Miasto wolne od strachu
11 września w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie odbyła się prowadzona przez Bognę Świątkowską, a zorganizowana przez Fundację Panoptykon debata, poświęcona prawu do prywatności. Była ona elementem globalnej akcji „Wolność zamiast strachu”, mającej zwrócić uwagę na ograniczenia praw obywatelskich wprowadzane po zamachu na World Trade Center w różnych krajach pod hasłem ochrony bezpieczeństwa narodowego.
Albo bezpieczeństwo, albo wolność?
Debatę rozpoczęła prezeska Panoptykonu Katarzyna Szymielewicz. Zwróciła uwagę na fakt, że dychotomia wolność-bezpieczeństwo jest fałszywa, a przeciwstawianie sobie tych dwóch wartości – nieuprawnione. Jej fundacja, od lat zajmująca się kwestiami kontroli i inwigilacji, tym razem postanowiła spojrzeć na nie z perspektywy miasta i miejskiej polityki. Istotnym problemem stają się inwestycje w bezpieczeństwo publiczne o wątpliwej skuteczności, takie jak stawianie kamer ulicznych.
Architekt Maciej Czeredys starał się odpowiedzieć na pytanie o definicję przestrzeni publicznej i o to, czy możliwe jest projektowanie jej z uwzględnieniem kwestii bezpieczeństwa. Definicja ustawowa „przestrzeni publicznej” wskazuje na jej istotną rolę w zaspokajaniu potrzeb społecznych, definiowaną przez samorządy. W Warszawie miasto za taką przestrzeń uznało jedynie tereny wokół Pałacu Kultury. Przy projektowaniu takiej przestrzeni bezpieczeństwo zapewnia przede wszystkim duża liczba ludzi – pusta ulica to ulica potencjalnie niebezpieczna. Pozytywny wpływ na generowanie ruchu mają miejsca „prowokujące obecność ludzi” – czyli raczej klubokawiarnie niż zamykające wcześnie swe placówki banki. Nie należy zapominać również o wysokiej jakości oświetleniu ulic i o odpowiednim układzie skrzyżowań.
Magdalena Mosiewicz, aktywistka miejska i była przewodnicząca Zielonych, zwróciła uwagę na fakt, że przywołana podczas debaty definicja przestrzeni publicznej równie dobrze odpowiada terenowi centrum handlowego. Realizowana jest tam wizja wolności, która wielu ludziom wydaje się atrakcyjna – kontroli zamiast spontaniczności. Wiemy, że w centrum handlowym pewne rzeczy się nie zdarzą, nie usłyszymy np. ulicznych grajków. Mosiewicz przywołała rozważania Baumana na temat przeniesienia przez państwo odpowiedzi na społeczny strach ze sfery security, bezpieczeństwa socjalnego, na safety, bezpieczeństwo osobiste. Przejawia się to w praktyce w montowaniu domofonów, grodzeniu osiedli czy posyłaniu dzieci do elitarnych szkół. W Niemczech w czasie cięć w polityce społecznej strach kanalizowano w dyskusjach na temat ograniczeń prędkości na drogach czy w paleniu tytoniu. W Warszawie prewencyjnie wspólnoty potrafią „inwestować” nawet w… usuwanie ławek pod pretekstem, że są miejscem, gdzie młodzież pije alkohol.
Władza chce nas wychować
Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy, przypomniał o fakcie, że bezpieczeństwo znajduje się na drugim miejscu w piramidzie potrzeb Maslowa. Warszawa jest dziś w statystykach najbezpieczniejszą stolicą Europy. Argument ten miasto wykorzystuje chociażby w staraniach o ulokowanie na swoim obszarze siedziby Zielonego Funduszu Klimatycznego ONZ. Sam Olszewski przyznał się do mieszkania na grodzonym osiedlu, kwestie bezpieczeństwa były jednak dla niego drugorzędne przy wyborze mieszkania, a sam podczas debat wspólnoty osiedlowej opowiada się przeciwko wydawaniu jej pieniędzy na prywatną ochronę. Grodzone osiedla stanowią jego zdaniem pamiątkę po sytuacji sprzed 10-15 lat, kiedy to poziom bezpieczeństwa był niższy. Jego zdaniem prawo należy egzekwować, nawet jeśli jego przepisy brzmią drobiazgowo i restrykcyjnie, jak w wypadku picia alkoholu na świeżym powietrzu. Inspiruje się w tym podejściu byłym burmistrzem Nowego Jorku, Rudolphem Giulianim.
Reprezentanci policji bronili miejskiego monitoringu z perspektywy jego „wychowawczej” funkcji. Ich zdaniem ktoś przyłapany na gorącym uczynku i ukarany zastanowi się dwa razy przed ponownym popełnieniem czynu zakazanego. Pełnić ma on pożyteczną rolę również w polskim kontekście społecznym – przy niechęci ludzi do informowaniu o popełnianych przestępstwach w obliczu późniejszej konieczności składania zeznań w sądzie. W ramach programów prewencji stołeczna policja i władze realizują projekty edukacyjne oraz programy doświetlania ulic. Nie zgodzili się z tezą Mosiewicz o braku wpływu domofonów na poprawę bezpieczeństwa klatek schodowych, przywołując przykład jednego z osiedli na Bielanach i jego transformacji z niebezpiecznej okolicy w teren kwitnącej zieleni. Ich zdaniem na poprawę bezpieczeństwa wpłynęła również ustawa o wychowaniu w trzeźwości, która pozwoliła im na usunięcie osób nałogowo pijących alkohol z przestrzeni publicznej.
Komu służy nasz strach
Zarówno Mosiewicz, jak i wypowiadająca się z publiczności Joanna Erbel, redaktorka magazynu „Miasta”, odpierały te argumenty. Mosiewicz zwróciła uwagę, że polityka Giulianiego nie polegała tylko na restrykcjach, lecz przede wszystkim na dużej dbałości o przestrzeń publiczną. Zamiast ścigania drobnych uchybień potrzeba budowy większej ilości infrastruktury społecznej, takiej jak stadiony czy domy kultury. Erbel przywołała przykład wspólnoty, która w obawie przed pijącą na podwórku młodzieżą zdecydowała się na postawienie bram. Sęk w tym, że koledzy na tym osiedlu mieszkali i wymienili się kodami do domofonów. Osoby z problemem alkoholowym nie potrzebują ścigania – potrzebują leczenia.
Żywą dyskusję wzbudziła poruszona przez przewodniczącą Zielonych Agnieszkę Grzybek kwestia eksmisji niepełnosprawnej lokatorki z ul. Hożej pod kątem zróżnicowania prawa mieszkanek i mieszkańców Warszawy do bezpieczeństwa. Wiceprezydent Olszewski bronił działań policji. Zadeklarował, że widział proponowany jej i jej 22-letniemu synowi lokal zastępczy, sugerując że jej obrońcy uprawiają demagogię. Ci z kolei zwracali uwagę na nieproporcjonalność działań policji, z kilkugodzinną blokadą mieszkania lokatorki, rozpoczętą w środku nocy włącznie.
Jarosław Lipszyc z fundacji Nowoczesna Polska zwrócił uwagę na polityczną użyteczność braku poczucia bezpieczeństwa. Jego zdaniem dobrym przykładem takiego stanu rzeczy są wykrywacze metali na moskiewskim lotnisku, gdzie milicjanci przepuszczają ludzi, mimo iż wykrywacz alarmuje. Sytuacja w Warszawie, sądząc na podstawie statystyk, wygląda dobrze i prawdopodobnie jej dalsza poprawa byłaby mało efektywna. Inaczej jest zaś z poczuciem, a właściwie brakiem poczucia bezpieczeństwa, wykorzystywanym w politycznych rozgrywkach. Jego zdaniem warto się zastanowić, w jaki sposób przekuć na polityczną monetę budowanie poczucia bezpieczeństwa, bo do tej pory opłacało się nakręcanie strachu, pozwalające później np. na zwiększanie budżetów służb porządkowych.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.