy jednak być pewni, że żaden minister oświaty nie podejmie w przeddzień wyborów decyzji godzących w środowisko nauczycielskie. Całkowitą zagadką pozostaje jednak to, jakie decyzje będą podejmowane po wyborach.

Znowu o sześciolatkach

Ostatnim wyzwaniem, przed jakim stoi polska szkoła, to kwestia sześciolatków.

– Temat sześciolatków to temat, który trzeba zamknąć. Z jednej strony trzeba pozostać przy idei sześciolatków w szkole, ponieważ szkoła to nie jest więzienie, a jak wynika z badań na wcześniejszej edukacji korzystają wszyscy. Z drugiej strony należy tak zorganizować pracę w szkołach, żeby te ostatnie były gotowe na przyjęcie sześciolatków – mówi Katarzyna Górkiewicz, ekspertka od spraw edukacji w Centrum Edukacji Obywatelskiej.

Narasta zjawisko obchodzenia prawa i uzyskiwania indywidualnych orzeczeń zwalniających rodziców z obowiązku posyłania sześciolatków do szkół. W tym ostatnim przypadku trudno będzie tę praktykę ukrócić jakimkolwiek aktem prawnym.

Temat sześciolatków ma jednak drugie dno i wiąże się z głęboką nieufnością rodziców odnośnie do stanu polskiej edukacji. Ta ocena często jest niesprawiedliwa. Polskie szkoły podstawowe – choć nie wszędzie i nie zawsze – przeszły głęboką rewolucję i daleko wyprzedzają w tym względzie szkoły ponadgimnazjalne, które zostały zamknięte w skostniałym systemie sprawdzianów i testów.

Tych zmian nie doświadczają jednak rodzice, którzy najczęściej wyłączeni są z procesu podejmowania decyzji w szkole. Być może najlepszym rozwiązaniem problemu sześciolatków jest posłanie do szkół rodziców. Niech współdecydują o tym, co dzieje się w szkołach. Wyzwaniem jest nauka komunikacji – zarówno po stronie rodziców, jak i samej szkoły.

Zdj. Szkoła w skansenie w Maurzycach, Dariusz Cierpiał na licencji CC BY-SA 3.0

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.