ISSN 2657-9596

Smog Wawelski

Mikołaj Kołyszko , Beniamin Muszyński
11/02/2013

Całkowity zakaz palenia węglem, wspólne użytkowanie aut, interaktywna mapa miasta, wymiana pieców…? Jak zwalczyć problem smogu, nie skazując biedniejszych mieszkańców Krakowa na brak ogrzewania?

10 stycznia ulicami Krakowa przeszedł niezwykły marsz. Dlaczego niezwykły? Przede wszystkim z powodu jego tematyki. To świetnie, że ludzie wyszli na ulice demonstrować przeciw zanieczyszczonemu powietrzu, ale dlaczego akurat teraz? Problem smogu w Krakowie nie jest nowy, a jego obecny poziom wskazuje, że ten temat powinien był pojawić się z cała mocą na forum publicznym co najmniej dekadę temu. Kto wie, może zeszłoroczne masowe protesty przeciw ACTA pokazały ludziom, że ich głos jednak coś znaczy i rządzący zwyczajnie MUSZĄ liczyć się ze zdaniem obywateli?

Tak czy inaczej to 10 stycznia 2013 r. mieszkańcy Krakowa powiedzieli „Dosyć!”. „Gazeta Wyborcza” podała, że manifestacja zebrała ponad dwie setki osób. Osobiście liczebność ludzi na demonstracji oszacowaliśmy na ponad 300 osób, ale nawet jeśli to my popełniliśmy błąd, wynik jest niezwykły. Jak widać żadne apele, propozycje czy inne próby zwrócenia uwagi na problem nie mają tej mocy co stara, sprawdzona siła skandującego swoje postulaty tłumu.

Protest przeciw smogowi w Krakowie
Protest przeciw smogowi w Krakowie

Jak bardzo trujący jest smog? Statystyki są różne. Onet.pl powołał się na obliczenia, które wskazywały, że rocznie krakowianin wdycha pył odpowiadający wypaleniu 3300 papierosów, „Gazeta Krakowska” informuje, że średnie zapylenie odpowiada wypaleniu 2500 papierosów. Nawet najbardziej optymistyczne obliczenia jeżą włosy na głowie, kiedy uświadomimy sobie, że tymże powietrzem oddychają nie tylko dorośli, ale też osoby chore, staruszkowie, dzieci oraz nawet niemowlęta. Pomijając już niezwykle szkodliwe substancje, które tworzą się w wyniku spalania śmieci, także palenie węglem jest w naszym mieście niezwykłym zagrożeniem. W wyniku tej czynności powstają m.in. pyły PM10 i PM 2,5, które wdychane wraz z naszym krakowskim powietrzem przyczyniają się do zwiększenia zagrożenia schorzeniami alergicznymi, infekcjami układu oddechowego, kataru siennego, alergicznego zapalenia spojówek, mogą spotęgować podatność na infekcje układu oddechowego, negatywie wpłynąć na rozwój płodu, a także zwiększać ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe (w szczególności układu oddechowego).

Protest odniósł sukces. O sprawie zrobiło się na tyle głośno, że władze postanowiły zająć się problemem. Jak dotąd wysunięto kilka propozycji. Najbardziej kontrowersyjny wydawał się pierwszy pomysł prezydenta Jacka Majchrowskiego, który dotyczył całkowitego zakazu palenia węglem. Taki ruch wykonany bez wsparcia materialnego biedniejszych mieszkańców Krakowa (których w mieście niemało…) byłby równoznaczny ze skazaniem tych ludzi na zimno i okazyjne ogrzewanie mieszkań i domów. O ile włodarze Krakowa dofinansują w znaczącym stopniu wymianę pieców w krakowskich mieszkaniach, okres wymiany zostanie rozłożony na kilka lat oraz przeznaczone zostaną fundusze na dofinansowanie promowanych przez miasto surowców grzewczych (np. gazu) do takiego stopnia, by węgiel zwyczajnie nie był tańszą konkurencją – jesteśmy jak najbardziej za. Niemniej za sprawę najistotniejszą uznajemy najpierw zapewnienie krakowianom tych środków ochrony materialnej, dopiero później wydanie całkowitego zakazu palenia węglem. Nie chcemy, by źle nas zrozumiano, ale już widzieliśmy, jak działa system, gdy tych kwestii nie zaznaczy się na samym początku.

W materiale z „Kuriera Krakowskiego” wyemitowanym 26 stycznia dowiadujemy się na przykład, że mieszkańcy jednej z krakowskich kamienic nie mają gazu od czterech lat, mimo, że do kamienicy podprowadzono rury, zaimplementowano pełną instalację – wystarczy podłączyć system do sieci. Mieszkańcy mówią „Chcemy ogrzewać mieszkania gazem, mamy zakupiono piece gazowe, którym niedługo upłynie termin gwarancji, ale nie ma rzeczy najniezbędniejszej – gazu”. Muszą korzystać z pieców węglowych albo wydawać fortunę na ogrzewanie prądem.

W materiale widzimy przed kamerą m.in. zakatarzoną starszą panią ubraną w czapkę i zimową kurtkę… stojącą we własnym domu. Obawiamy się, że jeśli w porę nie zabezpieczy się interesów tych ludzi, a całkowicie zakaże palenia węglem, taki widok stanie się niestety powszechniejszy. Problem tej kamienicy jest złożony, urzędnicy nie czują się winni i podobno mają ku temu podstawy prawne. Może i tak, ale kosmicznej sytuacji mieszkańców to nie ratuje. Zdecydowanie nie jest ona normalna, jeśli nie z winy urzędników, to z winy prawa lub procedur i dopóki podobne problemy nie zostaną systemowo rozwiązane, nie może być przecież mowy o wprowadzeniu zakazu palenia węglem.

Są też inne możliwości wyjścia z impasu, które stosunkowo łatwo można wprowadzić. Ciekawą inicjatywą jest tzw. carpooling, czyli oferowanie innym miejsca w swoim aucie. Samochody pasażerskie przewożące większą ilość osób miałyby prawo do poruszania się po pasach przeznaczonych dla busów. Te pomysły są niestety tylko syropem na kaszel krakowian, a nie lekiem, który usunąłby jego źródło. Spaliny samochodowe to około 35% smogu, znaczna część zanieczyszczeń pochodzi z pieców węglowych, z których korzysta ponad 30 tysięcy mieszkańców. Szczególnie groźne są palone w nich śmieci, co z kolei doprowadziło do zrodzenia się idei interaktywnej mapy miasta, na której mieszkańcy zaznaczaliby lokale ogrzewane w ten szkodliwy sposób. W miejscach takich cyklicznie pojawiałyby się patrole straży miejskiej. Niestety, projekt ten ma zasadniczą wadę, gdyż stwarza furtkę do zwykłych porachunków międzysąsiedzkich. Czy ten pomysł się sprawdzi i krakowianie wykażą na tyle zdrowego rozsądku, by alarmować w adekwatnych sytuacjach, a nie wykorzystywać mapę do nękania nielubianych osób? Czas pokaże.

Najbardziej efektywnym z wszystkich rozwiązań, i jak można by się tego spodziewać, najdroższym, jest stopniowe przechodzenie z pieców węglowych na inne, nowsze technologie. W tym wypadku najsensowniej byłoby zainicjować te zmiany w tej części miasta, gdzie regularnie odnotowuje się najwyższe stopnie zanieczyszczenia powietrza – oczywiście przy ekonomicznym wsparciu mieszkańców przez budżet miasta. Opalanie węglem to nie fanaberia – to ekonomiczna konieczność dla wielu ludzi, dla których nawet ten sposób utrzymania niezbędnej dla godnego życia temperatury jest czasem zbyt kosztowny.

Na razie media poinformowały, że Kraków pozyska 130 mln złotych na walkę ze smogiem i zwiększenie budżetu na ten cel z niecałych 3 milionów do 20 milionów. To znaczna suma i jeśli tylko te pieniądze zostaną dobrze rozdystrybuowane, jest szansa na odniesienie zwycięstwa w Krakowie w walce ze smogiem przy jednoczesnym podniesieniu standardu życia wielu osób. Postawa obywatelska wymaga od nas, byśmy patrzyli rządzącym na ręce i mieli pewność, że pozyskane fundusze rzeczywiście zostaną rozsądnie przeznaczone na ten cel, a także że w pierwszej kolejności zabezpieczy się interesy wszystkich krakowian, w tym najuboższych, w drugiej wyeliminuje największą obecnie, smogową bolączkę królewskiego miasta.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.