ISSN 2657-9596
Fot. Public Domain Pictures/Pixabay

Czuję, więc cierpię

Izabela Obierzyńska
24/01/2021
Jak pisał Jeremy Bentham: “Należy pytać nie o to, czy zwierzęta mogą rozumować, ani czy mogą mówić, lecz czy mogą cierpieć”.

Poruszając temat podmiotowości zwierząt innych niż ludzie, właśnie od tego pytania należałoby rozpoczynać wszelkie dyskusje. Pytanie o cierpienie związane jest niezmiennie z pytaniem o doznaniowość, o której mówi m.in. prof. Elżanowski – zoolog, a zarazem etyk. W najprostszym rozumieniu jest ona tym, co doznaje, a więc odczuwa dana jednostka.

Na wstępie należy zaznaczyć, że pisząc o zwierzętach w kontekście podmiotowości, mam na myśli głównie ssaki i ptaki oraz inne, mniej poznane kręgowce, o których wiadomo, że są w stanie doświadczać pozytywnych czy negatywnych stanów umysłu. To jak traktujemy zwierzęta zależy w dużej mierze od tego jak je postrzegamy, co z kolei powiązane jest z tym, w co wierzymy. Nauka powinna tu być dobrym punktem zaczepienia, a jednak nadal znajdują się osoby, które podważają dowody na doznaniowość czy świadomość zwierząt pozaludzkich. Wydaje się to dosyć niedorzeczne, biorąc pod uwagę, że nawet z prostych, nieinwazyjnych obserwacji jesteśmy w stanie rozpoznać oznaki dyskomfortu czy zadowolenia u naszych współtowarzyszy. Raczej nikt, kto mieszka z psem czy kotem, w to nie wątpi. Jednak nasze własne obserwacje to jedno, zaś naukowe podstawy to już oczywiście co innego.

Patrzenie na zwierzęta inne niż ludzie jako odczuwające podmioty może być niewygodne zarówno dla tych przekonanych o ludzkiej wyjątkowości (w negatywnym znaczeniu), jak i tych, którzy zwierzęta na co dzień wykorzystują do własnych celów – czy to rozrywkowych, czy to konsumpcyjnych. Pozwoliliśmy sobie niestety na wykształcenie się gatunkizmu, postawy dyskryminującej inne gatunki i wywyższającej własny. Jako gatunek, który tak świetnie radzi sobie z szufladkowaniem innych w swoim własnym obrębie, nie gorzej poradziliśmy sobie z wszelkimi pozaludzkimi formami życia. Zamknęliśmy się szczelnie w bańce ludzkiej wspaniałości, przywłaszczając sobie zarówno planetę, jak i wszystko co na niej istnieje.

Bez wątpienia człowiek jest istotą najlepiej rozwiniętą spośród wszystkich nam znanych. Jednak czy fakt ten nie powinien wymuszać na nas większej odpowiedzialności? Uważam wręcz, że to właśnie owa “wyższość” zobowiązuje nas do troszczenia się zarówno o innych ludzi, jak i inne żywe istoty w ogóle. Przywilej wiedzy oraz posiadania rozmaitych zdolności obliguje nas do działania na rzecz innych. W przeciwieństwie do przekonania niektórych, że jest to właśnie czynnik, który usprawiedliwia złe traktowanie.

W starciu człowiek versus zwierzę, to drugie niestety najczęściej przegrywa. I nie jest to już tylko kwestia ludzkiego przetrwania. Wrzuciliśmy zwierzęta na taśmę produkcyjną, wystawiliśmy na cyrkową arenę, aby zabawiały tłumy, stworzyliśmy zamknięte hodowle, gdzie są trzymane tylko po to, aby po kilku miesiącach spędzonych we własnych odchodach mogły zostać obdarte z futra. Odarliśmy je z godności, wmawiając wszystkim, że tak jest okej. W ten oto sposób powstała podmiotowo-przedmiotowa hybryda – „podmiotowy przedmiot”. Żyjące, czujące istoty, które niewątpliwie posiadają wszelkie predyspozycje do bycia podmiotami, są na co dzień traktowane jak rzeczy.

Zarazem udało nam się stworzyć „spójną” klasyfikację, wedle której podzieliliśmy zwierzęta na te gorsze i lepsze. Nie muszę chyba wspominać, że podział ten nie ma żadnych podstaw naukowych, a jedynie kulturowe. W ten sposób człowiek jest w stanie zajadać się na co dzień świnkami, krowami i kurczakami, a jednocześnie troszczyć się o swojego pupila (dajmy na to psa) i traktować go jak członka rodziny. Przecież nie ma w tym nic dziwnego, prawda? Swoją drogą, w takich Chinach to psy się właśnie zjada, co dla przeciętnego Europejczyka jest prawdopodobnie oburzające lub co najmniej odpychające. Pytanie, co gdyby ta sama osoba urodziła się zatem w Chinach?

Obecnie nie podlega już wątpliwości, że ssaki, ptaki oraz część mniej poznanych kręgowców dzielą z nami pozytywne i negatywne doznania, co decyduje o immanentnej wartości ich życia. Jest to taka wartość, która, rozumiana jako wartość wynikająca ze stanów umysłu czy doznań, określa dany podmiot jako cel sam w sobie. Oznacza to, że życie takiego zwierzęcia posiada już pewną z góry przysługującą mu wartość, jedynie ze względu na doznaniowość, która powiązana jest ze świadomością. Na podstawowym poziomie, między doznaniami np. psa a doznaniami człowieka, nie ma żadnej jakościowej różnicy. A zatem immanentna wartość życia ludzkiego nie jest wcale większa niż jakiegokolwiek innego zwierzęcia.

Jeżeli jakieś stworzenie jest w stanie odczuwać np. strach czy cierpienie, jego życie ma niezbywalną wartość, niezależnie do jakiego gatunku przynależy. Oprócz immanentnej wartości życia wyróżnia się również pochodną wartość życia. Wiąże się ona z tym, jak dany podmiot wpływa na życie innych podmiotów. Obrazując to przykładem, jeśli mamy do czynienia z mordercą, który pozbawia życia innych oraz z psem przewodnikiem, który pomaga na co dzień osobie niewidomej, to pochodna wartość życia tego psa będzie większa niż człowieka. Oczywiście jest to przykład bardzo uproszczony. Na pochodną wartość życia może wpływać wiele czynników. Jednocześnie i zawsze patrzy się na końcowy bilans.

Należy sobie również uświadomić, że nasze zdolności (kognitywne i manualne) nie wynikają z tego, że sami na nie zapracowaliśmy. Jest to coś, z czym się rodzimy, kwestia szczęścia. A jednak zachowujemy się tak, jakby to była nasza zasługa, jako zasługa każdego człowieka z osobna. Na drodze ewolucji udało nam się wykształcić pewien szereg zdolności, jednak nie zachowujmy się tak, jakby uprawniało nas to do wykorzystywania innych i pozbawiania ich podstawowych praw. Pozaludzkie podmioty, tak jak i my, odczuwają ból, strach, frustrację czy nawet (w przypadku zwierząt społecznych) dyskomfort związany z odseparowaniem od grupy. Już samo to zaprzecza słuszności przedmiotowego traktowania zwierząt, z jakim spotykamy się na co dzień w różnych sferach życia. To, co nas rzeczywiście wyróżnia to rozwinięta sfera racjonalna i moralna. Chociaż istnieją także dowody na sprawstwo moralne u człowiekowatych (np. szympansy). Nie jest ono tożsame z moralnością charakterystyczną dla gatunku ludzkiego, jednak wskazuje na wysoki stopień rozwinięcia.

A jednak wciąż istnieje pewien paradoks w ludzkim myśleniu, który przedstawił już kiedyś Peter Singer. Wskazał on, że ludzie są w stanie wykorzystywać w eksperymentach np. w pełni rozwinięte szczury, a jednocześnie stawiają opór wobec takiego samego wykorzystania osób z poważnymi uszkodzeniami mózgu, które nie są w stanie odczuwać nawet bólu. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zgodzić się na wykorzystanie w eksperymentach kogoś, kto nie jest zdolny do czucia czegokolwiek, to dlaczego zgadzamy się na wykorzystanie kogoś, kto czuje ból i jest świadomy swojej krzywdy? Powyższym przykładem Singer starał się wskazać na pewne nieścisłości w rozumowaniu. A takich jest znacznie więcej. Ocenianie i wyznaczanie czyichś praw jedynie na podstawie przynależności gatunkowej jest brudnym zagraniem.

Wracając jednak do kwestii samej podmiotowości. Nie zapominajmy, że poza wymienionymi już wcześniej negatywnymi doznaniami, zwierzęta pozaludzkie posiadają również szereg doznań pozytywnych. Nie są one tak precyzyjnie zdefiniowane, ale wiemy na pewno, że powstają w tzw. układzie nagrody. Układ ten może być pobudzany zarówno przez bodźce zewnętrzne (ze środowiska), jak i kontakty społeczne, czy własną aktywność. Poszczególne gatunki są w stanie doświadczać różnego rodzaju przyjemności i to okazywać. Przekonanie dotyczące kartezjańskiej maszyny (pogląd Kartezjusza, który przyrównał funkcjonowanie zwierzęcia do maszyny) już dawno zostało obalone. Obecnie wiemy już, że zwierzęta czują i podejmują świadome działania napędzane motywacją. Są w stanie tworzyć, czasem nawet dość skomplikowane, relacje.

Nie ma tu już przestrzeni na patrzenie na te zwierzęta pozaludzkie przedmiotowo. A już na pewno nie ma na to żadnego racjonalnego usprawiedliwienia. Należy się im przynajmniej podstawowe prawo do życia. Godnego życia. To, co zafundował im gatunek ludzki, póki co, dalekie jest od tego pojęcia. Nie oznacza to jednak, że nie jest możliwa zmiana. Skorzystajmy z tego, co oferuje nam nauka i przestańmy traktować obecny stan rzeczy jako „normalny” czy „naturalny”.

Niewolnictwo kiedyś też było uważane za naturalne i normalne, a jednak obecnie dla znacznej większości ludzi jest nie do pomyślenia. W kontekście pozaludzkiej podmiotowości najistotniejszy chyba jest aspekt cierpienia. Na to powinniśmy patrzeć w pierwszej kolejności. Jeżeli jakaś istota zdolna jest cierpieć, to niemoralne jest celowe wywoływanie tego cierpienia. Uznanie podmiotowości zwierząt innych niż ludzie jest ważnym krokiem dla każdej rozwiniętej cywilizacji, za którą jak mniemam się uważamy.

—————

Bibliografia:

  1. Bentham, J. Wprowadzenie do zasad moralności i prawodawstwa, przeł. B. Nawroczyński,, Warszawa 1958
  2. Dawkins, M. S. From an animal’s point of view: Motuvation, fitness and animal welfare. BEHAVIORAL AND BRAIN SCIENCES. 1990. s. 1-9
  3. Elżanowski, A. Wartość życia podmiotowego z perspektywy nauki. Przegląd Filozoficzny — Nowa Seria R. 18: 2009, Nr 3 (71): s. 81–96
  4. Elżanowski, A. Toward the scientific axiology of life. DIALOGUE AND UNIVERSALISM, No. 11–12/2008. s. 115-121

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.