Dlaczego branża finansowa kocha TTIP
Aspekty TTIP dotyczące sfery usług finansowych podminowują zdolność polityków w Europie i w USA do wprowadzania ścisłych regulacji bankowości, które mogłyby zapobiec przyszłej niestabilności i kolejnemu kryzysowi finansowemu.
W dziedzinie finansów idea handlu jest całkiem odmienna od handlu dobrami. A jednak waluta jednego kraju może rutynowo być zamieniana na walutę innego poprzez system wymiany walut. A zatem co to oznacza, że handluje się finansami? Fragmenty porozumienia TTIP dotyczące usług finansowych są głównie zaprojektowane tak, by ułatwić przepływ kapitału między gospodarkami krajów i aby zapewnić, że zyski przynoszone w jednym kraju mogą z łatwością byś przeniesione do kraju będącego siedzibą ponadnarodowej korporacji.
Mimo, że państwowe fundusze majątkowe ulokowane w krajach takich, jak państwa Zatoki Perskiej, Chiny czy Norwegia są teraz wielkimi inwestorami zamorskimi, zapewne największy odsetek bezpośrednich inwestycji zagranicznych pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Według danych ONZ wypływ inwestycji z krajów określanych jako rozwinięte wzrósł o 25% w 2011 r., osiągając rekord 1,24 bln dol,, z czego blisko 400 mld, czyli ok, jedna trzecia pochodziła ze Stanów Zjednoczonych. Celem negocjatorów handlowych z USA i UE jest ochrona inwestycji, których ich korporacje dokonują za granicą.
W związku z takimi inwestycjami często używa się wyrażenia „rynków wschodzących”, co oznacza rynki, w których infrastruktura i systemy prawne i finansowe nie są jeszcze szeroko rozwinięte. Aby chronić wielkie możliwości generowania zysku na takich rynkach, korporacje celują w zdolność czynienia w obcych jurysdykcjach inwestycji, które są tak bezpieczne jak te, których dokonują na szczeblu krajowym. Jednak sugestia, że takie reguły są potrzebne między USA a UE, gdzie zarówno systemy prawne, jak i regulacja rynku są dobrze rozwinięte, to swego rodzaju zasłona dymna prawdziwego celu negocjacji, jakim jest dążenie do obniżania standardów.
Podczas gdy zwolennicy TTIP lubią rozdmuchiwać skromne dowody, że zwiększy ona koniunkturę, mało wspomina się o fakcie, że rujnujący kryzys ekonomiczny, który przechodzimy po obu stronach Atlantyku, miał źródło w niedoregulowanym sektorze bankowym, a decydenci czynią w zacieśnianiu regulacji bardzo powolne postępy. W szczególności wiele banków jest nadal „zbyt dużych, by upaść” – tak dużych, że stanowią zagrożenie dla całego systemu bankowego. Te ogromne banki prowadzą działalność detaliczną i komercyjną w ramach tej samej firmy, a banki mogą używać pieniędzy klientów do własnej działalności inwestycyjnej („operacje na własny rachunek”). W efekcie tym dziwniejsze jest, że negocjatorzy sugerują „harmonizację” standardów regulacji aktywności finansowych, tradycyjny eufemizm podążania za najmniejszym wspólnym mianownikiem.
USA zapewne powzięło silniejszą linię obrony banków, aby zachowały adekwatny kapitał jako bufor przeciwko kryzysom i poczyniło kroki, aby przejąć kontrolę nad rozbiciem niebezpiecznie wielkich banków przez reformy Dodda-Franka. Twórcy regulacji w UE zacieśniają zdolność banków to podejmowania ryzyka wobec pieniędzy klientów, aby oddzielić spekulacje od działań detalicznych, ale nie zajęli się problemem banków „zbyt dużych, by upaść”.
Obawy związane z TTIP dotyczą tego, że te skromne postępy mogą nie przejść negocjacji jako tak zwane „regulacyjne bariery handlu”, co oznacza, że powrócimy do najluźniejszych regulacji, które pozwoliły na społeczne destrukcyjne podejmowanie ryzyka na koszt podatników. Wygrane z trudem i nadal niewystarczające regulacje wprowadzone po kryzysie mogłyby bowiem ograniczać dostęp do rynku. Mandat negocjacyjny TTIP podminowuje obecne zaangażowanie UE w ochronę regulacyjną, i jasne jest, że liberalizacja kapitału ma mieć pierwszeństwo przed rozważnym nadzorem.
Gdy ujawniono implikacje proponowanej klauzuli o arbitrażu inwestycyjnym (ISDS) dla demokracji, obywatelki i obywatele Europy wyrazili oburzenie. Masowe zaangażowanie w konsultacje Komisji Europejskiej na temat ISDS oznacza, że te zapisy mogą być zniesione. Jednak nie powinniśmy pozwalać, aby takie obietnice dawały nam fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Aspekty TTIP dotyczące sfery usług finansowych niewiele dają nam, obywatelom, i podminowują zdolność polityków w Europie i w USA do wprowadzania ścisłych regulacji bankowości, które mogłyby zapobiec przyszłej niestabilności i kolejnemu kryzysowi finansowemu.
Tekst pochodzi z publikacji przygotowanej za zlecenie europosłanki Jean Lambert What’s wrong with TTIP. Przeł. Tomasz Szustek.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.