Więcej niż sklep
O spółdzielniach, rolnictwie ekologicznym i alternatywnym modelu społeczeństwa. Rozmowa z Niną Józefiną Bąk i Jakubem Rokiem z Kooperatywy „Dobrze”.
Jan Skoczylas: Czym jest kooperatywa „Dobrze”? Co was odróżnia od innych kooperatyw spożywczych?
Nina: Jesteśmy kooperatywą, która powstała z zamiarem otwarcia sklepu ze zdrową żywnością. Jako jedyna kooperatywa w Polsce prowadzimy sklep spółdzielczy. Działamy na rzecz swoich członków i członkiń, ale jesteśmy także miejscem zakupów dla zwykłych ludzi, klientów, którzy wpadają z ulicy.
Nasi członkowie i członkinie mogą kupować u nas żywność po cenach niższych niż zwykli klienci, bo płacą składki (min. 150 zł za pół roku) na utrzymanie sklepu oraz pracują na jego rzecz przynajmniej przez 3 godziny w miesiącu. Dodatkowo są zapraszani do udziału w spotkaniach strategicznych i grupach roboczych. Mamy swoistą do-okrację. Im więcej się angażujesz, tym większy masz wpływ. Organizujemy też cykliczne spotkania otwarte pod nazwą „Wartości nie tylko odżywcze” – my gotujemy, a partnerzy przygotowują ciekawe spotkania. Z Instytutem Globalnej Odpowiedzialności zrobiliśmy spotkania o TTIP, o rolnictwie na terenach okupowanej Palestyny, GMO i marnowaniu żywności, zaś sami zorganizowaliśmy warsztat o dobrach wspólnych (commons). Ogólnie dzieje się Działamy od lipca 2013 r. W sierpniu 2014 r. otworzyliśmy śliczny sklep przy Wilczej 29a w Warszawie.
Kuba: To, że uruchomiliśmy sklep, sprawia, że działamy na dwóch zazębiających się płaszczyznach. Po pierwsze, jesteśmy kolektywem – grupą ludzi współdziałających na rzecz ważnych dla nas idei. Po drugie, wspólnie prowadzimy sklep, jesteśmy za niego odpowiedzialni – to główne przedsięwzięcie naszego kolektywu. To sprawia, że musimy podtrzymywać jakiś minimalny poziom zaangażowania, utrzymujący sklep przy życiu. Dopóki działaliśmy jako grupa nieformalna i organizowaliśmy zakupy raz w tygodniu, mogliśmy je po prostu odwołać, jeśli nie zdeklarowały się osoby do ich przeprowadzenia. Teraz tak już się nie da, musieliśmy się trochę sprofesjonalizować. Zatrudniamy kilka osób, mamy też rozbudowaną strukturę grup roboczych.
JS: W preambule do statutu kooperatywy piszecie o ekologii i demokracji. A także o swojej misji wcielania związanych z nimi idei. Czy możesz coś więcej o tym powiedzieć?
Nina: Może warto zacytować spory fragment naszej preambuły, bo w niej jest odpowiedź na twoje pytanie:
„sposób produkcji i dystrybucji żywności w społeczeństwie jest nierozłącznie związanymi z kwestiami ekologii i demokracji. Dlatego całkowite poddanie go zasadom efektywności finansowej jest niewłaściwe. Powoduje ono, że osoby o niskich dochodach nie mają dostępu do zdrowej żywności, a rolnicy nie mają warunków, aby dbać o ekologiczne funkcje swojej gospodarki. Pragniemy urzeczywistniać sposób produkcji i dystrybucji żywności, którego nadrzędnym celem nie będą zyski, a jak najlepsze spełnianie potrzeb konsumentów oraz producentów, określonych przez nich samych w demokratycznym procesie. Wierzymy, że porozumienie i bezpośrednia współpraca konsumentów, reprezentujących społeczności miejskie, oraz producentów, reprezentujących społeczności wiejskie, budują spójność społeczną oraz zaangażowanie obywatelskie będące fundamentami ładu demokratycznego. Wierzymy także, iż zbliżenie i wymiana między tymi społecznościami przyczynia się jednocześnie do większej świadomości wpływu, jaki produkcja żywności ma na środowisko naturalne”.
Prowadząc ten sklep, odrzucamy model rynkowej konkurencji, równania w dół, przerzucania kosztów na przyrodę i społeczeństwo. Działania spółdzielcze, czyli oddolne, demokratyczne, muszą iść w parze z dbałością i szacunkiem wobec ekosystemu, którego jesteśmy częścią. Rabunkowa gospodarka, która eksploatuje ludzi i zasoby w imię zysku nielicznych jest symbolem kapitalizmu. Dla nas zrównoważone gospodarowanie, odnoszenie się do potrzeb, włączanie ludzi w proces podejmowania decyzji to bardziej pożądana, słuszna wizja ekonomii.
Chodzi o ekonomię, która jest blisko ludzi i odpowiada na ich potrzeby, a nie jest kolejnym wymysłem agencji kreatywnych, abstrakcyjnym wskaźnikiem tempa wzrostu PKB, transakcją finansową, giełdową, spekulacją. Jedno z obiegowych haseł ruchu na rzecz postwzrostu – czyli odejścia od wzrostu gospodarczego – brzmi „bring economy home”. Myślę, że to jest to, co robimy. Teraz potrzebujemy wsparcia, potrzebujemy, aby to miejsce stało się miejscem zakupów wszystkich osób, którym zależy na systemowej zmianie. Według mnie wspieranie dobrych etycznie rozwiązań nigdy nie było tak proste jak teraz.
Kuba: Idee, o których mówi Nina, przekładają się na konkretne decyzje, które podejmujemy w sklepie. Na przykład w asortymencie mamy tylko żywność produkowaną metodami ekologicznymi, bez agrochemii. Staramy się też mieć jak najwięcej towarów wytwarzanych lokalnie, choć to akurat w zimowej Polsce nie jest takie proste, więc część – np. ekologiczne suszone owoce i towary sypkie – sprowadzamy. Dla mnie na tym polega fajność naszego sklepu, że nie tylko mamy jakieś idee, które uważamy za słuszne, ale staramy się je wdrożyć w praktyce. Stworzyć realną alternatywę wobec systemu generującego tak wiele problemów społecznych i środowiskowych.
JS: Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. prawa do żywności, Olivier De Schutter powiedział podczas prezentacji swojego raportu po zakończeniu sześcioletniej kadencji, że dla zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego rosnącej liczbie ludzi kluczowe znaczenie ma wsparcie dla drobnych gospodarstw rolnych i rolnictwa ekologicznego. Zaapelował także do mieszkańców miast, aby wzięli kwestie bezpieczeństwa żywnościowego w swoje własne ręce i nawiązywali na nowo kontakty z lokalnymi producentami żywności. To jest dokładnie to, co robicie. Tylko, że jedna taka kooperatywa, jeden taki sklep nie wystarczy – potrzeba setek, tysięcy takich inicjatyw…
Nina: Nie wiem, co ci powiedzieć. Że kropla drąży skałę? Nie wiem, jak daleko uda nam się zajść, jak urosnąć i czy stworzymy wielką alternatywę. Trudno jednak nie robić nic, kiedy się wie, ile jest do zrobienia, ma się do tego odpowiednie narzędzia i przekonania. Ja osobiście staram się coraz mniej skupiać na problemach globalnych, gdyż ich skala jest paraliżująca, budzi we mnie frustrację i poczucie niemocy, i nawet się porządnie wkurzyć nie mogę, bo nie wiem na kogo.
Ale wystarczy spojrzeć choćby na podwórko warszawskie – wszędzie albo galeria handlowa, albo dyskont. Hala Koszyki właśnie zamienia się w ekskluzywne centrum, kolejne mandaty są wlepiane ludziom handlującym na ulicach. Na prowincji podobnie – wszędzie dyskonty. Rolnikom zakazuje się przetwarzać owoce, bo zrobi to za nich przemysł przetwórczy, a swoje płody rolne sprzedadzą o wiele za tanio na giełdzie rolnej. Po cichu do Polski wprowadza się GMO, które będzie służyło wyłącznie koncernom. Jest pole do działania. Zwłaszcza, że ludzie, którzy nie ogarniają mechanizmów stojących za doktryną neoliberalną, w tym liberalizacji handlu międzynarodowego, która doprowadziła do bankructwa miliony rolników na całym świecie, zauważyli, że nie mają gdzie kupić zdrowego jedzenia. To dość podstawowy, codzienny problem.
Kuba: Stworzenie kooperatywy, zebranie grupy ludzi daje też energię do zajęcia się szerszymi problemami. Ja tak to postrzegam, że względnie łatwo jest zbudować współpracę wokół codziennego, lokalnego problemu. W ten sposób możesz wciągnąć do działania wiele osób, uczyć się nawzajem o szerszym kontekście tego problemu i wykorzystać siłę kolektywu do podejmowania tematów o nieco bardziej globalnym wymiarze. Tak postrzegam np. naszą działalność edukacyjną. Jeśli spojrzysz na tematy poruszane na spotkaniach w ramach cyklu „wartości nie tylko odżywcze”, to one właśnie pozwalają wyjrzeć poza lokalne podwórko.
Druga rzecz to oczywiście skala działania. My zaczęliśmy dopiero niedawno, dlatego trudno oczekiwać, żebyśmy osiągali już niebotyczne rozmiary. Chociaż zainteresowanie przystąpieniem do kooperatywy jest naprawdę spore. Na najbliższe spotkanie zapisało się ponad 100 osób, zupełnie nie wiem, jak ich pomieścimy. W kolektywie toczy się już dyskusja o modelu rozwoju. Panuje zgoda, że nasz model jest wart upowszechniania, choć pomysłów na to, jak to zrobić, jest kilka. Jedne osoby wolą przenosiny do większego lokalu, inne chcą otwierać kolejne oddziały, jeszcze inne wolałyby wspierać naszym doświadczeniem nowo powstające kolektywy.
Nina: Mówisz, że to tylko jeden sklep. No tak, ale poza tym jest sporo innych inicjatyw, kooperatyw, projektów typu – rolnictwo wspierane przez społeczność (RWS). Słyszałam o RWS-ie Dobrzyń nad Wisłą. W zeszłym roku młodzi rolnicy poświęcili 1 hektar pola na projekt rolnictwa zrównoważonego i dostarczali co tydzień żywność ok. 30 rodzinom. Okazało się, że ten jeden hektar przyniósł większe dochody niż pozostałe cztery przeznaczone pod uprawę konwencjonalną. W tym roku będą współpracować z nowymi grupami.
Liczy się też model działania. Bo przecież nie chodzi tylko o ekologiczną uprawę, na taką przestawiają się powoli i wielkie korporacje. Warszawska Kooperatywa Spożywcza, Kooperatywa Dobrze, Spółdzielnia Margines (kateringi wegańskie) są organizacjami, w których najważniejszy jest kolektyw, czyli współpraca między ludźmi.
JS: Jak założyć kooperatywę? Czy mielibyście jakieś rady dla ludzi, którzy chcieliby to zrobić?
Nina: Założyć kooperatywę to nie problem. Wyzwaniem jest regularnie w niej działać i ją rozwijać. Generalnie, jak przy budowaniu każdego innego projektu – trzeba się zastanowić, jaki jest cel powstania takiej inicjatywy, i czy ma się środki i ludzi, którzy zobowiążą się do jego realizacji. W przypadku kooperatywy kluczowymi zasobami są kontakty do rolników i lokal. Poza tym oczywiście ludzie i procedury. Wszystko zależy od modelu, jaki się opracuje. Kolektyw jest najważniejszy, bez niego nie można współpracować ani współdzielić, a na tym w skrócie polega spółdzielczość.
Kuba: Modeli działania kooperatyw spożywczych jest sporo, jedne stawiają głównie na niskie ceny dla uczestników, inne na spółdzielczość, jeszcze inne na partnerską relację z rolnikiem, czy na zapewnienie szerokiego dostępu do zdrowej żywności. Warto zacząć od poczytania trochę o doświadczeniach różnych grup, żeby zorientować się, który model najlepiej odpowiada naszym potrzebom. Jeśli ktoś chciałby wybrać model podobny do naszego – ogólnodostępny sklep spółdzielczy ze zdrową żywnością, to dochodzi spore wyzwanie prawne. Znalezienie formuły prawnej działalności, przekonanie władz dzielnicy, że taka działalność w ogóle istnieje, zajęło nam sporo czasu i pracy. Wierzę, że kolejnym grupom będzie łatwiej, bo mogą korzystać z rozwiązań, które udało nam się wypracować. Dlatego, jeśli macie pomysł na taki sklep, zgromadziliście już grupę ludzi chętnych do działania, to kontaktujcie się z nami! Wizja sieci niezależnych sklepów spółdzielczych ze zdrową żywnością w całej Polsce – to mi się podoba.
JS: Dziękuję za rozmowę.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.