ISSN 2657-9596

Węgry – kłopoty z demokracją

Bernadett Szél
20/05/2011

Musimy znów nauczyć się walczyć o swoje prawa i działać wspólnie na ich rzecz. – mówi Bernadett Szél z węgierskiej LMP.

Podczas gdy demokracja rośnie w siłę wzdłuż południowych granic Europy, w samej Unii Europejskiej zaczyna tracić grunt. Rządzący na Węgrzech Fidesz wykorzystuje bezwzględną większość w parlamencie do naginania jej reguł. Najlepszym tego przykładem jest przyjęta niedawno konstytucja. LMP (Lehet Mas a Politika, pol. Polityka Może Być Inna), rozwijająca się w tym kraju partia Zielonych, stara się walczyć. Jedna z jej liderek, Bernadett Szél, tłumaczy, jak trudne jest to zadanie.

Konspiracja
Wydawało się, że życie po sukcesie w zeszłorocznych wyborach będzie wyglądało inaczej. Dwa lata temu, podczas zebrania uniwersyteckich profesorów, działaczek i działaczy praw człowieka oraz osób pracujących w mediach, znużonych korupcją panującą w szeregach starej gwardii socjalistów oraz rosnącym, nacjonalistycznym populizmem konserwatystów z Fidesz, zdecydowano się na powołanie osobnej formacji politycznej. Podczas wyborów LMP zdobyła 7,54% głosów – więcej niż jakakolwiek inna partia Zielonych na obszarze dawnego bloku wschodniego, co dało jej 16 miejsc w parlamencie. Cóż to jednak za parlament! Fidesz, zdobywszy 52% głosów, zapewnił sobie ponad 2/3 z 386 miejsc, a kolejne 47 z nich zajęło skrajnie prawicowe ugrupowanie Jobbik. Od czasu przejęcia władzy nowy premier, Victor Orban, zaczął używać świeżo zdobyte stanowisko do realizacji najgorszego koszmaru demokracji: uśmiercania jej za pomocą jej własnych procedur.

Fabryka
Szél mówi, że LMP nie spodziewała się tego, co nastąpiło potem. „Kampania wyborcza Orbana była skrajnie nieczytelna, jeśli chodzi o zamierzenia jego partii. Konsekwentnie unikał ścierania się z osobami, które mogłyby zmusić go do większego dookreślenia swoich zamiarów”. Gdy skończyły się wybory, zasłona opadła. „Od pierwszego dnia działania nowego parlamentu rząd zachowywał się niczym produkująca kolejne projekty ustaw fabryka. Nie daje to opozycji czasu na skomentowanie propozycji, nie mówiąc już o dialogu społecznym. Możemy tylko reagować na fakty dokonane”.

Uśmiercanie
Nowa konstytucja, przegłosowana tuż przed Wielkanocą, uznaje za narodowe wartości hasła Fideszu: Boga, rodzinę, a także chwalebną węgierską przeszłość. „To jak mordowanie niezawisłości państwa” – uważa Szél. „Jej projekt został upubliczniony 9 marca i przeprowadzony przez parlament w ciągu 6 tygodni. My oraz socjaliści postanowiliśmy zrezygnować z uczestnictwa w debacie nad projektem, ponieważ nasze uwagi nie były w ogóle brane pod uwagę. Postawiliśmy warunki powrotu: tekst projektu powinien być poddany pod referendum lub przyjęty przez przyszły parlament większością 4/5 głosów. Trybunał Konstytucyjny powinien odzyskać prawa odebrane mu jeszcze w listopadzie. Powinniśmy mieć też więcej czasu na debatę niż 5 tygodni, które dał nam Fidesz. Wszystkie te żądania zignorowano”.

Pusta strona
Debata publiczna została poważnie ograniczona innym przyjętym przez Fidesz prawem: ustawą medialną, która de facto podporządkowuje media kontrolowanemu przez prawicę urzędowi oraz wprowadza astronomiczne kary za publikacje uznane przez ów urząd za „nieobiektywne”. Ogłoszenie tej propozycji we wrześniu ub.r. doprowadziło do fali protestów. Kilkanaście gazet zdecydowało się na wydania z pustymi stronami głównymi, jeden z radiowych dziennikarzy został wyrzucony z pracy za milczenie podczas audycji. Względny spokój trwał do stycznia, kiedy to Komisja Europejska zmusiła rząd do wyłączenia z tych przepisów zagranicznej prasy, a Parlament Europejski wyraził niezadowolenie z regulacji, które uznaje za atak na pluralizm. Tym razem wygrał jednak opór przed działaniami, uznanymi za obcą interwencję w sprawy krajowe.

Proces
Warto zadać zatem pytanie o to, co zostało jeszcze z wolnej prasy. Szél odpowiada: „Nie mamy już wolnej prasy. Są jeszcze redakcje gotowe do publikowania krytycznych analiz, które przygotowujemy, więc nie mamy jeszcze do czynienia z dyktaturą na modłę kubańską. Widać jednak, że gazety i czasopisma nie produkują już tego typu artykułów piórami własnych dziennikarek i dziennikarzy. To postępujący proces: dyrektorzy głównych stacji radiowych i telewizyjnych zostali zastąpieni nowymi, sprzyjającymi Fideszowi menadżerami. Właściciele mediów coraz rzadziej decydują się na podejmowanie ryzyka. Za przykładem z góry idą dziennikarki i dziennikarze, głównie z powodu lęku przed utratą pracy. Nawet osoby pracujące wolontaryjnie są coraz bardziej ostrożne w wyrażaniu swoich opinii”.

Wykrwawianie
Znika zatem kolejne źródło krytyki. Kolejne, bowiem ich eliminacją Orban zajmował się praktycznie od czasu, kiedy objął stanowisko premiera. Bardziej krytycznych wobec niego polityków własnej partii zesłał do Parlamentu Europejskiego. Tych bardziej wobec siebie lojalnych wynagrodził stanowiskami, takimi jak szef urzędu statystycznego, prokurator generalny czy też posadami w strukturach sądownictwa. Nowa konstytucja pozwala mu na wiele więcej. Jeśli będzie chciał dokonać w niej zmian, nie będzie już potrzebował większości 4/5 – wystarczą 2/3 głosów. Oznacza to, że co najmniej do czasu kolejnych wyborów Fidesz będzie mógł robić z demokratycznymi zasadami cokolwiek zechce.

Przebudzenie
Jak w takiej sytuacji walczyć? „Potrzeba nam społecznego przebudzenia”, powiedział na organizowanej w marcu przez Grupę Zielonych w Parlamencie Europejskim debacie specjalista do spraw wolności mediów, Miklós Harazti. Problem w tym, że do opisywanego przez niego przebudzenia, skłaniającego ludzi do wychodzenia na ulice z żądaniami wolności i demokracji, jeszcze daleka droga na Węgrzech. Od czasu II wojny światowej kraj przeżył już dwie rewolucje – stłumione powstanie 1956 roku oraz upadek Żelaznej Kurtyny. Jeśli cokolwiek jeszcze emocjonuje młodych, to są to z jednej strony upomnienia Brukseli, z drugiej zaś skierowane przeciwko Romom kampanie skrajnej prawicy. „Nasze społeczeństwo jest stare, zużyte, wykrwawione” – powiedział na tej samej debacie poseł LMP, István Elek. „Stworzenie nowej kultury będzie długim i trudnym procesem”.

Przyszłość
Szél zachowuje większy optymizm. „To prawda, że nasze społeczeństwo jest dość stare. Od lat 80. wskaźniki urodzeń spadają. To ważny sygnał: są one wyższe tam, gdzie mamy do czynienia ze szczęśliwym społeczeństwem. Ludzi należy motywować. Musimy znów nauczyć się walczyć o swoje prawa i działać wspólnie na ich rzecz. LMP zrobiło w tym kierunku całkiem sporo – w przeciwieństwie do socjalistów, którzy w przeciwieństwie do swoich zachodnioeuropejskich koleżanek i kolegów reprezentują starą gwardię oraz pomysły programowe adekwatne do problemów z XIX w. Promując ekopolitykę oraz rozwiązania problemów XXI w., Zieloni na Węgrzech walczą o zrównoważoną przyszłość dla planety. Musimy jednak stać się silniejsi. Aktualnie większość naszego poparcia pochodzi z dużych miast. Wyzwaniem dla nas staje się jego rozwój także na obszarach wiejskich, oraz uwolnienie się od postrzegania nas jako partii elitarnej”.

Artykuł Lynn Tabak, będący rozmową z węgierską polityczką Bernadett Szél, pochodzi z portalu internetowego Sieci Indywidualnych Sympatyków Europejskiej Partii Zielonych – GreenYourope. Tłumaczenie: Bartłomiej Kozek.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.