„Praca może sprawiać przyjemność”
Tak powiedział Tomasz Sadzyński, prezes Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w trakcie Gali Biznesu 2011. ŁSSE została wówczas wyróżniona jako instytucja promująca przedsiębiorczość, także wśród młodych ludzi.
Praca i życie są ze sobą nierozdzielnie powiązane, i jeśli mowa o przyjemnej pracy, możemy zakładać, że i życie jest jako tako przyjemne. Załóżmy, że żyjemy w XXI w., gdy niewolnictwo jest jedynie niemiłym wspomnieniem na kartach historii, zaś państwo, w którym żyjemy, zapewnia nam ochronę przed wykorzystywaniem nas w różnych sferach życia. Załóżmy, że żyjemy w kraju demokratycznym, niezagrożonym wojną, a nawet wojną domową. Jesteśmy względnie bezpieczni. Mamy „przeciętne” wyższe wykształcenie oraz wchodzimy na rynek pracy mając ok. 24 lat. Możemy równie dobrze założyć, że mamy 64 lata i przepracowałyśmy pół życia w jednej z instytucji państwowych, albo w jednym z zakładów, chętnie niegdyś likwidowanych, pracując po 10-12 godzin dziennie w warunkach szczególnie negatywnie wpływających na zdrowie. Wydałyśmy na świat i wychowałyśmy przykładowo dwójkę dzieci, mamy albo spodziewamy się wnucząt, a z racji wieku i naszego stażu pracy mamy problemy zdrowotne. Albo załóżmy, że mamy lat 19 i niedawno napisaną maturę…
W niektórych krajach, także i w Polsce, rząd zechciał zadbać o naszą przyszłość. Zdając sobie sprawę, iż praca wpływa na nasze życie, rząd postanowił zapewnić dziesiątki tysięcy nowych miejsc pracy. Jak to zrobił? W 1994 r. na mocy ustawy wyodrębniono część terytorium państwa, na której możliwe jest prowadzenie działalności gospodarczej na preferencyjnych warunkach (m.in. zwolnienia podatkowe). Tą „ziemią obiecaną” przedsiębiorczości są Specjalne Strefy Ekonomiczne.
Lista przyjemności, jakie może zapewnić praca w takich miejscach, obejmuje m.in.: wynagrodzenie 8 zł brutto za godzinę (czasami nawet 6 zł brutto), umowę zlecenie na miesiąc, zatrudnienie przez agencję pracy tymczasowej, obchodzenie przepisów prawa pracy poprzez przekazywanie zatrudnionych pomiędzy agencjami, nieprzestrzeganie BHP, niepewność pracy oraz wynagrodzenia, „pracę na telefon”.
Wyobraźcie sobie teraz, że dojazd do pracy oznacza godzinną podróż autobusem w miejsce, z którego w nocy można wydostać się tylko taksówką (chyba, że macie własny samochód) albo pieszo. Że w autobusie jesteście ściśnięci jak sardynki w puszce. Że dopiero na miejscu dowiecie się czy i z kim będziecie dziś pracować oraz co będziecie robić w trakcie ośmiu godzin pracy z dwudziestominutową przerwą. Wiecie natomiast dobrze, że przydadzą wam się plastry na powstałe odciski na dłoniach, albo najlepiej cała podręczna apteczka, ponieważ zakład pracy, w której pracujecie (oprócz was około 200 innych osób), nie zaopatrzył się w takie właśnie „urządzenia”.
Zanim jednak dotrzecie do zakładu, macie świadomość tego, że może wyprawa może okazać się daremna. Jeśli nie będzie was na liście, nie zostaniecie dopuszczeni do pracy i będziecie musieli wrócić do domu. Dlatego od całkowitego wynagrodzenia, jakie przewidujecie na koniec miesiąca, będziecie musieli odjąć te dni, w których nie będziecie pracować. Ale jest i rozwiązanie! Możecie zamiast kupować jedzenie, zapłacić czynsz. Albo nie zapłacić rachunku za prąd, ale za to kupić jedzenie. A jeśli na utrzymaniu, macie jeszcze jakieś inne osoby, no to macie problem.
Zanim znajdziecie się w miejscu pracy, musicie wystać swoje w różnych kolejkach, ponieważ nie macie na stałe przydzielonych wymaganych przy pracy akcesoriów, takich jak identyfikator, obuwie ochronne, klucz do szafki, rękawice ochronne. Jesteście w końcu tylko „tymczasowi”! Cały czas musicie mierzyć się z panującym w zakładzie stereotypem na wasz temat (nieroby, z ulicy, nic nie umiecie itp.). A skąd inni ludzie wiedzą, jakie umowy podpisaliście? Otóż macie na sobie koszulki poszczególnych agencji, za których pośrednictwem jesteście zatrudnieni, łatwo was dojrzeć i łatwo was ocenić. Ale i na to jest sposób! Możecie bardzo dobrze pracować i wtedy mogą wam zaproponować umowę na stałe – zatrudnienie przez zakład pracy! Z tym, że jeśli już się zdecydujecie przejść na stosunkowo bezpieczniejsze warunki zatrudnienia, stracicie możliwość bezpłatnego dojazdu do zakładu.
Bez względu na to, czy pracujecie w nocy czy w dzień, w święta, w dni wolne bądź niewolne od pracy, czy wyrabiacie nadgodziny itd. itp. – nie wpływa to na wysokość waszego wynagrodzenia, ponieważ macie umowę zlecenie. Stawki za pracę w nocy są owszem wyższe, jednak tylko dla pracowników i pracownic stałych.
W ciągu ośmiu godzin jesteście pod bacznym nadzorem kamer i ochrony (wyjątek stanowią toalety). Nie możecie także opuszczać hali. Każde nieusprawiedliwione wyjście może skutkować zwolnieniem. Nie możecie mieć przy sobie telefonów, nie możecie zdejmować okularów, nie możecie rozmawiać (chyba że „rączki pracują”). Możecie w czasie dwudziestominutowej przerwy zjeść ciepły niedrogi posiłek – na stojąco, bo w trakcie przerwy często brakuje miejsc na stołówce. Możecie także na stojąco pracować, bo nie ma wystarczającej liczby krzeseł. Gdy opuszczacie zakład, ochrona musi każdego i każdą z was dokładnie przeszukać. I tak samo następnego dnia, i następnego, i…
Czymże jest więc przyjemna praca? Pan Sadzyński wprawił mnie w niemałą konsternację! Chyba że mówimy o pracy inwestora, który prowadzi działalność na preferencyjnych warunkach. A pracowników i pracownice także zatrudnia na opisanych wyżej preferencyjnych warunkach. Wtedy, owszem, można mówić o przyjemnej pracy! Ale może zaczniemy mówić o pracownikach i pracownicach, a także o zleceniobiorcach i zleceniobiorczyniach? I o prężnie rozwijających się podstrefach wyzysku? Powiem więcej: kiedy przestaniemy żyć kosztem życia innych ludzi?
Tekst powstał na podstawie obserwacji uczestniczącej w jednym z zakładów w Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w latach 2010–2012 w ramach projektu Think Tanku Feministycznego „Kobiety i prawa człowieka w Specjalnych Strefach Ekonomicznych w Polsce”. Zakład prowadzi stałą rekrutację pracowników i pracownic tymczasowych, nie uwzględniając potrzeb z zakresu organizacji pracy osób tam zatrudnionych. Dopiero niedawno podjęto w nim próbę założenia związku zawodowego. Jednak nawet powstanie takiego związku nie będzie miało wpływu na sytuację pracowników i pracownic zatrudnionych przez agencje pracy tymczasowej.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.