ISSN 2657-9596

Pieniądz i wyobraźnia

Wojtek Kalinowski
04/03/2013

Aby odpowiedzieć na wyzwania ekologiczne i społeczne naszych czasów, potrzebujemy systemu pieniężnego opartego na wzajemnym uzupełnianiu się walut. Taki system byłby nie tylko odporniejszy od obecnej „monokultury pieniężnej” na zawirowania spowodowane spekulacją, ale także skuteczniej wspomagałby zlokalizowany rozwój terytorialny.

Dużo się dzisiaj debatuje o kryzysie finansowym i o deficycie, ale zdecydowanie za mało o roli pieniądza w ekonomii. Nawet kryzys strefy euro nie spowodował otwarcia się nowych perspektyw dla refleksji nad tą kwestią. Krytycy jednolitej waluty albo proponują taką lub inną politykę monetarną, albo opowiadają się za powrotem do walut narodowych, a więc zamianą jednego monopolu pieniężnego na drugi.

Tym, czego brakuje w tej debacie, może poza małymi wyjątkami, jest refleksja nad pluralizmem monetarnym. Chodzi o współistnienie kilku różnych pieniędzy w obiegu na określonym obszarze: pieniądza lokalnego na poziomie miasta, pieniądza narodowego na szczeblu państwa i w końcu waluty europejskiej funkcjonującej na poziomie Unii Europejskiej.

Pluralizm monetarny może być pomysłem zaskakującym. Większość ekonomistów ignoruje go lub uważa za patologię. Pieniądz jest dla nich jedynie narzędziem służącym koordynacji, neutralnym pośrednikiem, który zastępuje wymianę barterową, narzędziem, które nie wpływa ani na motywacje podmiotów ekonomicznych, ani na naturę transakcji. Natomiast wśród osób zaangażowanych w rozwój lokalny, w sektorze gospodarki społecznej i wśród radnych samorządowych idea pluralizmu monetarnego cieszy się rosnącym zainteresowaniem.

Zarówno we Francji, jak i na świecie coraz liczniejsze są próby wyjścia poza walutową monokulturę. Przybierają one różne formy: walut lokalnych lub regionalnych, banków czasu, lokalnych systemów wymiany, walut tworzonych przez przedsiębiorstwa oraz walut fiskalnych. Te pieniądze „inne niż wszystkie” nazywane są niekiedy komplementarnymi, ponieważ nie służą zastąpieniu waluty dominującej, ale jej uzupełnieniu. Mogą mieć charakter materialny i krążyć w obiegu fizycznym lub też istnieć jedynie w zapisach księgowych.

Ich twórcą może być państwo lub prywatna instytucja. Mogą być wymienialne na walutę narodową lub krążyć w obiegu zamkniętym. Ich celem jest wzmocnienie lokalnej gospodarki, wspieranie zrównoważonej konsumpcji, budowa sieci wzajemnej pomocy lub zaoferowanie osobom w najtrudniejszej sytuacji dodatkowej siły nabywczej. Najczęściej mają kilka takich celów jednocześnie. Nie miejsce tu, by wyczerpująco przedstawić wszystkie istniejące eksperymenty w tej dziedzinie. Zastanówmy się raczej nad pytaniem o źródło tej fali walutowych innowacji oraz nad rolą, jaką mogą one odegrać w przejściu do gospodarki opartej na trwałym rozwoju.

Pieniężna monokultura

Zakładamy jako coś oczywistego i naturalnego, że każdy kraj ma swój narodowy pieniądz, a przecież historia uczy nas, że waluta narodowa jest wynalazkiem dość niedawnym. Historia roi się od przykładów współistnienia w obiegu wielu walut równoległych do waluty podstawowej.

Umocnienie się pozycji pieniędzy narodowych pozwoliło na rozprzestrzenienie się kapitalizmu przemysłowego charakteryzującego się ciągłym wzrostem, akumulacją i centralizacją. Dotyczy to ilości energii i zasobów potrzebnych, żeby przeprowadzić inwestycje, wielkości kapitału koniecznego, żeby te inwestycje sfinansować, a także zwiększania się rozmiaru firm i banków.

Spadkiem po tej epoce jest pieniądz tworzony w przeważającej części przez prywatne banki i w imię interesów finansowych, o których sądzi się, że zagwarantują optymalną alokację kapitału i dobro całej gospodarki. Zauważamy jednak, że współczesne rynki finansowe zamiast służyć realnej gospodarki, wykorzystują swój monopol pieniężny, by dbać o własne interesy, zabierając przy okazji coraz większą część zysków z gospodarki produktywnej.

Nie zapominajmy, że wyzwania, które stoją przed nami dzisiaj, różnią się częściowo od tych z początków epoki industrialnej. Kapitalizm postindustrialny wykorzenia ludzi z ich naturalnego terytorium, zmuszając nas do ponownej refleksji nad spójnością społeczną i nad nowymi receptami na rozwój społeczności lokalnych.

Koniec pełnego zatrudnienia oraz polaryzacja rynku pracy powodują problemy społeczne, których rozwiązaniem wydaje się organizacja społeczeństwa mniej zależna od podziału pracy. Chodzi o to, żeby ludzie pracowali mniej godzin, jednocześnie poświęcając więcej czasu na zajęcia „dodatkowe”, użyteczne społecznie. Starzenie się społeczeństw zagraża naszym systemom wzajemnego wsparcia oraz trwale spowalnia wzrost. Zmiana klimatyczna zmusza nas do przejścia do społeczeństwa zrównoważonego rozwoju, co wymaga nie tylko rozwoju czystych , lecz musi pociągnąć za sobą głęboką zmianę naszego sposobu życia.

Trzy grzechy monokultury

W obliczu tych problemów pieniądz zdominowany przez interesy finansowe okazuje się potrójnie dysfunkcjonalny. Po pierwsze, każdy system, który dąży do monokultury prędzej czy później załamie się. Pieniądz bankowy jest krótkoterminowo „efektywny”, ale mało odporny na wstrząsy, a na dodatek wyostrza cykl koniunkturalny i napędza łatwy kredyt, przyczyniając się do nadmuchiwania baniek spekulacyjnych. Kiedy zaś bańka pęka, kurek z kredytem zakręca się gwałtownie, pogrążając gospodarkę w recesji, aby wyruszyć na poszukiwanie nowych banek…

„Ryzyko dominacji aktywności spekulacyjnej rośnie proporcjonalnie do rozwoju rynków finansowych”, przewidywał Keynes już w 1936 r. Od tej pory każdemu nowemu kryzysowi towarzyszy załamywanie rąk nad nieodpowiedzialnym zachowaniem świata finansów, pozbawione refleksji nad tym, że to właśnie połączenie interesów finansowych z quasi- monopolem banków na tworzenie pieniądza działa destabilizująco na cały system.

Po drugie, ten system finansowy i monetarny przeszkadza nam w wykorzystywaniu zasobów tam, gdzie są potrzebne: na rzecz projektów użytecznych dla społeczeństwa i planety. Pilnie potrzebujemy „zielonych” inwestycji w dziedzinie produkcji, ochrony ekosystemów, rozwoju miast ekologicznych itp. Ekonomiści zastanawiający się nad tą kwestią apelują o inwestycje publiczne, rozumiejąc, że tego typu projekty nie są wystarczająco opłacalne dla inwestorów prywatnych. A państwa są w tragicznej sytuacji finansowej i, przytłoczone ciężarem zadłużenia, same sobie odmawiają pożyczania bezpośrednio od banków centralnych. Czy mamy jednak rezygnować z ochrony biosfery tylko dlatego, że nie przynosi to zysków?

Po trzecie, konstrukcja i funkcjonowanie bankowego pieniądza-kredytu nie bierze pod uwagę ścisłego związku między ekonomią i społeczeństwem. Zostawienie na pastwę losu „niekonkurencyjnych” terytoriów i grup ludności, niekiedy nawet wykluczenia ich z systemu bankowego, doskonale wpisuje się w ten system.

A przecież, jak pisze francuski ekonomista Bruno Théret, na „gospodarkę składają się długi, które nie sprowadzają się wyłącznie do rynkowych umów kredytowych”. Gospodarka to też długi społeczne, które wiążą jednostkę z różnymi grupami odniesienia, od rodziny począwszy, a skończywszy na wspólnocie politycznej. Publiczni i społeczni rzecznicy pieniędzy komplementarnych sprzeciwiają się swoim działaniem czysto rynkowej koncepcji ekonomii jako sfery oderwanej od potrzeb społecznych. Podkreślają jednocześnie wartość zasobów ludzkich i naturalnych, które w systemie pieniądza bankowego są pomijane jako nie dość opłacalne.

W stronę ekospołecznej transformacji

Strukturalną odpowiedzią na powyższe wyzwania mogłaby być policentryczna architektura finansowa, i to na kilku poziomach. Ściślejszej regulacji tradycyjnej działalności bankowej i finansowej powinno towarzyszyć zapewnienie instytucjom publicznym możliwości inwestowania w projekty uważane za nierentowne przez aktorów prywatnych. Ważne jest także tworzenie licznych instytucji regionalnych i lokalnych na bazie kooperacji między społeczeństwem obywatelskim i samorządami lokalnymi.

Powinno się pozwolić lokalnym instytucjom finansowym na kreowanie ich własnych pieniędzy komplementarnych. Jednolita waluta jest jednocześnie środkiem wymiany, miarą wartości i środkiem gromadzenia wartości. W połączeniu ze sobą tych trzech funkcji nie ma nic oczywistego, zwłaszcza w kontekście gospodarki podporządkowanej finansjalizacji, gdzie nie chodzi jedynie o gromadzenie bogactwa, lecz o jego akumulację. Aby rozwijała się gospodarka lokalna, pieniądz musi krążyć na miejscu, natomiast by akumulować bogactwo, pieniądz musi być inwestowany tam, gdzie spodziewana jest najwyższa stopa zwrotu.

Sposobem na przezwyciężenie tego dylematu, jest tworzenie równoległych środków płatniczych, używanych wyłącznie we wspieraniu transakcji lokalnych, pozwalających nie tylko na rozsądne oszczędzanie, ale także na kreację pieniądza. W pewnym sensie byłby to dodatkowy mechanizm, towarzyszący tym już istniejącym: mikrokredyt, kredyt wzajemnej pomocy, pożyczki z obniżonym oprocentowaniem. Pozwoliłoby to przypisać pieniądzom cele społeczne i ekologiczne, których tradycyjny system pieniężny nie wypełnia lub wypełnia je źle.

Polityka monetarna trafniej odpowiadałaby na potrzeby lokalne, gdyby chociaż część oszczędności i kredytów była wstrzykiwana do niezależnego od tradycyjnych instytucji finansowych obiegu lokalnego. Taki sposób funkcjonowania byłby bardziej odporny na światowe zawirowania spekulacyjne i przede wszystkim skuteczniej wspierałby trwały rozwój lokalny, który jest jednym z głównych zadań społeczno-ekologicznej transformacji.

Idea „terytoriów-aktorów”, oznacza, że terytoria, niezależnie od ich skali, muszą istnieć i funkcjonować jako autonomiczne podmioty, aktorzy przemian ekonomicznych i społecznych, a nie pasywne ofiary negatywnych wpływów globalizacji i gwałtownych przemian zewnętrznych.

Pluralizm pieniężny pozwoliłby na budowanie alternatywnych konstrukcji monetarnych, np. poprzez zniesienie oprocentowania lub poprzez wprowadzenie zasad demokratycznych do wymiany ekonomicznej. Pieniądze komplementarne umożliwiają zdefiniowanie odrębnej i specyficznej siły nabywczej, ograniczając ją do produktów lokalnych, ekologicznych lub pochodzących ze sprawiedliwego handlu. Mogą też być stosowane do szacowania ilości zużytej energii, nagradzając jej odpowiedzialne zużycie. Mogą też wspomagać tworzenie sieci przedsiębiorstw udzielających sobie wzajemnie kredytu.

Kilka konkretnych przykładów

Pieniądz komplementarny może być wprowadzony do obiegu przez władzę lokalną, jak niedawno w Tuluzie (SOL Violette) i w najbliższej przyszłości w Nantes, np. poprzez ustalenie, że zapłata za określoną usługę może być dokonywana jedynie w walucie lokalnej.

W Belgii władze Gand dały do dyspozycji mieszkańcom dzielnicy Rabot ogrody rodzinne. Ogrody te są „wypożyczane” za 150 „Torekesow” rocznie. Przyszli użytkownicy muszą zarobić je, uczestnicząc w aktywnościach dzielnicowego domu kultury lub lokalnych organizacji pozarządowych. Obowiązek zapłaty rocznego czynszu gwarantuje ciągły popyt na pieniądze lokalne, które mogą być też używane do zakupu lokalnych produktów rolniczych, energooszczędnych żarówek, biletów transportu miejskiego lub biletów do kina.

Tego typu przedsięwzięcia są często inicjowane oddolnie, ale władze publiczne mogą nałożyć obowiązek płacenia w pieniądzu lokalnym na wszystkich mieszkańców, umożliwiając jednak tym, którzy nie chcą się prywatnie zaangażować w eksperyment, zdobycie lokalnego pieniądza na rynku prywatnym. Mogłoby to pozwolić najbiedniejszym mieszkańcom zwiększyć ich siłę nabywczą. Można też pozwolić na płacenie w pieniądzu lokalnym części podatków.

Dużo radykalniejszym posunięciem byłoby wprowadzenie do obiegu równoległej waluty „fiskalnej” przez władze lokalne lub państwo będące częścią federacji lub strefy monetarnej. Tę metodę wybrały niektóre argentyńskie prowincje, aby radykalnie obniżyć koszta refinansowania i wspomóc gospodarkę lokalną w okresie recesji. Wartość pieniądza zależy przecież od tego, czy jest on akceptowany jako środek regulowania podatków, a dochody z podatków lokalnych, regionalnych i narodowych są doskonałą podstawą do wprowadzenia w obieg publicznej waluty komplementarnej.

Z kolei pieniądz-energia pokazuje, w jaki sposób pieniądz komplementarny może służyć jako rezerwa wartości i wspomagać transformację energetyczną. Kiedy austriacka firma Waldviertel rozpoczęła produkowanie energii słonecznej na poziomie lokalnym, postanowiła sfinansować tę inwestycję nie poprzez kredyt bankowy, ale za pomocą subskrypcji. Udało jej się zgromadzić ponad milion euro, sprzedając wyemitowane przez siebie bony wśród przyszłych użytkowników. Bon „Waldviertel” sprzedany za 200 euro oferuje przez dziesięć lat dostęp do elektryczności za 30 euro rocznie, nie licząc „powitalnego pakietu” wartości 30 euro. Bony te mogą być używane do zakupu innych produktów tej firmy.

Bony „Waldviertel” są emitowane w euro, ale istnieją też inne waluty oparte na energii, np. Kiwah wymyślony przez holenderską fundację QOIN, rozliczany nie w euro, lecz w kilowatach. Przyszły konsument kupuje określoną ilość kilowatów rocznie, unikając tym samym potencjalnych podwyżek ceny elektryczności. Wartością takich rozwiązań jest zdecentralizowane finansowanie powstawania systemów produkcji lokalnej.

W dziedzinie ochrony środowiska, fundacja QOIN eksperymentowała z również kartami stałego klienta „Green for Green”, które wynagradzają zachowania proekologiczne (np. segregację śmieci). Punkty zdobyte w ten sposób dają dostęp do usług lokalnych i innych produktów ekologicznych.

W sektorze gospodarki społecznej banki czasu proponują system wymiany, gdzie jednostką rozliczeniową jest godzina pracy. Działająca w Kanadzie kooperatywa „Accorderie” dysponuje niezwykle bogatą listą usług wymienianych wśród 2000 użytkowników systemu. Każdy z nich dysponuje „rachunkiem czasu”, na którym odnotowuje się usługi otrzymane i udzielone. Zazwyczaj dotyczy to takich usług jak pomoc w pracach domowych, w ogrodzie, w przeprowadzce, a nawet usługi w dziedzinie zdrowia i urody. Wymiana usług między użytkownikami oparta jest na zasadzie ścisłej równości: każda przepracowana przez kogoś godzina jest warta tyle samo.

Stosowane przez niektóre firmy programy lojalnościowe (wylatane mile, karty stałego klienta itp.) pokazują, że technicznie bardzo łatwo jest wprowadzić pieniądze komplementarne na większą skalę. Jednak biorąc pod uwagę istotność wyzwań, które przed nami stoją, dużo pożyteczniejsze jest szukanie rozwiązań mogących pomóc ochronić lokalne małe i średnie firmy, wyjątkowo poszkodowane przez bankowy pieniądz-kredyt.

Szwajcarska waluta WIR jest typowym przykładem tworzenia pieniędzy przez przedsiębiorstwa całkowicie obok tradycyjnego systemu bankowego. Wprowadzona do obiegu w 1934 r., jest obecnie używana przez ok. 60 tys. małych i średnich firm we wszystkich sektorach gospodarki, a jej oddziaływanie kontrcykliczne jest dobrze udowodnione. W sytuacji utrudnionego dostępu do kredytu i kryzysu płynności szwajcarskie małe i średnie przedsiębiorstwa zwiększają ilość transakcji przeprowadzanych w WIR, a kiedy tylko koniunktura się polepsza, ponownie wracają do franka szwajcarskiego.

Partycypacja i zaufanie

Jak daleko mogą zaprowadzić nas te eksperymenty? Niechęć wobec pluralizmu pieniężnego w dominującym nurcie myśli ekonomicznej oraz wśród władz odpowiedzialnych za politykę monetarną sprawia, że wszelkie projekty wprowadzenia pluralizmu są oczywiście niezwykle trudne de zrealizowania.

Jednak zewnętrzne przeszkody nie są jedynym powodem, dla którego wiele z nich kończy się porażką. Ich sukces nie zależy bowiem wyłącznie od aspektów technicznych, ale w dużej mierze od aktywnego zaangażowania wszystkich zainteresowanych. Pieniądz narzucony społeczeństwu odgórnie może po prostu się nie przyjąć, nie zostać zaakceptowany i tym samym nie wejść do codziennego obiegu.

Najbardziej udane eksperymenty z walutą lokalną, jak w Palmas w Brazylii lub w Chiemgauer w Bawarii pokazują, że aby uzyskać zamierzone efekty ekonomiczne i społeczne, pieniądz komplementarny musi być związany z konkretnym terytorium, takim jak dzielnica, miasto lub region i wspierać budowanie poczucia przynależności do niego. Dlatego tak ważne jest pozyskanie zaufania dla nowych pieniędzy, by były one traktowane przez przyszłych użytkowników tak, jak waluta dominująca. Musi więc być emitowana i zarządzana w sposób odpowiedzialnych – samo wytykanie nieodpowiedzialności wpisanej w system bankowego pieniądza-kredytu nie wystarczy.

Artykuł ukazał się na stronie paryskiego Instytutu Veblena. Przeł. Monika Dac.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.