ISSN 2657-9596

Oni już byli!

Katalin Csiba , Bartłomiej Kozek
24/01/2014

Na początku kwietnia Węgry wybierać będą nowy parlament. Jaki plan na znalezienie się w nim mają Zieloni z partii Polityka Może Być Inna (LMP)? O tym rozmawiamy z działaczką partii, Katalin Csibą.

Bartłomiej Kozek: Prawicowy rząd pod wodzą Viktora Orbána ściął ceny mediów, by pomóc zmagającym się z rosnącymi cenami energii gospodarstwom domowym. Czy uważasz, że to dobry pomysł? Co LMP zrobiłaby w tej kwestii, gdyby była u władzy?

Katalin Csiba: To obliczony na krótką metę, przedwyborczy populizm. Orbán w tym samym czasie pokazuje swoje przywiązanie do idei budowy nowej elektrowni jądrowej, która przyczyni się do wzrostu cen energii – koszty jej budowy poniosą gospodarstwa domowe. Wsparcie dla większości ludności Węgier jest dziś potrzebne z powodu wdrożonego przez obecny rząd podatku liniowego, który odbiera pieniądze osobom o niskich i średnich dochodach i dokonuje ich redystrybucji na korzyść najbogatszych. Gdyby system ten został zastąpiony opodatkowaniem progresywnym, tego typu posunięcia nie byłyby konieczne.

BK: Wspomniane przez ciebie reformy podatkowe są innym, gorącym tematem na Węgrzech. Orbán ogłosił niedawno, że najchętniej w ogóle zniósłby podatek dochodowy, zapowiedział też, że realne jest obniżenie go do mniej niż 10% już za kilka lat. Twierdzi, że pomysły opozycji na powrót do podatków progresywnych skutkowałyby ich podwyżką dla osób o małych i średnich dochodach. Uważasz że to mądra strategia?

KC: Jak już wspomniałam, podatek liniowy skutkuje perwersyjną redystrybucją zasobów od osób o niższych dochodach do bogaczy. Pamiętajmy, że 10% najzamożniejszych czerpie swe bogactwo przede wszystkim z kapitału, nie zaś z dochodów osobistych. Ich pieniądze generują kolejne pieniądze, nie muszą spędzać nawet jednego dnia w pracy. Uważamy, że poza podatkami ekologicznymi potrzeba nam również na Węgrzech więcej opodatkowania bogactwa.

BK: Co sądzisz o procesie łączenia w jedną listę wyborczą socjalistów z MSZP oraz ruchu Razem 2014? Czy uda im się osiągnąć sukces? I czy LMP nadal nie jest zainteresowana udziałem w takim aliansie?

KC: LMP nie zamierza łączyć sił z partiami odpowiedzialnymi za to, że nasz kraj tkwi dziś w objęciach korupcji. Interesy biznesu mają istotną rolę przy podejmowaniu decyzji politycznych – niezależnie od politycznych barw tego czy innego rządu. Pomarańcz i czerwień – Fidesz i MSZP – to tylko dwie strony tego samego medalu. Gdyby LMP dołączyła do aliansu z tymi siłami, straciłaby swoich wyborców i swój wyjątkowy polityczny głos. Nie byliśmy i nie będziemy finansowani przez oligarchów. Nie zdarzy się, że będziemy odbierać od kogoś telefony i słuchać się sugestii, by nie zajmować się tym czy innym tematem. Nie chcemy mieć u kogoś „długu wdzięczności” – chyba że wobec naszych wyborczyń i wyborców.

BK: Jak obecnie – po rozłamie w partii, spowodowanym różnicami w strategiach wyborczych – wygląda sytuacja w LMP? Myślicie że będziecie w stanie odzyskać poparcie społeczne i ponownie wejść do parlamentu?

KC: Uważam że tak. W każdym okręgu wyborczym mamy dobrze znanego w lokalnej społeczności polityka, do końca stycznia sfinalizujemy wyłanianie naszych list wyborczych. Nasza kampania powoli się rozkręca – prosimy o głos wszystkich, chcących cieszyć się niezależnym od oligarchów głosem w parlamencie.

BK: Rozłamowcy z waszej partii, zgrupowani w formacji Dialog dla Węgier (PM), twierdzą, że tworzą bardziej lewicową, progresywną część zielonego ruchu politycznego na Węgrzech, podczas gdy osoby, które zostały w LMP, są bardziej konserwatywne i mogą nawet któregoś dnia skusić się na koalicje rządową z Fideszem. Uważasz że to sprawiedliwy osąd?

KC: To opowieść polityków z PM, której nikt poza nimi samymi nie powtarza, gdyż zwyczajnie mija się ona z prawdą. Mają interes w jej upowszechnianiu, ponieważ to najprostszy sposób, w jaki mogą wytłumaczyć wyborcom, dlaczego odeszli z partii Zielonych i zasilili szeregi oligarchii. Można też opowiedzieć zupełnie inną historię – że to liberałowie opuścili Zielonych, by powtórzyć historyczny sojusz liberałów z postkomunistycznymi socjalistami. To stara opowieść. Czas oraz elektorat oceni nasze propozycje programowe, nie zaś osoby, które opuściły nasze szeregi.

BK: Rozłam niewątpliwie pogorszył wasze notowania sondażowe. Do jakich grup skierujecie swój przekaz, by przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy? Co robicie, by plan jego przeskoczenia się ziścił?

KC: Skupiamy się na ludziach, którzy widzą, co dzieje się w kraju – którzy zerkają za kurtynę i uważają, że potrzebny jest im głos w parlamencie, który będzie reprezentował ich, a nie oligarchów. Zwracamy się do wykształconych i świadomych sytuacji, w której się znaleźliśmy.

BK: Dlaczego ci ludzie mieliby oddać głos na was, a nie na osoby z innych formacji, jak MSZP czy inicjatywy byłego premiera Gordona Bajnaia – Razem 2014 – w której znajdziemy wiele twarzy znanych wcześniej z LMP?

KC: Uważamy, że osoby niezadowolone z obecności na liście MSZP ludzi poprzedniego systemu, działających jeszcze w partii komunistycznej, z której w 1989 r. wyłonili się socjaliści, oddadzą swój głos na partię ze świeżymi twarzami. Wyborcy, którzy nie życzą sobie sprzedania naszego kraju Rosjanom, którym zleca się kontrakt na rozbudowę elektrowni jądrowej, oddadzą swój głos na naszą, antynuklearną partię.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.