Zachem. Bydgoska bomba ekologiczna
Zachem w Bydgoszczy – kłopotliwy spadek po upadłym przedsiębiorstwie chemicznym jest ogromnym terenem prawie całkowicie zatrutym produkowanymi przez wiele lat chemikaliami.
Historia
Zanieczyszczeniae terenów na obszarze bydgoskiego Łęgnowa sięga okresu II Wojny Światowej i produkcji na cele machiny wojennej III Rzeszy. W latach 1939-45 znajdowała się tutaj niemiecka fabryka DAG Fabrik Bromberg, która zajmowała się produkcją materiałów wybuchowych i elaboracja amunicji na potrzeby wojskowe. Wytwarzano tutaj nitrocelulozę, prochy bezdymne, trotyl, nitroglicerynę, dinitrobenzen, a także miny i bomby. Ze względu na charakter produkcji, znajdowały się tutaj substancje niebezpieczne i powodujące skażenie środowiska.
Po II Wonie Światowej spróbowano ponownie uruchomić zakład. Początkowo postanowiono przywrócić produkcję materiałów wybuchowych na terenie fabryki dla celów górnictwa. Jednak po rozpoczęciu Zimnej Wojny, w podbydgoskich zakładach zaczęto powracać także do produkcji na potrzeby wojenne. W 1948 roku fabryka znów zaczęła działać. Wytwarzano tu m.in. heksogen dla całego Układu Warszawskiego. Materiały tu produkowane eksportowano także do Chin. Od 1956, m.in. przez problemy rynkowe, rozpoczęto na terenach zakładu także produkcję na potrzeby cywilne – m.in. barwników, pigmentów, laków, klejów, aniliny, folii PCW, czy fenolu. U szczytu rozwoju zakład zatrudniał bezpośrednio ponad 7 tysięcy pracowników, a w firmach współpracujących pracowało ich około 6 tysięcy. Łącznie – około 13 tys. pracowników. Zakład zajmował 484 ha powierzchni i się rozwijał.
W 1990 zakład znalazł się na liście przedsiębiorstw przeznaczonych do prywatyzacji, czego jednak nie udało się dokonać. W latach 90-ych zaniechano produkcji najbardziej szkodliwych dla środowiska: fenolu, nitrobenzenu, aniliny i części barwników. Rozwijano procesy produkcyjne TDI (2, 4-dwuizocyjanian toluilenu). Udało się także zredukować część zanieczyszczeń przenikających do środowiska. Powstało kilka składowisk odpadów oraz centralna stacja neutralizacji ścieków. Powstała oczyszczalnia ścieków Kapuściska. Zakłady chemiczne zaczęto także dzielić na mniejsze spółki i prywatyzować, łączyć z innymi zakładami lub likwidować. W 2006 roku Zachem ostatecznie sprywatyzowano i firma ta trafiła w ręce firmy Ciech. Przez pierwsze dwa lata firma przynosiła zyski, następne lata przyniosły już tylko straty. Produkcję zaczęto likwidować – dokonano tego ostatecznie w 2012 roku. Część technologii produkcyjnych sprzedano – m.in. technologię produkcji TDI firmie BASF. Zmieniono nazwę firmy na „Infrastruktura Kapuściska S.A.”. 30 grudnia 2013 roku zarząd spółki zgłosił wniosek o upadłość. W 2015 tereny po fabryce zaczęło przejmować miasto.
Zachem znajduje się w południowo-wschodniej części Bydgoszczy, na skarpie powyżej ujścia Brdy do Wisły. Około 2 kilometrów na południe od koryta rzeki Brdy i ponad 4 kilometry na zachód od koryta Wisły. Brama wjazdowa dawnego Zachemu bezpośrednio graniczy z osiedlem Kapuściska. Obszar dawnych zakładów zajmuje 2,5 tysiąca hektarów. Szacuje się, że nawet i ponad 60% tych terenów jest zanieczyszczonych.
Skażenie gruntu i wód podziemnych
Pierwsze poważne zdarzenie na terenie podbydgoskiego Zachemu miało miejsce 19 listopada 1952 roku. Tego dnia doszło do eksplozji przy produkcji trotylu, w wyniku której zginęło 15 pracowników zakładu, a 84 zostało rannych. Zniszczeniu uległy 132 budynki na terenie kompleksu. Część substancji wykorzystywanych przy produkcji mimowolnie przedostała się do gruntu i atmosfery. Skutki wybuchu odczuwano w promieniu 10 km od zakładu. Do podobnego incydentu doszło także w 1968 roku, choć na mniejszą skalę. W 1963 stwierdzono, iż woda w Dolinie Wisły (poniżej wysokości zakładu) nie nadaje się do picia. Okolicznym mieszkańcom bydgoskiego Łęgnowa i pod bydgoskiego Otorowa zaczęto dostarczać wodę pitną za darmo i zobowiązano się do naprawy sytuacji. Winą za stan rzeczy obarczono Zachem. Działania naprawcze nigdy nie zostały w pełni zrealizowane, choć mieszkańcy wspomnianych terenów zyskali darmowy dostęp do wody pitnej. W 1989 roku oceniono, że skażonych chemicznie jest około 30% terenu zajmowanego przez Zachem. Firma emitowała do atmosfery około 1300 różnych gazów rocznie. Zakład był w setce największych trucicieli kraju. Szacuje się, że na terenie bydgoskiego Łęgnowa wszystkie studnie i naturalne źródła wody są skażone i niezdatne do picia. Zdają się to potwierdzać prowadzone przez AGH od 2010 roku badania – skażenie nawet i 60% terenu. Za najbardziej niebezpieczne dla środowiska uznano składowiska Zielona i Lisia. W składzie gruntu i wody znajduje się przede wszystkim fenol, anilina i toluidyna. Powołując się na badania WHO, ocenia się, że zawartość fenolu w 1 litrze wody przekracza 45 razy dopuszczalną dawkę.
W ramach badań przeprowadzanych przez AGH (dr. hab. Inż. Mariusz Czop, dr. inż. Dorota Pierri, dr. inż. Ewa Kret, mgr. inż. Wiesław Knap) przebadano 77 próbek wody. Pobrano wodę z 57 studni. Próbki te pieniły się, miały typowo chemiczny zapach i ciemne zabarwienie (w zależności od miejsca, z którego zostały pobrane). Wiele z zanieczyszczeń nie zostało uwzględnionych w polskich normach, mimo uznania za szkodliwe przez różne organizacje specjalistyczne, ze względu na zbyt rzadkie występowanie. Łącznie, na badanym obszarze, zdiagnozowano 17 ognisk zanieczyszczeń.
Od około 2014 roku przedostawanie się zanieczyszczeń odbywa się w sposób niekontrolowany. Syndyk masy upadłościowej sprzedał dotychczasowe składowiska w prywatne ręce, a infrastruktura dotychczas służąca blokowaniu przedostawania się substancji kancerogennych i mutagennych przestała być nadzorowana. Nie ma też prowadzonego bieżącego monitoringu terenu. Zanieczyszczenia przesuwają się zgodnie z nachyleniem terenu w kierunku Brdy i Wisły. Zagrożone są więc nie tylko najbliższe rzeki, ale pośrednio także i południowe wybrzeże Bałtyku, gdzie Wisła ma ujście. Zgodnie z szacunkami RDOŚ, działania mogące zapobiec katastrofie ekologicznej wymagają wydania około 2 miliardów złotych. Jednak do dokładnego oszacowania kosztów i sprecyzowania niezbędnych działań potrzebne są dokładne badania terenów wokół bydgoskiego Zachemu, a na te brakuje środków. Aktualnie, zgodnie z raportem przygotowanym przez AGH, proponuje się m.in.:
- wykonanie szczelnego sarkofagu wokół skażonego terenu (wierzchniej warstwy izolacyjnej i przesłon)
- sieci piezometrów
- studnie do odbioru nadmiaru wód z wnętrza sarkofagu
Ponadto postuluje się stworzenie sieci stałego monitoringu wokół pozostałych składowisk substancji zanieczyszczających. Działania zespołu AGH zyskują coraz większe wsparcie lokalnej społeczności i instytucji politycznych, choć nie tak znaczne, jakiej wymagają.
Sytuacja społeczno-polityczna
Obecnie specjalne stanowisko w tej sprawie przyjął sejmik województwa kujawsko-pomorskiego. Sejmik apelował w nim do ministerstwa o osobisty nadzór nad skażonym terenem i podjęcie większych starań dla rozwiązania kwestii zanieczyszczenia środowiska na terenie po bydgoskim Zachemie.
Od początku roku bardziej zintensyfikowane działania podjęła także administracja państwowa i samorząd lokalny, które jeszcze nie tak dawno nie były przychylne włączeniu się w rozwiązanie problemu. Za sprawą społecznej działaczki – p. Renaty Włazik, doszło do spotkania strony społecznej z przedstawicielami Ministerstwa Środowiska. Minister z kolei przekazał sprawę wojewodzie kujawsko-pomorskiemu, a ten w marcu 2018 roku powołał specjalny zespół do zbadania sprawy zanieczyszczenia terenu pozachemowskiego. Wojewoda zapewnia też, że już niedługo pozyskane zostaną dodatkowe 14 milionów złotych, które będą wykorzystywane na rzecz poprawy stanu środowiska na rzeczonym terenie. Swoje obowiązki stara się wykonać także RDOŚ – na syndyka nałożono obowiązek zabezpieczenia składowiska „Zielona”. Instytucja ta pozyskuje także środki na walkę ze skutkami zanieczyszczenia terenu. Na dzień dzisiejszy udało się pozyskać ok. 93 milionów złotych. Sprawą zajęła się także bydgoska Rada Miejska, ze względu na rosnący szum wokół sprawy. Podczas sesji Rady Miasta 28 marca 2018 roku przedstawiono sytuację bydgoskim radnym, a także obecnym na posiedzeniu posłom i stronie społecznej. Miasto zobowiązało się do podjęcia wszystkich dostępnych prawnie działań, które pomogłyby rozwiązać problem rodzącej się katastrofie naturalnej.
Co chcemy i co możemy zrobić?
Najważniejsze dla sprawy jest nagłaśnianie tematu i dokończenie badań przeprowadzanych na tym terenie. Warto, więc zainteresować tematem innych badaczy z różnych ośrodków badawczych w Unii. Ponadto niezbędnym jest zapewnienie funduszy na wprowadzenie działań naprawczych postulowanych przez badaczy z AGH. Ważny jest również bieżący monitoring działań instytucji odpowiedzialnych za ochronę środowiska w kraju i doprowadzenie do dostosowania polskich parametrów do standardów światowych, jeżeli chodzi o podejście do substancji trujących.
Fot. D. Kaszubowski: Centralna Stacja Neutralizacji. Jeden z obiektów wybudowanych dla ratowania środowiska w latach 90.
Zdjęcia autorstwa p. Renaty Włazik
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.