ISSN 2657-9596

Możemy im pomóc

Aleksandra Kołeczek
25/07/2024

 

 

Mimo poparcia społecznego i wielu prób wprowadzenia zakazu chowu zwierząt na futra w Polsce, nadal go nie ma. Okrutnie zabija się w tym celu miliony lisów, norek, jenotów, czy królików. Lobby futrzarskie jak do tej pory wygrywa z prozwierzęcymi aktywistkami i polityczkami. Zmiana rządów w wyniku wyborów 2023 roku spowodowała, że odżyły nadzieje na wprowadzenie niezbędnych zmian w prawie.

Jedną z organizacji walczących o zakaz chowu zwierząt na futra w Polsce są Otwarte Klatki. Tym razem organizacja sięgnęła po inną niż zazwyczaj metodę działania. 23 maja 2024 roku w warszawskiej Kinotece odbyła się premiera filmu dokumentalnego „Poza widokiem, na skraju lasu”. Opowiada on historię aktywistów śledczych Stowarzyszenia Otwarte Klatki, którzy ujawniają warunki panujące na fermach futrzarskich i walczą o wprowadzenie w Polsce zakazu takiej hodowli. Film jest już dostępny online – można go obejrzeć na stronie www.pozawidokiem.pl.

Na pytania związane z filmem i działaniami  Otwatych Klatek odpowiedziała dla Zielonych Wiadomości Dyrektorka ds. Śledztw i bohaterka filmu Bogna Wiltowska.

Zielone Wiadomości: Skąd pomysł na film i motywacja do działania w tej formie?

Bogna Wiltowska: Od kilkunastu lat prowadzimy działania na rzecz zakończenia hodowli zwierząt na futro w Polsce. Na przestrzeni lat udokumentowaliśmy i opublikowaliśmy materiały pokazujące rzeczywistość na fermach lisów, norek i jenotów. Wiele z nich odbiło się szerokim echem w mediach. Jednocześnie cały czas mieliśmy poczucie, że to nie wystarcza. Chcieliśmy żeby to było coś więcej niż nudny dokument z “gadającymi głowami”. Zależało nam żeby w nieszablonowy sposób opowiedzieć nie tylko o zwierzętach, ale również o ludziach, którzy działają w ich imieniu. Jest to również uniwersalna historia o nadziei i determinacji, co sprawia, że nawet osoby raczej niezainteresowane kwestiami ochrony zwierząt, znajdą w tym filmie coś dla siebie. Kwestia cierpienia jest pokazana w sposób bardzo minimalistyczny i symboliczny, bo zależało nam na dotarciu do jak najszerszej publiczności, stąd unikaliśmy epatowania drastycznymi obrazami. Takich treści jest wystarczająco wiele gdzie indziej, uznaliśmy więc, że nie ma sensu koncentrowania się na tym. Intencją było również pokazanie nieco innej strony działania dla zwierząt: opieki nad uratowanymi zwierzętami, trochę kulis pracy śledczej czy działań politycznych. Nie brakuje wątków humorystycznych, które są przeciwwagą dla jednak trudnego tematu.

ZW: Dlaczego premiera filmu odbyła się właśnie teraz?

BW: Realizacja filmu trwała 3 lata. Moglibyśmy kontynuować prace nad nim przez kolejne miesiące ale w pewnym momencie musieliśmy powiedzieć “stop” i zakończyć zdjęcia. Okazji do ich realizacji nie brakowało: cały czas prowadzimy intensywne działania śledcze, interwencyjne, trwają postępowania sądowe w których walczymy o ukaranie sprawców znęcania się nad zwierzętami. Jednocześnie to był bardzo intensywny czas: odbyły się wybory, zmienił się rząd i rzeczywistość polityczna. To ma niebagatelny wpływ na kwestie ochrony zwierząt w Polsce, bo zależy nam na trwałych zmianach systemowych, a te z kolei są zależne od polityki. Pojawiła się nowa szansa na wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro w Polsce. To idealny moment żeby przedstawić tę historię. Premiera filmu odbyła się pod koniec maja, a kilka tygodni później posłanka Zielonych, Małgorzata Tracz, złożyła w Sejmie nowy projekt zakazu.

ZW: Jak radzą sobie osoby aktywistyczne przez wiele lat zwalczające przemysł futrzarski?

BW: Przez te wszystkie lata przez organizację przewinęły się setki osób. Część odeszła z różnych powodów: również przez wypalenie. Działalność na rzecz zwierząt wymaga dużej determinacji i cierpliwości. To nie jest sprint, nie możemy liczyć na efekty od razu. To nie jest również maraton. To raczej rodzaj długodystansowej sztafety, gdzie potrzeba jest wielu rąk na pokładzie. Kiedy kilkanaście lat temu opublikowaliśmy pierwsze śledztwo i opinia publiczna w Polsce po raz pierwszy dowiedziała się jak wygląda rzeczywistość ferm futrzarskich, wydawało się, że ten zakazanie tego okrutnego biznesu to kwestia kilku-, może góra dziesięciu lat. Tymczasem rozmawiamy o tym kilkanaście lat później, w Sejmie mamy złożony siódmy (!) projekt zakazujący hodowli zwierząt na futro. Dlatego działaczom i działaczkom towarzyszą różne, czasami bardzo trudne emocje: rozczarowanie, żal. Jednak są również te pozytywne momenty: uratowane z piekła fermy zwierzę, które odzyskuje radość życia w azylu, zamknięta ferma, wyrok skazujący za znęcanie się nad zwierzętami, dobre słowa od osób, które nas wspierają… To wszystko daje dużą motywację do działania. Najważniejszy jest jednak cel: zakaz hodowli zwierząt na futro w Polsce. Wiemy, że jest to osiągalne. Już 20 krajów w Europie, w tym wszyscy nasi sąsiedzi nie licząc Rosji, Białorusi i ogarniętej wojną Ukrainy, wprowadzili takie przepisy. Nie walczymy więc o rewolucję, tylko o to żeby Polska w kwestii ochrony zwierząt nadążała za cywilizowanym światem.

ZW: Co może zrobić osoba, która zobaczy film i chciałaby włączyć się w działanie?

BW: Na stronie filmu www.pozawidokiem.pl jest możliwość zostawienia adresu email. Skontaktujemy się z każdą osobą, która wyrazi chęć działania. Mówi się, że zwierzęta nie mają głosu. Dlatego potrzebują sojuszniczek i sojuszników, którzy przemówią w ich imieniu. To są często bardzo proste gesty i działania, które czasami nawet nie wymagają wychodzenia z domu czy poświęcania jakichś zasobów: udostępnienie treści, wysłanie maila do polityka ze swojego regionu to tylko przykładowe formy działania. Jest ich oczywiście znacznie więcej, dlatego zachęcam każdą osobę, której nie jest obojętny los zwierząt, do kontaktu z nami.

ZW: Czy OK mają pomysł jak dotrzeć do osób spoza bańki? W Polsce wciąż są niestety miłośnicy futer i osoby które własne zyski przekładają nad życie i cierpienie zwierząt. Część może wciąż nie wie, że obszyta futrem kurtka, czy pompon to tragedia lisa czy jenota.

BW: Zdecydowana większość produkcji futer idzie na eksport, przede wszystkim na rynki azjatyckie. W Polsce grono osób, które nosi futra naturalne jest naprawdę niewielkie. Kiedyś, idąc ulicami, zupełną normą było to, że mijaliśmy sklepy z futrami. Obecnie ich praktycznie nie ma. Zmieniła się moda i rynek. Światowe marki takie jak np. Prada czy Gucci, które wpływają na trendy, zrezygnowały z wykorzystywania futer naturalnych w swoich kolekcjach. Powodem była nie tylko presja konsumencka. Najlepsi projektanci nie chcieli pracować z tak nieetycznym materiałem. Jako społeczeństwo mamy obecnie zdecydowanie większą świadomość oraz empatię. Oczywiście cały czas są osoby, które nie mają wiedzy w jaki sposób takie produkty powstają. Dlatego nieustannie prowadzimy kampanie informacyjne, używamy różnych argumentów. Jeśli do kogoś nie trafia argument o niepotrzebnym cierpieniu zwierząt, to są również kwestie środowiskowe: futra naturalne wcale nie są eko. W procesie ich obróbki używane są toksyczne i szkodliwe substancje. Same fermy również są obciążeniem dla środowiska: produkują duże ilości odpadów, wpływają negatywnie na jakość wód gruntowych, powietrza, są wylęgarnią insektów. Również ucieczki zwierząt z ferm, które nierzadko się zdarzają, są bardzo niebezpieczne dla naszego ekosystemu. Norka amerykańska jest gatunkiem inwazyjnym, który potrafi zrobić spustoszenie w przyrodzie. Nie ma naturalnego wroga, znalazła sobie u nas niszę ekologiczną w której doskonale się czuje. Niestety jest śmiertelnym zagrożeniem dla chronionych gatunków ptaków. Ale fermy futrzarskie to również ogromny problem dla lokalnych społeczności, które żyją w pobliżu. Wspominałam o zanieczyszczeniu powietrza, wód gruntowych czy insektach. Nie jest to obojętne dla tysięcy rodzin, które mieszkają w takim sąsiedztwie. To są prawdziwe ludzkie dramaty: ktoś musiał zlikwidować agroturystykę i zamknąć biznes, inne osoby są uwięzione we własnych domach bo ilość much i smród sprawiają, że nie da się odpocząć na dworze. Takich historii jest bardzo wiele, a za każdą stoi jakiś ludzki dramat.

ZW: Jak do tej pory nie udało się wprowadzić niezbędnych zmian prawnych, aby wprowadzić zakaz chowu zwierząt na futra. Jakie są szanse na ich wprowadzenie obecnie? Co można zrobić, żeby zagwarantować większość niezbędną do wprowadzenia zakazu w Sejmie?

BW: Za fermami futrzarskimi stoi przede wszystkim lobbing przedsiębiorców z Holandii i Danii, którzy przenieśli swoje krwawe biznesy do Polski, bo we własnych krajach musieli albo zamknąć albo ograniczyć działalność. Polscy hodowcy likwidują swoje fermy, bo nie są w stanie wytrzymać takiej konkurencji i słabej koniunktury. Dlatego w ciągu kilku ostatnich lat z mapy Polski zniknęło kilkaset ferm. To bardzo dobra wiadomość. To nie jest już tak silna branża jak wiele lat temu. Oprócz odpływu samych konsumentów i globalnego spadku zainteresowania futrami naturalnymi, na ten stan rzeczy miała również wpływ pandemia, która dotknęła fermy norek nie tylko ekonomicznie, bo zostały zerwane międzynarodowe łańcuchy dostaw (głównie do Chin), ale również fizycznie, bo okazało się, że norki również mogą zachorować na koronawirusa, co zdziesiątkowało stada. Obecnie wojna w Ukrainie i embargo na dobra luksusowe do Rosji sprawia, że zamknął się kolejny duży rynek zbytu. To najlepszy czas żeby wprowadzić zakaz hodowli zwierząt na futro. Oczekuje tego nasze społeczeństwo: poparcie dla takich przepisów jest stałe od lat i utrzymuje się na poziomie 70%. Wierzymy, że politycy i polityczki w końcu zdobędą się na odwagę i zagłosują za. To są przepisy, które są korzystne również dla polskich przedsiębiorców: projekt zakłada wypłatę rekompensat za zamknięcie ferm. To sprawiedliwa transformacja. Liczymy więc, że posłowie i posłanki, którzy byli przeciwni przy poprzednich próbach, uwzględnią te argumenty. Jesteśmy dobrej myśli: pod projektem Małgorzaty Tracz podpisało się ponad 120 parlamentarzystów różnych ugrupowań, mimo, że formalnie wymagane było tylko 15. To symboliczny, ale bardzo ważny gest. Liczymy więc na jak najszybsze procedowanie ustawy. Każdy rok zwłoki to oznacza kolejne zwierzęta, które będą żyły i umierały w ogromnym cierpieniu.

ZW: Dziękuję za rozmowę. 

Oficjalny plakat filmu Poza widokiem, na skraju lasu.

 

Autorka: Aleksandra Kołeczek, aktywistka na rzecz zwierząt i mniejszości. Członkini Zielonych.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading