Rzecznictwo w imieniu zwierząt. Manifest prawno – polityczny
Kiedy w 2017 roku pisałam adwokacki Manifest w imieniu zwierząt, nie miałam pojęcia, że półtora roku później – jeden z jego istotnych punktów – zacznę realizować razem z Polskim Towarzystwem Etycznym.
Wskazałam wówczas, w punkcie piątym Manifestu, na potrzebę wprowadzenia instytucjonalnej reprezentacji zwierząt poprzez powołanie rzecznika/ rzeczniczki ds. ochrony zwierząt na szczeblu urzędowym, dysponującego/ą własnym biurem i budżetem.
Dziś pełnię funkcję rzeczniczki w Polskim Towarzystwie Etycznym, co nie jest oczywiście równoznaczne z urzędem państwowym, jednak jednym z naszym głównych celów jest wprowadzenie do debaty publicznej idei formalnego rzecznictwa w imieniu zwierząt. Zmiana to zaczyna się od idei, która przekształci się, w mojej ocenie, w niedługim czasie w postulaty polityczne poszczególnych ugrupowań, a następnie znajdzie swoje miejsce w prawie. I właśnie temu, jak wzmocnić zwierzęta poprzez instytucjonalne narzędzia, poświęcam swój tekst.
Podstawowym problemem dzisiejszej złej sytuacji zwierząt jest w mojej ocenie brak zorganizowania ich ochrony w sposób systemowy. Dotyczy to zarówno poziomu legislacyjnego, czyli tworzenia niespójnych ze sobą przepisów, również w odniesieniu do wartości w nich chronionych, jak i poziomu stosowania prawa, który często przejawia się lekceważącym stosunkiem do zwierząt. Na obu tych poziomach zwierzęta potrzebują rzecznictwa w ich imieniu. Wynika to z faktu oczywistych różnic gatunkowych. To my ludzie, jako autorzy i wykonawcy prawa, decydujemy o jego kształcie i egzekwowaniu. Jednocześnie tym prawem często rozstrzygamy o życiu i śmierci zwierząt. Decydujemy o tak pryncypialnych kwestiach, jak rozród zwierząt, chwila siłowego i przymusowego odłączania młodych od ich matek – w przypadku zwierząt wykorzystywanych w hodowli przemysłowej, wielkość klatek zwierząt hodowanych na futra, a w końcu sposób ich uśmiercania, np. poprzez porażenie prądem za pomocą elektrody przykładanej do nosa i odbytu zwierzęcia.
Regulujemy w mojej ocenie kwestie totalne, jesteśmy władcami życia i śmierci. Zwierzęta nie mają szans wypowiedzieć się w tej sprawie, ponieważ nie należą do kręgu podmiotów to prawo tworzących. Jest to sytuacja symptomatyczna dla wszystkich grup wykluczanych przez prawo, jak kiedyś ludzi, wykorzystywanych jako niewolników, kobiet, dzieci. Oni i one także poprzez dyskryminację na poziomie społecznym i prawnym, nie mieli/miały szans decydować o własnym losie. Ale… byli/były ludźmi i w końcu wykrzyczeli/ły swoją godność.
Zwierzęta nie mają na to żadnej szansy, to my musimy wykrzyczeć ich prawa! Przy czym problemem zasadniczym jest to, że walczymy o to, by chronić zwierzęta przed nami samymi, bo to człowiek jest zarówno ich głosem, jak i oprawcą. Dlatego właśnie wprowadzanie postępowych i faktycznych zmian w ochronie zwierząt wymaga wysokiej dojrzałości i odwagi politycznej. W mojej ocenie tchórze, którzy budują politykę na mowie nienawiści, nigdy nie przyniosą bezpieczeństwa zwierzętom. Przemoc wobec zwierząt jest bowiem związana z przemocą w ogóle.
Formalne rzecznictwo w imieniu zwierząt powinno znaleźć oparcie w ustawie, ustanawiającej swoisty urząd rzecznika/ rzeczniczki ds. ochrony zwierząt. Wyobrażam go sobie jego organ państwowy, ale niezależny od rządu, tak jak niezależny jest urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. Przykład ten świetnie pokazuje, jak istotne jest istnienie podmiotu, wyposażonego w formalne kompetencje do działania w imieniu osób narażonych na niewłaściwe traktowanie, również przez władze państwowe.
W odniesieniu do zwierząt kluczowe znaczenie ma to, by urząd je reprezentujący był niezależnym organem od ministra właściwego do spraw rolnictwa oraz ministra właściwego do spraw środowiska. Organy te, już abstrahując od ocen poszczególnych osób, którym powierzane są te funkcje w ostatnich latach, z zasady w wielu przypadkach reprezentują interesy sprzeczne z humanitarną ochroną zwierząt. Dobitnym przykładem tego są wytyczne wydawane w latach 2010-2017 przez Głównego Lekarza Weterynarii, podległego ministrowi do spraw rolnictwa, w których GLW wprost dopuszczał przenoszenie żywych karpi bez wody. Tymczasem ustawa o ochronie zwierząt wyraźnie wskazuje, że transport lub przetrzymywanie w celu sprzedaży żywych ryb bez dostatecznej ilości wody umożliwiającej im oddychanie, stanowi przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. Jednocześnie jaki podmiot ustawa o ochronie zwierząt wskazuje jako podmiot nadzoru nad przestrzeganiem przepisów ustawy? Inspekcję Weterynaryjną, kierowaną przez Głównego Lekarza Weterynarii. Kto zatem ma interweniować w sprawie karpi trzymanych bez wody? Ten sam organ przeciw niemu samemu?
Podobnie sprawa się ma z dzikami. To w Ministerstwie Środowiska 28 listopada 2018 r. sporządzono pismo zlecające „wielkoobszarowe polowania na dziki w skali całego kraju”. To sekretarz stanu w tym resorcie podpisała się pod dyspozycją, by priorytetowo strzelać „do loch zanim przystąpią do rozrodu”. Później w nieudolny sposób próbowano powyższe dementować, ale są i pisma i nagrania, wskazujące, że istniał plan eksterminacji niemal całego gatunku, który to plan omawiany był w Ministerstwie Środowiska.
Powstaje zatem pytanie, kto w powyższych sytuacjach, które związane były bezpośrednio z krzywdą zwierząt, reprezentował same zwierzęta? Oczywiście organizacje pozarządowe. Ale kto na szczeblu instytucjonalnym, równorzędnym organom podejmującym kluczowe decyzje w kwestii zwierząt, wyposażonym w tak samo silne zaplecze finansowe, strukturalne i prawne? Nikt. Bo nie mamy takiego organu w Polsce. Dlatego tak ważne jest systemowe formalne wyrównanie reprezentacji zwierząt. Dziś na poziomie organów państwowych prowadzona jest w przeważającym stopniu polityka eksploatacyjno – ekspansywna wobec zwierząt.
Jednocześnie kolejne rządy w Polsce szybko zdały sobie sprawę, że mogą nie inwestować w ochronę zwierząt, przerzucając niemal cały ciężar związany z ich ochroną przed niehumanitarnym traktowaniem na organizacje pozarządowe. Aktualnie organizacje nie tylko pomagają faktycznie zwierzętom, podejmując interwencje, ale w zasadzie inicjują niemalże wszystkie postępowania karne i administracyjne związane z ochroną zwierząt. Z reguły nie posiadają swoich komórek prawnych, a jednocześnie często nie posiadają środków na opłacenie wynagrodzenia pełnomocnika/ pełnomocniczki. Szukają pomocy pro bono, ale przecież ona ma ograniczony wymiar, bo niemożliwym jest przyjmowanie setek spraw pro bono przez prawników i prawniczki. A sprawy te, tak samo jak każde inne postępowania, wymagają wiedzy profesjonalnej, która powinna być w sposób właściwy wynagrodzona. Błędne koło, w którym państwo umyło ręce, choć to bardzo krótkowzroczne, bo poziom ochrony zwierząt świadczy o jakości państwa.
Pamiętajmy przy tym, że dziś to przede wszystkim to organy ścigania i jednostki samorządu terytorialnego mają swoje obowiązki wobec zwierząt. Przestępstwa określone w ustawie o ochronie zwierząt w art. 35 ust 1-2 wymagają rzetelnego i sumiennego zaangażowania się w ich ściganie przez organy do tego powołane (policja, prokuratura) oraz sprawiedliwego i wnikliwego procesu sądowego oraz adekwatnych kar dla sprawców. Z kolei gminy obowiązane są do zapobiegania bezdomności zwierząt i zapewnienia opieki bezdomnym zwierzętom w sposób humanitarny. A propos kar – czy wiecie Państwo, jaka grozi kara sprawcy za uszkodzenie lub zniszczenie cudzej rzeczy? Kara pozbawienia wolności do 3 miesięcy do lat 5. Dla porównania za zabicie zwierzęcia albo znęcanie się nad nim grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Wynika z tego, że przepisy karne wyżej „cenią” rzeczy niż zwierzęta. Formalne rzecznictwo powinno zatem zmierzać także do rzeczywistej dereifikacji zwierząt na poziomie prawnym.
Kolejnym istotnym elementem rzecznictwa w imieniu zwierząt powinno być ustawowe umocowanie rzecznika/ rzeczniczki do podejmowania prawnych interwencji w imieniu zwierząt, bez potrzeby dokonywania tego za pośrednictwem organizacji pozarządowej, co prowadziłoby do symbolicznego upodmiotowienia zwierząt w sposób, o których pisali profesorowie Tomasz Pietrzykowski i Andrzej Elżanowski – czyli uznając nieosobową podmiotowość zwierząt. Dziś około 75% wszystkich zgłaszanych spraw o przestępstwa przeciwko zwierzętom zostaje umorzone. Z moich doświadczeń, jako adwokatki występującej w tych sprawach, wynika, że większość umorzeń jest nieprawidłowa, a co najmniej przedwczesna. Można te postanowienia zażalić do sądu i dalej walczyć o sprawiedliwość dla zwierząt. W sprawach o szczególnym znaczeniu powinien to robić urząd rzecznika/ rzeczniczki ds. ochrony zwierząt – przyjmując na siebie ciężar tzw. litygacji strategicznych. Podobnie, powinien być on wyposażony w uprawnienie do wniesienia apelacji od wyroku pierwszej instancji lub kasacji do Sądu Najwyższego w sprawach związanych z ochroną zwierząt.
Gdybym kiedyś została taką rzeczniczką na szczeblu państwowym, dużą wagę przywiązywała bym także do języka, jakiego używamy na poziomie prawnym, zarówno w przepisach prawa, jak i orzeczeniach sądowych i decyzjach administracyjnych. Język bowiem jest odzwierciedleniem rzeczywistości, naszych wartości, ale i uprzedzeń, lęków i pragnień. Język także ma wpływ na kształtowanie rzeczywistości. Zwierzęta dzikie powinny przestać być „zwierzyną”- o ile łatwiej bowiem być obojętnym na śmierć zwierzyny, niż istoty zdolnej do odczuwania cierpienia, o której mowa w art.1 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt? W jednej z prowadzonych przeze mnie spraw samorządowe kolegium odwoławcze napisało, że „przedmiotowe cztery psy nie wykazywały oznak chorób”. „Przedmiotowe” może być postępowanie, a nie psy. Wyobraźmy sobie, jak by to brzmiało, gdyby postępowanie dotyczyło jakiegoś ludzkiego problemu. Czy jakikolwiek organ napisałby o przedmiotowych ludziach – stronach postępowania, czyli o przedmiotowych podmiotach? Kuriozum i dlatego by nie napisał.
Formalne rzecznictwo w imieniu zwierząt to występowaniu w imieniu wszystkich zwierząt, zarówno tych uznawanych za towarzyszące, jak i tych odległych człowiekowi, jak ryby, ptaki, zwierzęta dzikie, a także zwierzęta wykorzystywane do celów przemysłowej produkcji i inne. Każda z wymienionych grup boryka się zasadniczo z różnymi problemami i zróżnicowane w związku z tym powinny być działania rzecznicze w ich imieniu. Szczególną uwagę powinniśmy poświęcać uniezależnieniu poziomu ochrony zwierząt od naszej sympatii. Dziś jest to bardzo znamienne, że rzeczywisty los zwierząt jest ściśle związany z funkcją jaką im nadaliśmy. Im bardziej użytkowa, tym zwierzęta mają gorzej. Rzecznik/ rzeczniczka powinna być głosem zwłaszcza tych zwierząt, które narażone są na największą dyskryminację w zakresie prawa do godnego życia.
Dziś jako Rzeczniczka ds. ochrony zwierząt w Polskim Towarzystwie Etycznym lobbuję za tym, by zwierzęta miały w przyszłości swoje instytucjonalne przedstawicielstwo. Mam zaszczyt w tym zakresie współpracować ze znamienitymi naukowcami – etykami, jak prof. Dorota Probucka i prof. Andrzej Elżanowski. W dniach 9 -10 maja w Krakowie zorganizowaliśmy jako Polskie Towarzystwo Etyczne wraz z Akademickim Stowarzyszeniem Przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu pierwszą w Polsce konferencję o „Rzecznictwie w imieniu zwierząt i przyrody”, która jest symbolicznym krokiem w kierunku formalnej reprezentacji. Będziemy także dążyć do tego, by humanitarna ochrona zwierząt stała się wartością konstytucyjną.
Autorka:
Adw. Karolina Kuszlewicz – prawniczka, Rzeczniczka ds. ochrony zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym, członkini Komisji Legislacyjnej przy Naczelnej Radzie Adwokackiej, edukatorka i publicystka w zakresie prawnej ochrony zwierząt, autorka bloga www.wimieniuzwierzat.com, zwyciężczyni rankingu Rising Stars – Prawnicy Liderzy Jutra 2017 m.in. ze względu na prawną walkę o ochronę karpi przed niehumanitarnym traktowaniem, autorka linii orzeczniczych i opracowań dla systemu informacji prawnej LEX, aktualnie kursantka Szkoły Trenerów w Meritum.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.